Gdy pierwsze promienie porannego światła zaczęły delikatnie przenikać przez półprzezroczyste panele, miasto poniżej już tętniło życiem, jednak Maura wciąż pogrążona była w głębokim śnie. Poprzedni dzień był wyjątkowo wyczerpujący, a zmęczenie sprawiło, że zasnęła głębiej niż zwykle.
RX13 zauważył, że czas jej snu przekroczył planowaną długość. Analizując fazy snu, postanowił wybudzić ją w najbardziej odpowiednim momencie, aby zapewnić jej pełną regenerację bez uczucia znużenia.
— Maura, czas wstawać — odezwał się łagodnym głosem. Jej fioletowe tęczówki odbijały miękkie światło poranka. Przez chwilę leżała nieruchomo, pozwalając myślom wrócić do rzeczywistości. Wpatrzyła się w sufit, który rozświetlał się delikatnymi, pastelowymi barwami.
— Która godzina? — wymamrotała, przeciągając się.
— Jest 7:45. Konferencja rozpoczyna się za godzinę — odpowiedział RX13, tonem spokojnym, ale wystarczająco stanowczym, by nie pozwolić jej z powrotem zasnąć.
— Co?! — Poderwała się gwałtownie, a na twarzy pojawił się cień paniki. — Dlaczego mnie nie obudziłeś wcześniej?!
— Twój organizm potrzebował odpoczynku. Obudziłem cię w idealnym momencie, byś czuła się wypoczęta i skoncentrowana — odpowiedział asystent bez cienia emocji.
— Wiesz, że mogłam się nie wyrobić? — westchnęła, wstając z łóżka. — Ale nie będę narzekać. Dziękuję za troskę.
W pośpiechu udała się do łaźni. Ściany rozświetliły się subtelnym odcieniem zieleni, wprowadzając atmosferę pobudzenia. Ciepła podłoga i odświeżający zapach ziół pomogły jej szybko stanąć na nogi.
— Twoje śniadanie jest gotowe. Zalecam spożyć je w ciągu najbliższych 10 minut, aby zdążyć na spotkanie z zespołem — poinformował asystent.
Maura usiadła przy stole, spożywając posiłek, szybko przeglądała najważniejsze punkty na holowyświetlaczu multikomunikatora.
— Czy wszystkie materiały na konferencję są już przygotowane? — zapytała między jednym a drugim kęsem.
— Tak, prezentacja została zaktualizowana o najnowsze dane z analiz — odpowiedział.
— Świetnie. Czy jest coś jeszcze, o czym powinnam wiedzieć przed wyjściem?
— Otrzymałaś wiadomość od Galmeny. Prosi o krótkie spotkanie po konferencji w sprawie postępów w badaniach nad przeniesieniem świadomości.
Maura skinęła głową, dopijając ziołowy napój z ekstraktem z Korzeni Verii, który wspomagał koncentrację.
— Zapisz to w przypomnieniach. Jaka jest najszybsza trasa? — zapytała, wstając od stołu.
– Pogoda sprzyja lotowi nad miastem. Zalecam trasę nad Parkiem Energetycznym — zasugerował asystent.
Maura uniosła się nad ziemią, kierując się w stronę Centrum Badawczego. Podczas lotu mogła obserwować tętniące życiem miasto.
— RX13, przejrzyj proszę jeszcze raz najważniejsze punkty prezentacji i prześlij mi streszczenie — poprosiła.
— Już wysyłam. Masz również wiadomość od Northiana. Potwierdza swoją obecność na konferencji i proponuje spotkanie w przerwie obiadowej — poinformował asystent.
— Dziękuję. Odpowiedz mu, że się zgadzam — odpowiedziała, skupiając się na danych wyświetlanych przed nią.
Wkrótce dotarła do celu. Przed wejściem do Centrum rzeczywiście czekała Galmena. Z daleka machnęła do Maury z szerokim uśmiechem.
— No proszę, Maura! Wyglądasz na wypoczętą. Długo spałaś, co? — rzuciła, gdy wylądowała obok niej.
— Dłużej niż chciałam — odparła, nieco zażenowana. — RX postanowił, że moje zdrowie jest ważniejsze od punktualności. Ale jestem, więc chyba wszystko pod kontrolą, prawda?
Galmena zaśmiała się krótko.
— Może powinnaś go trochę odprogramować? A tak na poważnie, dobrze, że odpoczęłaś. Dziś będzie intensywnie.
— Wiem, wiem. Już się szykuję na maraton pytań i analiz. Aeuron też już jest? — zapytała, wyłączając holoekran multikomunikatora.
— Tak, czeka w sali konferencyjnej. Mówił, że ma jakieś nowe dane do pokazania — odpowiedziała Galmena, ruszając w stronę wejścia.
— Świetnie. Mam nadzieję, że to coś, co ułatwi nam życie, a nie jeszcze bardziej wszystko skomplikuje — westchnęła Maura, idąc za nią.
— Z nim nigdy nie wiadomo — rzuciła Galmena z uśmiechem. — Ale chodź, lepiej już się nie spóźniajmy, bo znowu powiesz, że to moja wina.
W sali konferencyjnej Centrum Badawczego zgromadził się zespół wybranych techników. Na holograficznym stole przed nimi wyświetlały się trójwymiarowe schematy systemów obronnych Dragtelii oraz dane techniczne fragmentów zestrzelonego statku Aeurona. W pomieszczeniu panowała atmosfera intensywnego skupienia, a rozmowy szeptem szybko ucichły, gdy Maura weszła do środka.
— Dziękuję, że wszyscy dotarliście na czas — rozpoczęła Maura, przechodząc wzdłuż stołu. Jej spojrzenie przesunęło się po twarzach Orina, aroel, Rethosa, Northiana i Aeurona.
— Zendar zaakceptował naszą propozycję. Mamy zgodę na rozpoczęcie współpracy nad modyfikacją systemów obronnych Dragtelii. To przełom, ale i wyzwanie. Prace muszą być prowadzone z najwyższą precyzją i w absolutnej tajemnicy.
Holograficzny interfejs zaktualizował się, prezentując diagram pokazujący przepływ danych w systemach obronnych Dragtelii oraz mapę zależności między ich komponentami. Maura wskazała na centralny węzeł systemu, oznaczony jako "Nexus". — To tutaj skupimy naszą uwagę na pierwszym etapie — kontynuowała. — Nexus kontroluje przepływ danych pomiędzy satelitami obronnymi a naziemnymi stanowiskami wyrzutni. Wykorzystuje zmienne harmoniczne sygnały Lumirium do synchronizacji, co zwiększa jego odporność na zakłócenia. Naszym zadaniem jest zoptymalizowanie tego procesu i wprowadzenie protokołów rozpoznawania statków sojuszniczych.
Tramil, który wcześniej analizował schematy obronne, podniósł rękę.
— Czy mamy dostęp do rzeczywistych danych operacyjnych? Bez nich trudno będzie symulować realistyczne scenariusze.
— Zendar dostarczy nam zaszyfrowane próbki. Musimy jednak stworzyć środowisko symulacyjne, które odwzoruje rzeczywiste warunki z maksymalną dokładnością — odpowiedziała Maura. — Rethos, twoim zadaniem będzie przygotowanie odpowiednich zabezpieczeń i symulatora. Potrzebujemy środowiska, które nie tylko będzie odizolowane, ale również zdolne do dynamicznej adaptacji w czasie rzeczywistym.
Rethos skinął głową. — Przygotuję dedykowane serwery z odseparowanym obwodem analitycznym. Będziemy mogli emulować rzeczywiste obciążenia systemów obronnych i symulować różne scenariusze ataków w czasie rzeczywistym.
Maura spojrzała na niego z aprobatą i przesunęła hologram, aby pokazać kolejne moduły systemu.
— Drugi priorytet to integracja technologii Lumirium z obecnymi systemami energetycznymi Dragtelii. To zadanie trafi do ciebie, aroel. Będziesz pracować z zespołem Dragtelii nad optymalizacją konwersji energii oraz zabezpieczeniami przed przeciążeniami. Lumirium ma specyficzną właściwość dostosowywania się do zmiennych częstotliwości, ale może być podatne na przeciążenia w przypadku nieliniowych impulsów energetycznych.
Aroel przesunęła wzrokiem po wyświetlanych danych. — Muszę mieć dokładne charakterystyki energetyczne używanych obecnie rdzeni, żeby opracować schemat konwersji. Czy Zendar dostarczył już dane na temat ich układów?
— Tak, otrzymaliśmy pierwsze partie dokumentacji. RX13 zaktualizował twój multikomunikator o najnowsze specyfikacje — potwierdziła Maura. — Możesz rozpocząć wstępną analizę zaraz po spotkaniu.
Orin, który był odpowiedzialny za mechanikę i konstrukcję, nachylił się nad stołem.
— A co z pancerzem adaptacyjnym? Jeśli planujemy zintegrować systemy obronne z jednostkami statków, musimy zrozumieć mechanizm regeneracji i adaptacji, szczególnie w kontekście przeciążenia harmonicznego. Pancerz Aeurona wykazywał podobne cechy, ale potrzebujemy więcej danych z wraku.
Maura przesunęła hologram, pokazując szczegółową analizę fragmentów pancerza zestrzelonego statku.
— Masz rację, Orin. Właśnie dlatego nawiązałam kontakt z zespołem Aeurona. Oni dostarczą nam dodatkowe dane na temat charakterystyk materiałowych i mechanizmów adaptacyjnych pancerza. Twoim zadaniem będzie opracowanie modelu symulacyjnego, który pozwoli nam przewidzieć zachowanie tego materiału w różnych warunkach bojowych.
Aeuron, który do tej pory słuchał w milczeniu, wtrącił się.
— Mogę również dostarczyć próbki Lumirium z naszego magazynu. To, co znajdowało się na statku, to tylko część jego potencjału. Nasze laboratoria dysponują bardziej zaawansowanymi wersjami tego materiału, które mogą znacznie przyspieszyć wasze badania.
Maura spojrzała na niego z uznaniem.
— To byłoby nieocenione wsparcie. Aeuronie, twoje dane i próbki pozwolą nam nie tylko zoptymalizować systemy Dragtelii, ale również wyciągnąć wnioski, które pomogą zrozumieć, jak skutecznie chronić nasze technologie.
Rethos, przeglądając dane na swoim terminalu, podniósł wzrok.
— Jest jeszcze jeden problem, który musimy rozważyć. Jeśli systemy Dragtelii zostały zainfekowane wirusem, musimy założyć, że ktoś celowo zakłóca ich działanie. Wdrożenie modyfikacji bez zabezpieczenia ich przed kolejnym atakiem to zbyt duże ryzyko.
— Zgadzam się — odpowiedziała Maura. — Twoim zadaniem będzie opracowanie protokołu zabezpieczającego przed wirusami typu wstrzykiwanego. Skup się na blokowaniu transmisji nieliniowych i wykrywaniu anomalii w czasie rzeczywistym.
— Już nad tym pracuję — odparł Rethos z pewnością w głosie. — Proponuję wdrożenie systemu aktywnej ochrony z dynamicznym filtrowaniem sygnałów na poziomie kwantowym. Wykryjemy wszelkie nieautoryzowane próby ingerencji.
Na koniec Maura zwróciła się do całej grupy:
— Każdy z was ma rolę do odegrania w tym projekcie. Będziemy pracować na trzy zmiany, aby utrzymać stały postęp. Wszystkie raporty trafiają bezpośrednio do mnie i Zendara. Pamiętajcie, że czas jest naszym największym wrogiem, ale nie możemy pozwolić sobie na błędy.
W sali zapadła chwila ciszy, po czym Orin odezwał się z determinacją:
— W takim razie go nie traćmy. Czeka nas dużo pracy.
— Dokładnie — dodała Maura, prostując się. — Zaczynajmy. Każda sekunda ma znaczenie.
Galmena siedziała za biurkiem, przeglądając najnowsze wyniki badań, gdy Maura weszła do pomieszczenia. Zmarszczyła czoło, spoglądając na dane.
— Wyglądasz na zmęczoną — zauważyła Galmena, podnosząc wzrok. — Konferencja dała ci w kość?
— Można tak powiedzieć — przyznała Maura, siadając naprzeciwko niej. — Ale przynajmniej mamy wyraźny kierunek działań. Teraz czas na coś, co wymaga jeszcze więcej precyzji. Jakie są najnowsze wieści o naszym pacjencie?
Galmena westchnęła i przesunęła dane na większy holoekran na ścianie. — Robi postępy, ale są pewne komplikacje. Jego mózg centralny i analityczny osiągnęły niemal pełną synchronizację z nowym ciałem. Problem leży w mózgu intuicyjnym. Aktywność jest niestabilna, co może wpłynąć na jego zdolności telekinetyczne i postrzeganie energii.
Maura zmarszczyła czoło, spoglądając na dynamiczne wykresy aktywności mózgowej. — Intuicyjny mózg zawsze był trudniejszy do przeanalizowania. Jest bardziej wrażliwy na zakłócenia. Czy testy stymulacyjne coś wykazały?
— Tak, częściowo — odpowiedziała Galmena, wskazując na szczegółowy raport. — Wprowadziliśmy stymulację o niskiej częstotliwości, co ustabilizowało aktywność w trakcie sesji, ale efekt zanikał, gdy tylko ją przerywaliśmy. Wygląda na to, że potrzebuje stałego bodźca energetycznego, by utrzymać równowagę.
Maura oparła łokcie na stole i skrzyżowała palce. — A co z Lumirium? Czy jego zdolności adaptacyjne mogą pomóc w ustabilizowaniu mózgu intuicyjnego?
— To jedno z możliwych rozwiązań — przyznała Galmena. — Problem polega na tym, że nie mamy jeszcze odpowiednich dawek Lumirium do długotrwałego stosowania. Aeuron wspomniał, że może dostarczyć bardziej zaawansowane próbki, ale to potrwa.
Maura kiwnęła głową, zastanawiając się. — Jeśli Aeuron może dostarczyć Lumirium, spróbujmy stworzyć stały obwód energetyczny dla mózgu intuicyjnego. Taki, który będzie symulował naturalne przepływy energii w jego ciele.
Galmena uśmiechnęła się lekko. — Już nad tym pracujemy. Inżynierowie z mojego zespołu przygotowują prototypy implantów z mikrostrukturami Lumirium. Powinny być gotowe do testów za kilka dni.
Maura spojrzała na dane z zamyśleniem. — A co z jego świadomością? Czy zaczął wykazywać jakiekolwiek oznaki innej aktywności?
— Jeszcze nie — odparła Galmena z wyraźnym niepokojem w głosie. — Ale jego fale mózgowe wskazują na fazy aktywności bliskie świadomemu myśleniu. Problem polega na tym, że mózg intuicyjny wydaje się zakłócać integrację. To jakby próbował bronić się przed czymś, czego nie rozumie.
Maura oparła się o oparcie krzesła i westchnęła. — Musimy to rozwiązać, zanim podejmiemy kolejne kroki. Nie możemy ryzykować jego życia ani stabilności projektu. Czy skontaktowałaś się z Northianem? Może jego analiza energetyczna coś wniesie.
Galmena skinęła głową. — Już pracuje nad tym. Sprawdza, czy istnieją subtelne różnice w przepływie energii między mózgami, które mogłyby wskazywać na źródło problemu.
— Dobrze — powiedziała Maura, wstając. — Musimy działać ostrożnie, ale zdecydowanie. To przełomowe badania, ale tylko jeśli się powiedzie. Poinformuj mnie, gdy będziesz miała nowe wyniki.
Galmena wstała, pochylając głowę. — Możesz na mnie liczyć. To nie tylko projekt. To coś, co może zmienić sposób, w jaki rozumiemy naszą własną naturę.
Maura odwzajemniła jej gest. — I dlatego musimy to zrobić dobrze. Do zobaczenia, Galmeno.
Kilka dni po uzgodnieniu wstępnych planów Maura, Northian i Aeuron wyruszyli na stację orbitalną Dragtelii, by spotkać się z tamtejszym zespołem inżynierów. Aldar, który wzmocnił strukturę statku, odbijał światło pobliskiej gwiazdy, tworząc efekt rozproszonej poświaty.
— Imponująca integracja materiału — zauważył Northian, delikatnie przesuwając palcami po panelach wewnątrz kabiny. — Dragteliańska precyzja w obróbce Aldaru jest na innym poziomie.
— I to bez zaawansowanych systemów energetycznych, które wykorzystujemy my — dodał Aeuron, badając strukturę Aldaru dłonią. — Wygląda na to, że materiał magazynuje energię na poziomie molekularnym, ale w niezwykle stabilnej formie.
Maura zerknęła na wyświetlacz pokazujący trajektorię lotu.
— Ich technologia opiera się na fizycznych aspektach, a mimo to osiągają efekty, które są niemal równorzędne z waszymi systemami opartymi na Lumirium. To pokazuje, że różnorodność podejść może być siłą.
Po kilku godzinach podróży ich statek zbliżył się do stacji orbitalnej Dragtelii. Konstrukcja była imponująca — geometryczne struktury z Aldaru, wzmacniane dodatkową warstwą ochronną, wydawały się unosić w przestrzeni kosmicznej z gracją, mimo swojej wielkości i ciężaru.
— Witajcie — rozległ się głos z systemu komunikacyjnego, gdy statek zbliżył się do hangaru. — Tu Xorar, główny inżynier. Otwieramy dok 4.
Po przejściu przez śluzy statku, delegacja została powitana przez Xorara, głównego inżyniera Dragtelii. Był wysoki, o muskularnej sylwetce, z ramionami pokrytymi twardą warstwą Aldaru, która pełniła funkcję naturalnej zbroi. Jego wyraziste spojrzenie zdradzało doświadczony umysł techniczny.
— Witaj, Maura — powiedział, składając dłonie w geście przyjaźni. Jego głos był niski, a każde słowo wypowiadane z wyraźnym akcentem. — Northianie, Aeuronie, miło was widzieć.
— Witaj, Xorar — Maura odpowiedziała, pochylając głowę z szacunkiem. — Cieszymy się, że możemy pracować razem nad tym projektem.
— Z przyjemnością pokażemy wam nasze podejście do ochrony i systemów obronnych — dodał, prowadząc ich przez hangar do głównego Centrum komunikacyjnego. Po drodze mijali techników, którzy pracowali w milczeniu, rzucając szybkie, czujne spojrzenia.
— Czy coś się wydarzyło? — zapytała Maura, dostrzegając wyjątkową czujność personelu.
Xorar milczał przez kilka sekund, jakby zastanawiał się, ile powinien im powiedzieć.
— Przechwyciliśmy zakłócenia w komunikacji z flotą obronną.
— Zakłócenia? — powtórzył Northian, zwalniając krok.
Xorar przesunął dłonią po interfejsie, powiększając schemat transmisji.
— Zakłócenia są nietypowe, ale na tym etapie trudno powiedzieć, czy to ingerencja zewnętrzna, czy nasze własne błędy w synchronizacji z flotą.
Northian zmarszczył czoło, pochylając się nad jednym z wyświetlaczy.
— Błędy?
— Dragtelia rozszerza swoje systemy komunikacyjne, a nasze zabezpieczenia muszą działać na znacznie większej skali niż dotychczas. Zakłócenia mogą wynikać z niedoskonałości w adaptacji protokołów.
Maura spojrzała na pulsujące dane, które wyświetlały stopniowe fluktuacje w transmisji.
— Ale masz wątpliwości.
Xorar przytaknął powoli.
— Nie jest to standardowa interferencja. Nie mamy jeszcze dowodów na zewnętrzną ingerencję, ale sygnał zdaje się modulować w nietypowy sposób. Może to być błąd w naszej własnej infrastrukturze… albo coś więcej.
Aeuron skrzyżował ramiona.
— Przyznasz jednak, że jeśli Aetherianie chcieliby nasłuchiwać, to właśnie tak by to zrobili.
— Oczywiście. Ale zanim zaczniemy traktować to jako atak, musimy wykluczyć wszystkie inne możliwości.
Rethos, który analizował dane ze swojego stanowiska w Veridiańskim laboratorium, odezwał się przez kanał komunikacyjny:
— Przesłałem wam zestawienie harmonicznych. Jeśli zakłócenia wynikają z problemów technicznych, powinniście zobaczyć powtarzające się wzorce. Jeśli to ingerencja, sygnał będzie miał subtelne przesunięcia fazowe.
Xorar skinął głową i przesłał dane swojemu zespołowi.
— Dajcie mi kilka godzin na dokładniejszą analizę. Na razie traktuję to jako wewnętrzny problem, ale jeśli znajdziemy cokolwiek nietypowego, nie będziemy tego ignorować.
Northian zerknął na Maurę, jego spojrzenie mówiło jedno: Nie możemy czekać zbyt długo.
Maura, choć rozumiała ostrożność Xorara, miała złe przeczucia.
— Nie kwestionuję waszych systemów, ale jeśli coś tu nie gra, musimy być gotowi. Pozwól nam działać równolegle — ty skupisz się na wykluczeniu błędów wewnętrznych, a my sprawdzimy, czy nie ma innej przyczyny.
Xorar zawahał się na moment, po czym skinął głową.
— W porządku. Ale jeśli to tylko nasze własne problemy techniczne, nie chcę, żebyśmy wzniecili panikę.
Maura uśmiechnęła się lekko.
— Nie zamierzam. Chcę tylko mieć pewność, że nie gramy według czyjegoś planu.
Będąc w głównym centrum komunikacyjnym stacji orbitalnej, połączył się z Aroel, Orinem i Rethosem za pomocą zaszyfrowanego kanału komunikacyjnego. Jego postać wyświetliła się w przestrzeni przed nimi, gdy pracowali w Veridiańskim laboratorium.
— Witajcie. Tu Xorar z Dragtelii. W porozumieniu z Maurą uzgodniliśmy, że wasza obecność na stacji orbitalnej będzie nieoceniona w dalszych etapach prac — zaczął, jego głos był pewny i opanowany. — Przesyłam wam koordynaty teleportacji. Przygotujcie się, a system zajmie się resztą.
Aroel, która analizowała właśnie struktury Aldaru, spojrzała na hologram.
— Dziękujemy za zaproszenie, Xorar. Czy teleportacja wymaga od nas szczególnych przygotowań?
— Standardowe procedury bezpieczeństwa są wystarczające. Upewnijcie się, że wszystkie wasze dane i narzędzia diagnostyczne są gotowe do przeniesienia — odparł.
Orin uśmiechnął się lekko.
— Pierwszy raz korzystam z teleportera Aldarowego. Powinienem się martwić?
Xorar uniósł kącik ust w delikatnym uśmiechu.
— System jest niezawodny, Orinie. Aldar ma swoje ograniczenia, ale precyzja teleportacji nie jest jednym z nich.
Rethos, który wprowadzał ostatnie poprawki do prototypu algorytmu identyfikacji, skinął głową.
— Rozumiemy. Daj nam chwilę na przygotowanie i będziemy gotowi do transportu.
Aroel, Orin i Rethos przygotowali swoje wyposażenie. Kompaktowe moduły diagnostyczne, bazy danych i osobiste narzędzia zostały zabezpieczone w specjalnych walizkach z aldarowymi wzmocnieniami.
— Gotowi? — zapytała Aroel, spoglądając na kolegów.
— Jak tylko będziemy po drugiej stronie, muszę sprawdzić stabilność naszych danych po transferze — odpowiedział Rethos, upewniając się, że jego systemy zabezpieczeń są aktywne.
Orin spojrzał na Aroel z nutą rozbawienia.
— Jeśli ten teleporter działa tak dobrze, jak mówi Xorar, to jedyne, co stracimy, to trochę nerwów.
Zebrali się na wyznaczonym punkcie teleportacyjnym, gdy na ścianie pojawiły się migoczące światła oznaczające gotowość systemu. Głos Xorara dotarł do nich przez komunikator:
— Wprowadzam koordynaty. Przeniesienie rozpocznie się za trzy… dwa…
Przestrzeń wokół nich zafalowała. Poczuli lekkie drżenie, a ich ciała zostały otoczone delikatnym, niemal uspokajającym światłem. W jednej chwili obraz laboratorium Veridii rozpłynął się, a oni znaleźli się w szerokim pomieszczeniu o jasnych, metalicznych ścianach, które zdawały się pulsować życiem.
Xorar stał na środku, witając ich z otwartymi ramionami.
— 1… Witajcie na stacji orbitalnej Dragtelii. Mam nadzieję, że podróż była bezproblemowa.
Maura, stojąca z boku, przywitała ich skinieniem głowy. Obok niej stali Aeuron i Northian, którzy również wyrazili swoją radość na widok dołączającej do nich reszty zespołu.
— Cieszę się, że wasza podróż przebiegła bez żadnych zakłuceń. — powiedziała, podchodząc, by powitać swoich współpracowników. Jej oczy błyszczały entuzjazmem.
Aroel rozejrzała się dookoła z wyraźnym podziwem. — Jestem pod ogromnym wrażeniem. Aldar jest tutaj wszechobecny i wygląda na to, że ta stacja to technologiczny majstersztyk.
Northian kiwnął głową, podchodząc do Orina.
— Jak wrażenia po teleportacji w dragteliańskim wydaniu? Nie każdy ma okazję doświadczyć tej technologii na własnej skórze.
Orin wzruszył ramionami, choć jego uśmiech zdradzał lekką ulgę.
— Powiem szczerze, że było to mniej przerażające, niż się spodziewałem. Chociaż wrażenie bycia otoczonym pulsującym światłem jest dość surrealistyczne.
Rethos natychmiast dotknął swojego multikomunikatora i sprawdził dane na ekranie.
— Najważniejsze, że transfer przebiegł bez zakłóceń. Wszystkie nasze moduły diagnostyczne są w nienaruszonym stanie.
Xorar, który obserwował całą scenę z boku, w końcu się odezwał.
— Cieszę się, że wasza podróż przebiegła bez komplikacji. Przed nami dużo pracy, ale jestem pewien, że wasza obecność znacząco przyspieszy nasze działania.
Maura wskazała dłonią drzwi prowadzące do korytarza.
— Chodźmy do sali konferencyjnej. Omówimy szczegóły projektu i podzielimy zespoły, żeby wszystko przebiegło jak najsprawniej.
Aroel podniosła swoją walizkę, wciąż z fascynacją obserwując wnętrze stacji.
— Nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć, jak wasze systemy obronne współgrają z naszymi algorytmami.
— A ja chcę się upewnić, że protokoły komunikacyjne są w pełni zabezpieczone — dodał Rethos, podążając za grupą.
Orin spojrzał na Xorara z uśmiechem.
— Jeśli teleportacja była tak dopracowana, to jestem przekonany, że wasze systemy nas zaskoczą równie pozytywnie.
Xorar odpowiedział z cieniem rozbawienia w głosie.
— Liczę na to, że to zaskoczenie będzie wzajemne.
Korytarze stacji orbitalnej tętniły energią, ich organiczne ściany delikatnie pulsowały światłem przy każdym kroku, jakby reagując na obecność przechodzących. Xorar prowadził zespół Maury do sali konferencyjnej, nie odwracając głowy, lecz jego uważne, przenikliwe spojrzenie sugerowało, że obserwował ich nawet bez patrzenia. Po wejściu drzwi zamknęły się za nimi cicho, odcinając zewnętrzny hałas.
W centrum pomieszczenia znajdował się okrągły stół wykonany z Aldaru, którego powierzchnia zdawała się płynnie zmieniać kolory w zależności od intensywności wyświetlanych hologramów. Nad stołem unosiły się modele Nexusa, dragteliańskich satelitów obronnych oraz symulacje przepływu danych. Po drugiej stronie stołu czekało już kilku inżynierów, Xorar stanął przy stoleobok nich. Jego postura i intensywne spojrzenie mówiły więcej niż słowa – to był lider przyzwyczajony do działania w sytuacjach kryzysowych. Po drugiej stronie stołu znajdowała się Maura wraz ze swoim zespołem.
— Nexus to serce naszej obrony — zaczął Xorar, wskazując na hologram. Jego głęboki głos miał w sobie wojskową pewność siebie. — Każdy statek wchodzący w naszą przestrzeń musi zostać natychmiast zidentyfikowany i przypisany do odpowiedniej kategorii. Oczekuję, że wasz algorytm sygnatur energetycznych przyspieszy ten proces.
Maura skinęła głową. Jej spojrzenie było skupione, a głos spokojny, ale stanowczy.
— Nasz algorytm analizuje sygnatury w czasie rzeczywistym. Potrafi rozróżnić jednostki sojusznicze od wrogich na podstawie unikalnych wzorców energetycznych. Wystarczy, że zsynchronizujemy go z waszymi protokołami komunikacyjnymi.
Keryn, młody dragteliański inżynier, wtrącił się.
