Dzień podróży na stację nadszedł szybciej, niż Maura się spodziewała. Gdy pierwsze promienie słońca wpadały do jej mieszkania, obudziła się z poczuciem niecierpliwości i lekkością, jaką niesie ze sobą początek nowego dnia pełnego wyzwań. Bez zwłoki wstała z kamiennej platformy, starając się jak najlepiej wykorzystać poranek.
Szybko wykonała codzienne czynności. Podczas jedzenia przeglądała dokumenty, które przygotowała na podróż. Wśród nich były szczegółowe raporty techników dotyczące zestrzelonego statku i jej osobiste spostrzeżenia dotyczące tego zdarzenia.
następnie skierowała się do holodeku. Gdy drzwi zamknęły się za nią, Maura podeszła do panelu kontrolnego i wprowadziła kilka szybkich komend. Projekcje natychmiast pojawiły się wokół niej, a przestrzeń zmieniła się w symulowaną salę treningową, której główną cechą była możliwość manipulacji grawitacją.
Postanowiła rozpocząć od serii ćwiczeń antygrawitacyjnych, które miały przygotować jej ciało do warunków, jakie mogły ją czekać na stacji. Podłoga pod jej stopami zaczęła stopniowo tracić swoje przyciąganie, aż poczuła, że jest w stanie unoszenia się w powietrzu. Jej ciało, zwykle przyciągane przez grawitację Veridii, teraz stało się lekkie jak piórko.
Pierwsze ruchy były ostrożne, bardziej przypominające delikatne pływanie w powietrzu niż zwykłe ćwiczenia. Maura zwinęła ciało w zwarty splot, a potem rozciągnęła się w pełni, czując, jak każdy mięsień odpowiada na nowe warunki. Przestrzeń wokół niej reagowała na każdy jej ruch, dostosowując grawitację w taki sposób, by symulować różne poziomy przeciążenia.
– Zwiększ opór o 15% – poleciła, a system natychmiast odpowiedział, powodując, że jej ciało zaczęło odczuwać większy nacisk, mimo że nadal unosiła się w powietrzu.
Kontynuowała serię ćwiczeń, przechodząc od rozciągania do bardziej dynamicznych ruchów, które wymagały od niej koordynacji i kontroli nad ciałem, Jej umysł był w pełni skupiony na zadaniu. Wiedziała, że jej misja na stacji będzie wymagać od niej nie tylko intelektualnych, ale także fizycznych zdolności.
Po kilkudziesięciu minutach intensywnego treningu Maura poczuła pierwsze oznaki zmęczenia. Postanowiła zakończyć sesję. Powoli sprowadziła swoje ciało do pozycji pionowej, a grawitacja stopniowo wracała do normy. Jej stopy delikatnie zetknęły się z podłogą, a uczucie lekkości ustępowało miejsca ciężarowi rzeczywistości.
Nagle poczuła lekkie drżenie w dłoniach, a przed oczami pojawiły się drobne mroczki. Serce zabiło jej nieco szybciej. Wzięła głęboki oddech, próbując uspokoić przyspieszony puls. Sięgnęła ręką do multikomunikatora na naszyjniku i wybudziła go gestem. Na holograficznym wyświetlaczu pojawiły się dane wskazujące na niewielkie odchylenia w funkcjonowaniu układu nerwowego.
— Muszę bardziej na siebie uważać — pomyślała, przywołując w myślach techniki relaksacyjne. Zamknęła oczy, koncentrując się na uspokojeniu oddechu i wyciszeniu umysłu. Po kilku minutach symptomy zaczęły ustępować.
Z zadowoleniem spojrzała na dane wyświetlające się na holograficznym ekranie przed nią – Wiedziała, że czeka ją dzień pełen wyzwań, ale po tej sesji czuła się gotowa, by im sprostać.
Po treningu Maura zajęła się ostatnimi przygotowaniami. Wiedziała, że musi dokładnie zaprogramować RX13 na czas swojej nieobecności. Chociaż mógł funkcjonować autonomicznie, wolała mieć pewność, że wszystko będzie działało tak, jak trzeba.
Miał także monitorować wszelkie istotne wydarzenia w jej otoczeniu, a w razie potrzeby wysyłać do niej powiadomienia. Czuła się spokojna, wiedząc, że zajmie się wszystkim podczas jej nieobecności.
Wychodząc, poczuła lekkie napięcie związane z nadchodzącymi spotkaniami. Słońce wznosiło się już wysoko, a powietrze było rześkie i przejrzyste, niosąc ze sobą subtelny zapach roślinności. Nie chcąc się spóźnić, przemierzała niebo w stronę centrum badawczego, gdzie czekał na nią jej statek. Zauważyła, że miasto powoli budzi się do życia. Mieszkańcy, choć zajęci codziennymi obowiązkami, wymieniali między sobą spojrzenia, a niektórzy wyraźnie dyskutowali o czymś poważnym. Zakłócenia spowodowane dużą ilością Lumirium, które wyczuła kilka dni wcześniej, zdawały się rezonować w umysłach Veridian, dodając napięcia do zwykle spokojnej atmosfery metropolii.
Po przybyciu do Centrum Badawczego, Maura od razu poczuła, że dzień będzie bardziej chaotyczny, niż się spodziewała. Nawet nie zdążyła dobrze wejść do sali spotkań, kiedy na drodze stanął jej Terios, jeden z techników działu łączności.
– Maura, potrzebujemy cię w sekcji łączności. Jeden z naszych satelitów badawczych przestał reagować na komendy, a nie mamy czasu na rozwiązywanie tego na spokojnie. Wykonywał ważne pomiary na orbicie Ghtala, a jego dane mogą być wręcz kluczowe dla naszego projektu terraformacyjnego.
Spojrzała na niego z powagą. Ghtala była jednym z projektów o najwyższym priorytecie.
– Pokaż mi szczegóły – odpowiedziała, idąc za nim do pracowni.
Na monitorze wyświetlono obraz satelity oraz jego ostatnie transmisje. Po krótkiej analizie zauważyła niepokojący wzorzec.
– To nie awaria sprzętowa – powiedziała po chwili. – Ktoś próbował się do niego włamać. Dzienniki zdarzeń wskazują na interwencje z zewnątrz. Musimy odciąć satelitę od systemów sterowania, zanim zostanie przejęty.
Terios wyglądał na zaskoczonego, ale szybko przytaknął.
– Zrób to, a ja zajmę się resztą.
Maura przystąpiła do działań, szybko wprowadzając odpowiednie komendy. Kilkanaście minut później satelita został bezpiecznie odizolowany, a ona mogła kontynuować swoje obowiązki.
Jeszcze zanim zdążyła wejść do windy prowadzącej do hangaru, jej multikomunikator wydał cichy dźwięk powiadomienia. Odebrała wiadomość od Galmeny, głównej koordynatorki ambulatorium, prywatnie przyjaciółki.
– Maura, wiem, że to nie najlepszy moment, ale mamy nowego pacjenta z nietypowymi objawami. Wygląda to na atypową infekcję płynu mózgowo-rdzeniowego lub zatrucie, którego jeszcze nie widziałam. Możesz pogłowić się nad tym ze mną chwilę, zanim wyruszysz?
Zawahała się przez chwilę, ale odpowiedziała krótko:
– Daj mi pięć minut. Chętnie cię zobaczę, zanim odlecę.
W ambulatorium przeanalizowała dane i wymieniła się szybkimi uwagami z Galmeną. Zasugerowała kilka dodatkowych badań, które mogły pomóc w rozwiązaniu sprawy.
Następnie zjechała windą do hangaru, gdzie czekał na nią jej pojazd. Pomieszczenie było przestronne, oświetlone zimnym, białym światłem, które podkreślało technologiczną doskonałość każdego elementu wyposażenia. Statek stał na centralnej platformie, gotowy do misji. Gdy kierowała się w jego stronę, zauważyła, jak Xylon, znany z niebywałego perfekcjonizmu, przeciska się przez tłum techników. Jego multikomunikator wyświetlał holoprojekcję skomplikowanych danych, a na jego twarzy malował się wyraz irytacji i zaniepokojenia.
— Maura, to pilne! Musimy porozmawiać, teraz! — zawołał, a jego głos wyraźnie wyróżniał się w zgiełku panującym w hangarze.
— To nie najlepszy moment. Zaraz wyruszam na stację — odparła, choć ton Xylona sprawił, że zwolniła krok.
— Właśnie dlatego nie mogę czekać. — zaczął, po czym szybko dodał: — Dostaliśmy wiadomość z działu technicznego. Okazało się, że ostatnia partia sprzętu do sekwencjonowania genów była wadliwa.
Te słowa natychmiast przykuły jej uwagę.
— Wadliwa? W jaki sposób? — zapytała, przystając i zerkając na dane, które wyświetlił przed nią.
— Oprogramowanie sterujące sekwenatorami miało błąd w algorytmach analizy, przez co wprowadzono błędne mutacje do naszych modeli symulacyjnych. Niektóre dane wprowadzane do bazy były kompletnie zniekształcone. Wszystkie projekty, które bazowały na tych wynikach, są teraz zagrożone — wyjaśnił, wskazując na szczegółowe raporty. — To obejmuje badania nad regeneracją neuronów i nasz główny projekt dotyczący mutacji kontrolowanych.
Maura zmarszczyła czoło, przewracając szybko kolejne strony.
— Ile zdążyliście przeanalizować? — zapytała, przeglądając błędy wskazane w raportach.
— Na razie ustaliliśmy, że co najmniej cztery projekty są dotknięte błędami. Wszystkie badania prowadzone w ciągu ostatniego miesiąca mogą być obciążone wadliwymi wynikami. Potrzebujemy twojej decyzji, co dalej. Zatrzymujemy wszystkie projekty czy próbujemy wyodrębnić prawidłowe dane? — Jego głos zdradzał narastającą presję.
Maura westchnęła głęboko, czując ciężar decyzji. Wiedziała, że zatrzymanie prac może oznaczać opóźnienia na miesiące, ale kontynuowanie badań bez weryfikacji mogło przynieść jeszcze większe szkody.
— Skontaktuj się z koordynatorami wszystkich dotkniętych błędami projektów i poinformuj ich, że musimy tymczasowo wstrzymać prace nad analizami bazującymi na tych danych. W pierwszej kolejności priorytetem jest weryfikacja źródłowych próbek genetycznych. Dopiero wtedy podejmiemy decyzję o dalszych krokach. Co ze sprzętem? — zapytała po chwili.
— Już wezwaliśmy techników, by wymienili wadliwe komponenty i zaktualizowali oprogramowanie. Problem w tym, że to zajmie co najmniej tydzień — odpowiedział Xylon, gestykulując nerwowo.
Maura kiwnęła głową.
— Dobrze, prosiłabym o codzienne raporty na temat postępu w weryfikacji danych. Nie możemy pozwolić na więcej błędów. Upewnij się, że wszystkie próbki genetyczne są przechowywane zgodnie z najwyższymi standardami — powiedziała stanowczo. — Zajmę się koordynacją tych działań zdalnie, gdy tylko dotrę na MP2.
Xylon westchnął, ale wyglądał na nieco uspokojonego.
— Rozumiem, bardzo ci dziękuję.
— Nie dziękuj, jeszcze nie wyszliśmy z tego chaosu — odparła, zerkając na multikomunikator. — Muszę już iść. Bądź w kontakcie i prześlij mi raporty bez opóźnień.
Xylon skłonił głowę lekko na porzegnanie, wracając do laboratorium, a Maura czuła, że dzień będzie bardziej wyczerpujący, niż się spodziewała, a to był dopiero początek.
Podeszła do drzwi statku i za pomocą multikomunikatora otworzyła je płynnym ruchem. System rozpoznał ją natychmiast, autoryzując dostęp.
Gdy tylko drzwi się otworzyły, szybko wbiegła na pokład. Centrum sterowania przywitało ją cichym szumem pracujących urządzeń. Bez zwłoki podłączyła swój multikomunikator do głównego panelu kontrolnego, co natychmiast uruchomiło wszystkie systemy. Holoekrany przed nią wyświetliły dane techniczne, trajektorie lotu i inne niezbędne informacje.
– RX13, wprowadź współrzędne stacji Veridia MP2 oraz przygotuj statek do lotu – poleciła Maura, siadając w fotelu pilota.
Asystent natychmiast przystąpił do działania. Wprowadził współrzędne, a następnie uruchomił procedurę kontroli technicznej, która była standardowym krokiem przed każdym lotem. Na jednym z trzech holoekranów pojawiły się szczegółowe wyniki diagnostyki – wszystkie systemy były w doskonałym stanie. Spojrzała na dane, potwierdzając, że statek jest gotowy do podróży.
Kolejnym krokiem było zainicjowanie procedur bezpieczeństwa. RX13 aktywował projekcję sztucznej grawitacji, a mechaniczne uchwyty delikatnie przypięły jej ciało do fotela.
Gdy statek oderwał się od platformy startowej i skierował w stronę orbity Veridii, asystent działał w tle, precyzyjnie nawigując do wcześniej wprowadzonych współrzędnych. Przemieszczał się płynnie przez atmosferę, aż w końcu wszedł na orbitę planety.
Świadoma tego, jak krótki ma czas, postanowiła go wykorzystać na przygotowanie się do nadchodzącego spotkania z ojcem. Wyjęła notatki, które sporządziła wcześniej, i jeszcze raz przejrzała raport dotyczący zestrzelonego statku. Analizowała szczegóły, zastanawiając się, jak najlepiej przedstawić swoje spostrzeżenia i wnioski.
Stacja MP2 pełniła kiedyś funkcję małego punktu obronnego i badawczego, z małą załogą, odpowiedzialną za monitorowanie zagrożeń z kosmosu. Z biegiem lat ewoluowała, teraz pełniąc rolę reprezentacyjną i obronną, służąc głównie Radzie Centralnej – najważniejszym osobom na planecie. Była symbolem potęgi i jedności Veridian, miejscem, gdzie podejmowano najważniejsze decyzje dotyczące przyszłości. Maura po raz pierwszy od wielu lat miała odwiedzić to miejsce, teraz imponujący kompleks o futurystycznym wyglądzie.
Stacja Była otoczona modularną, przezroczystą kopułą, która chroniła wszystkich przed próżnią kosmiczną i ekstremalnymi warunkami panującymi na zewnątrz. Widok zza niej ukazywał niekończącą się drogę gwiazd oraz planetę, której widok rozciągał się niemal w całej okazałości. Veridianie znani ze swojej gościnności i dumy z własnego świata stworzyli miejsce, które było zarówno imponujące pod względem technicznym, jak i przyjazne i otwarte na inne gatunki, tworząc wspaniałe sanktuarium międzygalaktycznej jedności. To tutaj szlachetne idee nabierały kształtu, a nauka, technologia i różnorodność kulturowa splatały się, tworząc harmonijną całość.
Kompleks wzniesiono na platformie obrotowej, co zapewniało sztuczną grawitację dla mieszkańców. Architektura była nowoczesna i przemyślana – budynki miały zaokrąglone kształty i gładkie linie, wykorzystując nowatorskie materiały i powłoki odbijające promienie słoneczne. Dominowały jasne, metaliczne odcienie, które podkreślały zaawansowany technologicznie charakter tego miejsca.
Gdy dotarła na lądowisko, przywitała ją pracownica personelu stacji, oraz członek Rady Centralnej. Kobieta podała jej identyfikator dostępu w formie modułu, który Maura przyczepiła do swojej bransolety.
– Witam. Widzę, że trochę się tu zmieniło? – zniżyła głowę na znak uznania, na co nieznajomi odpowiedzieli tym samym gestem.
– Istotnie. Zapewne pamięta Pani tę stację jako mały punkt badawczo-obronny, lecz obecnie to cały kompleks służący głównie ważnym osobistościom z różnych planet. Wszystkie identyfikatory, które noszą pracownicy, jak i goście, posiadają uniwersalne translatory i dostęp do Omninetu. Oprowadzę Panią po całym kompleksie – powiedziała bezimienna jej pracownica, z uprzejmym uśmiechem.
– Bardzo mi miło, ale najpierw muszę wprowadzić mój… – Maura nagle przerwała, widząc, jak jej statek zaczyna się obniżać w dół, w kierunku hangaru pod lądowiskiem. Poczuła zaniepokojenie, gdy zauważyła, że nieznajomy Veridianin steruje ruchomymi platformami za pomocą cienkiego urządzenia przypominającego tablet.
Maura, reagując instynktownie, szybko podniosła go z platformy za pomocą telekinezy.
– Przepraszam, nie przedstawiłem się. Mam na imię Xander. RX13 odebrał moje instrukcje, statek zaparkował pod nami. Platforma zaraz podniesie się w górę. Zapraszamy do środka, Pani ojciec już wie o Pani przybyciu – wyjaśnił pospiesznie Xander, starając się uspokoić sytuację.
– Powinien Pan mnie ostrzec – powiedziała Maura z irytacją w głosie, nadal trzymając Xandera w uścisku. – Zbudowałam go własnymi rękami. Ten statek jest dla mnie jak członek rodziny.
– Naprawdę przepraszam. Pani statek jest bezpieczny, RX13 zameldował pomyślne zamknięcie wszystkich systemów – zapewnił Xander, pokazując dzienniki zdarzeń na swoim multikomunikatorze, które wyświetliły się przed jej oczami. Widząc je, Maura delikatnie postawiła go z powrotem na metalowej platformie stacji. Gdy platforma ponownie się podniosła, odetchnęła głęboko i ponownie pochyliła głowę w geście przeprosin.
– Proszę wybaczyć moją reakcję. Jestem po prostu bardzo związana z tym statkiem – powiedziała łagodnie, znów zwracając się do obojga.
Kobieta uśmiechnęła się ciepło. – Rozumiem i w pełni to szanuję. Proszę o wybaczenie naszej gorliwości – odparła, wskazując na główne wejście do wnętrza stacji. – Zapraszam do środka, Pani ojciec czeka na Panią.
Maura skinęła głową, po czym ruszyła za nimi w głąb pomieszczenia.
Wnętrza były przestronne i futurystyczne. Przejścia i korytarze były szerokie, a ściany zdobione były minimalistycznymi wzorami i diodami LED, które dawały im delikatne podświetlenie. Panele kontrolne i ekrany dotykowe były obecne w każdym z pomieszczeń i korytarzy, ułatwiając interakcje i komunikację z pracownikami i systemami stacji.
Veridia MP2 była dobrze zorganizowana i miała wiele sekcji, w tym laboratoria badawcze, centra medyczne przystosowane do wielu innych gatunków, mieszkalne obszary dla załogi i gości, restauracje, sklepy oraz rekreacyjne dziedzińce. Wszystkie te obszary były zaprojektowane tak, aby zapewniały maksymalny komfort i funkcjonalność.
Wielki hol głównego centrum stacji był centralnym punktem informacyjnym i miejscem spotkań. Tam Maura miała możliwość zobaczyć przedstawicieli innych światów i doświadczyć innego wymiaru międzygatunkowej współpracy i wymiany kulturowej.
– Pan Xander odprowadzi Panią do kwatery Pani ojca. Ja na razie muszę zostać tutaj, przepraszam. – Kobieta pochyliła głowę na pożegnanie.
– Nic się nie stało. Dziękuję Pani za pomoc. – Maura odwzajemniła jej gest i odprowadziła ją wzrokiem.
Na koniec prezentacji odnowionej stacji Xander poprowadził Maurę długim korytarzem do prywatnej przestrzeni Thalosa. Była podekscytowana, bo dawno nie widziała ojca, ale także zdenerwowana nadchodzącymi wydarzeniami. Im bardziej chciała to ukryć, tym bardziej Xander to zauważał, próbował łagodzić jej napięcie rozmową o zwykłych, codziennych sprawach. Maura Chciała nie tylko porozmawiać o zestrzelonym statku, ale również go przekonać, że warto poświęcić zasoby na wnikliwe studia ziemskich technologii. Gdy dotarli na miejsce, dyskretnie ją opuścił, uśmiechając się na pożegnanie.
Gdy przekroczyła próg, znalazła się w funkcjonalnie urządzonym salonie, gdzie jej ojciec już na nią czekał. Thalos, dobrze zbudowany Veridianin o błękitnych łuskach lśniących w delikatnym świetle, przywitał ją skinieniem głowy i zaprosił na wspólny posiłek.
– Witaj, Maura. Bardzo się cieszę, że mogę cię gościć, choć przykro mi, że w takich okolicznościach – powiedział, spoglądając na córkę z troską.
– Dziękuję, ojcze. Również cieszę się, że cię widzę, choć przyznam, że wolałabym spotkanie rodzinne, a nie służbowe – odpowiedziała, starając się ukryć swoje napięcie.
Przed nimi na stole znajdowały się marynowane, żywe insekty, które usiłowały wydostać się z głębokich półmisków. Zgodnie z tradycją, podczas posiłku nie rozmawiano, a zjedzenie podanej porcji w całości było wyrazem szacunku do gospodarza.
– Chciałbym usłyszeć wszystko, co masz do powiedzenia na temat tego incydentu i dlaczego uważasz, że powinniśmy zainwestować nasze zasoby w badania nad ziemskimi technologiami? – zapytał, jego głos był spokojny, ale stanowczy.
Maura westchnęła, zastanawiając się przez chwilę.
– Ludzie mają dostęp do naszych technologii, co jest niepokojące. Ale musimy także zrozumieć, jak doszło do tego wycieku i jakie informacje dokładnie posiadają. Tylko wtedy będziemy mogli zapewnić, że nie wpłyną one negatywnie na rozwój Ziemi – odpowiedziała, spoglądając na niego. – Wiem, że to trudne zadanie, ale jeśli nie podejmiemy działań teraz, ryzykujemy, że sytuacja wymknie się spod kontroli. Badania nad ziemskimi technologiami mogą również pomóc nam lepiej zrozumieć, jak współpracować z ludźmi i jakie korzyści może przynieść taka współpraca.
Thalos skinął głową, zamyślony.
– Skontaktuję się z resztą sektora dyplomatycznego i przedstawię twoje propozycje. Upewnię się, że odpowiednie zasoby zostaną przydzielone do tego projektu. W międzyczasie, musimy być gotowi na wszelkie ewentualności – odpowiedział po chwili.
– Dziękuję. Wierzę, że razem z moim zespołem i politycznym wsparciem rady, jeśli będzie potrzebne, możemy rozwiązać ten problem i zapewnić bezpieczeństwo naszym światom – powiedziała Maura, czując ulgę.
Przez resztę wieczoru rozmawiali o szczegółach planu, analizując potencjalne ryzyka i strategie, które mogłyby pomóc w realizacji misji. Atmosfera stawała się coraz bardziej luźna, a napięcie, które towarzyszyło ich spotkaniu, powoli znikało. Wiedzieli, że przed nimi trudne zadanie, ale byli gotowi stawić czoła przyszłym wyzwaniom.
– Słyszałem, że ludzie są skłonni do agresji, nie uczą się na błędach i wszczynają wojny domowe z byle powodu. Zapoznamy się z raportem oraz twoimi wnioskami. Spotkanie odbędzie się jutro, czuj się zaproszona – powiedział, a jego oczy rozświetliły się lekko.
– Muszę przyznać, że nie spodziewałam się, że podejmiesz się tego ze mną przedyskutować. Przecież nigdy nie mieszaliśmy się w ziemskie sprawy – zauważyła Maura.
– Oczywiście, że nie, lecz ktoś nieświadomie lub z premedytacją wmieszał się w nasze. Doskonale rozumiem twój punkt widzenia – odparł, telekinetycznie umieszczając naczynia w automacie dezynfekującym. Jego spojrzenie nadal wyrażało niepokój.
– Dziękuję, to dla nas wszystkich ogromnie ważne – Maura uśmiechnęła się z wdzięcznością.
Thalos, zawsze pełen godności spojrzał na nią z troską. Choć jego postawa była jak zawsze nienaganna, w oczach kryła się nuta zmartwienia. Przez chwilę milczał, jakby szukał odpowiednich słów.
– Maura – zaczął, opierając się lekko o krawędź stołu. – Mam wrażenie, że znowu przepracowujesz się ponad miarę.
Ton jej głosu zdradzał lekkie znużenie. – Przecież wiesz, że to standard. Misja, obowiązki… Bez pracy nie ma wyników.
Ojciec westchnął ciężko i założył ręce na piersi. – Tak, oczywiście. Misja. Ale pozwól, że zapytam: kiedy ostatni raz odpoczywałaś? I nie mam na myśli tych kilku godzin, kiedy zamykasz się w medytacyjnej ciszy.
Maura odwróciła się do niego, krzyżując ramiona. – Naprawdę chcesz mnie pouczać o odpoczynku? Ty? – Zapytała z rozbawieniem.
– Tak, ja. – Jego ton był spokojny, ale stanowczy. – Bo widzę, jak balansujesz na granicy wytrzymałości. Nie jesteś niezniszczalna, Maura.
Nie odpowiedziała od razu. Taka rozmowa była im znajoma, choć zawsze kończyła się tak samo – milczącą zgodą na niezgodę. Ale zanim zdążyła odpowiedzieć, Thalos zmienił temat, jakby czekał na odpowiedni moment, by uderzyć w bardziej czuły punkt.
– A badania genetyczne? – zapytał, zerkając na nią z ukosa. – Namawiam cię na nie od… ile to już lat? Pięćdziesiąt? I nadal nic.
Maura zamarła na moment. Na samą myśl o badaniach i tym, co mogłyby ujawnić, poczuła nieprzyjemne napięcie w karku. Odwróciła wzrok, zbyt zajęta zbieraniem myśli, by od razu odpowiedzieć.
– Jeszcze nie teraz – powiedziała w końcu, próbując zachować neutralny ton.
– „Jeszcze nie teraz” – powtórzył, wyraźnie niezadowolony. – Mówisz to samo od dekad, Maura. Zespół Enquala nie czeka. Wiesz, jak się rozwija. Wiesz, co się stanie, jeśli zbagatelizujesz objawy.
– Nie jestem gotowa – odparła cicho, niemal szeptem. – Nie chcę wiedzieć. Nie teraz.
Thalos spojrzał na nią z wyraźnym współczuciem, ale też z pewną dawką frustracji. – Rozumiem strach. Ale ignorowanie problemu nie sprawi, że on zniknie. Jeśli wyniki okarzą się pozytywne, może zyskamy więcej czasu. Może nawet uda się to zatrzymać na pewnym teapie. Mamy więcej możliwości niż ponad dwieście lat temu.