— Nasze protokoły opierają się na kodowaniu, które dynamicznie zmienia się co 0,15 sekundy. Czy wasz system jest w stanie nadążyć za tak szybką fluktuacją?
Aroel, która nie przepadała za podważaniem zdolności swojego zespołu, odpowiedziała z nutą wyzwania w głosie.
— Tak, pod warunkiem, że udostępnicie nam pełne specyfikacje waszego kodowania. Bez nich dostrojenie może zająć więcej czasu, a tego chyba nie chcecie.
Xorar uniósł brew, jego spojrzenie było ostre, ale cierpliwe.
— Dane zostaną udostępnione. Pamiętajcie jednak, że raczej nie tolerujemy opóźnień. Jeśli wasz algorytm nie zadziała od razu, będziecie mieli więcej problemów niż techniczne.
Rethos wprowadził aktualizację do hologramu.
— Proponuję dodanie bufora adaptacyjnego. Może działać jako warstwa pośrednia między naszym algorytmem a waszym systemem. Dzięki temu fluktuacje nie będą stanowiły problemu.
Keryn zastanowił się przez chwilę, a potem skinął głową.
— To rozwiązanie ma sens. Przygotuję moduł testowy do implementacji.
W międzyczasie Orin analizował schematy pancerza adaptacyjnego Dragtelii wyświetlane na osobnym hologramie.
— Wasz pancerz z Aldaru jest imponujący — powiedział z uznaniem. — Jego zdolność do redystrybucji energii uderzeniowej to mistrzostwo inżynierii. Problemem może być jednak integracja z Lumirium. Przy dużej intensywności impulsów Lumirium ma tendencję do wahań w absorpcji, co może destabilizować cały system.
Zakar, starszy inżynier, spiorunował Orina spojrzeniem.
— Aldar nie potrzebuje uzupełnień. To materiał, który przetrwał wieki. Nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy ryzykować jego destabilizację.
Aeuron włączył się do rozmowy, jego głos był spokojny, ale wyraźny.
— Owszem, jest niezwykły, ale ma swoje granice. Lumirium nie zastępuje go, lecz uzupełnia. Jego zdolność do adaptacji w dynamicznych środowiskach bojowych może zapewnić wam przewagę, której Aldar sam nie osiągnie. Wystarczy odpowiednia synchronizacja.
Xorar spojrzał na Zakara, dając mu subtelny znak, by przestał protestować.
— Udostępnimy dane z testów Aldaru w ekstremalnych warunkach. Lumirium musi się do nich dostosować, a nie odwrotnie.
Maura zwróciła się do Aeurona.
— Przeprowadź testy w ich laboratoriach. Potrzebujemy pełnych danych przed jakąkolwiek integracją.
Xorar skinął głową, podchodząc do terminala i wprowadzając odpowiednie uprawnienia dostępu.
— Dane z naszych testów zostały przesłane. Pracujcie nad tym w warunkach kontrolowanych – nie chcemy ryzyka destabilizacji osłon w czasie rzeczywistym.
Maura spojrzała na Aeurona, który już analizował otrzymane informacje.
— Będziemy potrzebować godzin, a nie dni, by ocenić wpływ Lumirium na Aldar. Jeśli wyniki potwierdzą stabilność, możemy przejść do praktycznych prób na symulatorach.
Zakar, nadal sceptyczny, skrzyżował ramiona.
— Jeśli pojawią się choćby najmniejsze odchylenia, wracamy do punktu wyjścia. Aldar jest niezawodny od setek lat, a eksperymenty z nowymi materiałami zawsze wiążą się z ryzykiem.
Aeuron oderwał wzrok od panelu i spojrzał mu prosto w oczy.
— Aetherianie już teraz przewyższają was w adaptacji technologicznej. Jeśli chcecie nadążyć, musicie zacząć myśleć przyszłościowo. Nie chodzi o zastąpienie Aldaru, tylko o wzmocnienie jego możliwości.
Xorar przesunął palcami po interfejsie, obracając model holograficzny przedstawiający strukturę osłon.
— Zakar, spróbujmy. Jeśli testy wykażą nieprzewidywalne reakcje, wstrzymamy projekt. Ale jeśli mamy szansę na poprawę naszej obrony, nie możemy jej zignorować.
Zakar westchnął cicho, ale skinął głową.
— Dobrze. Prowadzę laboratorium materiałowe, więc jeśli coś pójdzie nie tak, dowiem się o tym jako pierwszy.
Maura spojrzała na Rethosa.
— A jak wygląda sytuacja z synchronizacją algorytmu?
Rethos uśmiechnął się lekko.
— Wprowadzamy pierwsze testowe integracje. Jeśli fluktuacje kodowania Dragtelii będą zgodne z przewidywaniami, w ciągu najbliższych godzin powinniśmy osiągnąć pełną kompatybilność.
Northian, który do tej pory uważnie słuchał, w końcu się odezwał.
— Byle zdążyć, zanim Aetherianie zdecydują się na kolejny ruch.
Słowa zawisły w powietrzu, a napięcie w sali konferencyjnej wyraźnie wzrosło. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że czas nie był ich sprzymierzeńcem.
Rethos zaktualizował hologram, pokazując system ochrony Nexusa przed cyberatakami.
— Proponuję wdrożenie dynamicznych barier kwantowych. Te filtry będą działać na poziomie subatomowym, wychwytując wszelkie anomalie, zanim dotrą do centralnego systemu. To rozwiązanie może chronić Nexus przed wielowarstwowym atakiem.
Keryn, wciąż sceptyczny, zapytał:
— Czy wasz system jest w stanie monitorować równoległe kanały transmisji danych? Nasze protokoły działają w pięciu warstwach jednocześnie.
Rethos uśmiechnął się lekko.
— Monitorowanie to podstawa. Nasz system analizuje każdy kanał osobno, jednocześnie szukając korelacji między nimi. Wykryje każdą próbę ingerencji, nawet w czasie rzeczywistym.
Xorar rozejrzał się po sali, jego spojrzenie zatrzymało się na Maurze.
— Mamy plan, ale plan to tylko połowa sukcesu. Potrzebujemy wyników. Czas nas nie oszczędza.
Maura odpowiedziała z powagą.
— Rozumiemy, co jest stawką. Każdy z nas da z siebie wszystko. A teraz do pracy. Każda minuta jest na wagę życia.
Xorar uniósł rękę, by przywołać uwagę. — Podzielimy się na zespoły operacyjne. Aroel i Keryn, wy pracujecie nad integracją algorytmu identyfikacji sygnatur energetycznych. Rethos, ty przejmiesz testy barier kwantowych w Nexusie Prime. Orin i Aeuron, chcecie mieć problem z synchronizacją Aldaru i Lumirium, więc zajmijcie się pancerzem adaptacyjnym w laboratorium D. Każdy raportuje co dwie godziny. Zrozumiano?
— Zrozumiano — odpowiedzieli niemal jednocześnie, po czym wszyscy rozeszli się do pracy.
Gdy każdy udał się do przydzielonego zadania, Maura pozostała przez chwilę przy stole holograficznym, analizując schematy systemu obronnego Nexusa. Czuła na sobie spojrzenie Xorara.
— Masz wątpliwości? — zapytał, opierając dłonie na krawędzi stołu.
Maura uniosła wzrok. — Nie chodzi o wątpliwości, a o brak pewności. Wszystko dzieje się zbyt szybko. Technologia, którą łączymy, jest potężna, ale jeśli popełnimy najmniejszy błąd, Aetherianie to wykorzystają.
Xorar przytaknął powoli, jakby ważył jej słowa. — Ryzyko jest nieuniknione. Myślisz, że oni zwlekają? Nie. Analizują każdy nasz ruch, szukają luk. Może już wiedzą, że tu jesteś.
— Właśnie dlatego nie możemy pozwolić sobie na błędy. — Maura przesunęła palcem po interfejsie, przybliżając dane o anomaliach w sygnałach. — Zakłócenia w transmisji nie mogą być przypadkowe. Jeśli Aetherianie rzeczywiście je wywołują, oznacza to, że są bliżej, niż sądziliśmy.
Xorar zmarszczył brwi. — Chcesz powiedzieć, że już weszli do naszego systemu?
— Albo właśnie próbują. — Spojrzała na niego znacząco. — I to znaczy, że mają kogoś wewnątrz.
Xorar napiął szczękę. — Nie wyciągajmy pochopnych wniosków.
— To nie pochopne wnioski, tylko logiczne rozumowanie. Jeśli chcemy mieć przewagę, musimy działać teraz, nie za dwie godziny. — Wzięła głęboki oddech. — Pokaż mi listę wszystkich, którzy mieli dostęp do systemów komunikacyjnych w ostatnich trzech dniach. Jeśli mamy kreta, znajdziemy go.
Xorar przez chwilę milczał, po czym skinął głową. — Masz rację. Ale róbmy to ostrożnie. Jeśli ktoś faktycznie sabotuje nasze działania, nie możemy go spłoszyć.
Maura uśmiechnęła się lekko, choć w jej oczach nie było cienia rozbawienia. — Nie zamierzam go spłoszyć. Zamierzam go złapać.
Xorar uruchomił interfejs wewnętrznego systemu bezpieczeństwa stacji. Na holograficznym ekranie pojawiła się lista osób, które miały dostęp do systemów komunikacyjnych w ciągu ostatnich trzech dni.
— Filtrowanie według poziomu dostępu… — powiedział, wprowadzając dodatkowe parametry. — Zawężam do sekcji technicznych i dowodzenia.
Maura uważnie przyglądała się kolejnym nazwiskom przewijającym się na ekranie. Było ich kilkadziesiąt. Większość to inżynierowie i specjaliści ds. łączności. Wszyscy przeszli standardową weryfikację, ale jedno nazwisko przykuło jej uwagę.
— Zatrzymaj. — Wskazała palcem na jeden wpis. — Kto to jest?
Xorar spojrzał na wyświetlone dane.
— Lerin Thalor. Technik stacji, pracuje w sekcji komunikacyjnej. Przydzielony do konserwacji systemów szyfrowania.
Maura zmrużyła oczy. — Dlaczego miałby zaglądać do głównych kanałów transmisji floty obronnej?
Xorar wprowadził kolejne polecenie.
— Sprawdzam dzienniki aktywności… — urwał, gdy na ekranie pojawiły się dane. — Wczoraj o 03:42 miał dostęp do głównej magistrali sygnałowej. To godzina, o której wykryliśmy pierwsze anomalie.
Maura skrzyżowała ręce na piersi. — To zbyt duży zbieg okoliczności. Gdzie on jest teraz?
Xorar wywołał dane lokalizacji pracowników. Odpowiedź przyszła niemal natychmiast.
— Nie znajduje się na pokładzie. Jego identyfikator został użyty do wejścia do śluzy pomocniczej, ale nie ma rejestracji wyjścia.
Maura wymieniła spojrzenie z Xorarem.
— Albo go tu nie ma, albo ktoś użył jego danych.
— Albo ktoś go uciszył. — Xorar zacisnął szczęki. — Musimy sprawdzić tę śluzę.
Kilka minut później dotarli na miejsce. Pomieszczenie było oświetlone tylko delikatnym blaskiem awaryjnych lamp. Śluza pomocnicza była rzadko używana – głównie do przeprowadzania napraw na zewnętrznej strukturze stacji. Drzwi były zamknięte, ale panel kontroli dostępu nie świecił się normalnym, chłodnym światłem.
Maura przykucnęła, przyglądając się urządzeniu.
— Ktoś dezaktywował system autoryzacji. — Wskazała na subtelne ślady na krawędzi obudowy. — Ktoś tu grzebał, ale zrobił to na tyle delikatnie, żeby nie uruchomić alarmu.
Drzwi śluzy rozsunęły się z cichym sykiem, uwalniając ciężką, nieprzyjemnie wilgotną woń – jakby powietrze wewnątrz przez długi czas nie było poruszane. Przez krótką chwilę panowała martwa cisza. Wąski strumień awaryjnego światła padł na nieruchomą sylwetkę ułożoną przy ścianie.
Lerin Thalor leżał w pozycji półsiedzącej, jakby próbował jeszcze wstać, oprzeć się o metalową strukturę, lecz coś przerwało ten ruch. Jego dłonie były rozłożone bezwładnie na kolanach, a głowa opadła na pierś w nienaturalnym kącie. Oczy pozostawały lekko uchylone, ale szklisty, pusty wzrok wbijał się w ciemność, jakby patrzył w coś, czego nikt inny już nie mógł zobaczyć.
Na skórze wciąż widniały ślady potu – błyszczące, wilgotne plamy na czole i przy skroniach, jakby w ostatnich chwilach jego ciało walczyło z czymś, czego nie mogło powstrzymać. Wokół oczu pojawiły się ciemne, fioletowoczarne wykwity, które rozchodziły się cienkimi liniami ku skroniom i wzdłuż szyi, niczym poparzenia pozostawione przez wewnętrzną falę energii. Palce miał zaciśnięte tak mocno, że aż pobielały opuszki, a mięśnie twarzy zastygły w grymasie – nie był to jednak wyraz bólu, a czegoś bardziej pierwotnego. Strachu.
Xorar klęknął obok niego, niepewnie wyciągając dłoń, jakby spodziewał się, że ciało nagle drgnie. Nie drgnęło. Było zimne i sztywne, co sugerowało, że Lerin nie żył już od kilku godzin.
— Nie żyje. — Xorar powiedział to cicho, jakby sam musiał to usłyszeć, by uwierzyć.
Maura zeskanowała ciało multikomunikatorem, jej twarz pozostała nieruchoma, ale w oczach pojawił się cień zrozumienia. Przekazała urządzenie Xorarowi, wskazując na dane.
— Jego układ nerwowy został przeciążony. Cała bioelektryka… — urwała, przesuwając wzrok po ciele. — Wszystko wygląda, jakby jego synapsy dosłownie się spaliły.
Xorar zmarszczył brwi, jego dłoń zacisnęła się na kolanie Lerina.
— Technopatia. — W jego głosie zabrzmiała pewność, ale i coś jeszcze – gniew.
Maura uniosła głowę, jej wzrok szybko przesunął się po wąskiej przestrzeni śluzy. Nic nie wskazywało na walkę, nie było krwi, śladów szarpaniny. Nie został zabity w tradycyjny sposób. Xorar podniósł się powoli, jakby nagle cała przestrzeń stała się węższa, bardziej klaustrofobiczna.
— To oznacza, że nie tylko próbują przejąć naszą komunikację. — Spojrzał na Maurę. — Oni już tu są.
Maura zacisnęła zęby, czując, jak jej palce niemal same zaciskają się na multikomunikatorze. Nie miała czasu na subtelności. Krew buzowała jej w żyłach, a pod skórą czuła narastające napięcie. Wcisnęła przycisk łączności z Northianem.
— Northian, kurwa, odbieraj natychmiast. — Jej głos był twardy, pełen wściekłości i napięcia.
Po kilku sekundach połączenie się nawiązało. W tle słyszała przytłumione dźwięki klawiatury i lekkie trzaski interfejsu diagnostycznego.
— Co się dzieje?
— Mamy trupa w śluzie. — Jej głos był napięty, ale wciąż kontrolowany. — I to nie byle jakiego. Ktoś albo coś rozjebało mu układ nerwowy jak przepalone okablowanie. Nie wygląda to na zwykły wypadek.
Po drugiej stronie zapadła cisza, jakby Northian przetwarzał to, co właśnie usłyszał.
— Doprecyzuj „rozjebało”.
Maura spojrzała na ciało. Skóra wokół oczu i skroni była poszarzała, popękana, jakby coś wypaliło go od środka. Ciało leżało w nienaturalnej pozycji, dłonie zaciśnięte, jakby w ostatnim momencie próbował się czegoś chwycić. Odwróciła się plecami do niego, jakby to mogło coś zmienić.
— Nie wiem. Może technopatia, może coś gorszego. Wygląda, jakby go ktoś wypatroszył od środka bez rozcinania skóry.
Northian wciągnął powietrze przez zęby. Teraz już wiedział, że to nie żart.
— To nie brzmi jak awaria systemu.
— Bo to nie awaria. Przesyłam koordynaty.
— Jestem w drodze.
Połączenie się zakończyło. Maura przypięła multikomunikator do naszyjnika i spojrzała na Xorara, który do tej pory obserwował ją w milczeniu.
— Coś mi mówi, że to dopiero początek. — powiedział cicho.
Maura przeciągnęła dłonią po twarzy i spojrzała na ciało.
— Też mam takie wrażenie.
Northian przykucnął przy ciele technika, włączając skanery diagnostyczne w swoich rękawicach. Połyskujące linie sensoryczne prześlizgnęły się po powierzchni skóry, wnikając w głąb tkanki i przesyłając dane w czasie rzeczywistym do jego interfejsu. Analiza parametrów biologicznych trwała kilka sekund. Wyniki były jednoznaczne.
— Maura, mamy potwierdzenie zgonu. Ciało jest w pełnym rigor mortis, szacowany czas śmierci – od 35 do 40 minut temu. Brak śladów urazów mechanicznych, żadnych otwartych ran. Ale układ nerwowy wygląda na kompletnie przepalony.
— Przepalony? — Maura zacisnęła szczękę.
— Mówię dosłownie. Przeciążenie na poziomie synaptycznym. Neuroprzekaźniki poszybowały poza wszelkie normy, impulsy nerwowe przekroczyły próg tolerancji. Mózg i rdzeń kręgowy wykazują ślady ostrego przeciążenia elektrochemicznego.
— Technopatia.
— To jedna z możliwości. Ale może też chodzić o ekspozycję na anomalię energetyczną. Potrzebuję więcej danych.
Northian wywołał Galmenę przez multikomunikator.
— Galmeno, mamy zgon na pokładzie. Objawy wskazują na technopatyczne przeciążenie układu nerwowego.
— Zabezpieczyliście miejsce?
— Maura uruchamia blokadę strefy. Medyczny protokół awaryjny w toku. Próbki tkanek w trakcie pobierania.
Maura przesunęła palcem po interfejsie, aktywując procedury izolacyjne. Systemy wentylacyjne śluzy zostały odcięte, a śluzę oznaczono jako strefę skażenia bioelektrycznego.
— RX13, wprowadź alert bezpieczeństwa na poziomie drugim. Dostęp tylko dla sekcji naukowej i śledczej.
— Potwierdzam. — Sztuczna inteligencja centrum natychmiast zarejestrowała nowy protokół.
Northian sięgnął po przenośny analizator krwi i umieścił nanofiltr na skórze zmarłego. Skaner rozpoczął analizę biochemiczną, przesyłając kolejne wartości do centralnej bazy danych.
— Galmeno, mamy skok adrenaliny i kortyzolu na poziomie 600% normy. Brak aktywności sercowej przed śmiercią – nastąpiła depolaryzacja na poziomie neuronowym.
— Czyli zgon był natychmiastowy?
— Tak. Brak śladów podjętej walki, odruchów obronnych. Jakby jego ciało zostało odcięte od funkcji życiowych jednym impulsem.
Galmena przez chwilę milczała.
— Northian, to nie jest przypadek. Jeśli to atak technopatyczny, mamy na pokładzie kogoś, kto potrafi wyłączyć czyjś układ nerwowy jednym ruchem.
— Dlatego chcę pełną analizę. Przesyłam próbki.
Urządzenie zakończyło pobór materiału, a Northian umieścił fiolki w hermetycznej kapsule przesyłowej.
— Musimy to dostarczyć do Galmeny jak najszybciej. Jeśli mamy na pokładzie kogoś z taką zdolnością, nie wiemy, kto będzie następny.
Maura spojrzała na hologram danych i przeciągnęła dłonią po twarzy.
— To miał być zwykły dzień i zwykła modernizacja stacji. A teraz mamy martwego technika i wroga, którego nawet nie widzimy.
Northian aktywował pole stazy nad ciałem, aby uniknąć dalszej degradacji komórek.
— Jeśli to atak, będziemy potrzebować analizy wszystkich interakcji technika w ciągu ostatnich dwunastu godzin.
— RX13, wyciągnij pełne logi systemowe i dane z monitoringu.
— Przetwarzanie… — Asystent natychmiast rozpoczął polecenie.
Galmena odezwała się ponownie:
— Northian, kiedy tylko dotrą próbki, przeprowadzę analizę mikrobiologiczną i zobaczę, czy znajdziemy jakiekolwiek ślady pozostałości energii.
Northian skinął głową, choć wiedział, że ona tego nie widzi.
— Dobrze. Ale jeśli mamy tutaj kogoś, kto potrafi pieprzyć ludziom mózgi w sekundę, musimy się dowiedzieć, jak go namierzyć, zanim zrobi to znowu.
Northian przesłał lokalizację sekcji medycznej w Centrum Badawczym na Veridii.
— Dostałem. Otwieram pole teleportacyjne w hangarze pomocniczym. Wrzuć kapsułę w promień transferu, system zajmie się resztą.
Maura spojrzała na Northiana, po czym przeniosła wzrok na kapsułę.
— Jeśli próbki się rozsypią po kosmosie, Xorar, obiecuję ci, że znajdę sposób, żebyś to poskładał własnymi rękami.
— Zaufaj mi, Maura. Systemy teleportacji Dragtelii nie mają miejsca na błędy.
Northian nie czekał na dalsze komentarze. Uniósł kapsułę i umieścił ją dokładnie na środku oznaczonego pola w śluzie transportowej. W ciągu kilku sekund powietrze wokół niej zaczęło falować, a emitery Aldaru wbudowane w posadzkę zaczęły modulować częstotliwość. Cichy impuls energetyczny rozszedł się po pomieszczeniu, a kapsuła zniknęła w drobnym błysku światła.
Xorar sprawdził dane na swoim panelu.
— Transport potwierdzony. Kapsuła dotarła do sekcji medycznej. Galmena już ją odbiera.
Northian wypuścił powietrze i spojrzał na holograficzny interfejs.
— Teraz czekamy na wyniki. A tymczasem musimy znaleźć sprawcę, zanim pojawi się kolejny trup.
Korytarze stacji orbitalnej tętniły życiem. Alarmy w tle przypominały wszystkim o powadze sytuacji, a szybkie kroki techników i żołnierzy odbijały się od stalowych ścian. Każdy wiedział, co ma robić. Xorar przejął dowodzenie nad podziałem zadań, prowadząc Maurę i jej zespół do poszczególnych laboratoriów.
Aroel stała przy holograficznym interfejsie, na którym pulsowały sygnały reprezentujące dane przesyłane przez protokoły Aldaru. Keryn, z wyraźnym spokojem, analizował dane na swoim terminalu.
— Twój algorytm wciąż ma problemy z rozróżnianiem sygnatur w dynamicznych warunkach — zauważył, wskazując na ekran. — Widzisz te zakłócenia? Przy dużym natężeniu sygnałów Aldar zaczyna traktować wszystko jako priorytet.
Aroel przewróciła oczami.
— Mówisz to tak, jakby wasze systemy były bezbłędne. Pokaż mi, co robicie z tym priorytetem, a może znajdę sposób, żeby algorytm się dostosował.
Keryn uśmiechnął się, po czym przesunął palcem po panelu. Na hologramie pojawił się obraz zmiennych harmonicznych Aldaru.
— Używamy dynamicznej modulacji sygnałów. Problem w tym, że wasz algorytm próbuje dostroić się do wszystkich harmonicznych naraz.
Aroel pochyliła się nad ekranem, intensywnie myśląc.
— To kwestia priorytetyzacji. Dodam warstwę filtrowania, która będzie działać jak tłumik – sygnały sojusznicze będą miały wyższy priorytet, a pozostałe zostaną zignorowane. Daj mi chwilę.
— Masz czas do końca godziny. Potem zaczynamy testy — rzucił Keryn z wyczuwalnym wyzwaniem w głosie.
— To więcej niż wystarczająco — odparła Aroel z pewnością siebie, zaczynając pisać nowy kod.
Rethos i Zakar pochylili się nad symulatorem Nexusa, na którym pulsowały linie przedstawiające ruch danych. Zakar wprowadzał nowe parametry, obserwując reakcję systemu.
— Twoja bariera działa… w teorii. Ale czas reakcji wciąż jest zbyt długi — rzucił Zakar, wskazując na wykresy. — 0,9 sekundy to wieczność, jeśli mamy do czynienia z atakiem Aetherian.
Rethos nie odrywał wzroku od ekranu.
— Problemem jest synchronizacja z waszymi protokołami. Aldar zmienia częstotliwość sygnału szybciej, niż bariera może się dostosować. Wprowadzę stałą kompensację.
Zakar skrzyżował ramiona.
— Stała kompensacja? To może zadziałać na krótką metę, ale jeśli Aetherianie zmienią taktykę, będziesz musiał wymyślić coś lepszego.
Rethos uniósł głowę.
— Może i masz rację, ale najpierw musimy zrobić to, co działa teraz. Chcesz mnie rozpraszać, czy mi pomóc?
Zakar zamilkł, po czym pochylił się nad terminalem.
— Przesyłam ci dane z naszych ostatnich testów. Może znajdziesz tam coś, co przyspieszy reakcję bariery.
Orin i Aeuron stali nad próbką pancerza z Aldaru, która unosiła się w powietrzu dzięki precyzyjnym manipulatorom. Lumirium, wprowadzone do struktury pancerza, lśniło subtelnym, opalizującym światłem.
— Problem polega na tym, że Aldar i Lumirium działają jak dwie osoby próbujące tańczyć w różnych rytmach. Kiedy jedno przyspiesza, drugie się gubi — powiedział Orin, wskazując na wykres.
Aeuron wprowadził nowe parametry do symulatora.
— Moje próbki Lumirium są dostosowane do stabilizowania krótkotrwałych przeciążeń. Spróbujmy wprowadzić tę wersję do waszych testów.
Orin spojrzał na niego z uniesioną głową.
— Tylko krótkotrwałych? Jeśli mamy to wdrożyć, musimy mieć pewność, że wytrzymają długotrwałe przeciążenia.
Aeuron zmarszczył czoło, analizując dane.
— Zróbmy testy przeciążeniowe. Jeśli wyniki będą złe, wrócę do laboratorium i opracuję nową formę. Ale nie zamierzam czekać z założonymi rękami.
Orin skinął głową.
— Dobrze. Przygotuj manipulatory. Pora sprawdzić, ile to Lumirium naprawdę wytrzyma.
Maura, choć zarządzała projektem, nie zamierzała ograniczać się wyłącznie do roli koordynatora. Udała się do głównego centrum analitycznego stacji, gdzie znajdowały się zaawansowane symulatory taktyczne i interfejsy systemów obronnych Dragtelii. To właśnie tam mogła na bieżąco monitorować postępy zespołów i jednocześnie angażować się w rozwiązanie najpilniejszych problemów.
Po wejściu do sterylnego, oświetlonego delikatnym, błękitnym światłem pomieszczenia, zajęła miejsce przed głównym terminalem holograficznym. Wyświetlacz otoczył ją obrazami przedstawiającymi dane przesyłane z laboratoriów w czasie rzeczywistym. Wprowadziła kilka szybkich poleceń do terminala, wywołując model symulacji integracji systemów obronnych z algorytmem identyfikacji.
RX13, który towarzyszył jej zdalnie, odezwał się spokojnym tonem: — Synchronizacja danych pomiędzy zespołami została zakończona. Wyniki symulacji z laboratorium Aroel wskazują na 85-procentową zgodność protokołów Aldaru z nowym algorytmem.
— Nieźle, ale to jeszcze nie wystarczy — odparła, przewijając dane. — Co powoduje resztę błędów?
— Analiza wskazuje na problemy z dynamicznym rozpoznawaniem sygnatur podczas przechodzenia systemów w tryb bojowy. Przy wysokim obciążeniu algorytm traci część pakietów danych.
Maura uniosła głowę, przyglądając się szczegółom. W międzyczasie otworzyła kanał komunikacyjny do Aroel: — Aroel, RX raportuje, że algorytm traci pakiety w trybie bojowym. Masz jakieś przypuszczenia, co może być przyczyną?
— To prawdopodobnie kwestia priorytetów w przesyłaniu danych. System traktuje zbyt wiele sygnałów jako krytyczne. Dam znać Kerynowi, by skorygował parametry filtrowania. – odpowiedziała.
— Dobry kierunek. Upewnijcie się, że priorytet sygnatur sojuszniczych nie wpływa na wydajność reszty systemu — podsumowała Maura, po czym zakończyła połączenie.
Nie mając zamiaru tracić czasu, przeszła do przeglądu danych Rethosa dotyczących barier kwantowych. Przyjrzała się czasowi reakcji i zauważyła, że różni się on w zależności od intensywności zakłóceń, po czym połączyła się z nim.