Maura odetchnęła głęboko, jakby próbowała zebrać siły, by zakończyć tę rozmowę. – Zajmę się tym. Ale najpierw muszę skończyć to, co zaczęłam. Ta misja jest ważniejsza niż ja.
Thalos nie wyglądał na przekonanego, ale wiedział, że nie zmusi jej do zmiany zdania. Zbyt dobrze znał jej upór.
– A co z… – zaczął, a Maura spojrzała na niego ostrzegawczo.
– Co z czym? – zapytała ostrożnie, wiedząc, co zaraz usłyszy.
– Co z kimś, z kim mogłabyś się zjednać? – zapytał, przybierając możliwie najdelikatniejszy ton. – Ile jeszcze będziesz sama? Maura, przecież wiesz, że to nie tylko tradycja. To część nas.
Maura przymknęła oczy, czując, jak fala irytacji miesza się z lekkim poczuciem winy. – Nie szukam nikogo na siłę. Jeśli się stanie, to się stanie, poza tym nie mam teraz na to czasu. To nie jest takie proste.
– Nigdy nie jest proste – odparł spokojnie. – Ale to nie znaczy, że masz to odkładać na wieczność. Zjednanie to nie tylko obowiązek wobec naszego gatunku. To wsparcie. Ktoś, kto będzie cię rozumiał. Ktoś, kto cię odciąży, kiedy sama nie będziesz w stanie.
– A Czy ty to zrobiłeś, ojcze? – zapytała Maura, patrząc na niego uważnie. – Czy znalazłeś kogoś, kto cię odciąży?
Thalos zamilkł na chwilę, wpatrując się w kubek z herbatą, jakby próbował odnaleźć w nim odpowiedź. Jego twarz, zazwyczaj spokojna i opanowana, wyrażała teraz mieszankę bólu i melancholii. W końcu podniósł wzrok na Maurę, a w jego oczach widać było ciężar wspomnień.
– Maura, są rzeczy, których się nie zapomina – zaczął cicho, niemal szeptem. – Kochałem Eulenę bardziej, niż jestem w stanie opisać. Była moim dopełnieniem, moim punktem równowagi. Byłem przy niej, gdy zespół Enquala zaczął ją zmieniać… niszczyć wszystko, co w niej kochałem.
Zacisnął dłonie na kubku, a jego spojrzenie stało się odległe, jakby widział coś, co dawno minęło, ale wciąż było zbyt żywe w jego pamięci.
– Byłem przy niej, kiedy po miesiącach epizodów niestabilności emocjonalnej i dezorientacji połączonych z nagłym osłabieniem fizycznym usłyszała diagnozę. Byłem przy niej, kiedy po raz pierwszy zapomniała, kim jestem. Byłem również wtedy, kiedy drżenie mięśni i osłabienie odbierały jej siłę. Byłem przy niej, kiedy nie mogła już panować nad swoim ciałem i utraciła zdolność mowy, telekinezy i telepatii. Trzymałem ją za rękę, gdy jej umysł powoli gasł, kawałek po kawałku, aż… – przerwał, biorąc głęboki oddech. – Aż w końcu przestała cierpieć, pozostało jedynie echo tego, kim była i jej zdjęcie na moim biurku.
Maura słuchała w milczeniu, czując ciężar jego słów. Nigdy nie słyszała, by otworzył się przed nią w taki sposób, nigdy nie widziała, jak bardzo to wszystko dotknęło jej ojca.
– Ale mimo tego cierpienia… – kontynuował po chwili. – Eulena dała mi najcenniejszą dla mnie osobę. Byłem przy niej, kiedy spodziewała się ciebie, kiedy mówiła mi, że dzięki tobie ma cel, że ty jesteś jej światłem w tej ciemności i nadzieją na przyszłość. I dlatego, Maura, nigdy nie mogłem związać się z nikim innym. Nie chodzi o to, że nie próbowałem… po prostu żaden związek nie miał sensu. Eulena była miłością mojego życia i tak pozostanie, dopóki sam nie odejdę.
Thalos spojrzał na nią z troską, kładąc jej rękę na ramieniu. – Nie mówię tego, żeby cię pouczać, czy zmuszać do czegokolwiek. Po prostu chcę, żebyś wiedziała, że zjednanie to coś więcej niż tradycja. To więź, która może cię podnieść, kiedy wszystko inne zawiedzie.
Maura odwróciła wzrok, próbując zebrać myśli. Zawsze postrzegała swojego ojca jako niezłomnego, silnego, ale teraz widziała w nim coś więcej – głębię uczuć, które przez lata skrywał za maską opanowania. Poczuła, jak jej serce zaciska się w piersi.
– Ojcze – zaczęła, ale jej głos zadrżał. Wzięła głęboki oddech, by uspokoić emocje. – Nie wiem, czy jestem gotowa na taką więź. Moje życie wymaga ode mnie tak wiele. Jak mogłabym to wszystko dzielić z kimś innym?
Thalos uśmiechnął się smutno. – Eulena też tak mówiła na początku. Ale kiedy już znajdziesz odpowiednią osobę, zrozumiesz, że nie chodzi o dzielenie ciężaru. Chodzi o to, żeby ktoś pomógł ci go unieść.
Przez chwilę żadne z nich się nie odezwało. Thalos wstał, odstawił swój kubek na blat i położył rękę na ramieniu Maury.
– Pomyśl o tym, Maura – powiedział cicho, zanim opuścił kuchnię. – Nikt nie może zmagać się ze wszystkim sam. Nawet ty.
Przez chwilę milczeli, każde z nich pogrążone w swoich myślach. Maura w końcu odwróciła wzrok.
– Zastanowię się nad badaniami genetycznymi i obrazowymi. – powiedziała cicho, wiedząc, że to jedyne, co może mu teraz obiecać.
Thalos skinął głową, zrezygnowany, ale też świadomy, że choć niewiele osiągnął, przynajmniej próbował. – Zastanów się dobrze, Maura. Bo czas nie stoi w miejscu. Ani dla nas, ani dla ciebie. Pamiętaj, że zawsze możesz liczyć na moje wsparcie i zrozumienie. Teraz odpocznij. Masz przed sobą wiele nowych doświadczeń – położył dłoń na ramieniu córki.
Opuszczając mieszkanie ojca, czuła ulgę, ale też smutek spowodowany bardzo osobistą rozmową. Miała nadzieję, że jutrzejsze spotkanie z członkami centralnej rady przyniesie pozytywne rezultaty i otworzy drogę do misji na Ziemi, by zapobiec nienaturalnemu rozwojowi planety. Nagła wibracja i subtelny sygnał dźwiękowy identyfikatora zaburzyły jej koncentrację, gdy lewitowała nad podłogą. Obroniła się przed upadkiem, zauważając opóźnienie w swoich odruchach.
– Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. – mała projekcja holograficzna xandera wyłoniła się z identyfikatora.
– Nie, właśnie skończyłam spotkanie. Coś się stało?
– Wybacz bycie bezpośrednim, ale widzę, jak męczy cię ta sprawa i jak się w nią angażujesz. Czy chciałabyś o tym porozmawiać?
– Szczerze mówiąc brakuje mi dobrej rozmowy. Gdzie i kiedy? – uśmiechnęła się do niego.
– Chciałbym poznać tę sprawę. Poza tym – chyba nie chcesz spędzić wieczoru samotnie? Oderwij się od rutyny pracownia-dom. Chciałbym jakoś zrekompensować to pierwsze wrażenie.
– Dobrze, nie mam nic przeciwko wspólnemu spędzeniu wieczoru. spotkajmy się u mnie. Prześlę ci moją lokalizację.
– Czekam więc na spotkanie. – Xander rozłączył się pospiesznie.
Maura przekroczyła drzwi swojego tymczasowego pokoju. Składał się z dwóch niewielkich, dobrze zaaranżowanych pomieszczeń, które zapewniały wszystkie niezbędne udogodnienia. Kwatera była dobrze oświetlona, a kolorystyka wnętrza stonowana, , co sprzyjało poczuciu bezpieczeństwa i koncentracji.
W tym momencie rozmyślała nad przytulną, dźwiękoszczelną kabiną z kamienną platformą oraz klimatyzatorem zapewniającym odpowiednią temperaturę do odpoczynku, a nie o spotkaniu z Xanderem. W pobliżu znajdowała się mała szafa, gdzie czekał na nią jej rozpakowany bagaż. Obok łóżka stał niewielki stolik z czytnikiem książek.
W jednym rogu pokoju znajdowało się niewielkie biurko z fotelem, które służyło jako miejsce do pracy. Pod biurkiem umieszczono wbudowany w ścianę komputer, a nad metalowym, białym blatem, na wysokości głowy użytkownika – ekran holograficzny. W drugim rogu pokoju znajdował się niewielki aneks kuchenny z podstawowym wyposażeniem: mała lodówka, płyta grzewcza oraz podgrzewacz do napojów. Maura miała również dostęp do pakietu żywnościowego, który zapewniał jej podstawowe posiłki w trakcie pobytu na stacji.
Na ścianach umieszczono monitory, które dostarczały informacji o stanie stacji w czasie rzeczywistym, warunkach pogodowych i innych istotnych danych, takich jak harmonogram dnia. Te monitory, w takim samym ustawieniu, znajdowały się w każdym pokoju prywatnym, by każdy był na bieżąco z sytuacją na stacji i wiedział, czy wszystko przebiega zgodnie z planem.
Gdy usłyszała delikatne skrobanie pazurami, otworzyła automatyczne drzwi. Została przywitana przez Xandera skinieniem głowy. Był to znak, że ten mężczyzna istotnie ją polubił. Nie była pewna, czy odwzajemnić jego gest, pozostała przy zachowaniu formalnym.
– Cieszę się, że zgodziłaś się spotkać ze mną przed jutrem. Mam kilka dodatkowych pytań dotyczących twoich odkryć.
– Oczywiście, co chciałbyś wiedzieć?
– Przede wszystkim, chciałbym dowiedzieć się więcej o potencjalnych zagrożeniach wynikających z wycieku naszych patentów. Wiesz kto jest za to odpowiedzialny? Wiadomo co jeszcze wyciekło? Jakie ryzyko się z tym wiąże?
– Niestety nie wiem kto to zrobił, lecz przede wszystkim – istnieje ryzyko, że te technologie mogą wpłynąć na naturalny rozwój planety. Istnieją regulacje prawne obejmujące różne dystrykty galaktyczne, a ziemia nie została ujęta w żadnych z nich. W centrum badawczym znajduje się jakiś człowiek w procesie readaptacji z powodu odniesionych obrażeń, którego statek został zestrzelony przez Dragtelian – najprawdopodobniej myśleli, że naruszamy ich wewnętrzne bezpieczeństwo. Technologia fuzyjna może doprowadzić do rozwoju ziemskiego systemu obronnego – z jednej strony to dobrze, ale ludzie są agresywni, zachłanni i skłonni do konfliktów. Ponadto, niekontrolowane użycie tych technologii przez mieszkańców Ziemi może prowadzić do zaburzenia naturalnego rozwoju technicznego planety, dezintegracji ekosystemu i naruszenia harmonii naturalnego środowiska.
– To bardzo poważne obawy. Jakie działania powinniśmy podjąć, aby zapobiec tym zagrożeniom?
– Moim zdaniem powinniśmy przeprowadzić szczegółowe badania rozwoju Ziemi. Musimy zrozumieć ich intencje i możliwości, a następnie opracować regulacje prawne, które zapobiegłyby wewnętrznym konfliktom i degradacji naturalnego, ludzkiego środowiska. W tym celu powinniśmy rozważyć możliwość nawiązania dialogu z przedstawicielami ziemskiej cywilizacji i współpracy w dziedzinie ochrony środowiska i rozwoju zrównoważonego, o ile taki dział tam istnieje.
– Twoje sugestie brzmią rozsądnie. Z pewnością wspomnę o nich na głównym spotkaniu. Mam nadzieję, że inni członkowie rady będą otwarci na dialog i współpracę.
– Będę na przyszłym spotkaniu, więc wszystko wyjaśnię osobiście, ale dziękuję za dobre intencje, Xander. Liczę na twoje wsparcie i zrozumienie. Ta sprawa jest naprawdę istotna dla przyszłości obu planet.
– Nie jesteś zmęczona? – zapytał z troską, patrząc w jej oczy.
– Podobno miałeś jeszcze w planach wyjście towarzyskie? Szczerze mówiąc chciałabym trochę rozluźnić głowę. – Maura ciężko opadła na fotel.
– Jeszcze zdążymy rozluźnić głowy. Jutro czeka cię bardzo ciężka próba. – Xander uniósł się nad podłogą i zaczął kierować się do wyjścia.
– Skoro tak mówisz, to zapewne tak będzie. – odpowiedziała, przymykając powieki
– Dziękuję za spotkanie. Widzimy się jutro. -Dodała, wstając z fotela i odprowadzając go do wyjścia.
– Śpij dobrze. – automatyczne drzwi cicho zamknęły się za wychodzącym Xanderem.
Maura przez chwilę stała w ciszy, wsłuchując się w delikatne dźwięki urządzeń podtrzymujących sztuczną grawitację i życie na stacji. Czuła, jak napięcie dnia powoli opuszcza jej ciało. Postanowiła udać się do łaźni, by zrelaksować się przed snem.
Wchodząc do małego pomieszczenia wyłożonego gładkim, ciepłym kamieniem, aktywowała system jednym ruchem dłoni. Z sufitu zaczęła sączyć się delikatna mgiełka pary, nasycona subtelnym aromatem minerałów. Zrzuciła z siebie uniform, pozwalając wodzie spływać po jej ciele.
Przymknęła oczy, zanurzając się w kojącym cieple. Chciała oczyścić umysł z myśli o nadchodzącym spotkaniu z Radą Centralną i wysokich oczekiwaniach, które sobie narzuciła. Jednak zamiast upragnionego spokoju, poczuła nagły, ostry ból przeszywający jej głowę. Syknęła, chwytając się za skronie.
— Co się dzieje…? — wyszeptała, zdezorientowana.
Jej ciało zaczęło drżeć, a mięśnie odmawiały posłuszeństwa. Nogi ugięły się pod nią, zmuszając ją do osunięcia się na kamienną podłogę. Serce biło nierówno, a oddech stał się płytki i przyspieszony.
— To chyba tylko zmęczenie… — próbowała przekonać samą siebie, choć wewnętrznie czuła narastający niepokój.
Zamknęła oczy, starając się uspokoić. Jednak drżenie nie ustępowało, a ból głowy nasilał się z każdą chwilą. Przed oczami pojawiły się mroczki, a świat zaczął wirować.
— Chyba muszę się położyć — zdecydowała, zbierając w sobie resztki sił.
Z trudem podniosła się, opierając o ciepłą, kamienną ścianę. Każdy krok był wyzwaniem, ale determinacja pchała ją naprzód.
Gdy w końcu dotarła do dźwiękoszczelnej kabiny, opadła na ciepłą platformę, z ulgą zwijając się w kłębek. Otuliła się lekkim kocem, próbując złagodzić drżenie ciała. Ból głowy pulsował nieustannie, a zmęczenie przytłaczało ją coraz bardziej.
Jednak jej myśli automatycznie powędrowały do płodu w komorze regeneracyjnej, który teraz rozwijał się pod czujnym okiem zespołu Galmeny. Czuła mieszankę niepokoju i nadziei, zastanawiając się, jak potoczą się dalsze losy tego nietypowego przypadku. Po kilkudziesięciu minutach poczuła się lepiej, a jej umysł był bardziej skupiony. Gestem przywołała swojego asystenta. Holograficzny interfejs pojawił się przed nią, a system natychmiast wczytał jej profile i akcje, które podejmowała w domu i pracowni.
– Galmena zgłasza pełne wykształcenie ośrodkowego układu nerwowego. Wszystkie trzy mózgi podjęły pełną pracę, a czynność synaps nie pokazuje niczego niepokojącego. Northian wraz z zespołem wyruszył na spotkanie z Zendarem, by wyjaśnić incydent zestrzelonego statku i powiadomić go o odkryciu – poinformował ją RX13, przetwarzając dane z ostatnich godzin.
Maura Skinęła głową, wczytując się w raporty. Przeciągnęła dłonią po interfejsie holograficznym, wywołując menu diagnostyczne. Jej głos, choć spokojny, zdradzał nutę zmęczenia.
— Uruchom szybki skan mojego układu nerwowego. Sprawdź, czy wszystko jest w normie — poleciła.
– Skanowanie aktywności neuronalnej w toku… – poinformował RX13. – Monitorowanie poziomów aktywacji w korze limbicznej, rdzeniu centralnym oraz ośrodkach odpowiedzialnych za przetwarzanie sygnatur energetycznych.
Obserwowała dane pojawiające się na hologramie: aktywność synaptyczna, przepływ impulsów między jej trzema mózgami, poziomy energii oraz zmiany w funkcjonowaniu ośrodkowego układu nerwowego.
– Analiza zakończona – odezwał się RX13 po kilku sekundach. – Wyniki wskazują na anomalia w aktywności korowej mózgu trzeciego, szczególnie w sekcji odpowiedzialnej za integrację sygnatur energetycznych z procesami poznawczymi. Dodatkowo, zarejestrowano fluktuacje w przepływie neuroprzekaźników w rdzeniu centralnym. Współczynnik regeneracji neuronów jest nieznacznie obniżony w porównaniu z poprzednim pomiarem.
Maura przyglądała się skanom w zamyśleniu. Szczegółowe diagramy wykazywały odchylenia, które mogły świadczyć o czymś więcej niż tylko zmęczeniu.
– Analiza porównawcza z wcześniejszymi wynikami: wskaźniki neurodegeneracji mieszczą się obecnie w granicach 20% powyżej normy. Zaleca się konsultację neurologiczną oraz wykonanie dokładniejszych testów genetycznych w celu potwierdzenia lub wykluczenia choroby neurodegeneracyjnej.
– Jeszcze ty przeciwko mnie? – Pomyślała. Zacisnęła dłonie, czując, jak jej puls przyspiesza. Fluktuacje energii w trzecim mózgu mogły oznaczać tylko jedno, choć miała nadzieję, że wynik był spowodowany przeciążeniem psychicznym.
– Przygotuj raport z pełnymi wynikami i prześlij do Galmeny z najwyższym priorytetem – zarządziła Maura, próbując zachować spokój.
RX13 zarejestrował polecenie i natychmiast rozpoczął generować raport. Na hologramie pojawiły się linie kodu oraz ustrukturyzowane dane medyczne, które po chwili zniknęły, oznaczając zakończenie procesu.
— Jakie są twoje rekomendacje? — zapytała cicho, spoglądając na wyświetlane dane.
— Sugeruję ograniczenie stresu, intensywnych treningów oraz wzmożoną regenerację. System może monitorować twoje parametry w czasie rzeczywistym, aby natychmiast informować o ewentualnych zmianach — odpowiedział RX13.
Maura wzięła głęboki oddech, próbując uspokoić narastający niepokój. Wiedziała, że musi podjąć działania, ale równie dobrze zdawała sobie sprawę, jak napięty był jej harmonogram. Opadła na ciepłą platformę, przymykając oczy. Choć czuła lekkie oszołomienie, wiedziała, że musi zachować spokój i działać metodycznie.
– Dobrze. Wybudź mnie za 10 godzin – poleciła powoli, wiedząc, że potrzebuje odpoczynku przed nadchodzącymi wyzwaniami.
System potwierdził zrozumienie komendy cichym, wysokim sygnałem dźwiękowym. Maura ułożyła się wygodnie na łóżku, a jej myśli jeszcze na chwilę skupiły się na tym, co ją czekało.
– Cykl snu zakończony – rozbrzmiał komunikat. Maura natychmiast podniosła się, czując, jak jej umysł wchodzi na pełne obroty. Przed nią pojawił się holograficzny panel z nocnymi zgłoszeniami od Galmeny oraz raportem ze spotkania Northiana z myślicielem Zendarem. Informacje, które zobaczyła, były zaskakujące.
Planetarny system obronny Dragtelii został zainfekowany wirusem niewiadomego pochodzenia, co doprowadziło do zestrzelenia ziemskiego statku oraz statku sojuszniczego. Rozpoczęto śledztwo, które miało wyjaśnić, jak doszło do tej bezprecedensowej sytuacji. Dragtelianie zawsze dbali o cyberbezpieczeństwo swojej siatki obronnej, a taki incydent nigdy wcześniej nie miał miejsca. W raporcie odnotowano, że Zendar wyraził głębokie zaniepokojenie stanem ziemskiego pilota i w ramach rekompensaty zobowiązał się sfinansować koszty jego leczenia oraz naprawę zniszczeń spowodowanych przez upadek statku sojuszniczego oraz ziemskiego.
– Northian, jak ty go do tego przekonałeś? – Maura uśmiechnęła się do swoich myśli, przygotowując się do rozmów, które miały ją dzisiaj czekać.
Spotkanie Rady Centralnej odbywało się w okrągłej sali konferencyjnej. Pomieszczenie było przestronne, a delikatne podświetlenie Na suficie tworzyło atmosferę spokoju i powagi. Wokół znajdowały się zaawansowane systemy komunikacyjne i panele sterujące, umożliwiające wymianę danych, tworzenie notatek i kontakt z politykami, których w danym momencie nie było na stacji. Ściany były pokryte delikatnymi wzorami w kolorach białym i szarym, nadając sali neutralnego, surowego charakteru. Na środku okrągłego stołu z białego kamienia stały naczynia z wodą, a przy każdym stanowisku znajdował się tablet z rysikiem.
Członkowie rady centralnej, reprezentujący różne sektory polityczne zasiedli wokół. Ich twarze odzwierciedlały powagę i zainteresowanie. Po krótkim wprowadzeniu, oddano głos sektorowi dyplomatycznemu. Thalos jako główny jego reprezentant zaczął przemawiać:
– Witam wszystkich serdecznie i oczywiście dziękuję za przybycie. Mam zaszczyt przedstawić moją córkę, Maurę, która przybyła tu z informacjami dotyczącymi wycieku naszych patentów technicznych, które znalazły się na statku pochodzącym z Ziemi.
– Przejdźmy więc do istoty sprawy. Udzielam Pani głosu. – Przewodniczący Rady Centralnej wskazał na Maurę.
– Dziękuję. Dragteliański system obrony planetarnej zestrzelił statek pochodzący z Ziemi. Jeden z członków mojego zespołu powiadomił mnie dzisiaj, że cała siatka obronna została zainfekowana wirusem niewiadomego pochodzenia i to zdarzenie było poza ich kontrolą. Z wraku wydobyto człowieka w ciężkim stanie, doznał rozległego urazu głowy oraz układu nerwowego. Obecnie dochodzi do zdrowia pod opieką zespołu specjalistów. Przeanalizowałam ekspertyzę wraku wykonaną przez techników i jednoznacznie wynika z niego, że ludzie posiadają zaawansowane technologie pochodzące od nas, które mogą stanowić potencjalne zagrożenie dla naturalnego rozwoju planety. Ludzka natura jest nieprzewidywalna i dostęp do naszych patentów może sprawić, że ich gatunek pozostanie jedynie wzmianką w bazie obcych form życia…
– Musimy podjąć działania, aby chronić zarówno naszą cywilizację przed potencjalnym zagrożeniem, jak i pozwolić na rozwój Ziemi w naturalnym tempie. Jakie środki zaradcze zamierza Pani podjąć w tej sprawie? – Zapytał nieznajomy mężczyzna. Przewodniczący słuchał każdego jej słowa z powagą, co zwiększało jej napięcie.
– Sugeruję podjęcie misji na Ziemię, rozmowy z tamtejszymi przywódcami oraz naukowcami, dokładniejsze poznanie sytuacji i zabezpieczenie wszelkich narzędzi i rozwiązań pochodzących z naszego świata, które mogą być niebezpieczne dla rasy ludzkiej. Tylko w ten sposób będziemy mogli zapewnić bezpieczeństwo obu planet.
– Musimy jednak zachować ostrożność. Przed podjęciem jakichkolwiek działań, powinniśmy przeprowadzić dokładny rekonesans i opracować strategię. Nie możemy ryzykować niepotrzebnych konfliktów. – wtrąciła nieznajoma kobieta.
– Ta sprawa wymaga naszej pilnej interwencji, nie jest wiadomym, skąd ludzie mają dostęp do naszych patentów technicznych i to jest najbardziej niepokojące. – Odpowiedział Thalos.
– Proponuję, aby utworzono specjalny zespół, który zbada tę sprawę dokładniej i wyruszy z misją na Ziemię. Czy członkowie zespołu byliby gotowi podjąć się tego wyzwania, a Pani jako osoba najlepiej znająca przebieg zdarzenia przyjęłaby rolę głównej doradczyni? – zapytał przewodniczący.
– Oczywiście. Jestem gotowa zebrać specjalistów oraz przeprowadzić dalsze badania na Ziemi. – Maura wyświetliła przed nim wstępne badania zespołu nad ludzką fizjologią.
W sali zapadła cisza, przerywana jedynie subtelnym szumem systemów wentylacyjnych. Członkowie Rady wymienili między sobą spojrzenia, a następnie podjęli dyskusję.
— Proszę o zabranie głosu w tej sprawie przedstawiciela sektora bezpieczeństwa — zwrócił się przewodniczący do jednego z polityków, siedzącego naprzeciwko niej.
Mężczyzna o surowych rysach i jaskrawym ubarwieniu, odchrząknął i nachylił się nad stołem.
— Choć rozumiem wagę problemu, zastanawia mnie zasadność wysyłania misji na Ziemię. W przeszłości nasza interwencja w rozwój innych cywilizacji zawsze przynosiła więcej problemów niż korzyści. Ziemia to planeta o burzliwej historii konfliktów. Czy mamy pewność, że nasza obecność nie zostanie odebrana jako zagrożenie? — zapytał, spoglądając na Maurę.
— To słuszne pytanie — wtrąciła kobieta z sektora dyplomatycznego. — Nasza obecność na Ziemi musi być precyzyjnie zaplanowana. Kontakt z ludźmi może nie tylko zniweczyć nasze próby zabezpieczenia technologii, ale też wywołać chaos w ich społeczności. Czy mamy alternatywne rozwiązania? Może da się odzyskać tę technologię bez bezpośredniego kontaktu?
Maura odetchnęła głęboko, starając się zapanować nad narastającym napięciem.