— Zauważyłam, że czas reakcji twojej bariery jest niestabilny. Możesz coś z tym zrobić?
Rethos spojrzał na dane na swoim panelu i odpowiedział: — To wina zmiennych harmonicznych Aldaru. System dostosowuje się zbyt wolno do nieliniowych impulsów. Spróbuję wprowadzić stałą kompensację częstotliwości.
— Dobrze, rób to szybko. Musimy zejść poniżej 0,5 sekundy — odparła Maura.
W międzyczasie Xorar wszedł do centrum analitycznego, przyglądając się pracy Maury.
— Widzę, że nieustannie trzymasz rękę na pulsie — powiedział z uznaniem. — Mam dla ciebie wyniki testów Lumirium w warunkach przeciążeniowych. Mogą rzucić światło na problem ze stabilizacją systemów energetycznych.
Maura z głębokim skupieniem wprowadzała korekty do bieżących analiz. Jej dłonie poruszały się płynnie, przestawiając moduły danych i łącząc nowe parametry z istniejącymi symulacjami. Wyniki testów Lumirium dostarczone przez Xorara wykazały, że materiał miał zdolność kompensacji krótkotrwałych przeciążeń, ale przy długotrwałym obciążeniu dochodziło do niestabilności przepływu energii.
— RX, przekaż te wyniki do Aroel i Rethosa. Lumirium radzi sobie z przeciążeniami w krótkim okresie, ale stabilność długoterminowa wciąż wymaga dopracowania — powiedziała, przyglądając się wykresom na hologramie.
— Zaktualizowano dane. Aroel już pracuje nad implementacją dynamicznego buforowania energetycznego — odparł RX13.
Do pomieszczenia wszedł Aeuron, trzymając w dłoniach kryształową fiolkę z Lumirium. Jego świetliste oczy migotały, gdy przyjrzał się analizie Maury.
— Lumirium wymaga precyzyjnego zarządzania przepływem energii. Moje laboratorium opracowało nową technikę formowania krystalicznej struktury, która może zwiększyć jego stabilność. Chciałem to przetestować na symulatorach stacji — powiedział, kładąc fiolkę na stole.
Maura skinęła głową z uznaniem. — Świetnie, Aeuronie. Jeśli twoje próbki zdołają poprawić stabilność, możemy znacząco skrócić czas wdrożenia systemów obronnych. RX, przygotuj symulację dla tych danych.
RX13 natychmiast uruchomił symulację, a holograficzny wyświetlacz rozświetlił się danymi i wizualizacjami przepływów energii przez strukturę Lumirium. Każdy fragment danych był podzielony na sekcje, pokazując wpływ nowych właściwości materiału na różne systemy stacji.
Aeuron wskazał na jeden z dynamicznych wykresów, który przedstawiał stabilność energetyczną. — Zobaczcie to. Nowa struktura krystaliczna pozwala Lumirium na absorpcję energii przy zmiennych harmonicznych. Możemy je dostroić do parametrów Aldaru, bez utraty wydajności.
Maura pochyliła się nad terminalem, analizując dane. — Wygląda na to, że twoje zmiany zmniejszają ryzyko przeciążeń o 30%. To ogromny postęp, ale co z długotrwałą stabilnością? Czy przeprowadziliście testy na intensywnych cyklach pracy?
— Jeszcze nie na skalę, która w pełni symuluje wasze systemy obronne — przyznał Aeuron, jego ton był spokojny, ale wyczuwało się w nim determinację. — Dlatego chcę to przetestować tutaj. Stacja Dragtelii to idealne miejsce, by sprawdzić, jak Lumirium reaguje w prawdziwych warunkach bojowych.
Xorar, który do tej pory milczał, podszedł bliżej i spojrzał na fiolkę z Lumirium. — Jeśli to nie zadziała, ryzykujemy przeciążenie całego systemu. Aetherianie tylko na to czekają.
— Nie zadziała? — Aeuron uniósł brwi, a jego świetliste oczy rozbłysły. — Lumirium nie zawiedzie. Problemem zawsze było to, jak go wykorzystujemy. A teraz mamy rozwiązanie.
Maura spojrzała na obu mężczyzn. — Spokój! – tonem pełnym autorytetu przecięła narastające napięcie. – Nie mamy czasu na przepychanki. RX, jak wygląda stabilność nowego modelu w symulacji?
RX13 odpowiedział niemal natychmiast. — Symulacja zakończona w 85%. Wstępne wyniki pokazują, że nowa struktura Lumirium znacznie poprawia stabilność, nawet przy intensywnym obciążeniu. Pozostałe 15% to margines związany z nieprzewidzianymi zmiennymi w realnych warunkach.
— To wystarczająco dobre, by kontynuować — stwierdziła Maura. — Aeuronie, przygotuj więcej próbek. Xorar, twoi technicy muszą być gotowi do wprowadzenia zmian w strukturze energetycznej stacji. Rethos, wzmocnij zabezpieczenia Nexusa. Jeśli Aetherianie spróbują zaatakować w czasie wdrażania, musimy być przygotowani.
Aeuron uśmiechnął się lekko, a jego oczy zabłysły determinacją. — Przygotuję kolejną partię materiału, ale musicie mi dać dostęp do danych z poprzednich testów Lumirium.
Xorar skinął głową. — Dostaniesz je. Ale pamiętaj, Aeuronie, na Dragtelii nie ma miejsca na błędy.
— Za zwyczaj ich nie popełniam — odpowiedział Aeuron, odwracając się i kierując w stronę wyjścia. — Przynajmniej nie w kwestiach obronnych.
Maura wzięła głęboki oddech, patrząc na odchodzącego Aeurona.
— RX, poinformuj zespoły o wprowadzeniu nowych danych do symulatora. Każda zmiana musi być natychmiast przeanalizowana. Czas ucieka.
RX13 potwierdził. — Informacje przesłane. Symulator w laboratorium D już przetwarza aktualizacje.
Maura przejrzała raport wygenerowany przez RX13. Holograficzny interfejs ukazywał dokładne ścieżki ruchu zmarłego technika w ostatnich godzinach jego życia. Ostatnie zarejestrowane interakcje wskazywały na moment, w którym zauważył kogoś opuszczającego jedną z sekcji technicznych, niosącego zakodowane kontenery danych.
— Xorar, musimy porozmawiać. — Jej głos brzmiał twardo, ale nie było w nim gniewu – raczej głębokie skupienie.
Xorar spojrzał na nią z wyczekiwaniem.
— RX13 wyciągnął dane z monitoringu. Technik, którego znaleźliśmy, widział kogoś, kto wynosił dane.
Maura obróciła ekran holograficzny w jego stronę. Wyświetlił się trójwymiarowy zapis nagrania z kamer stacji. Postać w roboczym kombinezonie przechodziła przez korytarz, niosąc niewielki kontener, który mógł zawierać moduły pamięci lub przenośne rdzenie danych.
— Nie mamy jeszcze pełnej identyfikacji, ale system analizuje biomechaniczne parametry ruchu. — RX13 wtrącił się z informacją.
Xorar przyjrzał się nagraniu, jego wzrok zwęził się w skupieniu.
— Patrz, jak omija skanery. Celowo trzyma głowę nisko, unika pełnej ekspozycji. To nie jest przypadkowy technik.
Maura nie odpowiedziała od razu. Przekierowała nagranie na inny kanał, poprawiła ostrość i zwolniła tempo odtwarzania.
— Wiedział, co robi. Nie wchodził w pole kamer nadzorczych, przeszedł między martwymi punktami. To znaczy, że znał wasze procedury.
Xorar pokręcił głową.
— Coś mi tu nie pasuje. Zwykły sabotażysta nie poruszałby się tak pewnie. Ktoś musiał mu pomóc od środka.
RX13 zakończył analizę biomechaniczną i wyświetlił 87-procentowe dopasowanie do bazy pracowników. Hologram zamigotał, ukazując dane podejrzanego.
— Nie może być… — Xorar przybliżył się, jakby nie wierzył własnym oczom.
Na ekranie pojawiło się imię i stanowisko.
"Keryn. Starszy inżynier systemów obronnych".
Maura wymieniła spojrzenie z Xorarem, potem nie traciła czasu. Jej palce szybko wprowadziły sekwencję na terminalu, otwierając zaszyfrowany kanał komunikacyjny do Aroel. W przestrzeni przed nią pojawił się holograficzny interfejs, a chwilę później głos specjalistki odezwał się po drugiej stronie.
— Aroel, natychmiast wyłącz uniwersalną translację. — Głos Maury był cichy, ale pełen autorytetu. — Teraz. I nie reaguj na moje słowa w sposób, który mógłby wzbudzić podejrzenia.
W słuchawce zapadła krótka cisza. Aroel musiała walczyć z naturalnym odruchem pytania „dlaczego?”, ale znała Maurę zbyt dobrze, by kwestionować rozkaz w takiej chwili. Coś było nie tak.
— Rozumiem. — Jej ton był neutralny, jakby Maura pytała o status algorytmu.
Chwilę później na terminalu Maury pojawiła się potwierdzona komenda. — Słuchaj mnie bardzo uważnie. — Maura przeszła na ich rodzimy język, jego melodyjna natura brzmiała dla obcych zupełnie niezrozumiale.
— Keryn to sabotażysta. Mamy go na nagraniach. Nie zdradzaj się. Udawaj, że wszystko jest w porządku.
Po drugiej stronie komunikatora nie było paniki, tylko chwilowe, kontrolowane milczenie.
— Co mam zrobić? — zapytała Aroel, a jej głos był już inny. Zimny. Gotowy.
— Zablokuj jego dostęp do systemów, ale zrób to tak, by się nie zorientował. Przekieruj jego polecenia na atrapę serwera, niech myśli, że wciąż ma kontrolę. — Maura mówiła szybko, ale precyzyjnie. — I przygotuj się na każdy scenariusz. Jeśli odkryje, że coś jest nie tak, może zrobić się niebezpieczny. Nie jesteś z nim sama w laboratorium?
— Jestem, ale nie zauważył jeszcze, że coś się dzieje. — Aroel zerknęła kątem oka na Keryna, który wciąż pracował przy terminalu. Jego ruchy były swobodne, ale teraz widziała coś, czego wcześniej nie dostrzegała – jego pewność siebie była sztuczna. Może wiedział, że ma mało czasu. Może właśnie planował ostatni ruch.
— Dobrze. Udawaj, że rozwiązujesz problem z algorytmem. Zyskuj na czasie. RX przejmie monitorowanie jego aktywności. — Maura spojrzała na Xorara. — Za pięć minut chcę mieć pełny log jego działań.
Aroel wzięła oddech, jakby przygotowując się do następnej partii gry, w której stawką było jej własne życie.
— Dobrze, a jeśli będzie próbował działać szybciej niż my? — zapytała cicho.
Maura zawahała się tylko na ułamek sekundy. Potem jej głos zabrzmiał twardo, nie pozostawiając miejsca na wątpliwości.
— Wtedy go zatrzymasz. w jakikolwiek sposób, który będzie konieczny.
Laboratorium Dragtelii było ciche, poza jednostajnym brzęczeniem paneli kontrolnych i chłodnym szumem wentylatorów utrzymujących stabilność temperaturową sprzętu. Ekrany holograficzne pulsowały delikatnym światłem, odzwierciedlając linie kodu analizujące sygnatury energetyczne statków.
Aroel, pochylona nad konsolą, celowo zwlekała, przestawiając parametry w sposób, który wyglądał na metodyczny, ale w rzeczywistości miał na celu jedno – zyskać czas.
Obok niej stał Keryn. Jego sylwetka była nieruchoma, ale nie była to swoboda kogoś pochłoniętego pracą. Była to kontrolowana cisza. Czuła na sobie jego spojrzenie, jakby obserwował nie tylko jej ręce, ale też każdy subtelny gest ciała.
— Znalazłaś przyczynę błędu? — zapytał tonem pozbawionym emocji.
Aroel nie podniosła wzroku, nie chciała, by dostrzegł cokolwiek w jej oczach.
— Jeszcze analizuję. — Odpowiedź była krótkim, profesjonalnym raportem, jakiego mógłby oczekiwać.
— Dziwne. — Keryn oparł się o terminal obok niej, jakby swobodnie. Ale jej wyczulone zmysły wyłapały napięcie w jego mięśniach. Nie był rozluźniony.
— Zwykle nie zajmuje ci to tak długo. Coś cię rozprasza?
Podpuszczał ją.
Aroel udawała, że nie rozumie aluzji.
— Błąd w priorytetach sygnału. — Użyła tego, co Maura jej przekazała. Techniczne wytłumaczenie, które brzmiało na tyle skomplikowanie, że ktoś spoza ich specjalizacji mógłby odpuścić temat. — Przy dużym natężeniu ruchu system klasyfikuje niektóre sygnatury jako neutralne, zamiast przypisywać je do sojuszniczych. Muszę dostroić parametry filtrowania.
Keryn przyglądał się jej, a ona czuła, jak jego spojrzenie niemal przeszywa jej profil.
— Naprawdę? — zapytał powoli. Za powoli.
Zaczynał coś podejrzewać.
Nie możesz dać mu powodu, by przyspieszył swoje działania.
Aroel wzięła wdech przez nos, po czym odwróciła się do niego z wyrazem koncentracji i lekkiego zmęczenia – takim, jaki miałby każdy inżynier po godzinach pracy nad skomplikowanym algorytmem.
— Jeśli mi pomożesz, skończymy szybciej. — Wskazała na linię kodu. — Sprawdź stabilność parametrów w podsystemie nadzoru lotów. Jeśli tam są anomalie, będę musiała dostroić adaptacyjne bufory.
Podsunęła mu zadanie, które było pracochłonne i całkowicie odciągało uwagę od prawdziwego problemu.
Keryn zawahał się. Przez ułamek sekundy.
A potem uśmiechnął się lekko.
— Dobra. Sprawdzę.
Odwrócił się do swojego terminala, a Aroel natychmiast wydała w myślach krótką komendę do swojego multikomunikatora.
RX13, przekieruj wszystkie jego komendy na atrapę systemową.
Nie mogła wypowiedzieć tych słów na głos. Ale RX słyszał.
Na ekranie przed nią pojawiła się niemal natychmiastowa odpowiedź.
Potwierdzono. Sabotażysta monitorowany. Kontynuuj procedurę.
Aroel czuła, jak puls przyspiesza, ale nie mogła pokazać niczego po sobie.
Keryn pracował obok niej, nieświadomy, że jego własne polecenia prowadzą go prosto w pułapkę.
Aroel kontrolowała swój oddech, utrzymując pozorną swobodę, choć w rzeczywistości jej umysł działał na najwyższych obrotach. Pracowała z dokładnością, ale w tempie wystarczająco powolnym, by zyskać kolejne minuty. RX13 przekierowywał wszystkie operacje Keryna na atrapę, a on – nieświadomy – nadal myślał, że realizuje swój sabotaż.
Nie miała jednak złudzeń.
Wcześniej czy później zorientuje się, że coś jest nie tak.
Keryn zmrużył oczy, analizując wprowadzane przez siebie zmiany. Jego palce zawisły nad interfejsem, zastygając w miejscu, jakby nagle wyczuł drobną anomalię.
— Dziwne. — Jego głos zabrzmiał zbyt neutralnie, zbyt płasko. Zbyt ostrożnie.
Zaczął coś podejrzewać.
— Zwykle adaptacja parametrów zajmuje ułamek sekundy, ale system wciąż trzyma stare wartości.
Aroel wzięła płytki oddech, utrzymując perfekcyjnie kontrolowany rytm serca. Nie mogła pozwolić sobie na choćby najmniejszy błąd.
Jeśli okaże choć cień niepewności, Keryn to zauważy.
— Prawdopodobnie coś blokuje propagację zmian w sieci. — Jej ton był rzeczowy, jakby faktycznie analizowała problem. — Zdarzało się to przy wcześniejszych iteracjach. Możemy przeprowadzić ręczną synchronizację, jeśli chcesz.
Keryn nie odpowiedział od razu.
Spojrzał na nią. Zbyt długo.
On coś wyczuł.
Aroel nie odwzajemniła spojrzenia. Wpatrywała się w terminal, dokładnie tak, jak powinna wyglądać osoba, która nadal myśli, że prowadzi zwykłą pracę inżynieryjną.
RX13 zareagował na jej wcześniejsze polecenie. Na jej interfejsie pojawiło się krótkie, zaszyfrowane powiadomienie:
„Pułapka gotowa. Masz kilka minut.”
Kilka minut.
To było wszystko, czego potrzebowała.
Aroel przechyliła głowę lekko w bok, symulując drobny problem techniczny, jednocześnie dyskretnie wprowadzając dodatkowe ograniczenia do dostępu Keryna.
Jego terminal zaczął odrzucać komendy.
— Co jest? — wymamrotał, marszcząc brwi.
Teraz.
Aroel nie czekała, aż sam odkryje prawdę. Wykonała płynny, precyzyjny ruch – odwróciła jego uwagę, jednocześnie aktywując elektromagnetyczne blokady stanowiska, które w jednej chwili odcięły jego interfejs od systemów.
Keryn natychmiast to zauważył.
Jego dłoń drgnęła, jakby miał zamiar cofnąć się od terminala, ale było już za późno.
— Ty… — zaczął, a jego spojrzenie się zmieniło.
Przestał grać.
Jego ruchy stały się bardziej precyzyjne.
Bardziej… dragteliańskie.
Keryn poruszył się błyskawicznie. Aroel, mimo refleksu nie zdążyła całkowicie uniknąć ciosu. Aldarowe ostrze przecięło jej bok, a gorące ukłucie bólu przeszyło jej ciało. Cienka, fioletowa smuga krwi pojawiła się na jej skórze, ale zacisnęła zęby, ignorując ranę. Nie mogła się zatrzymać.
Keryn nie dawał jej chwili wytchnienia. Dragtelianie byli świetnymi wojownikami – ich instynkt walki i panowanie nad Aldarem czyniło z nich groźnych przeciwników, nawet jeśli nie przeszli oficjalnego szkolenia bojowego. Aroel znała ich styl. Wiedziała, że atakują metodycznie, zmieniając rytm ciosów, by przełamać obronę przeciwnika.
Ostrze znów przemknęło przez powietrze, ale tym razem była gotowa. Uchyliła się w ostatniej chwili, wykorzystując elastyczność swojego ciała. Jej ogon owinął się wokół jego nadgarstka i szarpnęła mocno, wytrącając go z równowagi.
Keryn przewidział to. Obrócił się w miejscu, a Aldar momentalnie zmienił kształt – ostrze rozpłynęło się, formując krótką włócznię, którą cisnął w jej stronę z precyzją. Nie zdążyła całkowicie uniknąć ciosu. Ostry koniec wbił się w jej ramię, tuż pod łuską, przebijając skórę.
Aroel zacisnęła szczękę, ale nie zawahała się nawet na sekundę. Ból był tylko sygnałem. Niczym więcej.
Wyciągnęła włócznię jednym ruchem i rzuciła ją na podłogę. Keryn skoczył w jej stronę, gotów do kolejnego ataku, ale teraz ona była szybsza. Gdy przygotowywał siędo kolejnej obrony, jej dłoń już chwytała jego nadgarstek. Z całej siły pchnęła go w kierunku konsoli. Nie dała mu dojść do siebie. Jego plecy uderzyły o terminal, a chwilę później jej kolano wbiło się w jego brzuch. Mocno. Keryn osunął się o kilka centymetrów, ale nie stracił równowagi. Aldar wokół jego dłoni pulsował, jakby przygotowywał kolejne ostrze. Aroel zmieniła taktykę. Zamiast pozwolić mu na kolejne uderzenie, skręciła jego ramię tak, że sam wbił sobie ostrze w udo. Dragtelianie byli odporni, ale nawet oni nie mogli walczyć, gdy ich własna broń wbijała się w mięśnie.
Jęknął, klękając na jedno kolano.
Nie zdążył się podnieść. Aroel złapała go za kark i uderzyła jego głową o konsoletę. Raz. Dwa razy. Wystarczająco mocno, by go ogłuszyć, ale nie zabić.
Keryn osunął się na podłogę, jego ciało zwiotczało. Oddychał ciężko, ale nie był w stanie się poruszyć.
Aroel odsunęła się powoli, czując, jak krew z rany na ramieniu spływa po jej skórze. Miała dość walki na dzisiaj.
Nadgarstkiem włączyła kanał komunikacyjny.
— Maura. Keryn zabezpieczony. Potrzebuję ekipy… i opatrunku.
Aroel kontrolowała oddech, czując ciepłe pulsowanie bólu w ramieniu. Rana nie była śmiertelna, ale głęboka — jego ostrze przecięło mięsień tuż pod obojczykiem, zostawiając szerokie rozdarcie w jej kombinezonie. To nic. Musiała działać. Wiedziała, że Keryn mógł mieć wsparcie. Jego sabotaż nie był chaotyczną próbą infiltracji, lecz precyzyjną operacją z wewnętrznym dostępem.
RX13 wprowadzał już procedury blokujące. Każde polecenie, które zdążył wysłać, zostało przechwycone i przekierowane do sandboxa. Żadna ze zmian nie weszła w życie. Ale było za późno, żeby uznać sytuację za zabezpieczoną.
Aroel wyciągnęła rękę do konsoli, ignorując piekący ból, i przesunęła dłonią po interfejsie, otwierając pełny log jego działań.
"Co próbowałeś zrobić"? – pomyślała
Wskaźniki na hologramie pulsowały delikatnie, pokazując hierarchię ostatnich modyfikacji kodu. RX13 już filtrował dane, ale pierwsze wyniki mówiły same za siebie.
— Wykryto zmiany w algorytmie identyfikacji statków. – Aroel spojrzała na wyświetlacz. Zmiany obejmowały warstwy priorytetowe. Jeśli obrona Dragtelii przełączy się na pełny tryb bojowy, system zacznie traktować jednostki sojusznicze jako potencjalne zagrożenie.
Jej palce przesuwały się szybko po interfejsie, przywracając poprzednie konfiguracje. Zmiany Keryna były wyrafinowane, ale nie miał wystarczająco dużo czasu, żeby zabezpieczyć je przed cofnięciem.
— RX, wdrażaj rollback wszystkich jego modyfikacji. Blokuj każdy pakiet autoryzacyjny pochodzący z jego terminala.
— Potwierdzam. Przywracanie ustawień sprzed sabotażu rozpoczęte.
Nie miała czasu na analizowanie całego kodu. Keryn nie mógł działać sam.
Otworzyła kanał komunikacyjny.
— Maura, Keryn próbował dezaktywować system identyfikacji statków sojuszniczych.
Po drugiej stronie słuchawki rozległ się głęboki, zirytowany wdech, a potem lodowaty ton Maury.
— Mieliśmy gościa we własnym laboratorium?
— Nie tylko gościa. Ktoś mu musiał otworzyć drzwi.
W tym momencie w sali rozbłysło światło teleportacyjne. Zawirowanie w powietrzu poprzedziło materializację sylwetki Xorara, który z nieomylnością wojskowego skanował przestrzeń, zanim jeszcze przesunął spojrzenie na Keryna.
Dragtelianin wciąż był nieprzytomny, jego ręce i nogi były skrępowane magnetycznymi kajdanami.
Xorar podszedł bliżej, a jego pancerz z Aldaru delikatnie się rozjaśnił, gdy przesunął dłoń nad terminalem Aroel.
— Co dokładnie próbował zmienić?
— Systemy rozpoznawania. Modyfikował warstwy identyfikacyjne, zmieniał algorytmy reagowania. Jeśli system przeszedłby w stan krytyczny, osłony mogłyby otworzyć ogień do własnych jednostek.
Xorar zmarszczył brwi.
— Ile zdążył zrobić?
— Wystarczająco, by było blisko. Ale RX odciął go w porę.
Xorar spojrzał na leżącego Keryna.
— To nie była jego decyzja. Ktoś musiał dać mu dostęp.
Aroel skinęła głową.
— Ktoś z uprawnieniami na poziomie systemowym.
Xorar zmrużył oczy, a na jego nadgarstku rozświetlił się interfejs.
— Biorę go na przesłuchanie. Jeśli ktoś jeszcze w systemie z nami nie gra, chcę to wiedzieć w ciągu godziny.
Aroel odetchnęła płytko. Adrenalina powoli opadała, ale rana w ramieniu zaczynała piec coraz mocniej.
Xorar nie przegapił tego.
— Idziesz do medyków.
Aroel przewróciła oczami.
— Zajmę się tym później.
Xorar prychnął, ale nie drążył tematu.
— Maura nie będzie zadowolona.
Aroel uśmiechnęła się blado.
— Maura nigdy nie jest zadowolona.
Xorar skinął głową, uruchamiając teleportację z Kerynem.
Aroel obserwowała, jak sylwetka Dragtelianina rozpływa się w świetlistym wirze. W myślach wciąż miała pytanie, na które jeszcze nie znała odpowiedzi.
Kto mu pomógł?
W tym czasie do centrum wszedł Northian, wyraźnie zaniepokojony. — Mamy problem z sekcją komunikacji. Wykryłem anomalię w jednym z pasm sygnałowych. Wygląda na to, że ktoś próbuje przechwycić transmisję między stacją a Dragtelią.
Maura zmarszczyła czoło. — Czy systemy szyfrowania zostały naruszone?
— Na razie nie, ale sygnał zakłócający staje się coraz silniejszy. Jeśli nic nie zrobimy, możemy stracić zabezpieczenie w najważniejszych kanałach transmisji — odparł Northian.
Maura natychmiast wprowadziła polecenia do terminala. — RX, skoncentruj się na monitorowaniu tych anomalii. Northian, współpracuj z Rethosem nad wzmocnieniem szyfrowania. Musimy ustalić, skąd pochodzi ten sygnał.
Northian skinął głową i połączył się z Rethosem, który był w swoim laboratorium na innym poziomie stacji. Ich głosy szybko rozbrzmiały w kanałach komunikacyjnych, a na hologramie pojawiły się szczegółowe dane pasma sygnałowego.
RX13 natychmiast przetworzył dane i wyświetlił szczegółowe wykresy na centralnym panelu w centrum analitycznym. Hologramy ukazywały zakłócone pasmo sygnałowe oraz możliwe źródła anomalii. W tle słychać było cichy szum pracy systemów komunikacyjnych stacji.
— Northian, jakie jest prawdopodobieństwo, że to celowy atak? — zapytała Maura, przyglądając się pulsującym zakłóceniom na hologramie.
Northian wskazał na jeden z wykresów, gdzie linie sygnalizowały wzrost intensywności sygnału zakłócającego. — Bardzo wysokie. Sygnał jest zbyt precyzyjny, żeby to był przypadek. Używają zmiennych harmonicznych, by ominąć nasze standardowe filtry.
RX13 dodał: — Analiza wskazuje, że sygnał pochodzi z jednego z martwych punktów w systemie komunikacyjnym. To może sugerować, że Aetherianie znaleźli lukę w naszej infrastrukturze.
— Rethos, co widzisz u siebie? — Maura otworzyła kanał komunikacyjny do laboratorium Rethosa.
Rethos, pochylony nad panelem kontrolnym, odpowiedział natychmiast. — Wykryłem próbę naśladowania naszych protokołów. Atakują pasma komunikacyjne z satelitami. Jeśli przejmą choć jedno połączenie, mogą uzyskać dostęp do Nexusa.
— Naśladują nasze protokoły? To oznacza, że mają nasze dane. Albo Keryn, albo ktoś inny musiał je udostępnić, albo zdobyli je w czasie poprzedniego ataku.
Northian zmarszczył czoło. — Jeśli to prawda, mamy większy problem, niż sądziliśmy. Ale możemy jeszcze coś z tym zrobić. Rethos, spróbuj uruchomić dynamiczne szyfrowanie na trzecim poziomie. Ja zajmę się analizą źródła sygnału. Jeśli je namierzymy, możemy spróbować je wyeliminować.
— Dynamiczne szyfrowanie to dobry pomysł, ale potrzebuję kilka minut na implementację — odparł Rethos, po czym jego głos zmienił się w pełen skupienia szept. — RX, prześlij mi aktualne dane o częstotliwościach harmonicznych zakłócających.
RX13 odpowiedział bez zwłoki: — Dane już wysłane. Dynamiczne szyfrowanie można rozpocząć w ciągu pięciu minut.
Maura odwróciła się do Northiana. — Skoncentruj się na źródle. Jeśli je znajdziesz, wyślij współrzędne do Aeurona. On może coś z tym zrobić.
Northian skinął głową i zajął miejsce przy jednym z terminali, gdzie jego dłonie szybko wprowadzały kolejne polecenia. — Namierzanie rozpoczęte. Jeśli to Aetherianie, możemy spodziewać się większego ataku w ciągu godziny.