— Rozumiem obawy, ale pozwólcie, że wyjaśnię. Misja na Ziemię to nie tylko kwestia odzyskania technologii, ale także dokładnego zbadania, jak doszło do tego wycieku. Bez tych informacji nie będziemy w stanie zapobiec podobnym sytuacjom w przyszłości. Nasze dane wskazują na możliwość wewnętrznego sabotażu lub wycieku informacji na poziomie, który dotąd uznawaliśmy za niemożliwy. Jeśli zignorujemy ten problem, ryzykujemy eskalację zagrożenia — powiedziała stanowczo, starając się przekonać zebranych.
Thalos wsparł jej słowa, dodając:
— Ludzie, mimo swojego chaotycznego charakteru, posiadają ogromny potencjał. Rozmowy dyplomatyczne mogą okazać się ważne w zrozumieniu ich intencji.
Przewodniczący uniósł dłoń, prosząc o ciszę.
— Z pani słów wynika, że widzi pani tę misję jako konieczność. Jednak musimy również wziąć pod uwagę, że każda interakcja z ludźmi wiąże się z ogromnym ryzykiem. Jeśli się na nią zdecydujemy, musimy mieć pewność, że będzie ona przeprowadzona w sposób, który zminimalizuje możliwość ujawnienia naszej obecności. Proszę przedstawić plan działania, który uwzględni te obawy.
Maura skinęła głową i wprowadziła kilka komend na swoim tablecie. Na holograficznym ekranie nad stołem pojawił się schemat.
— Oto wstępny plan misji. Proponuję, by zespół składał się z niewielkiej grupy specjalistów: jednego dyplomaty, dwojga techników odpowiedzialnego za zabezpieczenie technologii oraz mnie jako koordynatora. Misja będzie miała dwa etapy: pierwszy to odzyskanie naszej technologii i analiza zagrożenia, a drugi to nawiązanie kontaktu z ludźmi w sposób kontrolowany i ograniczony. Musimy dowiedzieć się, kto i w jaki sposób uzyskał dostęp do naszych patentów. W przypadku zagrożenia priorytetem będzie wycofanie się — wyjaśniła.
— Co z ryzykiem eskalacji? — zapytał przedstawiciel sektora militarnego. — Jeśli technologia fuzyjna już tam trafiła, możemy zakładać, że ktoś mógł ją wykorzystać do stworzenia broni.
— Dlatego musimy działać szybko i zdecydowanie — odpowiedziała Maura. — Nasze analizy wskazują, że ludzie są na etapie, gdzie dostęp do zaawansowanej technologii może przeważyć ich rozwój w jedną ze skrajności: destrukcji lub przełomu. Nie możemy pozwolić, by stali się zagrożeniem nie tylko dla siebie, ale i dla innych cywilizacji.
Przewodniczący zastanawiał się chwilę, a następnie przemówił.
— Doceniam pani stanowczość, ale musimy mieć pewność, że każda podjęta decyzja będzie oparta na rzetelnych danych. Proszę przygotować szczegółowy raport dotyczący potencjalnych zagrożeń i środków ostrożności, które zamierzacie podjąć. Rada zadecyduje ostatecznie po przestudiowaniu Pani planu.
Maura skinęła głową.
— Rozumiem, panie przewodniczący. Otrzymają państwo raport do końca dnia.
Dyskusja trwała jeszcze chwilę, a różne głosy przeplatały się w sali. Ostatecznie rada zgodziła się, że dalsze decyzje będą zależne od szczegółowych analiz i planów przedstawionych przez Maurę. Przewodniczący poprowadził spotkanie dalej. Thalos natomiast postanowił telepatycznie skontaktować się z córką.
– Jeśli chcesz, możesz już opuścić salę konferencyjną – przekazał, gdy wyraziła zgodę na jego wiadomość, równocześnie mówiąc:
– Dziękuję wszystkim za wsparcie. Jestem pewna, że razem podejmiemy właściwe działania i stawimy czoła temu wyzwaniu. – Maura pochyliła głowę na znak szacunku i opuściła spotkanie, które trwało jeszcze przez kilka godzin. Członkowie Centralnej Rady dyskutowali o innych, mniej lub bardziej pilnych sprawach.
Po opuszczeniu sali, odetchnęła z ulgą. Spotkanie poszło lepiej, niż się spodziewała, teraz mogła skupić się na zorganizowaniu zespołu i przygotowaniu się do misji na Ziemię. Wiedziała, że będzie to trudnym zadaniem, ale była gotowa podjąć wyzwanie.
– Cieszę się, że mogłam przedstawić Radzie nasze obawy i plany. Mam nadzieję, że to spotkanie pomoże nam lepiej zrozumieć sytuację i podjąć odpowiednie kroki. – kontynuowała z ojcem ich wymienianą w myślach korespondencję, gdy kierowała się do swojego tymczasowego pokoju.
– Świetnie sobie poradziłaś. Twoje wystąpienie było bardzo przekonujące. Teraz najważniejsze, żebyś skupiła się na przygotowaniach. Pamiętaj, że twoje działania mogą mieć ogromne znaczenie dla przyszłości naszej cywilizacji i Ziemi – odpowiedział.
– Dziękuję. Będę działać z pełnym zaangażowaniem i rozwagą. – Maura zakończyła rozmowę, skupiając się na zadaniach, które przed nią stały. W jej myślach przewijały się obrazy zniszczonego statku, losy rannego człowieka i potencjalne zagrożenia, które mogły wyniknąć z użycia Veridiańskiej technologii przez ludzi. Była zdecydowana zrobić wszystko, aby zabezpieczyć przyszłość obu światów.
Po powrocie do swojej tymczasowej kwatery, usiadła przed komputerem, by skonsultować się ze swoim zespołem. Na holograficznym ekranie pojawiły się twarze Northiana, Galeusa, Xymene i Phoriana. Wszyscy byli podekscytowani perspektywą podróży na Ziemię, a atmosfera, choć poważna, zaczynała się rozluźniać.
– Pierwszym etapem naszej misji będzie spotkanie z przywódcami Ziemi oraz tamtejszymi naukowcami. – rozpoczęła Maura, przeglądając notatki. – Musimy dowiedzieć się, jakie mają zamiary i intencje. Musimy też przedstawić im zagrożenia związane z nieumiejętną eksploatacją technologii fuzyjnej oraz ustalić, kto jest odpowiedzialny za jej rozwój.
Galeus, z uśmiechem na twarzy, rzucił: – Słyszałem, że niektórzy ludzie wierzą, że jesteśmy tajemniczymi 'reptilianami’, którzy kontrolują ich rządy zza kulis. Może powinniśmy przynieść im nasze certyfikaty 'tajnych władców świata’, żeby wszystko było jasne?
Northian dołączył do żartów, dodając: – Pewnie będą zawiedzeni, kiedy zobaczą, że nie mamy pod ziemią wielkiej bazy kontrolującej ich każdą decyzję. Może powinniśmy powiedzieć im, że nie chcieliśmy się mieszać, bo ich reality shows są wystarczająco komiczne.
– A co z tymi wszystkimi teoriami spiskowymi? – Xymene zaśmiała się. Może powinniśmy wyjaśnić, że nasza technologia nie służy do budowania piramid ani porywania ich bydła na eksperymenty.
– Może uda się im w końcu wyjaśnić, że jesteśmy tu, by im pomóc, a nie przejąć ich planetę. – dodał Phorian.
Maura, doceniając rozluźnienie atmosfery, uśmiechnęła się do reszty zespołu. – Obyśmy nie musieli wyprowadzać ich z tych wszystkich błędnych przekonań. Ale musimy być gotowi na wszystko, nawet na to, że uznają nas za bohaterów swoich teorii spiskowych.
– Ludzie zawsze mieli tendencję do tworzenia mitów i legend na temat tego, co nieznane. Możliwe, że kiedy zaczęli dostrzegać jakieś ślady naszej obecności – może pozostałości technologii, które z jakiegoś powodu dotarły na Ziemię – ich wyobraźnia zrobiła resztę. – Northian starał się znaleźć logiczne wytłumaczenie.
– Albo ktoś z nich kiedyś zobaczył jednego z nas w ciemnym zaułku i pomyślał, że widzi coś nie z tej ziemi – dodał Phorian. – To interesujące, jak wiele tych teorii spiskowych obraca się wokół obcych.
– A to wszystko w czasach, kiedy jeszcze nawet nie wiedzieli o istnieniu innych cywilizacji. – zauważyła Xymene, przeglądając Omninetowe fora na jednym ze swoich holoekranów. – Na jednym z ziemskich forów jest cały dział poświęcony teorii, że to właśnie my, "reptilianie", stoimy za wszystkimi wojnami, rewolucjami, a nawet zniknięciami ludzi!.
– Jak oni to sobie wyobrażają? – zapytał Galeus, patrząc na Xymene z rozbawieniem.
– Tutaj piszą, że rzekomo porywaliśmy ich na nasze statki, żeby eksperymentować na nich lub wymieniać na jakąś technologię. – odparła Xymene, przewijając kolejne wiadomości. – Wygląda na to, że niektórzy naprawdę myślą, że cały wszechświat to jedno wielkie laboratorium, a my jesteśmy złymi naukowcami.
– Świetnie. – zaśmiał się Northian. – Nasze zaawansowane technologie są po to, żeby kontrolować ich myśli i porywać ich dzieci na eksperymenty? Przynajmniej mają wyobraźnię.
– Ale przyznajcie, będzie zabawnie zobaczyć ich reakcje, kiedy odkryją, że ich "reptilianie" naprawdę istnieją – tylko nie tak, jak to sobie wyobrażali. – dodał. – Bo wtedy naprawdę uwierzą, że przyszliśmy przejąć ich planetę.
– To będzie jak wyjście z cienia. – zaśmiała się Xymene.
– Tylko proszę, żadnych dramatycznych mów o przejęciu świata – odpowiedziała Maura, śmiejąc się. – Nasza misja jest ważna, ale trochę humoru jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Wrócę do was jutro. Trzymajcie się.
Po przesłaniu wygenerowanego przez RX13 sprawozdania z wstępnymi ustaleniami do ojca, postanowiła skontaktować się z Zendarem, aby omówić kwestię ataku cybernetycznego na planetarną siatkę obronną Dragtelii.
— Jak już wspomniałem, sfinansujemy koszty leczenia tego pilota. Czuję się za to odpowiedzialny, a ta sprawa ma dla mnie wymiar osobisty — rozpoczął Zendar, jego głos wyrażał powagę i troskę. — Przywódca planety zaproponował również wysłanie swojego przedstawiciela oraz doposażenie statku autorskimi rozwiązaniami, aby wesprzeć veridiański zespół i utrzymać współpracę z Dragtelią.
Maura przyjęła propozycję z wdzięcznością, zdając sobie sprawę, że obecność Dragtelianina na pokładzie może okazać się przewagą, biorąc pod uwagę ich wrodzone umiejętności – umiejętność wytwarzania aldaru – wytrzymałego materiału, zdolność telekinezy ograniczoną tylko do Aldaru i znakomitą umiejętność walki dzięki przyspieszonej regeneracji, dużej sile i wytrzymałości.
— Dziękuję za gotowość do pomocy. Wasze wsparcie będzie nieocenione. Ale co z atakiem cybernetycznym? Czy macie już jakieś nowe informacje na temat źródła wirusa? — zapytała Maura, przechodząc do sedna sprawy.
— Niestety, nie zdążyliśmy przechwycić kodu. Transmisja była zbyt szybka i zbyt dobrze zamaskowana. Nie mamy pewności, skąd przyszła ani kto za nią stoi. To poważny problem, z którym musimy się zmierzyć. Wysłanie członka mojego zespołu to wyraz solidarności, ale też dowód, że traktujemy tę sytuację bardzo poważnie — odpowiedział Zendar z wyraźnym niepokojem.
Maura pochyliła głowę w geście uznania. — Dziękuję za poświęcony czas i wasze wsparcie. Wierzę, że razem będziemy w stanie rozwiązać tę zagadkę i zapobiec podobnym incydentom w przyszłości — zakończyła spotkanie, czując ciężar sytuacji, ale też satysfakcję z tego, że Dragtelianie byli gotowi wspierać ich misję.
Następnie, po ustaleniu szczegółów planu podróży, skontaktowała się z Xanderem, członkiem Centralnej Rady odpowiedzialnym za kwestie międzygatunkowe. Chciała zabezpieczyć wsparcie dyplomatyczne i logistyczne.
— nasza misja na Ziemię wymaga odpowiedniego przygotowania i wsparcia. Czy mogę liczyć na pomoc Rady w ułatwieniu spotkań z tamtejszymi przywódcami? — zapytała, wiedząc, że dyplomatyczne wsparcie mogłoby okazać się przydatne w razie potrzeby.
— Będę oczekiwał na kontakt, gdy już znajdziecie się na Ziemi. Pozostaję do twojej dyspozycji w razie jakichkolwiek problemów.
Dzień później Maura ponownie stanęła przed Radą Centralną, przedstawiając szczegóły swojej propozycji.
— Dziękuję za możliwość zaprezentowania szczegółowego raportu. Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami, celem misji jest odzyskanie technologii Veridian oraz zrozumienie skali zagrożenia wynikającego z wycieku. — Maura wskazała holograficzne wizualizacje, które pojawiły się nad stołem.
Przewodniczący uważnie analizował każdy aspekt raportu.
— Widzę, że zespół został dobrze przemyślany. To różnorodny skład, ale czy uważa Pani, że te osoby będą w stanie działać w pełnej harmonii? — zapytał z powagą.
— Każdy z nich wnosi unikalne umiejętności, które będą kluczowe dla powodzenia misji. Już wcześniej współpracowaliśmy przy podobnych projektach i jestem przekonana, że ich doświadczenie i profesjonalizm zagwarantują sukces — odpowiedziała Maura z przekonaniem.
— Rozumiem. Po przestudiowaniu raportu i wysłuchaniu pani argumentów, Rada Centralna zgadza się na utworzenie zespołu i realizację przedsięwzięcia. Proszę jednak pamiętać, że kluczowym priorytetem jest zachowanie dyskrecji i zapobieżenie eskalacji konfliktu z ludźmi — oświadczył przewodniczący.
— Dziękuję za zaufanie. Zapewniam, że zespół dołoży wszelkich starań, aby wszystko przebiegło pomyślnie — odpowiedziała Maura, kłaniając się lekko w geście szacunku.
Gdy statek przeszedł rutynową kontrolę techniczną przed lotem, Maura stała na platformie, spoglądając na stację, która była jej domem przez ostatnie kilka dni. Futurystyczna architektura Veridia MP2 zdawała się teraz bardziej przyjazna niż kiedykolwiek. W sercu tej technologicznej fortecy odnalazła chwilę spokoju, jakby miejsce to niosło ze sobą obietnicę bezpieczeństwa i wsparcia w nadchodzących wyzwaniach. Jednak pod tym spokojem kryła się nuta niepewności. Wiedziała, że nadchodzące dni, tygodnie, miesiące będą wytężone, pełne pracy, stresu i nieprzewidywalnych wydarzeń. Była w stanie, kiedy wszystko wydawało się dla niej przytłaczające.
Po wejściu na pokład statku, jej dłonie automatycznie przesuwały się po kontrolkach, uruchamiając procedury startowe. Ekrany pokazywały dane na temat trasy, warunków atmosferycznych i statusu technicznego.
Przestrzeń kosmiczna za oknami zaczęła przesuwać się powoli, gdy statek wznosił się wyżej, zmierzając w kierunku centrum badawczego. Maura spoglądała na malejącą stację, czując, jak jej serce bije równomiernie, a myśli koncentrują się na zadaniu, które ją czekało.
Wykorzystała czas podróży na ponowne przemyślenie planu misji. Przypomniała sobie słowa ojca, wsparcie zespołu oraz zobowiązanie wobec swojego świata. Wiedziała, że muszą postępować ostrożnie, ale zdecydowanie, aby osiągnąć swoje cele.
Nagle poczuła lekkie zaburzenie równowagi. Świat za oknami zdawał się na moment zawirować, a w głowie pojawił się tępy ból. Maura zmarszczyła czoło, próbując skupić wzrok na instrumentach pokładowych. Drżenie dłoni utrudniało jej precyzyjne sterowanie.
— Nie teraz… — pomyślała z niepokojem, zdając sobie sprawę, że dziwne, epizodyczne objawy znów dają o sobie znać. Wzięła głęboki oddech, starając się opanować narastające dolegliwości. Wiedziała, że musi zachować spokój i kontrolę, mimo wszystko.
Gdy statek zaczął zbliżać się do atmosfery Veridii, widok planety wypełnił okna kokpitu. Zielone, bioluminescencyjne lasy, połyskujące jeziora i skaliste formacje tworzyły harmonijną kompozycję. Ten znajomy widok przyniósł jej chwilowe ukojenie.
Po lądowaniu w hangarze centrum badawczego Maura wyszła z pojazdu, zaciągając chłodne powietrze pomieszczenia. Jednak zamiast odświeżenia poczuła, jak ból głowy nasila się, a zaburzenia równowagi sprawiały, że każdy krok wymagał od niej większego wysiłku.
— Muszę choć na chwilę odpocząć — zdecydowała, opierając się o chłodną metalową ścianę. Drżenie mięśni było coraz bardziej odczuwalne, a tępy ból pulsował w skroniach.
Zacisnęła zęby, postanawiając jednak kontynuować. Powrót do miejsca, które znała i kochała, dodawał jej sił. Z determinacją ruszyła w stronę nieoficjalnej sali spotkań, gotowa stawić czoła wyzwaniom, które czekały na nią i zespół, mimo chwilowego dyskomfortu.
Wieczór w centrum badawczym był momentem, na który wszyscy czekali po intensywnym dniu pracy. W sercu placówki znajdowała się luźna sala spotkań – miejsce zaprojektowane tak, by każdy mógł na chwilę oderwać się od wyzwań i zrelaksować.
Sala była przestronna i miała nieco organiczny charakter, ze ścianami wyłożonymi kamieniem. Delikatne, ciepłe oświetlenie wydobywało się z podłogi i sufitu, tworząc przytulną atmosferę. W centralnej części pomieszczenia znajdował się niski, okrągły stół otoczony wygodnymi poduszkami, na których można było usiąść lub się położyć. Na stole zawsze stały różnorodne przysmaki, od owoców po delikatnie aromatyzowane napoje, które każdy mógł sobie nalać według własnego gustu.
W jednym z kątów pokoju znajdował się aneks, gdzie można było samodzielnie przygotować ciepłe przekąski lub skorzystać z automatycznego ekspresu, który serwował napoje pochodzące z różnych zakątków galaktyki. Wzdłuż jednej ze ścian umieszczono szereg półek z książkami, a także różnorodne gry planszowe i karciane, które były popularne wśród personelu.
Na przeciwległej ścianie znajdował się monitor, który można było dostroić do emisji galaktycznych wiadomości, transmisji sportowych czy filmów. Ekran był czasem wykorzystywany podczas wspólnych seansów. Sala miała też kilka mniejszych wnęk, gdzie każdy mógł znaleźć trochę prywatności, by porozmawiać z przyjaciółmi, poczytać, czy po prostu zamyślić się w samotności.
Maura i jej zespół zgromadzili się wokół stołu, gdzie rozmowa szybko zeszła na bardziej luźne tematy. Galeus, który był odpowiedzialny za techniczne aspekty ich misji, opowiadał zabawne anegdoty z poprzednich zadań, a Xymene, zawsze gotowa do działania, zaproponowała spontaniczną rozgrywkę w jedną z gier planszowych, które przyniosła z jednego ze swoich treningów na innej planecie.
Atmosfera była pełna śmiechu i żartów, a każdy mógł na chwilę zapomnieć o presji różnych zadań. RX13 służył jako centrum multimedialne, muzyka sączyła się z nagłośnienia.
Kilka chwil później inne osoby z różnych sekcji kompleksu dołączyły do wieczornego spotkania. Pierwsza pojawiła się Aoria, ekspertka od bioinżynierii, której specjalnością były zaawansowane techniki modyfikacji genetycznych roślin i zwierząt. Uśmiechnęła się, widząc grupę przyjaciół, i przysiadła obok, natychmiast włączając się do rozmowy. Niedługo potem dołączył Keiran, specjalista od astrofizyki i technologii międzygwiezdnych napędów. Był znany z zamiłowania do gier strategicznych. Przyniósł ze sobą jedną z nich, planując wyzwać kogoś z zespołu na partyjkę.
Do grupy dołączyła także Serin, psycholog specjalizująca się w międzygatunkowej komunikacji i zrozumieniu. Jej wiedza była nieoceniona, gdy chodziło o kontakty z obcymi cywilizacjami. Odkąd Centrum Badawcze przyjęło tajemniczego pacjenta z Ziemi, zaczytana w ziemskiej literaturze, często dzieliła się cytatami, które odnajdywała, i teraz, w tej luźnej atmosferze, wyciągnęła jeden z tomów, które przyniosła z biblioteki, czytając na głos kilka zabawnych fragmentów.
Na koniec pojawił się Rethos, zjednany Xymene, specjalista od zaawansowanych systemów komputerowych i cyberbezpieczeństwa, zastępca Phoriana. Był jednym z najlepszych w swojej dziedzinie i to on czuwał nad bezpieczeństwem wszystkich misji Veridii. Jego skóra miała ciemnozielony odcień, a oczy były intensywnie złote, co sprawiało, że wydawał się zawsze pełen energii i gotowy do działania. Przyniósł ze sobą komputer do wirtualnych symulacji, który wykorzystywał do przeprowadzania treningów obronnych. Wkrótce zaczęli żartować z różnych scenariuszy, które mogą pojawić się w symulacjach, na przykład nagłe ataki legendarnych ziemskich "reptilian".
W miarę jak wieczór postępował, rozmowy stawały się coraz bardziej żywe i zróżnicowane. Thalena i Keiran zażarcie dyskutowali o możliwości terraformacji odległych planet, Xymene opowiadała anegdoty z jej treningów na innych światach, a Serin i Maura, wsłuchując się w opowieści, dodawały swoje przemyślenia na temat różnic kulturowych i komunikacji międzygatunkowej. Rethos w końcu włączył symulację walki, która szybko przerodziła się w rywalizację między kilkoma członkami zespołu.
– Panowie i panie, od jutra wracamy do obowiązków, pełni energii i entuzjazmu. Mamy przed sobą wiele pracy, lecz – o ile się nie mylę jesteśmy gotowi podjąć to wyzwanie. Prawda? – Maura stała przed swoją załogą, patrząc na każdego z osobna z troską.
– Maura, ty się lepiej przygotuj, bo przyda się tobie mały trening ze mną, oczywiście każdego to dotyczy. – dokończyła, kręcąc bronią energetyczną w kształcie kija.
– Maura szybko wyciągnęła dłoń do przodu i wysunęła jej broń z ręki, przyciągając ją do siebie.
– Lata siedzenia w pracowni mnie aż tak nie rozleniwiły, nie przesadzaj. – odpowiedziała.
Xymene była wyszkolona nie tylko w ojczystych sztukach walki. Przez lata podróży i poznawania kultur innych cywilizacji, trenowała z najlepszymi, poświęciła swoje życie szkoleniu innych. Pracowała długo z Veridiańskimi żołnierzami, lecz gdy poznała Maurę, ta zaproponowała jej współpracę.
Można ją podsumować jako żywy arsenał. Mierzy około 230 centymetrów wzrostu, jej ciało jest smukłe i dobrze zbudowane, co sprawia, że jest sprawna i szybka. Ma długie i muskularne kończyny, które pozwalają jej na zwinne ruchy oraz skoki na znaczne odległości. Jej skóra może mieć różne odcienie zieleni, od jasno-zielonego po ciemniejszy, co może pomóc jej w kamuflażu w różnych środowiskach. Ma twarz o wyrazistych rysach, uroku dodają jej duże oczy w kolorze miodowego złota z pionowymi źrenicami. Na jej głowie znajdują się delikatne łuski, które tworzą swoiste wzory. Jej kończyny są długie i zgrabne, z czterema długimi palcami, wliczając w to palce przeciwstawne na dłoniach, oraz trzema na stopach, zakończonymi ostrymi pazurami, które mogą być używane do chwytania, wspinaczki lub w walce.
Gdy rozmowy w sali spotkań zaczęły powoli cichnąć, Rethos, siedząc wygodnie na jednej z poduszek, niespodziewanie podniósł głos, aby przyciągnąć uwagę wszystkich.
– Mam pewną propozycję, która może nam dostarczyć trochę rozrywki i jednocześnie połączyć nas w przygotowaniach do nadchodzących wyzwań. Co powiecie na to, żebyśmy zorganizowali transmisję pokazowych walk? Xymene i ja możemy stoczyć sparing, a później Maura zmierzy się z Xymene. Wszystko zarejestrujemy i będziemy transmitować tutaj, żeby każdy mógł zobaczyć, jak sobie radzimy.
Jego spontaniczny Pomysł wywołał ożywienie wśród zebranych prawie natychmiast. Xymene, z typową dla siebie energią, uniosła rękę w geście zgody. – Jestem za! To świetny sposób, żeby się trochę rozruszać i przy okazji pokazać kilka technik, które mogą się przydać w przyszłych misjach. Rethos, Maura – przygotujcie się, bo nie zamierzam odpuszczać.
Maura uśmiechnęła się na ten entuzjazm, czując, że to rzeczywiście będzie nie tylko dobra zabawa, ale i doskonała okazja do treningu. – Nie zamierzam ci ułatwiać zadania, ale najpierw zobaczymy, jak sobie poradzisz ze swoim zjednanym.
Grupa szybko zaczęła działać, przygotowując się do wydarzenia. Rethos wraz z Phorianem zajęli się ustawieniem kamer i połączeniem sprzętu, aby transmisja była płynna i atrakcyjna wizualnie. Kilka minut później wszystko było gotowe.
Sala treningowa była miejscem, które łączyło w sobie zaawansowaną technologię z funkcjonalnością. To tu pracownicy centrum badawczego, którzy chcieli również dbać o formę fizyczną lub zmniejszyć napięcie emocjonalne doskonalili swoje umiejętności. Jedną z najważniejszych sekcji była część przeznaczona do treningu walki wręcz. Ściany były wykonane z wytrzymałego materiału, który absorbował energię i dźwięki, zapewniając spokojne i skoncentrowane środowisko. Na podłodze znajdowała się elastyczna, antypoślizgowa mata, która amortyzowała upadki i uderzenia. Sufit był wyposażony w zaawansowane projektory, które mogły symulować różne scenerie.