Rethos odezwał się przez kanał komunikacyjny. — Dynamiczne szyfrowanie aktywowane. Systemy zaczynają się synchronizować z nowymi protokołami. Maura, jeśli to zadziała, możemy odzyskać kontrolę nad transmisją w ciągu dziesięciu minut.
Maura kiwnęła głową. — Dobrze. RX, prześlij mi raport o stanie Nexusa. Jeśli cokolwiek wygląda podejrzanie, chcę wiedzieć.
RX13 potwierdził: — Nexus działa stabilnie, ale zakłócenia w transmisji zaczynają wpływać na synchronizację z satelitami. Poprawa szyfrowania powinna rozwiązać problem, jeśli nie pojawią się dalsze anomalie.
Northian uniósł dłoń. — Mam! Sygnał pochodzi z układu wokół martwego satelity Aetherian. To wrak, który emitował zerowe sygnały od miesięcy. Wygląda na to, że został użyty jako punkt transmisyjny.
Maura zmrużyła oczy. — Są sprytni. Używają własnych martwych satelitów jako przykrywki. Aeuron, odbierasz?
Aeuron, znajdujący się w swoim laboratorium, odpowiedział natychmiast. — Odbieram. Wyślij współrzędne. Sprawdzę, co mogę zrobić, ale będzie to wymagało dokładnego podejścia. Jeśli tam polecę, nie będę miał wsparcia.
— Wyślę ci dane — odparł Northian. — Jeśli wyłączysz ich punkt transmisyjny, zyskamy dodatkowy czas.
Maura spojrzała na hologram przedstawiający układ stacji. — Aeuronie, bądź ostrożny. Jeśli coś pójdzie nie tak, wracaj natychmiast.
— Zawsze jestem ostrożny — odparł Aeuron z lekkim uśmiechem. — Ale nie martw się. Dopilnuję, żeby nie mieli czasu na kolejne niespodzianki.
Aeuron skoncentrował swoją energię, a jego ciało rozświetliło się pulsującym blaskiem. Pole ochronne, które naturalnie wytwarzał, było wystarczające, by osłonić go przed warunkami panującymi w przestrzeni kosmicznej. Wystarczyło jedno subtelne przesunięcie energii, by oderwał się od powierzchni stacji i zniknął w ciemności.
— Kanał telepatyczny otwarty — potwierdził cicho, kiedy nawiązał połączenie z Maurą i Northianem. Ich myśli natychmiast splątały się w subtelnej wymianie informacji.
— Przesyłam ci koordynaty. Zbliżasz się do martwego satelity od wektora 031. Widoczność jest ograniczona przez resztki pola elektromagnetycznego. Możliwe, że wciąż utrzymuje szczątkowe zasilanie — przekazał Northian, śledząc jego trajektorię na hologramie.
— Potwierdzam. Widzę strukturę. Nie emituje sygnału w sposób aktywny, ale w pobliżu czuję zakłócenia. Wibracje harmoniczne są nienaturalnie równomierne — odpowiedział Aeuron, jego głos w ich umysłach był spokojny, lecz czujny.
Maura przyjrzała się modelowi satelity na swoim interfejsie.
— Więc coś podtrzymuje systemy w trybie uśpienia. Jeśli to przekaźnik, to Aetherianie musieli zostawić mu autonomiczny podsystem reakcji. Jeśli wykryje, że ktoś go dezaktywuje, może uruchomić procedurę samozniszczenia.
— Sprawdź, czy nie ma pułapek — dodał Northian. — Jeśli to zbyt ryzykowne, odpuść.
Aeuron był już blisko. Jego energia stopniowo dostosowywała się do otaczającego go pola magnetycznego, pozwalając mu wyczuć każdą anomalię w obrębie satelity.
— Są zabezpieczenia. Ktoś ustawił strefę detekcji wokół rdzenia komunikacyjnego. Jeżeli coś zakłóci strukturę pola, system przełączy się w tryb defensywny — poinformował, unosząc dłoń tuż przy powierzchni urządzenia. Delikatne smugi energii zaczęły rozchodzić się wokół niego, badając strukturę satelity bez fizycznego kontaktu.
— Możesz to obejść? — zapytała Maura.
— Tak, ale muszę dostroić swoje pole do rezonansu zabezpieczeń. Jeśli uda mi się zsynchronizować, system potraktuje mnie jak część własnej struktury i nie zareaguje — odparł Aeuron, koncentrując się na minimalnych impulsach, które emitował satelita.
— Masz trzy minuty, zanim przechwycą nasze zakłócenia i się zorientują — przypomniał mu Northian.
Aeuron przymknął oczy, a jego ciało zaczęło pulsować w rytm fal energetycznych wokół satelity. Przez kilka sekund nie poruszał się, pozwalając swojemu ciału zsynchronizować się z sygnałem przekaźnika.
— Jestem w środku systemu. Detektory mnie nie wykrywają — przekazał telepatycznie, jego myśli były płynne, niemal spokojne. — Rozpoczynam przejęcie.
Maura patrzyła na hologram z napięciem.
— Ostrożnie. Jeśli sygnał nagle się zerwie, mogą wykryć anomalię. Wyłącz go stopniowo, niech to wygląda na zwykłą awarię.
Aeuron sięgnął energetycznie w głąb systemu satelity. Manipulował drobnymi impulsami, pozwalając, by jeden po drugim przekaźniki przestawały działać. Robił to z precyzją, jakby rozplątywał splątany węzeł.
— Redukuję moc wyjściową… Zakłócenia słabną…
Northian śledził odczyty na hologramie.
— Widzę to. Aetherianie mogą niczego nie zauważyć, jeśli utrzymasz to tempo.
Aeuron wykonał ostatnie dostrojenie. Sygnał przekaźnika spadł do niemal zerowego poziomu.
— Gotowe. Satelita wyłączony.
Maura westchnęła cicho.
— Dobra robota. Wracaj zanim coś się zmieni.
Aeuron oddalił się od wraku, jego sylwetka zniknęła w mroku kosmosu. Stacja znów miała chwilę przewagi.
Xorar stał w chłodnym, sterylnym pomieszczeniu, którego ściany z Aldaru pochłaniały każdy dźwięk. To nie było miejsce do prowadzenia formalnych rozmów. To była cela przesłuchań, gdzie Dragtelianie uzyskiwali odpowiedzi bez zbędnej zwłoki.
Keryn klęczał na środku, jego ręce skute były magnetycznymi kajdanami przymocowanymi do podłoża. Oddychał ciężko, ale wciąż próbował zachować wyraz obojętności na twarzy. Xorar widział ten wyraz zbyt wiele razy – dumę kogoś, kto sądził, że ma jeszcze jakąś przewagę.
— Wiesz, że nie masz wyjścia, prawda? — Xorar mówił powoli, cicho, niemal łagodnie. W jego głosie nie było gniewu, tylko chłodna, wojskowa kalkulacja.
Keryn nie odpowiedział.
Xorar westchnął i podszedł bliżej. Kucnął przy nim, tak blisko, że Keryn mógł dostrzec błękitne światło pulsujące pod jego skórą – Aldar w jego tkankach gotował się do działania.
— Dragtelia nie zapomina zdrady — powiedział niemal szeptem. — Myślisz, że jeśli zamilkniesz, będziemy mieli powód, by potraktować cię łagodnie?
Xorar sięgnął do bransolet na swoich nadgarstkach i przesunął palcami po ich powierzchni. W jednej chwili Aldarowe struktury wyostrzyły się, formując cienkie, tnące krawędzie. Ostrza, których kształt zmieniał się pod wpływem jego woli.
— Zacznijmy od podstaw. — Xorar uniósł jedno ostrze, przykładając je do karku Keryna. — Dla kogo pracujesz?
Keryn nawet nie drgnął, ale Xorar nie spodziewał się, że tak łatwo pójdzie. Położył drugą rękę na jego barku, a potem z precyzją przeciął skórę na przedramieniu więźnia. Cięcie było płytkie, lecz wystarczające, by Aldar pozostawił w tkance mikropęknięcia.
Keryn zadrżał.
— Wiesz, co się dzieje, kiedy Aldar przeniknie do organizmu? — Xorar przechylił głowę, obserwując jego reakcje. — Najpierw czujesz ciepło, potem lekkie pulsowanie, aż w końcu twoje własne nerwy zaczynają przewodzić sygnały w sposób, który nie pasuje do twojego ciała.
Keryn odetchnął ciężko, wbijając wzrok w podłogę.
— To nie potrwa długo. Ale zanim Aldar dotrze do twojego serca, wątpię, byś jeszcze chciał milczeć.
Xorar spojrzał na jego twarz, wyczuwając moment, w którym Keryn zaczynał się łamać.
— Masz ostatnią szansę. Kto cię zwerbował?
Pojedyncza kropla potu spłynęła po jego skroni. — Aetherianie… — odpowiedział w końcu.
Xorar się uśmiechnął, choć w tym uśmiechu nie było cienia sympatii. — No i widzisz? To wcale nie było takie trudne.
Podniósł ostrze i odciął ślad Aldaru, nim ten przeniknął głębiej. Przyglądał się Kerynowi z mieszaniną chłodnej analizy i niezrozumienia. Każdy Dragtelianin rodził się z lojalnością wobec swojego ludu, zapisaną nie tylko w umyśle, ale i w ciele. Aldar w ich organizmach pulsował w odpowiedzi na więzi, jakie łączyły ich ze sobą. Keryn musiał przełamać coś fundamentalnego, by zdradzić swój naród.
Xorar wstał, przeszedł wokół Keryna powolnym krokiem, obserwując jego napięte ramiona i sposób, w jaki walczył z bólem.
— Jak to się w ogóle stało? — zapytał w końcu, a w jego głosie zabrzmiała nuta prawdziwego zdziwienia. — Jak można zdradzić własny lud? To przeczy wszystkiemu, czym jesteśmy.
Keryn milczał, choć jego klatka piersiowa unosiła się szybciej. Aldar w jego ranie pulsował lekko, dopasowując się do jego własnej struktury. To było przypomnienie, że jego ojczysty świat go odrzucił.
Xorar przykucnął naprzeciwko niego i złapał go za podbródek, zmuszając do spojrzenia mu w oczy.
— Lojalność to nie wybór. To krew, którą nosimy. To spoiwo, które czyni nas Dragtelianami. A ty to spoiwo przerwałeś. Dlaczego?
Keryn w końcu otworzył usta.
— Dragtelia umiera — wyszeptał.
Xorar zmrużył oczy.
— Bzdura.
— Nie w ten sposób, jak myślisz — Keryn splunął na podłogę. — Nie od wojny, nie od wrogów, ale od środka. Od waszego uporczywego trzymania się starego świata.
Xorar wyprostował się, jakby te słowa były bardziej obraźliwe niż sama zdrada.
— Myślisz, że Aetherianie nas uratują? Że dadzą nam coś, czego sami nie potrafimy stworzyć lub zdobyć?
Keryn skrzywił się lekko, ale w jego oczach tliła się jakaś przeklęta determinacja.
— Oni rozumieją, co nadchodzi.
Xorar nie odpuścił.
— Jestem ciekaw, co ci obiecali, że doszedłeś do tak radykalnych przekonań? Co było warte twojej krwi?
— Technologię, którą mogłem kontrolować — syknął Keryn. — Coś, czego Dragtelia nigdy by mi nie dała.
Xorar spojrzał na niego, a potem pokręcił głową z niedowierzaniem.
— Sprzedałeś swój naród za kilka schematów?
— Za przyszłość.
Xorar uniósł rękę, a Aldar na jego przedramieniu ponownie zmienił kształt, formując krótkie, wibrujące ostrze.
— Nie masz przyszłości, Kerynie.
Zbliżył ostrze do jego gardła, wystarczająco blisko, by ten poczuł jego chłód.
— Ale masz jeszcze kilka sekund, żeby ocalić cokolwiek z tego, co po tobie zostanie.
Keryn zacisnął szczęki, ale jego oczy drgnęły.
— Są już na stacji.
Xorar nie poruszył się ani o milimetr.
— Ilu?
— Wystarczająco, żeby dokończyć to, co zacząłem.
Xorar przez moment tylko na niego patrzył.
Potem wyprostował się i włączył wewnętrzny komunikator.
— Maura, mamy większy problem.
Maura natychmiast odpowiedziała, a w jej głosie nie było wahania.
— Jak duży problem?
Xorar nie spuszczał wzroku z Keryna, który teraz unikał jego spojrzenia.
— Wystarczająco duży, żebyśmy mogli uznać, że nie mamy już pełnej kontroli nad stacją. Sabotażyści są już tutaj.
Maura nie potrzebowała więcej wyjaśnień.
— Northian, skanuj wszystkie anomalie energetyczne na pokładzie. RX, wyłącz dostęp do sekcji obronnej dla każdego, kto nie ma priorytetowego poziomu autoryzacji.
— Rozumiem — odparł RX13. — Blokada wdrożona.
Xorar nachylił się nad Kerynem.
— Ilu?
Keryn skrzywił się lekko, czując na szyi delikatny chłód aldarowego ostrza.
— Pięciu… może sześciu.
Xorar nacisnął ostrze głębiej, nie rozcinając skóry, ale dostatecznie, by Keryn się wzdrygnął.
— Nie mamy czasu na „może”.
— Sześciu! — syknął Keryn. — Jeden z nich jest zaawansowanym technopatą.
Xorar zerknął na holograficzny interfejs, który aktywował się na jego komunikatorze.
— RX, wyślij mi analizę każdego członka technicznego personelu, który wykazywał anomalie w zachowaniu przez ostatnie 48 godzin.
— Już przetwarzam — odpowiedział RX13.
Keryn milczał przez chwilę, ale potem coś w nim pękło.
— Możecie ich znaleźć, ale to nic nie zmieni. — Jego głos był niższy, surowszy. — Oni już wiedzą, gdzie uderzyć.
Xorar uniósł brwi.
— Co to znaczy?
Keryn zaśmiał się cicho, a w jego oczach pojawiło się coś pomiędzy szaleństwem a rezygnacją.
Xorar zacisnął szczęki.
— Kiedy?
— Już tam są.
Xorar natychmiast otworzył kanał do Maury.
— Wysłali ludzi do Nexusa. Jeśli go przejmą, możemy pożegnać się z całym systemem obronnym.
Przez ułamek sekundy panowała cisza, ale Xorar znał ją wystarczająco dobrze, by wiedzieć, że w tym czasie jej umysł pracował z prędkością światła.
— Northian, Rethos, Aeuron, zabezpieczyć Nexus. Wszyscy z priorytetowym dostępem mają rozkaz natychmiastowej neutralizacji zagrożenia.
— Rozumiem. Już się przemieszczamy — odpowiedział Northian.
Xorar spojrzał na Keryna, jego spojrzenie było zimne i niewzruszone.
— A ty?
— Ja co? — Keryn splunął na podłogę, a jego oczy błysnęły wyzwaniem.
Xorar uśmiechnął się lekko.
— Ty będziesz oglądał, jak twój plan się rozpada. I jeśli okazałeś się kłamcą co do czegokolwiek, co mi powiedziałeś… – Pochylił się, szepcząc mu prosto do ucha. — Wtedy dowiesz się, jak naprawdę przesłuchuje dragteliański wojskowy.
Xorar odwrócił się i wyszedł, zostawiając Keryna w zimnym, sterylnym pomieszczeniu, gdzie lojalność nie była już jego tarczą. Teraz był tylko zdrajcą, który zbyt późno zrozumiał, że nikt nie ratuje tych, którzy porzucili swój lud.
Ruszył przodem, jego kroki były szybkie, ale kontrolowane. Nie musiał patrzeć za siebie, wiedział, że Northian, Rethos i Aeuron podążają tuż za nim. Alarmy na korytarzach pulsowały światłem, a powietrze było naładowane napięciem. Systemy Nexusa przechodziły w stan izolacji, a to oznaczało jedno – przeciwnicy już tam byli.
— RX, status zabezpieczeń? — rzucił Xorar, skręcając ostro w boczny korytarz.
— Systemy nadal operacyjne, ale zanotowano obce ingerencje. Ktoś próbował uzyskać dostęp do protokołów obronnych, ale blokada zatrzymała ich w strefie zewnętrznej Nexusa. Mają ograniczony czas, zanim znajdą obejście.
Northian spojrzał na Rethosa, wymieniając krótkie, porozumiewawcze spojrzenie.
— Możemy założyć, że nie są tu tylko po to, by grzebać w kodzie. Jeśli mają technopatę, mogą chcieć sparaliżować cały system.
— Na to nie pozwolimy — powiedział Aeuron, a jego świetliste oczy zamigotały intensywniej. — Kiedy dotrzemy do rdzenia, połączę się z Nexusem. Lumirium odetnie ich od interfejsów.
— Jeśli w ogóle do niego dotrzemy — mruknął Xorar, gdy dotarli do końca korytarza.
Drzwi prowadzące do rdzenia były otwarte. To mogło oznaczać tylko jedno – intruzi byli już w środku.
Xorar nie czekał. Gdy śluza eksplodowała w deszczu rozżarzonych odłamków, rzucił się naprzód, jego aldarowe ostrza przecięły powietrze jak błyskawice. Sześciu Aetherian wpadło do środka, poruszając się jak jeden organizm. Byli szybcy, precyzyjni, ale to nie oni stanowili największe zagrożenie. W centrum formacji stał ich lider – technopata, którego oczy lśniły stalowym blaskiem, a skóra pulsowała pod wpływem intensywnych impulsów neuroenergetycznych.
Northian od razu sięgnął po broń, ale technopata ledwie drgnął nadgarstkiem, a jego moc przeniknęła systemy Nexusa. Światła zamigotały, interfejsy holograficzne rozproszyły się w błyskach zakłóceń. Atmosfera zgęstniała, jakby sama przestrzeń reagowała na jego obecność.
— Aeuron! — ryknął Rethos, błyskawicznie przetwarzając zmieniające się sygnały w interfejsie.
— Zaczynam! — warknął Aeuron, stapiając się z rdzeniem Nexusa. Jego ciało rozlało się po strukturze Lumirium, jakby rozpraszając się w samej stacji. Energia drgnęła, zmieniając częstotliwości.
Aetherianin zachwiał się. Jego źrenice rozszerzyły się, a dłonie drgnęły, jakby coś wyrwało mu kontrolę nad systemem.
— Co jest? — wycedził.
— Nie masz już dostępu — oznajmił Aeuron, jego głos rozbrzmiewał w całym pomieszczeniu, jakby rdzeń Nexusa zyskał zdolność mowy.
Technopata zacisnął zęby, a napięcie w powietrzu sięgnęło zenitu. Przestrzeń wokół niego zaczęła migotać falami zakłóceń, jakby próbował siłą odzyskać władzę nad systemami Nexusa. Jego towarzysze rozproszyli się po pomieszczeniu, każdy z nich wyciągnął broń energetyczną i ruszył do walki. Nie mieli już przewagi technologicznej – musieli polegać na czystych zdolnościach bojowych.
Xorar nie zamierzał im na to pozwolić.
Doskoczył do pierwszego przeciwnika, a jego ostrza przecięły przestrzeń z brutalną precyzją. Aetherianin próbował sparować cios, ale Dragtelianin był szybszy. Jeden obrót, jedno płynne cięcie – broń przeciwnika wypadła z dłoni, a ostrze Xorara rozcięło jego gardło. Krew eksplodowała w powietrzu, barwiąc metalowe ściany.
Northian obrócił się wokół własnej osi, unikając strzału plazmowego, i natychmiast wystrzelił w przeciwnika impulsem telekinetycznym. Aetherianin został odrzucony na drugą stronę pomieszczenia, uderzając z impetem w konsolę sterującą. Nim zdążył się podnieść, Rethos doskoczył do niego i wbił mu pazury w klatkę piersiową. Powietrze wypełnił przytłumiony, mokry dźwięk rozdzieranego mięsa.
Jego ruchy były płynne, niemal taneczne, ale nie było w nich nic delikatnego – czysta precyzja, brutalność i wyćwiczona skuteczność. Przeciwnik próbował wymierzyć cios, ale Northian uchylił się, chwycił napastnika za nadgarstek i z impetem pchnął go na ścianę. Aldarowe panele zatrzeszczały, gdy ciało Aetherianina uderzyło o metalową powierzchnię. Zanim zdążył zareagować, Rethos wbił mu kolano w przeponę, a potem pociągnął pazurami wzdłuż jego klatki piersiowej, rozrywając mundur i skórę.
— Trzech mniej — rzucił lodowato, pozwalając, by martwe ciało osunęło się na ziemię.
Northian w tym czasie zablokował cios jednego z przeciwników, jego łuski odbiły ostrze energetyczne, choć cięcie pozostawiło smugę żaru na jego ramieniu. Nie zwlekał. Odwrócił się błyskawicznie i jednym ruchem chwycił napastnika za kark. W ułamku sekundy wykorzystał telekinezę, miażdżąc Aetherianina o sufit. Kości pękły z głuchym trzaskiem.
Xorar nie potrzebował żadnej finezji. Jego ciało było bronią samą w sobie. Jeden z Aetherian rzucił się na niego, próbując oślepić go pulsującym błyskiem energii. Dragtelianin nawet nie mrugnął – chwycił napastnika za przedramię i w ułamku sekundy przekręcił jego rękę pod nienaturalnym kątem, wyrywając ją ze stawu. Aetherianin zawył z bólu, ale Xorar nie dał mu szansy na kolejną reakcję – wbił mu łokieć w klatkę piersiową z taką siłą, że płuca napastnika zapadły się na miejscu.
Technopata wciąż walczył z systemami Nexusa, jego ciało drgało pod wpływem własnej mocy. Krople potu lśniły na jego skórze, kiedy próbował sforsować bariery, które Aeuron nieustannie odbudowywał
— Jesteście bardziej uparci, niż myślałem — powiedział lodowato, po czym nagłym ruchem obrócił się w stronę Nexusa.
W powietrzu zaiskrzyło. Metalowe struktury pomieszczenia zaczęły drgać, jakby sama rzeczywistość uległa jego woli. Grawitacja na ułamek sekundy się zmieniła, podłoga wygięła się w falisty kształt, a w powietrzu czuć było napięcie elektryczne.
— On wciąż próbuje odzyskać kontrolę! – Ostrzegł Aeuron. Xorar nie zamierzał pozwolić mu na to. Wyczuł zmianę w polu energetycznym ułamek sekundy przed tym, jak fala mocy uderzyła w rdzeń Nexusa. Powietrze zgęstniało, ciężar przyciągania wibrował chaotycznie, jakby rzeczywistość przestawała podlegać własnym prawom. Aetheriański technopata skupił swoją uwagę na Aeuronie, próbując przeciążyć go naporem czystej energii, wymusić przerwanie połączenia z rdzeniem. Struktura Lumirium rozbłyskiwała ostrym, białym światłem, a Aeuron z trudem utrzymywał kontrolę.
Xorar nie czekał. Nie analizował. Działał. Jego ciało ruszyło z siłą, która była równie naturalna, co wytrenowana. Energia pulsowała wokół niego, szarpiąc jego mięśnie, ale on nie zamierzał ustąpić. Struktury stacji nadal drżały, lecz teraz Xorar stał się punktem stabilizującym przestrzeń.
Technopata uniósł dłoń, a ładunek czystych danych i surowej mocy pomknął prosto w kierunku Aeurona. W ułamku sekundy Xorar przekierował falę energii na siebie. Jego ciało przez moment zapłonęło błękitnym blaskiem, Aldar w jego organizmie wchłonął część fali uderzeniowej, lecz jej siła była zbyt potężna, by mogła go pozostawić bez konsekwencji. Aldarowa powłoka na jego ramieniu popękała od przeciążenia, a ból przeszył go jak rozżarzona klinga, lecz nie cofnął się. Z siłą, której sam się nie spodziewał, odbił falę technopatyczną prosto w jej nadawcę. Przeciwnik nie miał czasu na reakcję. W jednej chwili jego własna moc uderzyła go w pierś – fale energetyczne zaburzyły funkcje jego układu nerwowego. Krzyknął, cofając się, a jego ręce drżały w spazmach wywołanych przeciążeniem. Jego mięśnie nie wytrzymały napięcia – osunął się na kolana.
— Nie… — wycharczał, jego spojrzenie przeszywało przestrzeń, jakby wciąż próbował znaleźćsposób obrony. Xorar był już przy nim.
— Jeśli chcesz wykorzystać technologię jako broń, lepiej naucz się panować nad jej skutkami — warknął, chwytając go za gardło i unieruchamiając na podłodze.
Aeuron, choć osłabiony, nadal był zespolony z rdzeniem, jego ciało drżało od obciążenia.
— Systemy zabezpieczone — powiedział cicho, ledwo słyszalnie.
Northian i Rethos ubezpieczali pozostałą przestrzeń.
Technopata zadrżał, próbował coś powiedzieć, ale jego układ nerwowy przestał działać poprawnie.
Xorar wciąż trzymał go przy ziemi.
— Wiesz, co odróżnia cię od nas? — jego głos był lodowaty. — My walczymy za coś więcej niż iluzja władzy.
Przekształcił prawą dłoń w ostrze, i jednym, precyzyjnym ruchem wbił w pierś przeciwnika. Lider aetheriańskiej grupy wydał ostatnie, urwane tchnienie, jego oczy rozwarły się w niemym zdziwieniu.
Aeuron odłączył się od rdzenia Nexusa, jego forma powoli wracała do stabilnego kształtu. — Wszystkie obwody czyste. Zneutralizowaliśmy zagrożenie — powiedział, choć jego głos był słabszy niż zwykle.
Xorar powoli podniósł się do pełnej wysokości i spojrzał na leżące ciało technopaty.
— Aetherianie nigdy nie atakują bez celu — odezwał się Northian, odwracając się do Rethosa. — Coś jeszcze się wydarzy. To był tylko test.
Xorar spojrzał w stronę rdzenia, którego struktura pulsowała stabilnym światłem.
— To nie zmienia faktu, że przegrali tę rundę.
Przez kilka sekund nikt się nie odzywał, słychać było tylko ich przyspieszony oddech i szum systemów, które zaczęły wracać do normalnego trybu. Komunikat RX13 rozbrzmiał w głośnikach:
"Zagrożenie zneutralizowane. Systemy stabilne."
Northian przetarł dłońmi twarz, napięcie po walce nie chciało jeszcze opaść. Spojrzał na Aeurona, który wciąż balansował na granicy stabilności, jego forma pulsowała lekko w rytm Lumirium, jakby wciąż była częściowo zsynchronizowana z rdzeniem Nexusa.
— Maura, potrzebujemy generatora dla Aeurona — odezwał się przez multikomunikator, jego głos był twardy, ale spokojny. — Jego struktura jeszcze się nie ustabilizowała.
— Już idę. Trzymajcie go w jednym miejscu i nie pozwólcie mu znowu stapiać się z Nexusem, dopóki nie dostaniemy tam wsparcia.
Northian podszedł bliżej do Aeurona, który unosił się kilka centymetrów nad ziemią, jego świetliste oczy zamigotały w stronę Veridianina.
— Jak długo dasz radę się utrzymać? — zapytał cicho.
— Kilka minut — odparł Aeuron, jego głos brzmiał jak echo odbijające się od ścian. — Ale to Lumirium. Nie przewidzisz wszystkiego.
Maura nie czekała. Chwyciła przenośny generator stabilizacyjny i ruszyła w stronę rdzenia stacji, mijając kolejne zabezpieczenia i śluzy, które po walce pozostawały w trybie alarmowym, echo jej kroków odbijało się od ścian tunelu technicznego. RX13 aktualizował jej status walki na bieżąco.
— Systemy ustabilizowane, ale Aeuron wciąż nie powrócił do pełnej formy. Wykrywam nieregularne impulsy energetyczne w strukturze rdzenia.
— Przygotuj sekwencję awaryjnego odłączenia Lumirium, jeśli będzie taka potrzeba — rzuciła, mijając spaloną ścianę, gdzie wcześniej musiała przejść eksplozja. Powietrze wciąż było gęste od ozonu i spalenizny.
Dwa zakręty dalej dotarła do sekcji ochronnej rdzenia. Korytarz nosił ślady walki – ślady po wyładowaniach broni Aetherian były wypalone w ścianach, a w jednym miejscu posadzka była rozszarpana, jakby coś uderzyło w nią z ogromną siłą.
Weszła do głównej komory rdzenia i natychmiast zarejestrowała obecność pozostałych.
Xorar stał na straży, jego postura była napięta, a ostrza Aldaru, choć uspokojone, wciąż zdawały się gotowe do ruchu. Rethos i Northian przeglądali systemy na najbliższym panelu sterowania, ich sylwetki rozświetlały holograficzne interfejsy. Aeuron – on wciąż był częściowo scalony z rdzeniem Nexusa.
Światło Lumirium pulsowało w nieregularnym rytmie, przeplatając się z jego energetyczną formą.
— Generator — odezwał się Northian, nie podnosząc wzroku znad interfejsu. — Musimy go ustabilizować, zanim zacznie się rozpraszać.
Maura podeszła do Aeurona i spojrzała na niego uważnie.
— Słyszysz mnie?
Jego świetliste oczy rozbłysły.
— Zbyt dużo zakłóceń… ale tak, jestem tutaj.
— To dobrze — westchnęła i szybko podłączyła stabilizator. Strumień energii przeszedł przez strukturę rdzenia, wciągając Aeurona z powrotem do jego pierwotnej formy. Jego ciało na moment zamigotało, po czym stało się wyraźniejsze.
Xorar odsunął się, ale nie spuszczał z niego wzroku.
— Jak się czujesz?
Aeuron rozejrzał się, jego spojrzenie wciąż błyszczało resztkami energii rdzenia.
— Jak ktoś, kto trzymał cały system obronny stacji w ryzach, kiedy ktoś próbował go roztrzaskać.
Maura nieznacznie uniosła kącik ust, ale zaraz wróciła do rzeczywistości.
— Aetherianie nie wchodzą do takich miejsc bez powodu — spojrzała po kolei na wszystkich. — To był tylko pierwszy ruch.
Northian spojrzał na Xorara.
— To nie koniec. Jeśli to było rozpoznanie, prawdziwe uderzenie dopiero nadchodzi.
Xorar skinął głową i spojrzał na martwe ciała Aetherian.
— W takim razie musimy być gotowi.
Maura wzięła głęboki oddech. — Podzielmy zadania. Xorar, przygotuj stację do ewakuacji cywilnych techników. Northian, skoncentruj się na zabezpieczeniu kanałów komunikacyjnych. Aeuronie, zacznij implementację tarczy z Lumirium i Aldaru.
— A co, jeśli nie zdążymy? — zapytał Xorar, jego spojrzenie pełne było obaw.
Maura spojrzała mu prosto w oczy. — Wtedy zrobimy wszystko, co w naszej mocy, żeby stacja nie wpadła w ich ręce.
Atmosfera na stacji orbitalnej była napięta. Informacja o możliwym ataku Aetherian dotarła do każdego członka załogi, wywołując zrozumiałe obawy, szczególnie wśród cywilnych techników, którzy nie byli przystosowani do działań w warunkach bojowych. Maura spojrzała na holograficzny schemat stacji, analizując punkty wymagające ochrony.
— Xorar, zaczynaj — poleciła, wskazując na sekcję, gdzie przebywała większość cywilnych pracowników. — Musimy ich jak najszybciej ewakuować do bezpiecznego sektora na powierzchni Dragtelii.
Xorar wyprostował się zdeterminowany. — Już uruchomiłem procedury ewakuacyjne. Zespoły transportowe będą gotowe za pięć minut. Ale stacja nie jest przystosowana do tak masowego transferu w krótkim czasie. Jeśli wróg zaatakuje wcześniej…
— Dlatego musimy działać błyskawicznie — przerwała mu Maura. — Skoncentruj techników w jednym sektorze, przygotuj ich do natychmiastowego wejścia na statki ewakuacyjne. Priorytetem są ci, którzy nie są niezbędni do utrzymania funkcji obronnych.
Xorar skinął głową, uruchamiając panel komunikacyjny. Jego głos odbił się w korytarzach stacji, kiedy zaczął wydawać polecenia:
— Uwaga, wszystkim cywilnym technikom w sektorach F3 do H6. Proszę o natychmiastowe zgromadzenie się w punkcie ewakuacyjnym Alfa-2. Ewakuacja rozpocznie się za pięć minut. Proszę zabrać tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Powtarzam…
W tym samym czasie Northian skoncentrował się na zabezpieczeniu kanałów komunikacyjnych. Jego palce szybko przesuwały się po panelu sterowania, gdy konfiguracja szyfrowania danych była aktualizowana w czasie rzeczywistym.
— Kanały są zabezpieczone, ale musimy wyłączyć wszystkie nieistotne transmisje. Każdy zbędny sygnał to dodatkowe ryzyko przechwycenia — poinformował. — Przesyłam dane aktualnych tras ewakuacyjnych do jednostek transportowych.
Maura spojrzała na niego z uznaniem. — Utrzymaj monitoring w czasie rzeczywistym. Jeśli Aetherianie spróbują się włamać, musimy to wykryć natychmiast.
W międzyczasie Aeuron, przebywający w laboratorium technicznym, przygotowywał implementację tarczy opartej na Lumirium i Aldarze. Jego zespół pracował w gorączkowym tempie, montując generatory i synchronizując je z centralnym systemem obronnym stacji.
— Tarcza będzie gotowa za dziesięć minut — poinformował przez komunikator. — Ale żeby działała z pełną efektywnością, musimy przeprowadzić testy pod obciążeniem. Inaczej ryzykujemy przeciążenie i awarię.
Maura przycisnęła dłoń do multikomunikatora, odpowiadając natychmiast. — Nie mamy czasu na pełne testy. Ustal priorytety: ochrona kluczowych sektorów i punktów ewakuacyjnych. Jeśli tarcza wytrzyma choćby godzinę, to wystarczy.
Korytarze stacji orbitalnej wypełnił szum przyspieszonych kroków, nerwowych rozmów i mechanicznych komunikatów w głośnikach. Światła awaryjne pulsowały w regularnych odstępach, rzucając długie, drgające cienie na metalowe ściany. Tłum techników, inżynierów i personelu pomocniczego przesuwał się w stronę punktów ewakuacyjnych, tworząc pozornie chaotyczny, ale kontrolowany przepływ osób.
Wąskie przejścia zatykały się, gdy zdezorientowani pracownicy próbowali przepchnąć się w stronę wyznaczonych tras. Ktoś przewrócił skrzynię z narzędziami, jej zawartość rozsypała się po podłodze, zmuszając kolejnych do niezdarnych uników. W innym miejscu dwie osoby wpadły na siebie w pośpiechu, jeden z nich upadł, ale nim zdążył wstać, ktoś inny już pomógł mu się podnieść. Każdy czuł ciężar czasu, który działał na ich niekorzyść.
— Ruszajcie szybciej! — krzyknął jeden z wojskowych eskortujących grupę techników. — Nie zatrzymujcie się, macie się przemieszczać w zwartym szyku!
Dzieci jednego z naukowców zaczęły płakać, a ich matka próbowała je uspokoić, jednocześnie nie tracąc tempa marszu. W tłumie panowało napięcie, ale jeszcze nie panika – ludzie mieli cel, mieli zadanie do wykonania. Wiedzieli, że każda sekunda zwłoki mogła kosztować ich życie.
Przy śluzach prowadzących do transportowców tłok gęstniał. Oficerowie bezpieczeństwa próbowali zachować porządek, ale niektórzy zaczęli przepychać się, w obawie, że nie zdążą. Jeden ze strażników zablokował wejście ramieniem.
— Spokój! Wszyscy zostaną ewakuowani zgodnie z priorytetami! Przestańcie się pchać!
Z daleka dało się słyszeć przeciążone systemy wentylacyjne, których jednostajny szum przerywało sporadyczne piszczenie przeciążonych paneli sterujących. Wibracje podłogi wskazywały na intensywną aktywność silników transportowych – promy już się nagrzewały, przygotowując się do odlotu.
W głębi korytarzy Maura przemieszczała się szybkim, pewnym krokiem, omijając grupy wychodzących techników. Multikomunikator na jej naszyjniku rozświetlał się nowymi aktualizacjami.
— RX, jak wygląda status? — rzuciła w biegu.
— 65% personelu już w drodze do stref ewakuacyjnych. Tłok w sektorze H6, spowolnienia na korytarzach centralnych — odpowiedział. — Wykryto nieautoryzowane sygnały w systemach pomocniczych. Możliwa próba infiltracji.
Maura zacisnęła zęby, omijając kolejną grupę ludzi i ściskając broń przy pasie.
— Northian, podnieś blokady na sektorach bocznych. Nie możemy pozwolić, by ktoś dostał się do systemów sterowania.
— Już nad tym pracuję — odpowiedział Northian. — Ale jeśli wróg jest już w środku, mogą spróbować sabotażu z innego poziomu.
Maura przystanęła na moment, skanując tłum. Pośród twarzy techników i naukowców nie widziała bezpośredniego zagrożenia – ale to nie znaczyło, że go nie było. Aetherianie byli zbyt sprytni, by działać otwarcie. Jeśli ich agenci znajdowali się na stacji, mogli już przygotowywać się do ruchu.
Wciągnęła powietrze, tłumiąc rosnące napięcie, po czym ruszyła dalej, przeciskając się przez kolejny ścisk przy śluzie. Każdy metr korytarza wypełniał się Dragtelianami, którzy, choć odważni i waleczni, nie potrafili ukryć strachu. Nikt nie wiedział, kiedy padną pierwsze strzały.
Maura dotarła do jednego z punktów ewakuacyjnych, gdzie wojskowi oficerowie koordynowali transfer załogi do statków transportowych. Systemy sterujące promami pracowały na najwyższych obrotach, a głośniki nadawały te same, powtarzające się komunikaty o utrzymaniu porządku i nieporzucaniu przydzielonych sektorów.
— Proszę zachować spokój. Wszystko jest pod kontrolą — powiedziała Maura, jej głos brzmiał pewnie mimo chaosu wokół. — Zespoły transportowe zabiorą was na powierzchnię Dragtelii. Musicie mi zaufać.
Dragtelianie kiwali głowami, starając się skupić na jej słowach, ale napięcie wisiało w powietrzu niczym stalowy ciężar.
Wtedy jedna z kobiet z twarzą bladą jak kreda, podeszła bliżej. Jej ręce lekko drżały, kiedy wbiła w Maurę pytające spojrzenie.
— A co z wami? — Jej głos był cichy, ale wibrował od tłumionego lęku. — Jak się obronicie, jeśli oni zaatakują?
Maura spojrzała jej prosto w oczy, głos miała stanowczy, ale łagodny. — Nie martwcie się o nas. Jesteśmy przygotowani. Waszym zadaniem jest dotarcie w bezpieczne miejsce. To dla was prowadzimy tę walkę.
Kobieta skinęła głową, zaciskając dłonie w pięści, jakby chciała dodać sobie odwagi. W jej oczach błysnął cień zrozumienia. Nie musiała już pytać więcej.
Maura obróciła się, spoglądając na wciąż rosnący tłum Dragtelian, którzy szukali w niej pewności i przywództwa.
Wkrótce pierwsze transportowce zaczęły odlatywać, a na monitorach wyświetlały się potwierdzenia dotarcia do punktów docelowych. Mimo trudności, ewakuacja przebiegała zgodnie z planem.
— Pierwsza fala cywilów już poza stacją — poinformował Xorar, podchodząc do niej. — Jeśli uda nam się utrzymać tarcze przez kolejne dwadzieścia minut, reszta również zdąży.
Maura skinęła głową, zerkając na hologram pokazujący stan obrony stacji. — W takim razie zróbmy wszystko, żeby te dwadzieścia minut zamienić w całą godzinę.
Gdy ostatnie grupy cywilnych techników w pośpiechu kierowały się do punktów ewakuacyjnych, systemy obronne stacji działały na najwyższych obrotach. Aeuron wprowadzał ostatnie poprawki do tarczy, wspomagany przez zespół inżynierów Dragtelii.
Maura, stojąc w głównym centrum dowodzenia, monitorowała przebieg działań na holograficznym interfejsie. Każdy transportowiec, który opuszczał stację, oznaczony był na mapie jako pulsujący punkt, zmierzający do bezpiecznej strefy na powierzchni Dragtelii. Jednak im bliżej końca ewakuacji, tym większe były obawy.
Northian uniósł głowę znad panelu komunikacyjnego. — Mamy problem. Aetherianie zaczynają zakłócać nasze transmisje. Wygląda na to, że próbują przejąć kontrolę nad jedną z tras transportowych.
Maura zacisnęła pięści. — Czy to sygnały nieliniowe?
— Dokładnie. Sygnały zakłócające ich harmoniczne są w toku, ale potrzebuję kilku minut, żeby je w pełni zneutralizować — odpowiedział Northian, nie odrywając wzroku od konsoli.
— Masz dwie minuty — odpowiedziała Maura stanowczym tonem. — Jeśli to się nie uda, spróbujemy planu awaryjnego.
W tym czasie Xorar, w innym sektorze, prowadził zespół do końcowych przygotowań transportu ostatniej grupy techników. Jego głos był stanowczy, choć wyczuwało się w nim nutę napięcia.
— Każdy na swoje miejsce. Nie zostawiajcie niczego, co mogłoby wpaść w ręce Aetherian — polecił, kierując ich w stronę transportowca. — Czas ucieka.
W laboratorium Aeuron i jego zespół zmagali się z rosnącymi obciążeniami systemów obronnych. Pole Lumirium-Aldarowe działało, ale przy takiej intensywności ataków tarcze mogły wytrzymać jeszcze tylko kilka minut. Aeuron spojrzał na pulsujące dane wyświetlane na monitorze.
— Musimy przeprowadzić ręczne dostrojenie częstotliwości tarczy — oznajmił, wskazując na konsolę. — Inaczej przeciążenia zaczną przenosić się na generatory rezerwowe.
— To ryzykowne — zauważył jeden z techników Dragtelii. — Jeśli coś pójdzie nie tak, tarcze mogą całkowicie przestać działać.
— Wiem — odpowiedział Aeuron, jego głos był chłodny, ale zdeterminowany. — Ale jeśli tego nie zrobimy, i tak przegramy. Działajcie.
W centrum dowodzenia Northian podniósł głos, próbując przekrzyczeć alarmy. — Mam! Zakłócenia wyeliminowane, trasa jest ponownie bezpieczna!
Maura odetchnęła z ulgą, ale jej spojrzenie szybko przeniosło się na holograficzne dane obronne. — Świetnie, ale to jeszcze nie koniec. Xorar, jak idzie ewakuacja ostatniej grupy?
Głos Xorara wypełnił mostek przez komunikator. — Ostatni transportowiec jest gotowy do startu, ale potrzebuję jeszcze kilku minut, żeby upewnić się, że wszyscy technicy są na pokładzie.
— Nie mamy kilku minut! — Maura podniosła głos, choć starała się zachować opanowanie. — Startuj teraz, resztą się zajmiemy!
— Rozumiem. Wykonuję polecenie. — Jego głos brzmiał ciężko, jakby odczuwał wagę tej decyzji.
Na hologramie ostatni transportowiec uniósł się z platformy i skierował ku Dragtelii.
W centrum dowodzenia na stacji orbitalnej panowało napięcie. Maura, choć skupiona na analizie danych i koordynacji zespołów, czuła wibrację multikomunikatora na naszyjniku. Gdy zobaczyła imię ojca wyświetlające się na ekranie, wzięła głęboki oddech. Wiedziała, że rozmowa nie będzie łatwa.
Thalos pojawił się na holograficznym ekranie, jego oczy zdradzały mieszankę troski i gniewu.
— Maura, mówiłaś mi o systemach obronnych Dragtelii, o ich modernizacji i sojuszach. Ale nie wspomniałaś, że znajdziesz się w samym środku wojny z Aetherianami! — Jego głos był głęboki, ale napięcie w nim brzmiało wyraźnie.
Maura odsunęła się nieco od terminala, aby móc skupić się na ojcu. Jej głos był spokojny, choć w środku czuła ucisk.
— Tato, wiem, że jesteś zaniepokojony. Ale to nie było coś, co można było przewidzieć. Sytuacja eskalowała szybciej, niż ktokolwiek się spodziewał. Nie mogłam przewidzieć tego ataku. Teraz musimy działać.
— Działać? Znajdujesz się w obrębie stacji, która może stać się celem głównego uderzenia. Dlaczego musisz się mieszać w to wszystko? Dragtelia ma własnych wojskowych, a ty jesteś naukowcem.
Maura zacisnęła dłonie na krawędzi terminala. — Jestem tu, bo wiem, jak pomóc. Nie jestem żołnierzem, ale moje umiejętności mogą zrobić różnicę. To nie jest kwestia wyboru, tato. To jest mój obowiązek.
Thalos potrząsnął głową. — Obowiązek? Twoim obowiązkiem jest zachowanie życia. Aetherianie nie znają litości. Nie możesz z nimi wygrać.
Maura odetchnęła głęboko, by opanować napięcie. — Nie musimy wygrywać. Musimy przetrwać. Zaufaj mi, wiem, co robię. Jestem otoczona świetnymi ludźmi, którzy wiedzą, co robić w takich sytuacjach.
Thalos milczał przez chwilę, po czym dodał ciszej: — Nie chcę stracić kolejnej osoby, Maura. To wszystko.
Te słowa ugodziły ją głęboko, ale nie dała tego po sobie poznać. — Nie stracisz. Obiecuję. Muszę wracać do pracy, ale porozmawiamy później.
Thalos skinął głową, choć wyraz jego twarzy wskazywał, że wciąż czuje niepokój. Hologram zgasł, pozostawiając Maurę z powracającą ciszą mostka.
W tym samym czasie inni członkowie zespołu również musieli zmierzyć się z emocjami swoich bliskich. Aeuron, wciąż pracujący w laboratorium nad stabilizacją tarczy Lumirium-Aldarowej, odebrał wiadomość wizualną od swojego opiekuna energetycznego z Enerii. Jasne światło hologramu rzucało delikatny blask na jego twarz.
— Aeuronie, czułem, jak się stapiasz z Nexusem. Za długo, zbyt głęboko. — Głos Elyora był miękki, ale jego ton nie pozwalał na ignorancję. — Jesteś zbyt związany z tym miejscem. Jeśli nie przestaniesz, zostaniesz tu na zawsze.
Aeuron westchnął, przecierając dłonią twarz, choć nie potrzebował tego gestu fizycznego zmęczenia.
— Nie mogłem się wycofać. Technopata próbował przejąć rdzeń. Gdybym nie zablokował jego dostępu, Dragtelia już by upadła.
Elyor przyglądał mu się przez chwilę w milczeniu, jakby ważył jego słowa.
— Eneristhi nie są istotami wojny. Nie jesteśmy strażnikami, bronią, ani tarczą dla tych, którzy walczą.
— A może właśnie dlatego musimy działać? — Aeuron podniósł wzrok, a jego oczy rozbłysły słabym, pulsującym światłem. — Nie walczę. Stabilizuję. Chronię. Jeśli zostawimy wszystko w rękach Dragtelian i Veridian, to tak, jakbyśmy zamknęli oczy i pozwolili, by świat wokół nas się spalił.
Elyor pokręcił głową, a jego energia zadrżała.
— A co, jeśli to ciebie spali? Już byłeś na granicy. Jeszcze chwila, a twoja sygnatura na zawsze wtopiłaby się w Lumirium. Aeuronie, jeśli raz pozwolisz, by materia cię pochłonęła, nie będziesz już sobą.
Aeuron odwrócił wzrok, spoglądając na oscylujące wokół niego pole energetyczne rdzenia stacji. Wiedział, że Elyor ma rację. Już czuł, jak trudniej mu było odłączyć się w porównaniu do poprzednich prób. Każde takie połączenie pozostawiało ślad.
— Więc co mam zrobić? Odejść? Zostawić ich?
Elyor milczał przez chwilę, po czym westchnął, jakby wahał się, zanim odpowiedział.
— Nie. Ale musisz wiedzieć, kiedy się wycofać. W tej wojnie nie jesteś nieśmiertelny.
Hologram zaczął słabnąć, ale zanim Elyor zniknął, jego głos zabrzmiał raz jeszcze.
— Eneria pamięta swoich synów. Nie pozwól, by Dragtelianie zapamiętali cię jako część samej stacji.
Na mostku Northian spojrzał na wibrujący multikomunikator. Przez chwilę nie chciał odbierać, ale w końcu ustąpił. Hologram rozbłysnął, ujawniając znajome rysy Galmeny. Jej oczy, zwykle skupione i spokojne, teraz zdradzały napięcie.
— Northian… — zaczęła, a w jej głosie pobrzmiewała nuta zmęczenia. — Zakończyłam analizę.
— I? — zapytał, odchylając się nieco do tyłu, gotów na złe wieści.
— Przyczyna śmierci to technopatyczne przepalenie układu nerwowego. — W jej tonie nie było wątpliwości, ale i tak zrobiła pauzę, jakby dawała mu czas na przetworzenie informacji. — Mózg i rdzeń kręgowy były dosłownie spalone od środka. Fale impulsowe wytworzyły przeciążenie, które zniszczyło neurony, zanim organizm w ogóle zdążył zareagować. Śmierć była natychmiastowa.
Northian zmrużył oczy.
— Aetherianie?
Galmena skinęła głową.
— Nie ma innej możliwości. Nie był to przypadkowy efekt uboczny czy usterka sprzętu. To było celowe. Precyzyjne. I co najgorsze… nie zostawiło żadnych klasycznych śladów.
Zacisnął szczękę, ale zanim zdążył odpowiedzieć, Galmena mówiła dalej.
— Jeśli mogą spalić komuś układ nerwowy bez fizycznego kontaktu, to mogą zrobić to ponownie. Może nawet lepiej, szybciej.
— Wiem.
— To dobrze, bo chciałabym, żebyś to sobie powtarzał za każdym razem, gdy postanowisz rzucić się komuś do gardła, zanim pomyślisz.
— Tylko wtedy, gdy ktoś na to zasługuje.
— A co, jeśli uznają, że to ty na coś zasługujesz? — zapytała ciszej.
Northian nie odpowiedział od razu.
— Galmeno…
— Nie kończ tego w ten sposób, Northian. Po prostu… bądź ostrożny.
Jej głos był surowszy niż zwykle, ale nie musiała mówić więcej.
— Zawsze jestem.
Westchnęła ciężko.
— Nie, nie jesteś.
Przez chwilę żadne z nich się nie odezwało. W końcu Galmena uniosła lekko podbródek, jakby chciała ukryć niepokój za profesjonalnym tonem.
— Zaktualizowałam wyniki w bazie. Wysyłam ci raport.
— Dzięki.
— Tylko pamiętaj, że nie zamierzam analizować twoich szczątków, jeśli coś pójdzie nie tak.
Kącik jego ust drgnął.
— Nie planuję ci ich wysyłać.
Aroel, z kolei, w przerwie między analizami usiadła na chwilę w kącie laboratorium. Odebrała wiadomość od swojego zjednanego, który mówił szybko, jego głos był pełen niepokoju.
— Aroel, dlaczego ty tam jesteś? Wojna to nie twoje miejsce. Myślałem, że zajmujesz się badaniami, nie ryzykiem życia.
Aroel uniosła wzrok, zmęczenie było widoczne w jej złotych oczach. — Badania i ryzyko czasami idą w parze. Nie martw się o mnie. Skup się na naszej rodzinie, dobrze? To moja praca i zrobię wszystko, by wrócić.
Rethos poprawił interfejs diagnostyczny, sprawdzając stabilność systemów Nexusa, gdy multikomunikator zawibrował przy jego szyi. Nie musiał sprawdzać identyfikatora – wiedział, kto to.
— Jeśli odbierasz, to znaczy, że jeszcze żyjesz. — Głos Xymene brzmiał sucho, ale Rethos znał go zbyt dobrze, by nie wyczuć napięcia.
— Jeszcze. — Odpowiedział z lekkim rozbawieniem, choć zmęczenie przebijało się przez jego głos.
— Rethos… Westchnął, przerywając pracę na chwilę.
— Wiem. Ale to nie czas na rozmowy o bezpieczeństwie i rozsądku.
— A na co? Na heroiczne poświęcenie?
— Na skończenie tej rozmowy i zajęcie się czymś, co mnie nie zabije.
Cisza po drugiej stronie trwała kilka sekund.
— Wrócisz?
— Nie planuję inaczej.
Połączenie się zakończyło, a Rethos wrócił do pracy, ignorując drżenie w dłoniach.
Orin siedział na krawędzi stalowego kontenera w magazynie technicznym, odpoczywając między kolejnymi testami zabezpieczeń. Stacja wciąż drżała od reperkusji niedawnej walki, a w jego głowie brzmiały rozkazy i raporty. Multikomunikator zamigotał cicho.
Odebrał bez wahania.
— Wciąż oddycham, jeśli to chciałaś sprawdzić.
Głos po drugiej stronie był cichy, napięty.
— Nie powinno cię tam być, Orin.
— A gdzie indziej?
— Gdziekolwiek, gdzie nie latają technopatyczne impulsy i odłamki.
Uśmiechnął się lekko, choć nie sięgnęło to jego oczu.
— Trochę za późno na zmianę miejsca.
— Nie rób mi tego.
To jedno zdanie wytrąciło go z lekko sarkastycznego tonu. Przetarł twarz dłonią i oparł łokcie na kolanach.
— Skończymy to. I wrócę.
— Obiecujesz?
Zamknął oczy na chwilę, jakby próbował zapamiętać jej głos.
— Obiecuję.
Połączenie się zakończyło. Orin westchnął i wrócił do zabezpieczania dostępu do systemów. Nie miał zamiaru łamać tej obietnicy.
Rozmowy o bliskich, obawy i emocje były słyszalne niemal wszędzie. Wojna, niezależnie od technologii, kultur czy gatunków, wprowadzała te same obawy – o przetrwanie, o bezpieczeństwo, o powrót do domu. Maura, przechodząc przez mostek, spojrzała na swój zespół. Widziała ciężar, który nosili, ale widziała też determinację. Podjęła decyzję, aby zebrać ich na krótką rozmowę.
Zatrzymała się na środku mostka, pozwalając sobie na chwilę ciszy, zanim przemówiła. Wszyscy byli zmęczeni, napięci, a w ich oczach czaiły się nie tylko zmęczenie i adrenalina, ale też coś głębszego – troska, strach, nadzieja.
— Wiem, że każdy z was ma tu coś do stracenia — zaczęła, a jej głos, choć spokojny, niósł się pewnie po pomieszczeniu. — Wiem, że nie jesteśmy tylko zespołem. Każdy z nas zostawił kogoś za sobą, kogoś, kto czeka, kto się martwi.
Jej spojrzenie przesunęło się po twarzach Northiana, Rethosa, Aeurona, Orina i Aroel.
— Wiem też, że wszyscy mamy coś do ocalenia. I właśnie dlatego musimy wygrać. Nie dla strategii, nie dla kolejnej linii obrony na mapie. Ale dla tych, którzy są tam i chcą, żebyśmy wrócili.
Xorar skrzyżował ramiona, jego spojrzenie było twarde, ale skinął głową.
— Wiemy, Maura. I właśnie dlatego się nie cofniemy.
— Nikt się nie cofa — dodał Northian, poprawiając bransoletę na nadgarstku.
Aeuron spojrzał na nich wszystkich, jego dłonie wciąż lekko drżały po stabilizacji.
— Zakończmy to. Żebyśmy mogli wrócić do nich.
Na chwilę zapadła cisza, przerywana jedynie dźwiękami pracujących systemów. Maura pozwoliła sobie na ledwo zauważalny uśmiech.
— Dobra. Wracajmy do pracy.
Rozmowa była krótka, ale wystarczyła. Każdy wrócił do swojego stanowiska, a powietrze, choć wciąż gęste od napięcia, nabrało nowego ciężaru – ciężaru odpowiedzialności, który wszyscy gotowi byli ponieść. Maura odprowadziła wzrokiem swoich ludzi, którzy wrócili do swoich stanowisk. Przez chwilę stała nieruchomo, wsłuchując się w dźwięki mostka – ciche szmery rozmów, odległe sygnały alarmów, delikatne pulsowanie energii stacji. W głowie przetaczały się myśli o odpowiedzialności, jaka na niej ciążyła. Ale wiedziała, że nie mogła pozwolić sobie na zwątpienie.
W jednej z sekcji mostka Aroel rozmawiała z jednym z techników Dragtelii, który wyglądał na rozkojarzonego. Jego dłonie drżały, gdy wprowadzał dane do konsoli.
— Wszystko w porządku? — zapytała łagodnie, zerkając na niego kątem oka.
Mężczyzna odwrócił się do niej z wymuszonym uśmiechem. — Moja kobieta jest na powierzchni Dragtelii. Ostatnio słyszałem jej głos, zanim zaczęły się zakłócenia. Boję się, że coś mogło się stać.
Aroel położyła rękę na jego ramieniu, jej głos był cichy, ale stanowczy. — Znam ten strach. Ale teraz twoja praca jest najważniejsza. Dzięki tobie ich systemy są bezpieczne. Jeśli coś się stanie, to właśnie dzięki tobie będą mieli szansę na przetrwanie.