Jedna ze ścian była lustrzaną powłoką, która umożliwiała obserwację i analizę ruchów trenerów oraz ćwiczących. Ściana ta była także wykorzystywana do odbijania promieni podczas treningu z bronią energetyczną. Ćwiczący mieli dostęp do różnych rodzajów broni treningowych, od nowoczesnych broni energetycznych po tradycyjną broń białą. Sala była także wyposażona w system nagrywania, który pozwalał na analizę treningu i udoskonalanie technik.
Xymene była znana z agresywnego stylu walki. Każdy ruch, który wykonywała, był precyzyjny i pełen energii. Jej zielonkawe łuski lśniły w świetle, gdy poruszała się z gracją drapieżnika, przygotowując się do ataku. W jednej chwili trzymała w rękach kij energetyczny, a w następnej wyprowadzała ciosy, które przypominały uderzenia błyskawicy – szybkie i celne.
Rethos, choć równie sprawny fizycznie, miał zupełnie inny styl. Jego siłą była taktyka, analiza i precyzyjne wykorzystanie każdej słabości przeciwnika. Jego technika opierała się na kontratakach i obronie, czekając na odpowiedni moment, by zaatakować. Jego kij energetyczny zmieniał formę, przybierając postać włóczni, kiedy musiał utrzymać dystans, lub kija do Rathia, gdy przystępował do ofensywy.
Walka zaczęła się od szybkiej wymiany ciosów. Xymene pierwsza zaatakowała, wirując wokół własnej osi i wyprowadzając potężne uderzenia, które Rethos zręcznie blokował, manewrując bronią z niezwykłą precyzją. Każdy jego ruch był precyzyjny, a jego obrona była jak nieprzenikniona tarcza, przez którą próbowała się przebić.
– Nie masz szans! – zawołała, wykonując szybki unik, po czym przeszła do serii uderzeń.
Rethos uśmiechnął się pod nosem. – Zobaczymy, kochanie. – odpowiedział spokojnie, wykonując zwinną zmianę formy kija, który teraz przybrał postać halabardy. Wykorzystał jej długi zasięg, aby utrzymać Xymene na dystans, jednocześnie próbując przewidzieć jej ruchy.
Starcie stawało się coraz bardziej intensywne. Xymene, nieustannie zmieniająca formę broni, przechodziła od kijów do mieczy energetycznych, rzucając wyzwanie umiejętnościom Rethosa. Każde jej uderzenie było pełne pasji. Za to jej zjednany koncentrował się na defensywie, absorbując ciosy i czekając na moment, by wyprowadzić decydujący kontratak.
W pewnym momencie Xymene, dostrzegając jego moment zawahania , zdecydowała się na bardziej ryzykowny manewr. Wykorzystując swoją zwinność, skoczyła w górę, obracając się w powietrzu i wyprowadzając cios z wysokości. Rethos, przewidując jej ruch, zareagował błyskawicznie, zamieniając swoją halabardę z powrotem w kij i blokując cios, po czym obrócił broń, celując prosto w stronę jej ramienia.
Odbiła się od maty, lądując na kolanach, ale natychmiast przeszła do kontrataku, wyprowadzając szybki cios, który zmusił Rethosa do odwrotu. Walka stawała się bardziej wyrównana, każde z nich dawało z siebie wszystko, a ich ciosy i uniki były niczym zaprogramowana sekwencja ruchów, których celem było wyprzedzenie przeciwnika o ułamek sekundy.
Publiczność, zgromadzona w sali spotkań i oglądająca transmisję, była zachwycona. Śmiechy i komentarze przenikały przez salę, ale wszyscy wiedzieli, że to, co dzieje się na macie, jest szczytem umiejętności i poświęcenia.
Ostatecznie walka zakończyła się remisem. Xymene i Rethos, zmęczeni, ale pełni szacunku do siebie nawzajem, opuścili broń i spojrzeli sobie w oczy. Była to walka, która przypomniała im, dlaczego są razem nie tylko na polu bitwy, ale także w życiu. Uśmiechnęli się do siebie, a sala eksplodowała oklaskami i okrzykami podziwu.
Sala treningowa była pełna napięcia, gdy Maura i Xymene stanęły naprzeciw siebie. Nie zmieniła swojego typu broni, Maura natomiast zdecydowała się na tradycyjny kij Rathia – wykonany z drewna Zelrothia wytrzymałego niczym metalowe konstrukcje. Był to symbol dyscypliny i precyzji odzwierciedlonej misternymi rzeźbami, który kontrastował z nowoczesną technologią drugiej strony.
Obie wojowniczki wykonały krótki ukłon, wyrażając wzajemny szacunek, po czym przeszły do akcji. Xymene rozpoczęła od szybkiego ataku, wykorzystując swój energetyczny kij do serii błyskawicznych uderzeń. Jej ruchy były płynne, niemalże taneczne, a każdy cios niósł ze sobą siłę i precyzję. Jej broń, zmieniająca formę z każdą chwilą, tworzyła zawiłe wzory świetlne w powietrzu.
Maura walczyła w stylu Rathia, sztuce walki, która kładła nacisk na kreatywność i improwizację. Zamiast bezpośrednio blokować ciosy przeciwniczki, używała swojego kija do delikatnych, precyzyjnych ruchów, kierując energię ataków Xymene w bok. Jej ruchy były nieprzewidywalne, jakby każdy gest miał ukryte znaczenie. Kij do Rathia, choć pozbawiony technologicznych ulepszeń, we właściwych rękach stawał się bardzo wydajnym narzędziem obrony.
Xymene zaatakowała z góry, próbując przygwoździć Maurę do maty potężnym uderzeniem. zamiast stawić opór, uniknęła ciosu, przeskakując w bok i zmieniając pozycję. Wykorzystując moment zawahania przeciwniczki, Maura wykonała szybki obrót, uderzając kijem w jej bok. Cios nie był wystarczająco silny, by zranić, ale wystarczająco mocny, by wytrącić ją z równowagi.
Po kilku minutach intensywnej walki Xymene postanowiła zaryzykować ostatnią, najbardziej agresywną kombinację. Zmieniając kij w długą włócznię, zaczęła atakować z większej odległości, próbując unieruchomić Maurę. Ta jednak przewidziała ten ruch i użyła swojego kija, aby błyskawicznie przemieścić się bliżej. Wykorzystując swój moment, uderzyła w jej ramię , co spowodowało, że Xymene chwilowo straciła kontrolę nad bronią.
Ostatecznie, Maura wykorzystała chwilę przewagi i wykonała manewr, który wytrącił broń z jej rąk. Szybko wymierzyła kij prosto w klatkę piersiową swojej przeciwniczki, symbolicznie kończąc walkę.
Znajomi obserwujący transmisję wyrazili dla nich swoje uznanie. Walka była pełna intensywności, kreatywności i szacunku względem drugiej strony.
Wjednym z pomieszczeń ambulatorium panowała cisza, przerywana jedynie delikatnym brzęczeniem urządzeń medycznych. W środku, zanurzony w półprzezroczystym płynie leżał wynik eksperymentalnej operacji przeniesienia świadomości. Do tej pory pozostawał w stanie głębokiej, indukowanej farmakologicznie hibernacji, a zespół medyczny z niecierpliwością oczekiwał pierwszych oznak poprawy jego stanu. Ekrany monitorujące funkcje życiowe zaczęły wskazywać na rosnącą aktywność mózgu. Fale mózgowe sugerowały, że świadomość zaczyna integrować się z nowym ciałem. Technik odpowiedzialny za nadzór nad pacjentem natychmiast powiadomił Galmenę.
Galmena szybko pojawiła się w pomieszczeniu wraz z Maurą. Ich twarze wyrażały mieszankę ekscytacji i troski.
— Aktywność rośnie. — poinformował technik, wskazując na dane na ekranie.
— To obiecujące — odpowiedziała Galmena, analizując wykresy. — Pamiętajcie, że mimo optymizmu musimy być ostrożni.
Maura podeszła bliżej komory regeneracyjnej, spoglądając na spokojną twarz chłopca wewnątrz.
— Czy mamy już wyniki najnowszych badań synaptycznych? — zapytała, zwracając się do Galmeny.
— Tak, właśnie je otrzymałam — potwierdziła, wyświetlając obrazy mózgów pacjenta. — Widać znaczące postępy w tworzeniu nowych połączeń neuronowych. To sugeruje, że proces integracji świadomości przebiega pomyślnie.
— Musimy jednak przeprowadzić dodatkowe testy — zauważyła Maura. — Chcę mieć pewność, że nie pojawią się żadne komplikacje immunologiczne ani odrzucenie na poziomie komórkowym.
Zespół medyczny szybko rozpoczął serię dokładniejszych badań. Technicy przygotowali sprzęt do zaawansowanych badań obrazowych, a biolodzy molekularni analizowali próbki tkanek, szukając ewentualnych oznak odrzucenia.
— Czy mamy dane na temat stabilności bioelektrycznej? — zapytała Galmena jednego z techników.
— Tak, specjalistko Galmeno — odpowiedział technik. — Potencjały czynnościowe są w normie, bez żadnych anomalii.
Maura przyjrzała się wynikom z zainteresowaniem.
— To niezwykle ważne. Jeśli świadomość zaczyna integrować się z nowym ciałem bez zakłóceń, może to oznaczać, że nasza metoda jest skuteczna.
— Zauważyłem coś interesującego — powiedział Northian, podchodząc do Maury i Galmeny. — Wygląda na to, że genom pacjenta zaczął adaptować się do nowego środowiska komórkowego szybciej, niż przewidywaliśmy.
— To znaczy, że proces aklimatyzacji przebiega pomyślnie — wyjaśniła Maura z nutą ostrożnego optymizmu — Jego ciało akceptuje nową świadomość na poziomie genetycznym.
Galmena skinęła głową.
— To niezwykle obiecujące. Jednak musimy kontynuować monitorowanie, aby upewnić się, że nie pojawią się żadne nieprzewidziane reakcje.
Przez kolejne godziny zespół niestrudzenie pracował, przeprowadzając testy i analizując dane. Choć pacjent wciąż pozostawał nieświadomy, wszystkie wskaźniki sugerowały, że proces przebiega pomyślnie.
Maura, spoglądając na jego spokojną twarz, poczuła mieszankę ulgi i satysfakcji.
— Jeśli wszystko pójdzie dobrze, możemy być świadkami przełomu. — powiedziała cicho.
— To prawda — zgodziła się Galmena. — Ale musimy być cierpliwi. Każdy krok jest teraz bardzo ważny, by zapewnić bezproblemową przyszłość pacjenta.
W miarę upływu czasu zespół zaczął przygotowywać się do kolejnych etapów badań. Planowano wprowadzenie stymulacji neuronowej, która mogłaby przyspieszyć proces wybudzania świadomości.
— Czy jesteśmy pewni, że to nie spowoduje żadnych negatywnych skutków? — zapytał Northian, zerkając na protokoły.
— Przeprowadziliśmy symulacje — odpowiedziała Maura. — Wszystko wskazuje na to, że jest to bezpieczne. Oczywiście będziemy monitorować reakcje w czasie rzeczywistym.
Galmena dodała:
— Jeśli uda nam się delikatnie pobudzić jego świadomość, możemy przyspieszyć integrację.
Kiedy wszystko było gotowe, zespół rozpoczął procedurę stymulacji neuronowej. Atmosfera w pomieszczeniu była napięta, każdy skupiał się na swoich zadaniach.
Na ekranach zaczęły pojawiać się nowe dane. Aktywność mózgowa pacjenta zwiększała się stopniowo, a parametry życiowe pozostawały stabilne.
— Widać reakcję — zauważyła Maura z ekscytacją. — Jego fale mózgowe zaczynają przypominać te charakterystyczne dla stanu świadomości.
Galmena obserwowała dane z uwagą.
— To niesamowite. Musimy jednak zachować ostrożność i nie przyspieszać procesu zbyt gwałtownie.
Po zakończeniu stymulacji zespół kontynuował monitorowanie. Choć pacjent wciąż nie otworzył oczu, jego organizm wykazywał oznaki coraz głębszej integracji świadomości z nowym ciałem.
W międzyczasie Maura i Galmena kontynuowały dokumentowanie wszystkich obserwacji, przygotowując się do publikacji wyników swoich badań.
— Nasza praca może mieć ogromne znaczenie dla przyszłości medycyny i biotechnologii — zauważyła Maura podczas jednej z rozmów z Galmeną.
— Zgadzam się — odpowiedziała Galmena. — Ale musimy pamiętać o etycznych aspektach naszych działań. To, co robimy, niesie ze sobą wielką odpowiedzialność.
Maura skinęła głową.
— Dlatego tak ważne jest, abyśmy działali z pełną transparentnością i zgodnie z najwyższymi standardami etycznymi.
Operacja przeniesienia świadomości była nie tylko naukowym wyzwaniem, ale również testem dla całego zespołu. Ich determinacja, wiedza i współpraca były kluczem do sukcesu.
— Wierzę, że wkrótce się obudzi — powiedziała Maura z nadzieją w głosie.
— A my będziemy tu, aby go powitać — dodała Galmena z uśmiechem.
Przed nimi wciąż było wiele pracy, ale każdy kolejny krok przybliżał ich do osiągnięcia celu. Badania nad przeniesieniem świadomości mogły otworzyć nowe możliwości w leczeniu chorób neurodegeneracyjnych, rehabilitacji neurologicznej i wielu innych dziedzinach.