Mężczyzna skinął głową, jego dłonie przestały drżeć. — Dziękuję. Masz rację. Muszę się skupić.
W innej części mostka Rethos i Northian prowadzili rozmowę o zabezpieczeniu transmisji. Ale nawet w ich technicznych dyskusjach przenikała nuta osobistych trosk.
— Mój brat zawsze mówił, że nigdy nie wpakowałby się w sytuację, gdzie ryzyko przewyższa korzyści. Zastanawiam się, co by teraz powiedział, gdyby wiedział, że siedzę na stacji orbitalnej w środku ostrzału. — Northian rzucił z lekkim uśmiechem, choć jego oczy zdradzały zmęczenie.
Rethos odłożył narzędzia, które trzymał, i spojrzał na niego. — Powiedziałby, że masz więcej odwagi, niż on kiedykolwiek miał. Bo tylko odważni idą tam, gdzie trzeba walczyć, a nie tylko mówić o walce.
Northian milczał przez chwilę, a potem uśmiechnął się szerzej. — Może masz rację. Ale i tak by pewnie coś sarkastycznego dodał na koniec.
— Cóż, bracia są od tego, żeby rzucać sarkazmem. A my jesteśmy tutaj, żeby robić swoje. — Rethos wrócił do pracy, jego skupienie było niezachwiane.
W laboratorium technicznym Aeuron i kilku Dragteliańskich inżynierów pracowali nad finalnymi poprawkami do tarczy z Lumirium i Aldaru. Ale nawet tam rozmowy toczyły się wokół bliskich.
— Czy wiesz, że moja córka ostatnio po raz pierwszy sama skonstruowała miniaturowy dron? — odezwał się jeden z inżynierów, przerywając ciszę.
Aeuron spojrzał na niego, lekko unosząc świetliste oczy. — Brzmi jak ktoś, kto podąża twoimi śladami. Masz powód, by być z niej dumny.
— Dumny, oczywiście. Ale też zmartwiony. Jeśli te zakłócenia dotkną powierzchnię, nikt nie będzie bezpieczny. — Inżynier wyraźnie starał się maskować strach.
Aeuron odłożył kryształ Lumirium i spojrzał na mężczyznę. — Strach jest naturalny. Ale to, co tutaj robimy, daje twojej córce szansę na przyszłość. Skup się na tym, co możesz zrobić teraz. Tarcza musi działać, inaczej nie będzie miało znaczenia, jak bardzo się martwimy.
Maura przeszła między stanowiskami, zatrzymując się przy Aroel, Rethosie i Northianie, a potem zmierzając do laboratorium, gdzie pracował Aeuron. Obserwowała swoich ludzi, widząc ciężar, jaki dźwigali. Kiedy weszła do laboratorium, spojrzał na nią z wyczuwalnym zmęczeniem.
— Przyglądasz się nam, Maura? Czy może masz dla mnie jeszcze więcej rzeczy do zrobienia? — zapytał, choć jego ton był bardziej żartobliwy niż oskarżycielski.
Maura uśmiechnęła się lekko. — Po prostu sprawdzam, jak sobie radzicie. Muszę wiedzieć, że nie tylko tarcze są w dobrym stanie, ale też wy.
Aeuron spojrzał na nią z powagą. — Wojna zawsze wygląda tak samo, Maura. Kiedyś myślałem, że Eneristhi są ponad to, że potrafimy unikać takich konfliktów. Ale teraz widzę, że nieważne, jak zaawansowana technologia czy kultura, strach i determinacja zawsze idą w parze.
— Nie jesteśmy ponad to. Ale możemy sprawić, że to wszystko ma sens. I dlatego potrzebuję, żebyś mi zaufał. — Jej słowa były ciche, ale przepełnione mocą.
Aeuron skinął głową, a w jego świetlistych oczach odbił się błysk uznania. — Zawsze ci ufam.
Wróciła na mostek, jej krok był pewny, choć serce ciążyło od obaw. Wiedziała, że każdy z jej zespołu myśli o kimś na zewnątrz. Ale teraz mieli siebie nawzajem – i musieli wierzyć, że to wystarczy.
Northian, ledwo słyszalny w hałasie alarmów, zwrócił się do Maury. — Jeśli przeciążenie przekroczy 120%, tarcze przestaną działać. Potrzebujemy więcej czasu.
— Nie mamy więcej czasu! — odpowiedziała z determinacją. — Wytrzymajmy jeszcze kilka minut. Gdy ostatni transportowiec dotrze na powierzchnię, możemy rozpocząć procedury awaryjne.
W tym momencie głos Aeurona zabrzmiał przez komunikator. — Udało się. Tarcza jest ponownie zsynchronizowana. Mamy dodatkowe pięć minut.
Maura zamknęła oczy na sekundę, pozwalając sobie na krótką chwilę ulgi. — Dziękuję, Aeuronie. To właśnie ten czas uratuje nasz zespół.
Transportowiec z ostatnią grupą techników zniknął z radarów, potwierdzając, że dotarł na powierzchnię planety.
Maura wyprostowała się, patrząc na holograficzną mapę. — Dobra robota. Teraz możemy się przygotować na kolejną rundę.
Kilka godzin później sytuacja stała się jeszcze bardziej napięta. Aetherianie rozpoczęli serię prób zakłócania systemów stacji. Kilka zewnętrznych modułów komunikacyjnych przestało odpowiadać, a systemy obronne zaczęły rejestrować zwiększoną aktywność energetyczną w pobliskim sektorze.
Maura i Xorar przebywali w głównym centrum kontroli. Na hologramach pojawiały się dane o ruchach aetheriańskich statków. Ich flota była zbyt duża, by stacja mogła się bronić bez wsparcia.
— Mamy potwierdzenie – Aetheria wysłała pięć jednostek bojowych klasy "Nyx" w nasz sektor. To statki zdolne do przełamywania naszych barier energetycznych — raportował Northian.
— Ile mamy czasu? — zapytała Maura, zaciskając dłonie na krawędzi stołu.
— Dziesięć minut, zanim wejdą w zasięg naszej stacji.
Xorar rzucił szybkie polecenia swojemu zespołowi, który natychmiast zareagował, przełączając systemy stacji w tryb bojowy. Ściany głównego centrum kontroli zalśniły pulsującym światłem Aldaru, aktywując dodatkowe osłony energetyczne. Wszyscy obecni, zarówno Dragtelianie, jak i Veridianie, w pełni skupili się na zadaniach, wiedząc, że nadchodzące chwile zadecydują o ich przetrwaniu.
— Stan osłon? — zapytała Maura, wpatrując się w hologram przedstawiający zbliżające się statki Aetherii.
— Aktywne w 80%. Zwiększamy moc z wykorzystaniem rezerw Aldaru. Lumirium jest w trakcie integracji — odpowiedział technik Dragtelii, pochylony nad terminalem.
Northian wskazał na schemat wyświetlany w centralnej części sali. — Zbliżają się od strony sektora 3A. Ich statki klasy Nyx są uzbrojone w broń plazmową wysokiej mocy. Osłony mogą to wytrzymać przez kilka minut, ale jeśli skoncentrują ogień, będą w stanie przebić się szybciej.
Aeuron, pracujący nad wzmacnianiem tarcz energetycznych z wykorzystaniem Lumirium, odwrócił się z pełnym skupieniem. — Mogę zwiększyć wytrzymałość tarcz, ale potrzebuję więcej czasu. Jeśli uruchomię pełną synchronizację, ryzykujemy przeciążenie systemu.
— Ryzyko jest nieuniknione — wtrącił Xorar. — Jeśli nie zwiększymy wytrzymałości osłon, stacja nie wytrzyma nawet dziesięciu minut. Aeuronie, rób co musisz.
Maura spojrzała na hologram, gdzie czerwone punkty statków wroga nieubłaganie zbliżały się do ich pozycji. — Musimy ich opóźnić. Xorar, czy nasze satelity obronne mogą przechwycić część ich ataku?
Xorar uruchomił projekcję zewnętrznych systemów obronnych. — Możemy przekierować zasilanie na satelity w sektorze 3A. To da nam dodatkowe trzy minuty, ale zmniejszy ochronę w innych sektorach.
— Zrób to — poleciła Maura. — Trzy minuty mogą zrobić różnicę.
Northian przeskanował kanały komunikacyjne, wykrywając kolejne anomalie. — Aetherianie próbują przesłać wirusa do naszych systemów. Musimy natychmiast aktywować protokoły obronne.
Rethos, który właśnie ukończył konfigurację systemu aktywnej ochrony, wprowadził ostatnie komendy. — System antywirusowy jest aktywny. Każda próba ingerencji zostanie wykryta i zneutralizowana.
Hologram nagle zafalował, a głos RX13 rozbrzmiał w centrum dowodzenia. — Wykryto wzrost energii w jednostkach klasy Nyx. Przygotowują się do pierwszego strzału.
Maura uniosła głowę, patrząc na zespół. — Wszystkie ręce na pokład. Trzymajcie pozycje. Musimy przetrwać.
Gdy statki Aetherii znalazły się w zasięgu stacji, rozpoczęła się wymiana ognia. Wiązki plazmowe o intensywnym blasku uderzały w osłony stacji, które pulsowały pod wpływem energii, rozpraszając jej część w przestrzeń. Satelity obronne, zgodnie z planem, przechwyciły część ataków, odciążając główną tarczę stacji.
— Straty na osłonach wynoszą 23%. Zasilanie z rezerw Aldaru stabilizuje poziom, ale nie wytrzymamy długo — raportował jeden z techników.
— Lumirium zintegrowane. Uruchamiam wzmocnioną tarczę! — oznajmił Aeuron, wprowadzając ostatnie komendy.
Nowa warstwa ochrony rozbłysła wokół stacji. Ataki plazmowe Aetherii odbijały się od niej, rozpraszając się w przestrzeni. To kupiło cenny czas.
— Świetna robota, Aeuronie — pochwaliła Maura, nie odrywając wzroku od hologramu. — Xorar, co z naszymi wyrzutniami?
— Aktywne, gotowe do kontrataku. Mogę namierzyć ich jednostki w ciągu dziesięciu sekund — odpowiedział.
— Zrób to. Skup się na ich głównych statkach dowodzenia. Jeśli stracą zdolność koordynacji, opóźnimy ich atak.
Wyrzutnie stacji wystrzeliły wiązki energii w stronę flot Aetherii. Kilka mniejszych statków zostało unieruchomionych, a główny okręt dowodzenia zadrżał, tracąc równowagę.
Gdy Zendar otrzymał raport o ataku Aetherian na stację orbitalną Dragtelii, jego holograficzna postać pojawiła się w sali konferencyjnej stacji. Jego postawa była spokojna, lecz pełna napięcia, a spojrzenie przeszywało zgromadzonych w pomieszczeniu inżynierów i oficerów.
— Raportujcie szczegółowo — zaczął. — Jakie są straty? Jak wygląda ich strategia?
Xorar natychmiast wziął na siebie odpowiedź: — Aetherianie przeprowadzili zmasowany atak z kierunku sektora 3A. Skupili się na naszych systemach defensywnych, próbując przeciążyć tarcze i zakłócić łączność. Nasze systemy oparte na Aldarze odpierają większość ataków energetycznych, jednak ich flota jest wyposażona w nowy typ technologii zakłócającej. To znacznie komplikuje sytuację.
Zendar zmrużył oczy, analizując dane taktyczne wyświetlane na hologramie obok niego. — Czy mamy jakiekolwiek informacje na temat tej technologii zakłócającej?
Aeuron wtrącił się z miejsca, pochylając się nad terminalem: — Ich zakłócanie generuje zmienne harmoniczne sygnały o wysokiej częstotliwości, które destabilizują pole Aldaru. To coś, co wykracza poza znane nam dotąd możliwości wroga. Musimy natychmiast znaleźć sposób na przeciwdziałanie.
Zendar skinął głową. — Skupcie się na analizie tej technologii. Musimy zrozumieć, jak działa, zanim wpłynie na naszą zdolność do obrony.
Maura, która przez chwilę analizowała dane na swoim terminalu, wtrąciła: — Zendar, mamy również problem z przeciążeniem systemów energetycznych. Lumirium, które wdrożyliśmy w ich tarczach, działa ponad nominalnymi parametrami. Potrzebujemy dodatkowych zabezpieczeń, aby uniknąć krytycznego przeciążenia.
Zendar spojrzał na nią z uwagą. — Twoim priorytetem jest zapewnienie, że tarcze pozostaną stabilne. Współpracuj z Xorarem, aby znaleźć tymczasowe rozwiązania. Nie możemy pozwolić, by Aetherianie przerwali obronę stacji. Czy systemy zapasowe działają zgodnie z planem? — zapytał, patrząc na Xorara.
— Tak, ale ich wydajność jest ograniczona. Przy obecnym obciążeniu możemy utrzymać tarcze przez kolejne cztery godziny, zanim energia zacznie się wyczerpywać — odparł główny inżynier Dragtelii.
Zendar zmarszczył brwi, a jego głos stał się bardziej stanowczy. — Dobrze. Macie cztery godziny na opracowanie rozwiązania. Nie mogę wysłać sił Dragtelii, by wspomogły was bez złamania porozumień z Aetherią. Stacja musi poradzić sobie sama. Ale mogę zaoferować wam wsparcie technologiczne. Maura, twój zespół ma pełen dostęp do zasobów Dragtelii, w tym do najnowszych danych analitycznych o harmonicznych sygnałach. Użyjcie ich mądrze.
Maura skinęła głową, rzucając krótkie spojrzenie Xorarowi. — Zrozumiałam. Nasz priorytet to zabezpieczenie tarcz i ustalenie, jak działa ich technologia zakłócająca. Aeuron, przejmij analizę harmonicznych. Rethos, skup się na optymalizacji systemów Lumirium. Xorar, twoi ludzie powinni pracować nad zabezpieczeniami i synchronizacją z naszymi systemami.
Zendar spojrzał po zebranych. — Aetheria testuje waszą determinację. Niech Dragtelia pokaże, że nie podda się bez walki. Liczę na was. Zendar, koniec transmisji.
Jego hologram zniknął, a Maura zwróciła się do reszty: — Mamy mało czasu i wiele do zrobienia. Musimy udowodnić, że technologia i determinacja są wystarczającą odpowiedzią na ich agresję.
Maura i Xorar wymienili porozumiewawcze spojrzenia, a w sali zapanowała pełna napięcia cisza. Zespół szybko przeszedł od rozmów do działania. Projektory zaczęły wyświetlać szczegółowe analizy danych, a inżynierowie podzielili się na mniejsze grupy, by zająć się najważniejszymi zadaniami.
Po dwóch godzinach intensywnej pracy zespół zebrał się ponownie w sali konferencyjnej, by omówić postępy. Xorar otworzył spotkanie, przedstawiając dane operacyjne.
— Nasze tarcze wytrzymały do tej pory większość ataków, ale nie możemy tego utrzymać w nieskończoność. Potrzebujemy waszych rozwiązań teraz.
Aeuron podszedł do hologramu. — Prototyp algorytmu synchronizacji jest gotowy. Testy wykazały, że możemy zneutralizować harmoniczne zakłócenia w osiemdziesięciu pięciu procentach przypadków. Potrzebuję jeszcze jednego testu na rzeczywistym rdzeniu Aldaru, ale jestem optymistą.
Maura dodała: — System dynamicznego przepływu energii również jest gotowy do implementacji. Rethos przygotowuje integrację z naszymi procesorami, co powinno zwiększyć wydajność systemów o trzydzieści procent.
Xorar spojrzał na nich z powagą. — W takim razie wdrażajcie te rozwiązania natychmiast. Aetherianie nie zamierzają się wycofać, a my nie możemy pozwolić im na rozwalenie tej stacji.
Maura i Aeuron wymienili spojrzenia, po czym kiwnęli głowami, przygotowując się do wdrożenia nowych systemów. Atmosfera w sali konferencyjnej była napięta, ale pełna determinacji. Xorar, wyraźnie świadomy powagi sytuacji, nakazał natychmiastowe rozpoczęcie implementacji.
— Aroel, Orin, przejmujecie integrację Lumirium z Aldarem. Aeuron, zajmij się algorytmem synchronizacji. Maura i Rethos, pracujcie nad dynamicznym systemem przepływu energii — powiedział, wskazując na holograficzny interfejs. — Każda sekunda się liczy. Raportujcie postępy na bieżąco.
Zespół rozdzielił się, wracając do swoich stacji roboczych. Maura i Rethos pracowali w sekcji energetycznej stacji, gdzie dostęp do głównego reaktora umożliwiał bezpośrednią integrację nowych procesorów Veridiańskich z systemami Dragtelii. Rethos uruchomił moduł diagnostyczny, monitorując stabilność przepływu energii.
— Maura, mam dane wejściowe z głównych rdzeni. Przepływ energii w sektorze 3A jest bliski przeciążenia — poinformował, wskazując na holograficzny model stacji.
— Zaczynam kalibrację dynamicznego przepływu energii — odpowiedziała, wpisując polecenia do swojego terminala. — Priorytetujemy sektory najbardziej narażone na atak. Musimy zoptymalizować przepływ w czasie rzeczywistym, zanim przeciążenia staną się krytyczne.
Tymczasem Aeuron w laboratorium technologicznym Dragtelii kończył wdrażanie swojego algorytmu synchronizacji. Z pomocą zespołu techników uruchomił testy na jednym z głównych rdzeni Aldaru. Na hologramie pojawiły się zmienne harmoniczne sygnałów Aetherian.
— Prototyp działa. Synchronizacja jest na poziomie 87% — oznajmił, przesuwając holograficzne suwaki, aby dostosować parametry. — Teraz przetestujemy go w warunkach bojowych.
— Upewnij się, że system jest w stanie samodzielnie adaptować się do zmieniających się częstotliwości — przypomniał Xorar przez komunikator.
— Już to robię. Jeśli zmienią częstotliwości, algorytm automatycznie dostosuje nasze tarcze — odpowiedział Aeuron, pracując z nieustanną precyzją.
Po godzinie intensywnych działań zespoły ponownie zebrały się, aby wdrożyć systemy w czasie rzeczywistym. Na wielkim ekranie wyświetlano dane operacyjne tarcz Aldaru, harmonicznych sygnałów zakłócających oraz przepływu energii.
— Zaczynamy wdrażanie dynamicznego przepływu energii — poinformowała Maura, wpisując ostatnie polecenia. — Rethos, jak wygląda stabilność systemu?
— Procesory Veridiańskie przejęły kontrolę nad dystrybucją energii. Stabilność wzrosła o 25%, przeciążenia w sektorze 3A zostały zredukowane do bezpiecznego poziomu — odpowiedział Rethos.
Aeuron aktywował swój algorytm synchronizacji. — Zakłócenia harmoniczne są neutralizowane w 83%. System adaptuje się do zmiennych sygnałów w czasie rzeczywistym. Proszę o potwierdzenie z mostka dowodzenia.
Operator w sali dowodzenia zawołał: — Zakłócenia w sektorze 4B zanikają! Tarcze Aldaru odzyskują stabilność!
Xorar spojrzał na dane z wyraźną ulgą, ale zachowując wojskowy profesjonalizm. — Dobra robota, ale to dopiero początek. Zauważą, że ich ataki tracą skuteczność. Musimy być gotowi na zmianę ich strategii.
W tym momencie jeden z oficerów technicznych zameldował: — Wykryto nowe sygnały z floty Aetherii. Wprowadzają drony ofensywne z zakłócaczami magnetycznymi. Wycelowali je w nasze satelity komunikacyjne.
Xorar natychmiast zareagował. — Wysyłamy jednostki obronne, by przechwyciły te drony. Aeuron, czy twój algorytm poradzi sobie z zakłócaczami magnetycznymi?
— W teorii tak, ale musimy zmodyfikować jego parametry. Dajcie mi piętnaście minut — odpowiedział Aeuron, wracając do swojej konsoli.
Maura spojrzała na Xorara. — Jeśli stracimy satelity komunikacyjne, nie będziemy w stanie koordynować obrony. Musimy zneutralizować te drony, zanim osiągną swoje cele.
— Zgadzam się. Wyślę wsparcie do sektora 5A. Maura, Aeuron, róbcie swoje. Liczę na was — powiedział Xorar, wychodząc z sali, by osobiście nadzorować przygotowania do kolejnej fazy obrony.
Aeuron, obserwując rozwój sytuacji, doszedł do wniosku, że ataki Aetherian wymagały szybszej i bardziej bezpośredniej reakcji. Jego zdolności panowania nad Lumirium oraz fakt, że jego ciało mogło przetrwać w warunkach kosmicznych, dawały mu przewagę, której stacja orbitalna nie mogła w pełni wykorzystać.
Zwrócił się do Xorara, który właśnie wchodził do sali dowodzenia.
— Xorarze, jeśli pozwolisz, muszę opuścić stację. Mogę przejąć kontrolę nad Lumirium bezpośrednio w przestrzeni i spróbować zneutralizować zakłócające drony Aetherian, zanim zdążą uszkodzić wasze satelity — powiedział Aeuron, jego oczy migotały delikatnym światłem energii.
Xorar spojrzał na niego z wyraźnym sceptycyzmem.
— To ryzykowne, Aeuronie. W przestrzeni kosmicznej będziesz wystawiony na cel. Aetherianie mają na pewno więcej takich dronów, a twoja obecność poza stacją uczyni cię łatwym celem.
— Ryzyko jest uzasadnione. Z moim panowaniem nad Lumirium mogę dostosować pola ochronne do zmiennych częstotliwości dronów i zakłócaczy. Wewnątrz stacji jesteśmy ograniczeni czasem i zasobami. Poza nią mogę działać szybciej i skuteczniej — odpowiedział spokojnie, lecz stanowczo.
Maura, która obserwowała rozmowę, wtrąciła się:
— Aeuronie, jeśli to zrobisz, musimy przygotować cię na każde możliwe zagrożenie. Wprowadź swoje dane do systemów stacji. Jeśli cokolwiek pójdzie nie tak, będziemy musieli monitorować twoje sygnały energetyczne i wiedzieć, gdzie jesteś.
— To już zrobiłem — odparł Aeuron, spoglądając na hologram tarcz ochronnych. — System stacji ma mój pełen profil energetyczny. Jeśli stracicie ze mną kontakt, dane zostaną automatycznie przesłane do Nexusa.
Xorar przez chwilę milczał, po czym skinął głową.
— Zgadzam się, ale będziemy potrzebować twojego wsparcia, by utrzymać stabilność Lumirium na stacji. Zabierz tyle, ile potrzebujesz, ale reszta musi pozostać tutaj.
Aeuron kiwnął głową i skierował się do komory dekompresyjnej. Jego sylwetka, otoczona delikatną aurą Lumirium, emanowała spokojem i determinacją. W momencie opuszczenia stacji, jego ciało zaczęło harmonizować się z otaczającą go próżnią, tworząc wokół niego tarczę ochronną z Lumirium.
Gdy znalazł się poza stacją, aktywował swoje zdolności, wyczuwając chaotyczne sygnały harmoniczne generowane przez drony Aetherian. Skoncentrował się, a jego aura Lumirium rozbłysła intensywnym światłem. Korzystając z energii Lumirium, stworzył pole zakłócające, które miało odizolować drony od ich źródeł sterowania.
— Zobaczmy, jak radzicie sobie z prawdziwym panowaniem nad energią — mruknął do siebie, manewrując pomiędzy dronami.
Głos któregoś z Aetherian rozległ się na ogólnodostępnym kanale, przesiąknięty arogancją i groźbą:
— Istoto z Enerii, twoja obecność tutaj jest niepożądana. Opuść to pole walki, zanim siła Aetherii zmiecie cię z tej przestrzeni.
Aeuron, balansując między ostrzałem a kontrolowanymi wyładowaniami energii Lumirium, odpowiedział stanowczo, jego głos był spokojny, lecz nieubłagany:
— Wasza pewność siebie jest fascynująca. Ale zrozumcie jedno — chaos, którym się posługujecie, jest łatwy do ujarzmienia, gdy zna się jego źródło. Nie rozumiecie energii, którą próbujecie zniszczyć.
Aetherianie zmienili taktykę, otaczając Aeurona w trójwymiarowej formacji. Ich jednostki rozpoczęły jednoczesny ostrzał wiązkami zakłócającymi, próbując przeciążyć Lumirium, które otaczało Aeurona. Skoncentrował energię w swoich dłoniach, tworząc wokół siebie kulę o intensywnym, migotliwym świetle. Gdy pierwsza fala wiązek dotarła do niego, kula pochłonęła zakłócenia i przemieniła je w wyładowania skierowane z powrotem na agresorów.
Dwa drony Aetherian eksplodowały, rozpraszając się w kosmicznej pustce. Pozostałe jednostki wycofały się na chwilę, dostosowując swoje schematy ataku.
Na stacji orbitalnej Xorar obserwował rozwój sytuacji z napięciem. Jego holograficzny panel wyświetlał dane o intensywności wyładowań i zmiennych harmonicznych wytwarzanych przez Aeurona.
— To szaleństwo! — rzucił Xorar. — Jego ciało ledwo wytrzymuje przeciążenie. Jeśli tak dalej pójdzie, Lumirium przegrzeje się i zniszczy go razem z tymi dronami.
Maura, stojąc obok niego, odpowiedziała ze spokojem, który krył jej wewnętrzny niepokój:
— Aeuron wie, co robi. Nie jest ograniczony przez nasze zrozumienie energii. On jest jej częścią. Daj mu czas.
Kanał komunikacyjny znów się otworzył. Tym razem głos był pełen gniewu, a za nim rozbrzmiewały trzaski zakłóceń.
— Twoje działania to akt desperacji. Twoja energia jest ograniczona. Poddaj się, zanim twoje światło zgaśnie na zawsze.
Aeuron, unikając serii wystrzałów, odpowiedział bez wahania:
— Światło Enerii nigdy nie gaśnie. To wy powinniście przemyśleć swoje kroki, zanim wasz chaos pochłonie was samych.
Jeden z dronów Aetherian nagle rozbłysnął fioletowym światłem i w ułamku sekundy wyrzucił w stronę Aeurona serię impulsów destabilizujących. Energia zawibrowała wokół niego, ale Lumirium niemal natychmiast dostosowało swoją strukturę do częstotliwości ataku, rozpraszając go bez większych konsekwencji.
— Naprawdę myśleliście, że to zadziała? — Aeuron posłał im falę zwrotną, blokując sygnał sterujący dronami. Ich ruchy stały się chaotyczne, a część z nich zaczęła dryfować bez kontroli.
Aeuron poczuł, jak coś przebija się przez warstwę ochronną Lumirium. Nie był to konwencjonalny atak – był to technopatyczny impuls o wysokiej częstotliwości, precyzyjnie dostrojony do struktury jego energii. Poczuł coś, co można było określić jako zimne, obce palce sięgające w głąb jego esencji. Przez ułamek sekundy jego pole energetyczne zaburzyło się, ale to wystarczyło, by jedno z dział dronów trafiło go, odrzucając go w tył w wirującym obrocie.
Z systemu komunikacyjnego stacji dobiegł głos Northiana:
— Aeuron, co się dzieje? Twoja sygnatura destabilizuje się!
Aeuron skupił się, ignorując narastający szum w swojej świadomości. Energia Lumirium wokół niego zaczęła pulsować w rytmie jego własnej esencji, rezonując z jego naturalną formą. Nie walczył z impulsem technopatycznym bezpośrednio – zamiast tego pozwolił energii Lumirium na dostrojenie się do jego częstotliwości.
— Przechodzę na wyższe harmoniczne. Wytrzymam — powiedział cicho, a jego oczy rozbłysły intensywnym światłem.
Wtedy dostrzegł go – głównego operatora technopatycznego, który znajdował się na pokładzie jednego z maskowanych statków Aetherian. Był to wysoki, smukły osobnik, o skórze lśniącej jak obsydian i oczach pulsujących bladym, niebieskim światłem. Był skoncentrowany, jego dłonie poruszały się w powietrzu, jakby przesuwał niewidzialne struny rzeczywistości.
— Zobaczymy, kto pierwszy straci kontrolę. – Przestrzeń wokół Aeurona pulsowała, jakby sama materia wszechświata dostosowywała się do jego obecności. Technopata Aetherian czuł to – opór, który nie był mechaniczny ani systemowy. Był fundamentalny, jakby dotykał istoty energii samej w sobie. Aeuron otworzył dłonie, a Lumirium zgromadzone wokół jego ciała rozbłysło w intensywnym blasku.
Głównodowodzący floty Aetherian stał na mostku swojego statku, obserwując go z chłodną kalkulacją. Jego dłonie poruszały się w powietrzu, przesyłając skomplikowane impulsy technopatyczne. Cała flota dostroiła się do jego woli, a drony wokół Aeurona zaczęły synchronizować swoje ataki w jednej, precyzyjnej sekwencji.
Aeuron nie czekał.
— Jeśli myślisz, że kontrolujesz energię, pokażę ci, czym ona naprawdę jest.
Przestrzeń wokół Aeurona pulsowała w sposób, który wymykał się zwykłym prawom fizyki. Lumirium, dotąd będące przedłużeniem jego energii, nagle zdawało się wibrować pod wpływem czegoś starszego, potężniejszego. Technopatyczny impuls Aetherian, wcześniej doskonale zsynchronizowany z falami energetycznymi wszechświata, teraz odbijał się chaotycznie, jakby coś nagle przestało pozwalać mu istnieć w tej przestrzeni.
Głównodowodzący patrzył na dane z niedowierzaniem.
— Niemożliwe. Nie ma bytu, który mógłby funkcjonować na tych poziomach energetycznych. – Jego dłonie poruszały się szybko po interfejsie, próbując dostroić swoje systemy do anomalii, ale to, co zobaczył, sprawiło, że na ułamek sekundy zamarł.
To nie była zwykła fluktuacja. To było coś przywołanego.
Na stacji panowała napięta cisza. Northian, śledząc rozwój sytuacji na hologramach, wstrzymał oddech.
— On… on nie walczy z nimi. On otwiera coś znacznie większego.
— Coś? — rzucił Rethos, również analizując napływające dane. — To nie jest „coś”. To… ktoś.
Lumirium wokół Aeurona zaczęło koncentrować się w jeden, czysty punkt światła. A potem eksplodowało. Nie była to eksplozja materiałowa, nie była to nawet eksplozja energetyczna w rozumieniu ich fizyki. Było to przebicie. Jakby sama struktura rzeczywistości rozstąpiła się pod naporem czegoś, co było zbyt wielkie, by się w niej mieścić.
I wtedy pojawił się Opiekun.
Nie miał kształtu, który można było jednoznacznie określić. Był czymś, co umysł przetwarzał tylko w ułamkach zrozumienia, resztę pozostawiając w sferze instynktownego lęku. Energia nie płynęła wokół niego – ona była nim. Jego obecność nie tylko deformowała przestrzeń, ale również wpływała na samą percepcję, sprawiając, że nawet na stacji wielu poczuło ucisk w czaszkach, jakby ich umysły próbowały przyswoić coś, do czego nie były stworzone, by pojąć.
Jego głos nie brzmiał w komunikatorach. On brzmiał w nich.
— Wy, którzy myślicie, że rozumiecie moc, nie rozumiecie nawet własnych granic.
Głównodowodzący floty Aetherian wciągnął gwałtownie powietrze.
— To… to jakaś manipulacja. Nie może istnieć coś, co funkcjonuje poza naszą kontrolą.
Opiekun odwrócił na niego swój niefizyczny wzrok.
— Twoje przekonania nie mają znaczenia dla praw, których nie rozumiesz.
Cała flota Aetherian stanęła. Dosłownie. Nie było eksplozji. Nie było awarii systemów. Po prostu… przestała istnieć jako funkcjonalna jednostka. Ich systemy komunikacyjne wydały ostatni, bezradny sygnał i zamarły. Nawigacja, silniki, uzbrojenie – wszystko pogrążyło się w ciszy, jakby każdy skrawek technologii został odcięty od źródła swojego istnienia.
Northian stał nieruchomo, jego oczy były szeroko otwarte.
— Ja pierdolę.
— On… on ich nie niszczy. On ich wymazuje. — Rethos cofnął się, czując, jak jego własne zmysły próbują przystosować się do tej manifestacji siły.
— To dlatego nigdy nie mieszali się w wojny. — Maura powiedziała to cicho, jakby każde słowo było nagłym olśnieniem.
Xorar spojrzał na nią ostrożnie.
— Co masz na myśli?
— Bo gdyby to zrobili, wojny przestałyby istnieć.
Ciała Aetherian na mostkach ich statków osunęły się na ziemię, ich technopatyczne umysły zostały wypalone czystą dezintegracją świadomości.
Głównodowodzący floty otworzył usta, próbując coś powiedzieć, ale nie zdążył. Opiekun skupił na nim całą swoją uwagę.
— Popełniliście błąd, próbując sięgnąć po to, czego nie rozumiecie.
Jednym ruchem jego świadomości cała energia, którą dowódca pochłaniał, by zachować połączenie z flotą, została odwrócona.
Na mostku stacji, Veridianie i Dragtelianie patrzyli w milczeniu, gdy jego ciało nagle zaczęło się rozpadać.
Nie eksplodował. Nie krzyczał. Jego fizyczna powłoka nie nadążyła za odwróceniem przepływu energii i po prostu przestał istnieć.
Xorar otworzył usta, ale nie znalazł słów.
Na polu bitwy, gdzie jeszcze chwilę wcześniej energia pulsowała od walk, teraz zapanowała względna cisza. Resztki jednostek Aetherian dryfowały w próżni, przypominając o brutalności starcia. Aeuron unosił się w martwej ciszy kosmosu, jego energia wciąż była rozedrgana po konfrontacji. Lumirium wokół niego pulsowało niestabilnie, a jego własna esencja zdawała się rozciągać i kurczyć, jakby nie była pewna, czy wciąż należy do tego wymiaru.
I wtedy powrócił Opiekun. Nie pojawił się nagle ani nie rozbłysnął w wybuchu energii – po prostu był, jakby nigdy go nie opuścił. Jego esencja stopniowo oplatała Aeurona, spajając to, co zostało nadwyrężone, odnawiając struktury energetyczne, które zostały niemal rozerwane pod wpływem ataku technopatycznego.
— Nierozważne. — Głos Opiekuna rozbrzmiał we wnętrzu Aeurona, wibracyjny i przepełniony czymś, co nie było gniewem, ale surową, niepodważalną oceną.
Aeuron zamknął oczy, pozwalając energii opiekuna na pełną synchronizację. Czuł, jak jego świadomość stabilizuje się, jak pęknięcia w jego istocie zasklepiają się na nowo.
— Nie miałem wyboru. — Jego myśli były czyste, ale zmęczone. — Gdybym nie zareagował, oni by wygrali.
Opiekun przez chwilę milczał, jakby oceniał wagę tych słów.
— Zawsze masz wybór. Ale zapomniałeś, co znaczy balans. Ich chaos był dla ciebie zbyt intensywny. Ich ignorancja niemal cię pochłonęła.
Aeuron otworzył oczy.
— Ale ich powstrzymałem.
— Nie ty ich powstrzymałeś.
Cisza między nimi trwała tylko chwilę, ale miała ciężar lat.
— Musisz pamiętać, Aeuronie, że twoja energia nie jest tylko twoja. To część większej całości. A gdy nadwyrężasz harmonię, ona odpowiada. Gdybyś sięgnął głębiej… przestałbyś być sobą.
Aeuron wiedział, co to znaczyło. Wiedział, że był blisko granicy, której nigdy nie powinien przekraczać.
— Jestem gotów wrócić. — Jego głos był cichszy, bardziej opanowany.
— Wróć. Ale pamiętaj, że teraz patrzą.
Opiekun powoli odsunął swoją esencję, pozostawiając Aeurona w pełni zregenerowanego. Jego forma stała się stabilna, harmonia między jego świadomością a Lumirium powróciła.
Aeuron obrócił się, a potem jednym ruchem skierował się w stronę stacji.
Na mostku panowała cisza. Northian, Xorar, Rethos, Maura – wszyscy śledzili powrót Aeurona na głównym ekranie, jego sylwetka coraz bardziej zbliżała się do doków, otoczona pulsującą aurą.
Rethos był pierwszym, który przerwał ciszę.
— To, co tam się wydarzyło… — urwał, jakby szukał właściwych słów. — To nie była walka. To było coś… większego.
Northian przekrzywił głowę, analizując dane na ekranie.
— Jego sygnatura energetyczna wciąż się stabilizuje, ale wartości przekroczyły jakiekolwiek znane nam skale.
Xorar stał nieruchomo, z założonymi rękami, a jego spojrzenie było twarde, surowe.
— Nigdy nie widziałem czegoś takiego.
— Bo nigdy wcześniej nie widzieliśmy Eneristhi w walce. — Maura odsunęła się od konsoli, jej głos był spokojny, ale w jej oczach było coś więcej. Niepokój? Fascynacja? Może jedno i drugie.
Na ekranie Aeuron przekraczał zewnętrzne śluzy. Jego aura wciąż migotała, resztki energii otaczały jego ciało jak pulsujące echo tego, co wydarzyło się w przestrzeni.
— Maura… — Xorar spojrzał na nią ostro. — Czy my w ogóle powinniśmy byli prosić go o to?
Rethos uniósł głowę.
— O co ci chodzi?
— Nie wyglądał na kogoś, kto wyszedł z tego bez strat.
Maura zacisnęła usta, nie odrywając oczu od ekranu.
— Jeśli miał wybór, to był jego wybór.
— Ale czy naprawdę miał wybór?
Aeuron wkroczył na mostek, a jego obecność od razu wypełniła pomieszczenie cichą, ciężką energią. Jego ruchy były płynne, ale nieco wolniejsze niż zazwyczaj, jakby wciąż dostosowywał się do własnej formy po tym, co wydarzyło się poza stacją. Światło na jego skórze pulsowało nieregularnie, jak fale wygasającego burzowego frontu.
Northian podszedł bliżej, jego spojrzenie przesuwało się po migoczących śladach energii, które jeszcze nie całkiem się rozproszyły.
— W porządku? — zapytał cicho.
Aeuron spojrzał na niego, potem na resztę zgromadzonych.
— Nie jestem pewien, czy to odpowiednie pytanie.
Xorar zmrużył oczy.
— Więc jakie powinno być?
Aeuron obrócił się w stronę panoramicznego ekranu, gdzie wciąż można było zobaczyć dryfujące wraki aetheriańskich dronów. Ich konstrukcje były zdeformowane, jakby coś pochłonęło ich strukturę od środka, a jednocześnie pozostawiło je nienaruszone z zewnątrz.
— Czy zrozumieliście, co właśnie się stało? — jego głos był spokojny, ale wibrował pod powierzchnią, jak napięta struna.
— Nie do końca. — Rethos skrzyżował ramiona. — Ale podejrzewam, że coś, czego nie powinniśmy byli zobaczyć.
— Nie powinniście byli. — Aeuron nie odwrócił wzroku od ekranu. — Ale i tak zobaczyliście.
Maura przesunęła palcami po interfejsie, przełączając widok na zapis energetyczny zdarzenia. Fale emisji, które Aeuron wytworzył w ostatnim starciu, wciąż rezonowały w przestrzeni kosmicznej. Ich struktura nie przypominała niczego, co znała fizyka stacji, ani nawet tego, co kiedykolwiek udało się zarejestrować na Dragtelii.
— Twój opiekun… — zaczęła, ale Aeuron przerwał jej ruchem dłoni.
— Nie przyszedł tutaj po to, by walczyć. — W końcu odwrócił się do nich. — Przyszedł, bo przekroczyłem granicę.
Rethos zmarszczył brwi.
— Jaką granicę?
Aeuron milczał przez chwilę, jakby ważył, co może powiedzieć. Jego wzrok spotkał się ze spojrzeniem Maury.
— Eneristhi nie mieszają się w wojny nie dlatego, że nie chcą. Nie dlatego, że nie mogą. Nie robią tego, bo każda ingerencja zakłóca równowagę. A ja ją naruszyłem.
Zapadła cisza.
Xorar odezwał się pierwszy, jego głos był zimny i wyważony:
— Czy to oznacza, że następnym razem nie będziesz mógł tego zrobić?
— To oznacza, że następnym razem konsekwencje mogą być większe niż to, co dzisiaj widzieliśmy.
Maura spojrzała na pulsujące na ekranie dane, potem znów na Aeurona.
— A ty? Czujesz to? Tę… destabilizację?
Aeuron uśmiechnął się lekko, ale był to uśmiech kogoś, kto właśnie spojrzał w otchłań i zobaczył coś, czego nie dało się już zapomnieć.
— Nie muszę jej czuć. Wiem, że tam jest.
Rethos odchylił się lekko na krześle, przyswajając słowa Aeurona. Wymienił szybkie spojrzenia z Xorarem i Northianem, ale to Maura pierwsza zadała pytanie, które wisiało w powietrzu.
— Co dokładnie stało się z flotą Aetherian? — Jej głos był spokojny, lecz stanowczy. — w jednym momencie walczyli, a w następnym było po wszystkim.
— One nie zostały zniszczone w konwencjonalnym sensie. — Xorar zmrużył oczy, analizując obraz. — To wygląda, jakby… energia, która je napędzała, po prostu przestała istnieć.
— Nie przestała. — Głos Aeurona brzmiał cicho, ale wypełnił całe pomieszczenie. — Została zharmonizowana. Aetherianie grają chaosem. Technopatia, kontrola nad maszynami, kodowanie impulsów… to wszystko działa na poziomie nieuporządkowanych, nieustannie zmieniających się częstotliwości. Zamiast walczyć z tym chaosem, zmusiłem ich systemy do rezonansu z moją esencją.
— Zatrzymałeś ich? — Rethos zmarszczył czoło. — Po prostu?
Aeuron spojrzał na dane wyświetlone na ekranie.
— Nie zatrzymałem ich. Uspokoiłem ich systemy do punktu, w którym przestały istnieć jako coś odrębnego. Maszyny Aetherian przestały odbierać ich polecenia, bo same stały się częścią innej harmonii.
Maura wymieniła spojrzenie z Xorarem.
— To dlatego twój opiekun się pojawił?
Aeuron skinął głową.
— Nie po to, by mnie ratować. Po to, by upewnić się, że nie przeszedłem za daleko.
— Przekroczyłeś granicę. — Xorar powtórzył jego wcześniejsze słowa. — Co to dla ciebie oznacza? Czy będą jakieś konsekwencje?
Aeuron przez moment patrzył na niego w milczeniu.
— Jeszcze tego nie wiem.
Northian, który przez cały czas analizował dane, w końcu oderwał wzrok od panelu i spojrzał bezpośrednio na Aeurona.
— Kim dla ciebie jest twój opiekun?
Aeuron nie odpowiedział od razu. Jego oczy zalśniły słabym, pulsującym światłem.
— Nie jest mentorem. Nie jest przewodnikiem. Jest mną. I jednocześnie mną nie jest.
Maura oparła dłonie na konsoli.
— Każdy z was ma takiego opiekuna?
Aeuron skinął głową.
— Ponieważ każdy z nas został stworzony przez swojego opiekuna.
Xorar wpatrywał się w niego intensywnie.
— Więc czym właściwie jest wasza hierarchia? Skoro każdy z was ma swojego stwórcę?
Aeuron odwrócił wzrok ku ekranowi, gdzie wciąż widniały obrazy dryfujących wraków.
— Nie mamy hierarchii. Mamy harmonię.
Northian milczał przez dłuższą chwilę, analizując słowa Aeurona. W końcu odwrócił się do Maury.
— To tłumaczy, dlaczego nigdy wcześniej nie angażowali się w wojny.
Maura skinęła głową, spoglądając na ekrany, gdzie wciąż dryfowały pozostałości floty Aetherian.
— Nie walczą, nie podbijają, nie bronią się jak inne gatunki. Nie muszą. Jeśli każdy Eneristhi ma kogoś, kto go stworzył, a jednocześnie jest jego odbiciem… to znaczy, że są w stanie kontrolować swój rozwój w sposób, którego żadne z nas nie potrafi.
Rethos uniósł głowę.
— A jeśli nie ma hierarchii, nie ma przywódców. Nie ma rządów. Nie ma wojen.
— Nie w naszym rozumieniu. — Aeuron spojrzał na nich spokojnie. — Ale to nie znaczy, że nie ma granic.
Xorar oparł się o konsolę, przyglądając się mu uważnie.
— Twój opiekun pojawił się, bo przekroczyłeś granicę. Co się teraz stanie?
Aeuron nie odpowiedział od razu. — Nic. Albo wszystko.
— Doprecyzuj.
Aeuron westchnął cicho, jakby rozważając, jak wiele powinien im powiedzieć.
— Eneristhi nie podejmują działań pochopnie. Nie wtrącają się w sprawy innych, bo rozumieją konsekwencje. Kiedy mój opiekun się pojawił, to nie dlatego, że miał mnie uratować. Był tam, by mnie ocenić.
Maura zmrużyła oczy.
— Czyli teraz… będą musieli podjąć decyzję?
— Tak. — Aeuron spojrzał na nią poważnie. — O tym, czy nadal powinienem istnieć.
W pomieszczeniu zapanowała cisza. Rethos zamrugał, jakby nie dowierzał temu, co usłyszał. Xorar wyprostował się, napięcie w jego ciele było wyczuwalne.
— Chcesz powiedzieć, że jeśli uznają, że posunąłeś się za daleko, mogą cię… wymazać?
— Nie wymazać. — Aeuron poprawił go spokojnie. — Przywrócić do stanu, zanim podjąłem tę decyzję.
— Czyli cię zniszczyć.
— Niezupełnie.
— Ale tak. — Northian w końcu wtrącił się, jego głos był bardziej napięty niż zwykle. — To po prostu inny sposób na powiedzenie tego samego.
— To nie kara. — Aeuron uniósł rękę. — To równowaga. Jeśli działanie zaburza harmonię, musi zostać skorygowane.
Maura zacisnęła dłonie.
— Ale to było konieczne. Gdybyś tego nie zrobił, Aetherianie mogliby przejąć stację, mogliśmy stracić wszystko.
Aeuron spojrzał na nią łagodnie.
— Dla was to była konieczność. Dla niego to było odstępstwo.
Xorar prychnął, odwracając wzrok.
— Nie wiem, co bardziej mnie przeraża. To, że jesteście zdolni do takiej potęgi, czy to, że możecie być przez nią… wycofani.
Rethos westchnął, przecierając twarz dłonią.
— Aeuronie… co teraz? Masz jakiś wpływ na to, jaką twój opiekun podejmie decyzję?
Aeuron milczał przez moment, a potem odpowiedział cicho:
— Jeszcze mnie tu widzicie, prawda?
Wszystkie spojrzenia zwróciły się na niego.
Mostek stacji rozbłysnął oślepiającym światłem. Nie było alarmu, nie było sygnału intruzów. Po prostu pojawili się. Dwie istoty, wyższe od przeciętnego Veridianina, ich sylwetki pulsowały światłem, które zdawało się nie tylko emanować z nich, ale i dostosowywać do otoczenia. Ich kontury były niestabilne, jakby samą ich obecność trudniej było utrzymać w fizycznej przestrzeni.
Aeuron, który jeszcze chwilę temu był obiektem dyskusji, nagle odwrócił się i pochylił głowę.
Jedna z istot zrobiła krok do przodu. Jej „twarz”, jeśli w ogóle można to było tak nazwać, była tylko subtelnym zarysem na powierzchni światła, a mimo to spojrzenie, jakie skierowała na Aeurona, było ciężkie.
— Nie musisz się kłaniać, Aeuronie. Nie przyszliśmy cię osądzać.
— Nie? — zapytał, a w jego głosie dało się wyczuć cień wahania.
Druga istota, równie świetlista, ale o pulsacji bardziej złożonej, spojrzała na resztę zgromadzonych.
— Nie, chociaż powinniśmy.
Cisza była namacalna.
Xorar zmrużył oczy, nie spuszczając ich z przybyszów.
— Więc czego chcecie?
Opiekun Aeurona skierował się ku centrum mostka, jakby nie przejmował się ich ostrożnością.
— Chcemy z wami porozmawiać o Aetherianach.
Xorar zmrużył oczy, obserwując ich bez cienia fascynacji. Był wojownikiem, a to, co widział, było poza wszelką strategią, jaką znał.
— Jesteście tu, bo musicie, czy dlatego, że uznaliście to za konieczność?
Opiekun skierował ku niemu coś, co mogło być spojrzeniem, choć w istocie było czymś znacznie głębszym.
— To, co postrzegasz jako konieczność, dla nas jest procesem.
Northian uniósł głowę, a jego pionowe źrenice zwęziły się w refleksji.
— A więc nie działacie w czasie?
— Czas jest tylko ruchem w przestrzeni, ale to przestrzeń decyduje, kiedy czas się porusza.
Rethos przewrócił oczami.
— Nie mam cierpliwości do zagadek. Jeśli mamy wspólny interes, powiedzcie to wprost.
Druga istota, ta mniej stabilna w formie, przemówiła po raz pierwszy.
— Interes jest prozaiczny. Jeden z nas mógłby zasilać wasz świat przez setki lat.
Zapadła cisza.
Maura wyprostowała się powoli.
— Mówicie, jakbyście byli surowcem.
Opiekun Aeurona rozbłysnął nieco intensywniej.
— Nie surowcem. Równaniem.
Xorar zacisnął szczęki.
— Aetherianie chcą was ujarzmić?
— Nie wiedzą jeszcze, że chcą.
— Ale będą wiedzieć. — Rethos uśmiechnął się ponuro.
— Zawsze nadchodzi moment, w którym coś, co było niewidzialne, staje się pożądane.
Northian wsunął dłonie w pas, wpatrując się w wirującą formę drugiego Eneristhi.
— Czyli ich ignorancja jest jedyną rzeczą, która was jeszcze chroni?
— To, co nieznane, wydaje się odległe. Do czasu, aż nie stanie się narzędziem.
Maura odwróciła się do Aeurona.
— Dlatego nie walczycie? Bo gdybyście to zrobili, sami dalibyście im odpowiedź?
— Każda siła, która raz zostanie ujawniona, stanie się częścią wojny.
Xorar spojrzał na niego z napięciem.
— A jednak dzisiaj walczyłeś.
Aeuron nie zaprzeczył.
— Bo uznałem, że ta wojna już nas dotyczy.
Druga istota Eneristhi rozbłysła ostrzejszym światłem, a struktury wokół niej delikatnie zafalowały, jakby obecność czegoś tak niefizycznego była w stanie wpływać na rzeczywistość.
— I dlatego teraz przyszliśmy.
Maura zmarszczyła brwi.
— Bo uznaliście, że nie można już się wycofać?
— Bo wy uznaliście, że nasza obecność jest realna.
Rethos spojrzał na Northiana, a potem na Xorara.
— Czyli wystarczyło, że Aetherianie zobaczyli, do czego Aeuron jest zdolny, i już nie mogą tego zapomnieć?
— Nie mogą się już zatrzymać.
Northian spojrzał na dane, które wciąż migotały na ekranach.
— Więc… co teraz? Czy to oznacza, że Aetherianie już nie będą próbować?
Rethos prychnął.
— Nie, to oznacza, że teraz będą próbować bardziej. Bo jeśli ich coś przeraża, to świadomość, że nie mają pełnej kontroli nad wynikiem wojny.
Opiekun Aeurona rozbłysnął jaśniej, a jego energia zaczęła się stabilizować, jakby ich obecność powoli dobiegała końca.
— Właśnie dlatego przyszliśmy.
Maura odwróciła się do niego.
— Bo teraz już nie mamy wyboru?
— Bo teraz już wiecie, co jest stawką.
Gdy atmosfera na mostku zaczęła się stabilizować, a energia opiekuna Aeurona i jego towarzysza zaczęła przygasać, stało się jasne, że ich czas tutaj dobiega końca. Subtelna zmiana w polu energetycznym stacji sugerowała, że przygotowywali się do powrotu na Enerię.
Aeuron stanął naprzeciw załogi, jego oczy wciąż lśniły resztkami potężnych wyładowań, które jeszcze niedawno wstrząsnęły przestrzenią kosmiczną. Był inny. Nie tylko zmęczony, ale też… odmieniony. Przeszedł przez coś, czego żadna istota z jego gatunku nie doświadczyła od eonów – kontakt z równowagą, którą jego świat narzucił, by zachować swoje miejsce w kosmicznym porządku.
Maura spojrzała na niego uważnie.
— Wracasz. — Nie była to ani prośba, ani pytanie. To była akceptacja.
Aeuron skinął głową.
— Tak. Zbyt długo byłem poza Enerią. To, co się stało… — zawahał się, dobierając słowa — wymaga odpowiedzi.
Xorar, stojący z założonymi rękami, uniósł lekko brodę.
— Masz na myśli konsekwencje?
Opiekun Aeurona przemówił, jego głos przenikał powietrze nie jako dźwięk, ale jako impuls drgający w umysłach obecnych.
— Nie możecie zrozumieć konsekwencji. Możecie jedynie zaakceptować ich istnienie.
Rethos westchnął.
— Znowu zagadki. Może kiedyś wyjaśnicie coś wprost.
Drugi Eneristhi, który do tej pory milczał, odezwał się po raz pierwszy. Jego ton był bardziej surowy, jakby cała sytuacja była tylko jednym z etapów większego procesu.
— Nie chodzi o zrozumienie. Chodzi o to, byście wiedzieli, że to, co się wydarzyło, nie może się powtórzyć.
Northian uniósł brwi.
— Mówicie to tak, jakby to była groźba.
— Ostrzeżenie. — Aeuron odwrócił wzrok. — Nie możemy pozwolić, by równowaga została zachwiana ponownie.
Maura skrzyżowała ramiona.
— Aetherianie już wiedzą, że istnieje siła, której nie rozumieją. My też to wiemy. Pytanie brzmi: co zamierzacie zrobić, jeśli znowu nas zaatakują?
Opiekun Aeurona rozbłysnął lekko.
— Pomożemy wam.
Zapadła cisza.
Xorar zacisnął pięści, ale nie powiedział nic.
Aeuron spojrzał na Maurę.
— Dziękuję. Za czas, który tu spędziłem. Za możliwość poznania was.
Maura odetchnęła głęboko.
— To nie brzmi jak pożegnanie.
— Bo nie jest.
Eneristhi powoli zaczęli zanikać, ich ciała stapiały się z własnym światłem, rezonując z harmonicznymi impulsami, które wyznaczały drogę powrotną na ich planetę. Aeuron uśmiechnął się lekko.
— Równowaga jest wszystkim. Pamiętajcie o tym.
Na mostku zapadła cisza. Rethos przeciągnął dłonią po głowie.
— No i świetnie. Teraz mamy tajemniczych bogów energii jako obserwatorów.
Xorar spojrzał na miejsce, w którym jeszcze chwilę temu stał Aeuron.
— Nie tylko obserwatorów. Jeśli to, co się wydarzyło, było dla nich problemem, to znaczy, że granice zostały przekroczone.
Maura spojrzała na panoramiczne okno mostka, gdzie w oddali przestrzeń kosmiczna pozostawała obojętna wobec wszystkiego, co się wydarzyło.
— I może my też powinniśmy zacząć zastanawiać się nad granicami, które jesteśmy gotowi przekroczyć.
Na mostku panowała atmosfera pełna napięcia, gdy generał Krynos rzucił swoje stalowe spojrzenie na wyświetlane dane. Analizy strat przewijały się w ciszy, jakby same liczby były zbyt bolesne, by je głośno wypowiadać. W końcu generał przerwał ciszę, uderzając pięścią w stół.
— Jak to możliwe, że dwoje Eneristhi zdołało zniszczyć całą naszą flotę?! — ryknął, spoglądając na zgromadzonych oficerów.
Młody taktyk, widocznie zmieszany, spróbował odpowiedzieć, z trudem zachowując spokój.
— Generale, to nie tylko on. Interakcja Lumirium z Aldarem spowodowała zakłócenia w naszych systemach harmonicznych. Te materiały… nie byliśmy na nie przygotowani.
Krynos spojrzał na niego z lodowatym chłodem.
— Nie byliśmy przygotowani? Aetheria nie jest przygotowana?! To jest twoja wymówka?
Oficer ds. technologii, starszy i bardziej opanowany, podszedł do stołu, przerywając napięcie.
— Generale, pozwól, że wyjaśnię. — Wskazał na holograficzną projekcję zakłóceń harmonicznych. — Zakłócenia nie były przypadkowe. Te istoty manipulowały Lumirium w sposób, który pozwolił im zmieniać częstotliwości pola na poziomie subkwantowym. Nasze osłony nie były w stanie zsynchronizować się z tym chaosem.
Krynos zmrużył oczy.
— I jak zamierzasz temu przeciwdziałać? Bo jeśli twoja odpowiedź brzmi „nie wiem”, lepiej przygotuj się na wymianę kadry technicznej.
Technolog wziął głęboki oddech.
— Proponuję rozpocząć prace nad wzmacniaczami harmonicznymi, które będą dynamicznie reagować na zmiany częstotliwości. Musimy też przestawić część naszych systemów na stałe pola Aldaru, eliminując wrażliwość na fluktuacje Lumirium.
— Ile czasu to zajmie? — przerwał Krynos.
— Minimum dwa tygodnie na pierwsze testy.
— Dwa tygodnie?! — Generał ponownie uderzył w stół. — Za dwa tygodnie Dragtelia i Veridia mogą być gotowe do ofensywy, a my będziemy jedynie liczyć nasze zniszczone statki.
Oficer ds. strategicznych, dowódca floty Rhaler, spróbował uspokoić sytuację.
— Generale, gatunek Eneristhi jest niezwykle unikalny. Ich zdolności do manipulacji Lumirium nie są czymś, co możemy zneutralizować w standardowy sposób. Potrzebujemy czasu na zrozumienie ich metod.
Krynos uniósł brew, podchodząc do Rhalera.
— Czas to przywilej, którego nie mamy. Chcę wiedzieć, dlaczego nikt nie przewidział takiego zagrożenia. Kto odpowiada za analizy przeciwnika?
Taktyk próbował wtrącić coś na swoją obronę, ale Krynos machnął ręką.
— Milcz! Nie interesuje mnie twoja obrona. Interesuje mnie rozwiązanie.
Naukowiec, dotychczas milczący, w końcu się odezwał.
— Generale, istnieje jeszcze jedno rozwiązanie. Jeśli zdołamy przechwycić fragment Lumirium lub struktury Aldaru używanej przez Dragtelię, możemy rozpocząć prace nad rewersem energetycznym.
Krynos przystanął, jego spojrzenie nieco złagodniało.
— Rewers energetyczny? Wyjaśnij.
— Przechwycone materiały mogłyby być użyte do stworzenia urządzeń neutralizujących. Lumirium jest niezwykle stabilne w pewnych warunkach, ale równie łatwo można je doprowadzić do stanu krytycznego, co destabilizuje całe pole.
— I jak zamierzasz przechwycić te materiały, skoro nasze floty ledwo utrzymują linię? — zapytał Krynos z ironią w głosie.
— Możemy wysłać specjalne sondy w miejsce bitwy. Użyją technologii maskującej, by zebrać próbki i wrócić.
Krynos zamyślił się przez chwilę, a potem skinął głową.
— Działajcie natychmiast. Sondy mają być gotowe w ciągu 48 godzin. Jeśli to zawiedzie, będę żądał głów. Dosłownie.
W sali zapadła cisza, gdy oficerowie powrócili do swoich stanowisk. Krynos odwrócił się do okna, spoglądając na gasnące światła bitwy.
— Eneristhi, Veridianie, Dragtelia… Nie ważne, kto stanie nam na drodze. Aetheria przetrwa, za wszelką cenę.
Atmosfera na stacji orbitalnej zmieniła się diametralnie. Po wygranej bitwie napięcie opadło, a przestrzenie wypełniły się dźwiękami pracy techników i rozmów powracających załóg cywilnych. Centrum dowodzenia, które wcześniej tętniło życiem, teraz opustoszało, pozostawiając tylko garstkę oficerów kończących raporty. Na ekranach holograficznych pulsowały dane logistyczne, a z korytarzy dobiegały odgłosy transportowych droidów przewożących nowe moduły.
W niewielkiej sali przeznaczonej na odpoczynek panowała atmosfera zmęczenia, ale i ulgi. Przy niskich, metalowych stolikach zgromadzili się członkowie zespołu dowodzącego. Kubki z naparami parowały na stołach, a na twarzach obecnych można było dostrzec oznaki wyczerpania.
Rethos opadł na krzesło, rzucając kubek z naparem przed siebie.
— Nie wiem, co było trudniejsze — obrona stacji czy synchronizacja tego przeklętego Lumirium. — Przeciągnął ręką po karku, próbując rozmasować napięcie. — A wy? Co macie na myśli, kiedy mówicie „odpoczynek”?
Aroel, siedząca obok z filiżanką pachnącego ziołowego naparu, uśmiechnęła się lekko.
— Dla mnie odpoczynek to chwila, w której nie muszę tłumaczyć ci, jak działają podstawowe algorytmy.
Rethos przewrócił oczami, choć w jego spojrzeniu pojawił się cień rozbawienia.
— Okrutna z ciebie kobieta.
Maura weszła do pomieszczenia z tabletem w dłoni. Jej krok był pewny, ale w oczach wciąż widniał cień zmęczenia.
— Zamiast się przekomarzać, może skupcie się na regeneracji. Przed nami jeszcze wiele pracy.
W rogu sali, przy panoramicznym oknie, siedział Orin. — Regeneracja to kwestia względna, Maura. Nie wszyscy potrafią odpoczywać, mając świadomość, że kolejny atak może nadejść w każdej chwili.
Maura usiadła naprzeciw niego, odkładając tablet na stół.
— Dlatego musimy to robić. Choćby po to, żeby być gotowymi.
Poza salą odpoczynku życie na stacji powoli wracało do normalności. Korytarze zapełniły się cywilnymi technikami, którzy nadzorowali naprawy uszkodzonych modułów. W hangarach transportowce z zaopatrzeniem czekały na rozładunek, a droidy i roboty przemierzały korytarze z częściami zamiennymi i narzędziami.
Northian, który dołączył do grupy z talerzem pełnym jedzenia, wskazał na dane wyświetlane na holograficznych mapach.
— Logistyka działa sprawnie, przynajmniej na razie. Ale straciliśmy kilka modułów do przechowywania Lumirium. Jeśli Aetherianie uderzą, zanim je wymienimy, będziemy mieli problem.
Rethos machnął ręką, przerywając mu.
— Daj nam chwilę, Northian. Właśnie próbujemy się zrelaksować. Czy to tak trudno zrozumieć?
Northian usiadł z rezygnacją, jego zmęczenie było widoczne.
— Mówię tylko, że na papierze wszystko wygląda dobrze. Ale gdybyście widzieli te transportowce wracające uszkodzone…
Rozmowa szybko zeszła na lżejsze tematy. Aroel, której ziołowy napar zdawał się przywracać energię, opowiadała o kulturze Veridii.
— Po takich wydarzeniach jak bitwa mamy tradycję dzielenia się historiami przy ognisku. Może powinniśmy spróbować czegoś podobnego?
Rethos zaśmiał się.
— Ogniska nie mamy, ale historie? Zawsze mogę opowiedzieć o tym, jak przez pół bitwy próbowałem przekonać system Aldaru, że nie jestem jego wrogiem.
Orin rzucił z rogu sali:
— Może lepiej zostaw to na później. Twoje historie mają tendencję do przeciągania się.
Maura uśmiechnęła się.
— Ale pomysł Aroel jest dobry. Możemy dziś zebrać się w większym gronie i wspólnie podsumować dzień. Technicy, załogi transportowe — wszyscy powinni wziąć w tym udział.
Northian skinął głową.
— To mogłoby podnieść morale.
Kilka godzin później w jednym z większych hangarów zorganizowano symboliczne spotkanie. Tymczasowe stoły i ławy wypełniły się technikami, pilotami i dowódcami. W tle słychać było delikatną muzykę, a holograficzne projekcje ukazywały sceny z orbity Dragtelii.
Aeuron, stojąc z boku, obserwował zebranych. Maura podeszła do niego z kubkiem ciepłego naparu.
— Warto było to zrobić. W takich chwilach przypominamy sobie, dlaczego walczymy.
Eneristhi spojrzał na nią, jego świetliste oczy błyszczały spokojem.
— Tak, Maura. I w takich chwilach przypominamy sobie, że jesteśmy czymś więcej niż wojownikami.
Śmiechy i rozmowy wypełniły przestrzeń. Wśród zgromadzonych panował nastrój ulgi, wzajemnego wsparcia i nowo zbudowanego zaufania. To była chwila, która pozwoliła im na nowo odnaleźć sens w tym, co robią, i nabrać sił przed kolejnymi wyzwaniami.
Atmosfera na stacji orbitalnej Dragtelii nabrała spokoju, choć podskórne napięcie wciąż było wyczuwalne. Technicy i personel stacji wrócił na swoje stanowiska, a rytm codzienności zaczął powoli dominować nad wspomnieniami niedawnej bitwy. Zespół Maury wciąż przebywał na stacji, uczestnicząc w finalizacji operacji i pożegnaniach.
W głównym centrum dowodzenia, Maura, Aroel, Rethos, Orin i Northian zakończyli ostatnie analizy taktyczne i logistyczne. Wokół nich unosiły się hologramy przedstawiające stan stacji, przebieg bitwy i plany dalszych działań.
— Utraciliśmy kilka kluczowych modułów, ale struktura stacji pozostaje stabilna. Naprawy powinny zakończyć się w ciągu najbliższych dwóch tygodni — raportował Northian, stojąc przy terminalu.
Rethos, który obserwował holograficzne mapy, rzucił:
— Aetherianie dostali nauczkę, ale to nie znaczy, że nie wrócą. Musimy wzmocnić tarcze harmoniczne i udoskonalić synchronizację Lumirium.
Maura skinęła głową.
— To priorytet. Musimy być gotowi na wszystko. Ale teraz… mamy chwilę, by odpocząć.
Aroel, z delikatnym uśmiechem, spojrzała na towarzyszy.
— Chwila spokoju to luksus, na który wszyscy zasłużyliśmy. Veridianie wrócili do codziennych obowiązków na stacji. Orin, odpowiedzialny za synchronizację systemów, przechadzał się po hangarach, nadzorując załadunek kolejnych transportowców.
— To dziwne, że Aeurona już z nami nie ma. Czuć, jakby coś się zmieniło — powiedział, zatrzymując się obok Rethosa.
Rethos spojrzał na niego z typowym dla siebie cynizmem.
— Nie popadaj w melancholię, Orin. Jesteśmy tu, by pilnować, żeby wszystko działało, a nie by tęsknić za nim.
Aroel, która słyszała rozmowę, wtrąciła z uśmiechem:
— Nie chodzi o tęsknotę, Rethos. Chodzi o to, że Aeuron był dla nas kimś więcej niż sojusznikiem. Był dowodem, że nawet najtrudniejsze różnice można przezwyciężyć.
Maura, przechodząc obok, zatrzymała się i dołączyła do rozmowy.
— Aeuron nas wiele nauczył. Ale teraz to od nas zależy, co z tym zrobimy. Dragtelia i Veridia muszą pozostać zjednoczone, bo tylko tak możemy przetrwać.
W głównym hangarze, gdzie przygotowywano statek transportowy dla Veridian, panował zgiełk. Technicy Dragtelii pakowali ostatnie skrzynie z zaopatrzeniem, a systemy statku były testowane po raz ostatni. Maura, Aroel, Rethos, Orin i Northian stali nieopodal, przyglądając się tej krzątaninie.
— Nigdy nie sądziłam, że powrót do domu będzie wydawał się tak dziwny — powiedziała Aroel, przyglądając się pracującym technikom. — Po tych tygodniach stacja zaczęła wyglądać jak drugi dom.
— To prawda — przyznał Orin. — Ale Veridia jest tym, co zawsze nas przyciąga. Tam jest nasze miejsce, nasz rytm życia.
Rethos westchnął teatralnie, opierając się o barierkę.
— Wrócimy i znowu zaczniemy rutynę: raporty, analizy, symulacje… Może jednak zostanę tutaj. Dragtelianie mają całkiem wygodne łóżka.
Maura uśmiechnęła się lekko, choć w jej oczach widać było powagę.
— Każde miejsce ma swoją wartość, Rethos. A my mamy obowiązki. Dragtelia zawsze będzie naszym sojusznikiem, ale to Veridia jest domem.
Przed odlotem Veridianie spotkali się z przedstawicielami stacji, by wymienić ostatnie słowa wdzięczności i porozumienia. Zendar zbliżył się do Maury, podając jej rękę.
— Maura, wasza obecność tutaj była nieoceniona. Gdyby nie wy, stacja nie przetrwałaby tego ataku.
Maura przyjęła jego dłoń, kłaniając się lekko.
— Myślicielu, wasza odwaga i determinacja były równie kluczowe. Bez waszego zespołu nie dalibyśmy rady.
Aroel dodała, stojąc obok:
— Dragtelia i Veridia są silniejsze razem. Ta bitwa to dowód, że różnice między nami mogą być źródłem siły.
Zendar spojrzał na nich z uznaniem.
— Czekamy na wasz powrót. I mam nadzieję, że kolejnym razem będziemy się spotykać w spokojniejszych okolicznościach.
Statek transportowy uniósł się cicho z hangaru, kierując się ku bezkresowi kosmosu. W jego wnętrzu członkowie zespołu Maury siedzieli w półmroku, obserwując migoczące gwiazdy za panoramicznymi oknami. Atmosfera była spokojna, choć pełna refleksji.
Orin, spoglądając na znikającą stację, powiedział:
— Powrót na Veridię będzie dziwny. Wszystko tam wydaje się bardziej… spokojne.
Rethos rzucił mu spojrzenie.
— I to jest problem? Potrzebujemy spokoju. Dragtelia była intensywna, ale Veridia pozwoli nam się zregenerować.
Maura, która siedziała z tabletem pełnym raportów na kolanach, podniosła wzrok.
— Spokój na Veridii to tylko powierzchnia. Wrócimy i od razu zajmiemy się kolejnymi wyzwaniami.
Aroel uśmiechnęła się, zamykając oczy.
— Może to dobrze. Bez wyzwań tracimy naszą esencję.
Gdy statek wszedł w atmosferę Veridii, powietrze zdawało się gęstsze, bardziej nasycone energią. Charakterystyczne, bioluminescencyjne światła planety witały swoich mieszkańców, a Veridianie poczuli znajome ciepło.
Po wylądowaniu każdy z członków zespołu udał się w swoją stronę, by choć przez chwilę odetchnąć w znajomych miejscach. Maura, wracając do swojego mieszkania, spojrzała na pulsujące światła miasta. Wzięła głęboki oddech, czując, jak napięcie opuszcza jej ciało.
W tym czasie Aroel i Orin spotkali się na chwilę, by omówić raporty, ale rozmowa szybko przeszła na luźniejsze tematy.
— Może kiedyś naprawdę odpoczniemy — zażartował Orin.
— Może. Ale to jeszcze nie dziś — odpowiedziała Aroel z uśmiechem.
Maura weszła do niewielkiej sali medytacyjnej, gdzie Galmena często spędzała czas na regeneracji. Pomieszczenie było proste, ale harmonijne – ciepłe światła pulsowały delikatnie, tworząc atmosferę spokoju. Na środku znajdowała się niska fontanna z krystalicznie czystą wodą, otoczona przez miękkie maty. Galmena siedziała w pozycji medytacyjnej, z zamkniętymi oczami, a jej smukła sylwetka była rozluźniona.
— Maura, wiedziałam, że w końcu się pojawisz — powiedziała, otwierając oczy i uśmiechając się lekko. Jej błękitne oczy, które zawsze zdawały się przenikać duszę, lśniły ciepłem.
Maura, choć zmęczona, odpowiedziała cichym uśmiechem. Usiadła naprzeciwko niej, opierając się o krawędź fontanny.
— Dopiero co wróciłam na Veridię. Potrzebowałam chwili, żeby… zebrać myśli — zaczęła, szukając odpowiednich słów. — Ale musiałam cię zobaczyć. Chciałam podziękować za to, że do mnie zadzwoniłaś, choć wcale nie musiałaś.
Galmena wzruszyła ramionami, spoglądając na przyjaciółkę z troską.
— Wiesz, że zawsze będę, gdy mnie potrzebujesz. Poza tym, to, co się tam działo, było zbyt ważne, żebym mogła pozostać obojętna. Jak się czujesz po tym wszystkim? — zapytała, lekko pochylając głowę.
Maura przez chwilę milczała, spoglądając na migoczącą wodę w fontannie.
— Fizycznie? Jestem zmęczona, ale to minie. Emocjonalnie… wciąż analizuję każde wydarzenie. Myślę o Aeuronie, o tym, co zrobił dla nas wszystkich. I o tym, jak blisko byliśmy przegranej.
Galmena przytaknęła, jej delikatny uśmiech zniknął, zastąpiony poważniejszym wyrazem twarzy.
— To było ryzykowne. Aeuron działał na granicy możliwości – swojej i naszej technologii. Ale dzięki temu, co zrobił, mieliście szansę na zwycięstwo. Czasem trzeba podjąć ryzyko, żeby coś zmienić.
Maura spojrzała na Galmenę, jej fioletowe oczy błyszczały od emocji.
— Wiem. Ale czasem zastanawiam się, ile jeszcze takich ryzyk możemy podjąć, zanim coś pójdzie nie tak. Dragtelia była pierwszą poważną próbą. Następna może nas złamać.
Galmena położyła delikatnie dłoń na ręce Maury, jej dotyk był ciepły i kojący.
— Nie zapominaj, że masz wokół siebie osoby, które chcą cię wspierać. Nie musisz wszystkiego dźwigać sama.
Maura westchnęła, czując, jak napięcie powoli opuszcza jej ciało.
— Zawsze wiedziałaś, jak mi przypomnieć, co jest ważne. Dziękuję, Galmeno. Za to, że jesteś i że mi o tym mówisz.
Galmena uśmiechnęła się łagodnie, pochylając lekko głowę w geście uznania.
— Tak działa przyjaźń. A teraz, skoro już tu jesteś, proponuję, żebyś chwilę odpoczęła. Ta fontanna nie jest tylko dekoracją. Energia wody działa harmonizująco, a ty, moja droga, mogłabyś skorzystać z chwili regeneracji.
Maura zaśmiała się cicho, choć w jej głosie było słychać wdzięczność.
— Wiem, że nie dasz mi wyjść, dopóki tego nie zrobię. Więc może dla odmiany posłucham twojej rady.
Obie Veridianki usiadły w ciszy, pozwalając, by delikatne światło i dźwięk wody działały uspokajająco. W tej chwili nie było wojny ani obowiązków – była tylko harmonia i spokój, którego obie tak bardzo potrzebowały.
Spacerując wśród harmonijnie wkomponowanych w naturę budynków, Maura czuła, jak energia planety przenika jej zmysły. Delikatny wiatr niósł ze sobą zapach kwiatów i subtelne dźwięki fauny. Gdy dotarła do swojego mieszkania, drzwi otworzyły się automatycznie, rozpoznając jej obecność. Wnętrze przywitało ją ciepłym światłem i cichą muzyką w tle.
— Witaj, Maura — odezwał się RX13. — Przygotować dla ciebie posiłek?
— Tak, poproszę. Coś lekkiego, ale pożywnego — odpowiedziała, zdejmując roboczy uniform i wkładając luźne, domowe ubrania – błękitną tunikę z subtelnymi wzorami i wygodne spodnie z lekkiego materiału, który dostosowywał się do warunków zewnętrznych. W mieszkaniu miała w zwyczaju lewitację lub poruszanie się boso.
RX13 natychmiast rozpoczął przygotowania w kuchni, podczas gdy Maura skierowała się do komputera. Na biurku czekały na nią dokumenty dotyczące Lumirium, sporządzone przez jej zespół techników. Holograficzne ekrany wyświetlały schematy i analizy energetyczne.
Usiadła wygodnie na poduszce, przeglądając kolejne strony raportu. Z każdym przeczytanym akapitem jej zainteresowanie rosło.
— Niesamowite, jak wiele jeszcze możemy odkryć — pomyślała, zatrzymując się na szczegółowym opisie właściwości Lumirium w połączeniu z technologią Dragtelii.
Jej uwagę przyciągnęła notatka od Tramila:
„Podczas badań zauważyliśmy, że Lumirium reaguje na określone częstotliwości w zakresie telekinezy. Może to otworzyć nowe możliwości w zakresie sterowania energią przy użyciu naszych zdolności. Chciałbym omówić to z tobą osobiście.”
Uśmiechnęła się, zaintrygowana.
— RX13, przypomnij mi, aby umówić się z Tramilem na spotkanie w tej sprawie — poleciła.
Podczas posiłku myślała o możliwości połączenia telekinezy z Lumirium. Wizje nowych technologii i zastosowań zaczęły kształtować się w jej umyśle.
— Chodź, Tira. Potrzebujemy trochę świeżego powietrza — zawołała, a zwierzę natychmiast podbiegło, machając ogonem i patrząc na nią.
Wyszły razem na taras prowadzący do ogrodu pełnego egzotycznych roślin. Ścieżki oświetlone były delikatnym blaskiem bioluminescencyjnych kwiatów. Spacerując, Maura pozwoliła myślom swobodnie płynąć.
— Co powiesz na trochę zabawy? — zapytała Tiry, która spojrzała na nią z zainteresowaniem, lekko przechylając głowę.
Skupiła się, wyciągając przed siebie dłonie. Uniosła kilka niewielkich kamyków, które zaczęły krążyć wokół nich w harmonijnym tańcu. Tira podskakiwała radośnie, próbując złapać lewitujące obiekty, zachowując się energicznie.
Maura zwiększyła intensywność ćwiczenia, tworząc z kamieni i liści skomplikowane wzory. Ślady energetyczne, które pozostawały w powietrzu, tworzyły świetliste smugi, układając się w abstrakcyjne kształty.
— To niesamowite, jak energia może być tak plastyczna — pomyślała, obserwując swoje dzieło.
Nagle przypomniała sobie o notatce Tramila dotyczącej reakcji Lumirium na telekinezę. Zastanowiła się, czy mogłaby wykorzystać swoje zdolności w połączeniu z tym pierwiastkiem.
Po chwili zabawy postanowiła wrócić do domu. Tira szła obok niej, ocierając się o jej nogi i patrząc na nią z oddaniem.
— Czas na odpoczynek — powiedziała z uśmiechem.
RX13 automatycznie przeprowadził skan biometryczny. Holograficzny wyświetlacz rozbłysnął ciepłym światłem przed jej oczami.
— Skan zakończony — poinformował RX13 spokojnym tonem. — Wykryto wzrost aktywności neurologicznej w obszarach korowych i zmiany w przepływie energii. Zaleca się odpoczynek i monitorowanie objawów.
Maura lekko zmarszczyła czoło. Od jakiegoś czasu wiedziała, że tajemnicze objawy dają o sobie znać w nieregularnych odstępach, ale miała nadzieję, że dzisiejszy dzień i noc będą wolne od nich. Usadowiła się na miękkiej poduszce w salonie, próbując zignorować subtelne drżenie w kończynach.
Najpierw pojawiło się uczucie lekkiego mrowienia w dłoniach, które szybko przeniosło się na ramiona. Było to subtelne, ale wystarczająco nieprzyjemne, by przyciągnąć jej uwagę. Następnie poczuła dziwną falę zmęczenia, która zalała jej ciało, mimo że jeszcze przed chwilą czuła się pełna energii.
RX13, wyczuwając jej niepokój, aktywował subtelny dźwięk relaksacyjny, który miał pomóc jej zapanować nad narastającymi objawami.
— Zalecam technikę oddechową w synchronizacji z rytmem emisji dźwięków — dodał.
Maura zamknęła oczy. Starając się skoncentrować na oddychaniu, przypomniała sobie osobistą rozmowę z ojcem. Objawy , takie jak uczucie niestabilności czy chwilowe trudności z koncentracją, przypominały jej o tym, co widziała u innych członków rodziny od strony matki z zespołłem Enquala. Zaczęła rozważać, czy powinna skontaktować się z Galmeną, ale szybko odrzuciła ten pomysł. Wiedziała, że telepatyczny kontakt w tym stanie mógłby być wyczerpujący. Zamiast tego postanowiła dać sobie chwilę na zebranie sił.
Skupiła się na swoim ciele, pozwalając umysłowi odpocząć. Chociaż jej trzy mózgi zwykle działały w pełnej harmonii, teraz czuła, że coś zaburza ich rytm. Fala ciepła zaczęła promieniować od wnętrza jej klatki piersiowej, jakby jej wewnętrzne procesy próbowały zrównoważyć narastające napięcie.
Po kilkunastu minutach, gdy mrowienie w kończynach zaczęło ustępować, a jej oddech stał się głębszy i bardziej rytmiczny, Maura poczuła się na tyle stabilnie, by wstać. RX13 odnotował poprawę jej parametrów.
— Stan ustabilizowany — poinformował RX13. — Czy chcesz, abym przesłał raport do Galmeny?
— Nie teraz. — odpowiedziała Maura cicho. — Monitoruj tylko na bieżąco, informuj mnie, jeśli cokolwiek się pogorszy. Generuj raporty i zapisuj.
RX13 przyjął polecenie, a Maura skierowała się do swojej sypialni, mając nadzieję, że noc przyniesie jej regenerację.
Maura zapadła w sen, ale nie był to sen spokojny. Zanurzała się w przestrzeń, która była zbyt płytka, zbyt świadoma. Nie była tu sama. Byli tam oni – matka, wujowie, kuzyni. Cała linia rodzinna, która niosła to piętno.
Nie widziała ich twarzy w pełni. Były zamazane, jakby wibrowały w półświetle, rozpadając się i formując na nowo. Ich obecność była jednak niepodważalna. Stała w kręgu, a oni otaczali ją, przesuwając się bez dźwięku, ich oczy błyszczały znajomym światłem. To nie było wspomnienie. To było coś więcej. Przekaz? Ostrzeżenie?
Wtedy poczuła, że coś jest nie tak. Jej własne ciało – obce, ciężkie. Próbowała się poruszyć, ale ruch był ograniczony, jakby coś powstrzymywało jej kończyny. Podniosła rękę, ale nie mogła dokończyć gestu. Jakby ktoś kontrolował, ile może zrobić.
I wtedy zobaczyła siebie. Leżała na stole medycznym, otoczona przez chłodne światła podtrzymujących ją systemów. Jej własne oczy były otwarte, ale bez wyrazu. Sedacja była zbyt płytka.
Nie była w pełni przytomna, ale też nie spała. Była uwięziona pomiędzy.
Próbowała zawołać, powiedzieć coś, poruszyć się, ale z jej ust nie wydobył się żaden dźwięk. Czuła, jak fale energetyczne w jej ciele pulsują nieregularnie, zrywając się w nagłych szarpnięciach. Jak echo czegoś, co już dawno temu zostało zapisane w jej krwi.
Matka pojawiła się przy niej jako pierwsza. Jej białe, wyblakłe oczy wpatrywały się w nią z wyrazem znajomego smutku.
— Maura, to jest cykl.
Słowa rozeszły się po przestrzeni, nie odbijając się echem, ale rezonując w jej umyśle.
Nie, nie chciała tego słuchać.
Próbowała się wyrwać, ale każdy jej ruch był wolniejszy niż powinien, jakby grawitacja wokół niej stała się nagle cięższa.
"To jest cykl."
Wujowie patrzyli na nią zza pleców matki, ich sylwetki stopniowo traciły ostrość. Oni wszyscy tu byli.
Słowa rozbrzmiewały w niej, ale nie były jej. Były częścią czegoś większego.
Nagle poczuła chłodny dotyk na swoim ramieniu. Przenikliwą obecność, której nie mogła zignorować. Spojrzała w bok i zobaczyła siebie – drugą siebie, leżącą na stole w medycznym świetle.
Jej własne usta się poruszyły, ale nie usłyszała żadnego dźwięku.
I wtedy… wszystko zaczęło się rozpadać.
Zaczął się chaotyczny szum, jakby w jej głowie pękła jakaś bariera, a jej świadomość zaczęła się rozłamywać na kilka warstw jednocześnie. Każda część jej umysłu widziała coś innego – różne wersje rzeczywistości, nakładające się na siebie w niekończącym się pęknięciu.
I w tym wszystkim jej własne oczy – martwe, puste, nieruchome.
Czuła, że tonie. Że staje się jednym z nich.
Że budzi się w świecie, w którym nie ma już różnicy między przeszłością a przyszłością.
Próbowała krzyknąć.
I wtedy się obudziła.
Oddech uderzył w nią jak fala. Jej klatka piersiowa unosiła się i opadała nierównomiernie. Zimny pot pokrywał jej skórę.
RX13 natychmiast zareagował.
— Nagły skok aktywności neurologicznej. Czy wszystko w porządku?
Maura usiadła gwałtownie, przeczesując dłońmi twarz. Jej serce biło za szybko.
To nie był zwykły sen. To było coś więcej.
Spojrzała na dłonie, próbując uspokoić puls.
— Zapisz to.
— Zapisano.
Jeden komentarz do „Epizod 3 – In Progres (bez korekty)s”
Powiem tak. Nie wypowiem się co do technicznych spraw związanych z piśmiennictwem, bo się aż tak na tym nie znam. Jedyne co mogę powiedzieć to to, że czytało się (przynajmniej dla mojej skromnej osoby) bardzo przyjemnie 🙂