Zespół był świadomy, że ich praca może zmienić przyszłość. Dlatego, mimo trudności i wyzwań, kontynuowali swoje działania z niesłabnącą pasją i zaangażowaniem.
W innej części Centrum Badawczego zespół techników intensywnie pracował nad analizą fragmentów zestrzelonego statku, którym wcześniej podróżował Aeuron. Działania te miały kluczowe znaczenie dla zrozumienia technologii stosowanej przez Eneristhi oraz przyczyn zestrzelenia statku przez dragtelian.
Technicy prowadzili szczegółowe badania nad szczątkami pojazdu, skupiając się na strukturze jego pancerza oraz resztkach systemów energetycznych. Udało im się odkryć, że technologia Eneristhi była znacznie bardziej zaawansowana, niż początkowo przypuszczano. Pancerz statku miał zdolność do częściowej regeneracji, a systemy energetyczne były oparte na zaawansowanych, zintegrowanych rdzeniach Lumirium, które dawały im ogromną moc, ale również czyniły je podatnymi na broń długiego zasięgu.
Gdy analiza postępowała, zespół zaczynał odkrywać coraz bardziej fascynujące aspekty konstrukcji statku. Materiały użyte w pancerzu okazały się być stopem rzadkich metali z domieszką krystalicznych struktur, zdolnych do samonaprawy poprzez reorganizację molekularną.
Jednym z kluczowych członków zespołu był Orin, doświadczony inżynier o głęboko zielonym ubarwieniu skóry, charakterystycznym wzorem łusek na głowie i przenikliwych srebrnych oczach. Pochylony nad mikroskopem, analizował próbkę pancerza, gdy zauważył coś niezwykłego.
— aroel, spójrz na to — zawołał, przywołując swoją koleżankę, specjalistkę od materiałoznawstwa. Jej błękitno-pomarańczowe łuski lśniły w świetle ekranów.
— O co chodzi? — zapytała, podchodząc bliżej.
— Ta struktura krystaliczna w pancerzu nie tylko regeneruje uszkodzenia, ale także adaptuje się do różnych typów energii, które na nią oddziałują. To jakby pancerz uczył się i dostosowywał w czasie rzeczywistym.
aroel zmarszczyła czoło, analizując dane.
— To by wyjaśniało, dlaczego standardowe pociski energetyczne były nieskuteczne. Ale jeśli pancerz adaptuje się do większości ataków, jak dragtelianom udało się go zestrzelić?
Do rozmowy włączył się Tramil, młody technik specjalizujący się w systemach energetycznych.
— Właśnie to próbuję ustalić. Zauważyłem, że rdzenie Lumirium emitują specyficzne częstotliwości energetyczne. Jeśli ktoś zdołałby zsynchronizować swoją broń z tymi częstotliwościami, mógłby przeciążyć systemy statku.
Orin skinął głową.
— To ma sens. Dragtelianie mogli wykorzystać tę słabość. Jeśli znali specyfikacje energetyczne rdzeni Lumirium, mogli dostroić swoje działa, aby przebić się przez obronę statku.
aroel spojrzała na holograficzny model statku, który unosił się nad blatem roboczym.
— To oznacza, że technologia Eneristhi, choć zaawansowana, nie jest niepokonana. Jeśli znamy jej słabe punkty, możemy zarówno się przed nią bronić, jak i może nawet ją udoskonalić.
W tym momencie do laboratorium weszła Maura, zainteresowana postępami prac.
— Jak wam idzie? — zapytała, spoglądając na skupione twarze kolegów.
— Dokonaliśmy kilku istotnych odkryć — odpowiedział Orin. — Pancerz statku ma zdolności regeneracyjne i adaptacyjne, ale jest podatny na specyficzne częstotliwości energetyczne.
aroel spojrzała na Maurę.
— Co powinniśmy zrobić z tą wiedzą? Czy powiadomić Aeurona?
Maura zastanowiła się przez chwilę.
— Najpierw musimy dokładnie przeanalizować wszystkie dane i upewnić się, że nasze wnioski są prawidłowe. Jeśli tak, to Aeuron powinien o tym wiedzieć. To może mieć wpływ na nasze relacje z Eneristhi.
Orin zwrócił się do zespołu:
— Kontynuujmy badania nad pancerzem i systemami energetycznymi. Spróbujmy również zrozumieć, jak działa ich napęd i systemy komunikacji. Każda informacja może być cenna.
Technicy wrócili do pracy, a laboratorium wypełniło się dźwiękami analizujących urządzeń i cichych rozmów.
— Musimy uwzględnić kontekst polityczny. Eneria i Dragtelia są w sojuszu przeciwko Aetherianom, co może tłumaczyć ich ostrożność i działania obronne. – Maura podzieliła się zdobytą informacją.
Orin przytaknął.
— Specyfika Lumirium została zintegrowana z systemami obronnymi planety. Jeśli Aetherianie stanowią realne zagrożenie, Dragtelianie mogą być wyczuleni na wszelkie obce statki w pobliżu ich terytorium.
Tramil, analizujący dane z modułu pamięci statku Aeurona, wtrącił:
— Znalazłem w zapiskach Aeurona informacje sugerujące, że Aetherianie prowadzili intensywne działania w tym sektorze. To mogło zwiększyć napięcie i ostrożność ze strony sojuszu Enerii i Dragtelii.
Maura spojrzała na niego z zainteresowaniem.
— To może tłumaczyć ich reakcję. Jeśli są pod presją Aetherian, mogli uznać statek Aeurona za potencjalne zagrożenie.
Zespół kontynuował badania, starając się zrozumieć nie tylko aspekty technologiczne, ale także polityczne implikacje odkryć. Maura postanowiła zorganizować spotkanie z Aeuronem, aby omówić dalsze kroki.
Aeuron pojawił się na holograficznej projekcji w gabinecie Maury.
— Maura, dobrze cię widzieć. Czy są jakieś nowe wieści? — zapytał z zainteresowaniem.
— Tak, Aeuronie. Twoja planeta i Dragtelia są w sojuszu, aby bronić się przed Aetherianami. Istnieje możliwość, że zestrzelenie twojego statku było wynikiem zawirusowania systemów obronnych lub nadmiernej ostrożności z ich strony — wyjaśniła.
Aeuron zamyślił się.
— Wiem o tym. Jeśli ich terytorium jest zagrożone przez Aetherian, mogli zareagować impulsywnie na mój statek.
— Chcemy nawiązać z nimi dialog, aby wyjaśnić sytuację i uniknąć dalszych incydentów. Czy mógłbyś pomóc nam w skontaktowaniu się z nimi? — zapytała Maura.
Aeuron skinął głową.
— Oczywiście. Mam kontakty wśród Eneristhi, które mogą ułatwić komunikację. W obliczu zagrożenia ze strony Aetherian powinniśmy dążyć do współpracy.
Wieczorem, po intensywnym dniu pełnym analiz i planowania, Maura siedziała w swoim gabinecie, rozmyślając o zaistniałej sytuacji. Wiedziała, że kluczem do rozwiązania problemu jest zrozumienie motywacji wszystkich stron i dążenie do pokojowego dialogu. Spojrzała na trójwymiarową projekkcję tego, co dzieje się na zewnątrz – rozgwieżdżone niebo Veridii, czując mieszankę niepokoju i determinacji. Sojusz Enerii i Dragtelii przeciwko Aetherianom mógł być zarówno niebezpiecznym wyzwaniem, jak i szansą na zacieśnienie międzygalaktycznej współpracy.
— Musimy działać mądrze i ostrożnie — pomyślała. — Przyszłość naszych światów może zależeć od decyzji, które podejmiemy w najbliższych dniach.
Zdecydowała się na wideokonferencję z Zendarem. Wiedziała, że ta rozmowa będzie kluczowa dla uniknięcia podobnych incydentów w przyszłości. Przygotowała wszystkie niezbędne materiały i wybrała jego biometryczną sygnaturę na multikomunikatorze.
Po chwili przed nią pojawiła się trójwymiarowa projekcja Zendara. Jego surowe rysy i przenikliwe spojrzenie zdradzały życiowe doświadczenie i mądrość.
— Witaj, Maura — powiedział Zendar, skłaniając lekko głowę w geście powitania.
— Witaj, Zendar. Dziękuję, że zgodziłeś się na tę rozmowę — odpowiedziała, odwzajemniając jego gest z uprzejmym uśmiechem.
Zendar przyjrzał się jej uważnie.
— Domyślam się, że chodzi o zestrzelony statek Aeurona.
Maura skinęła głową.
— Tak. Chciałabym omówić wyniki naszych analiz oraz zastanowić się, jak możemy zapobiec podobnym sytuacjom w przyszłości.
Przywódca Dragtelii westchnął ciężko.
— To był niefortunny incydent. Nasza siatka obrony planetarnej nie powinna zagrażać sojusznikom. Jesteśmy tym głęboko zaniepokojeni.
— Rozumiem twoje obawy — odparła Maura. — Dlatego proponuję utworzenie wspólnej grupy roboczej. Nasi inżynierowie mogliby współpracować nad modyfikacją waszych systemów obronnych, aby były w stanie rozpoznawać statki sojusznicze. To mogłoby zapobiec kolejnym zestrzeleniom.
Zendar zamyślił się przez chwilę, przecierając dłonią brodę.
— To rozsądna propozycja. Jednak musimy zachować ostrożność. Nie możemy pozwolić, by informacje o naszych systemach obronnych wyciekły w jakikolwiek sposób.
Maura przytaknęła.
— Oczywiście. Wszystkie prace będą prowadzone w ścisłej tajemnicy. Zależy nam na tym, aby nie wywołać paniki ani niepogorszyć relacji międzyplanetarnych.
Zendar spojrzał na nią z uznaniem.
— Doceniam twoje podejście. Zgadzam się na współpracę pod warunkiem zachowania pełnej dyskrecji.
— Możesz na nas liczyć — zapewniła. — Mój zespół jest gotowy do działania. Kiedy możemy rozpocząć prace?
— Wyznaczę naszych najlepszych inżynierów do tego zadania — odpowiedział Zendar. — Moglibyśmy zacząć już w przyszłym tygodniu.
— Wspaniale. Im szybciej zaczniemy, tym lepiej dla wszystkich.
Zendar odwzajemnił uśmiech, choć w jego oczach wciąż widniała powaga.
— Maura, doceniam twoje zaangażowanie. Wierzę, że wspólnie uda nam się uniknąć takich incydentów w przyszłości.
— Również w to wierzę. Dziękuję za zaufanie.
Przywódca Dragtelii skinął głową.
— W takim razie pozostajemy w kontakcie. Niech nasze światy będą bezpieczne.
— Niech tak będzie — odpowiedziała.
Holograficzna projekcja Zendara zniknęła, a Maura odetchnęła z ulgą. Wiedziała, że to ważny krok w kierunku zapewnienia bezpieczeństwa i stabilności.
Natychmiast skontaktowała się z zespołem techników, zwołując pilne spotkanie na następny dzień. Wiedziała, że każde opóźnienie może mieć poważne konsekwencje. Po zakończeniu rozmów i ustaleniu szczegółów, Maura opuściła Centrum Badawcze, czując ciężar odpowiedzialności na swoich barkach.
Gdy wróciła do swojego mieszkania, zmęczenie zaczęło dawać o sobie znać. Świadomość nadchodzących wyzwań sprawiła, że pragnęła choć na chwilę oderwać się od natłoku myśli. Postanowiła skorzystać z holodeku, aby przeprowadzić krótki trening.
— RX13, uruchom program treningowy zero-G, poziom średniozaawansowany — poleciła, wchodząc do pomieszczenia.
— Program uruchomiony. Czas trwania: 15 minut — odpowiedział głos asystenta.
Maura uniosła się w powietrzu, czując, jak grawitacja stopniowo zanika. Jej ciało stało się lekkie, a ruchy płynne i swobodne. Rozpoczęła serię ćwiczeń, które miały pomóc w regeneracji mikrouszkodzeń tkankowych, powstałych podczas intensywnej pracy umysłowej. Każdy ruch był precyzyjny, a jej umysł skupiony na odczuciach płynących z ciała.
Po kilku minutach poczuła, jak napięcie mięśni zaczyna ustępować, a myśli stają się klarowniejsze. Drżenie, które czasami pojawiało się w dłoniach, teraz zniknęło. Skupiła się na oddechu, pozwalając sobie na chwilę wewnętrznego spokoju.
— To było dokładnie to, czego potrzebowałam — pomyślała, kończąc ostatnią sekwencję ćwiczeń.
Gdy grawitacja zaczęła stopniowo wracać do normy, Maura delikatnie opadła na podłogę. Udała się do salonu, gdzie czekał na nią kubek ciepłej herbaty ziołowej, przygotowany wcześniej przez RX13.
Usiadła przy panoramicznym oknie, spoglądając na rozświetlone miasto. Myśli krążyły wokół nadchodzącego spotkania i wyzwań, które ją czekały. Wiedziała, że musi zadbać o siebie, aby sprostać oczekiwaniom.
Czując głód, postanowiła przygotować posiłek. Skierowała się do kuchni, gdzie blaty z gładkiego kamienia emitowały delikatne ciepło, a panele kontrolne były dyskretnie wkomponowane w otoczenie.
Za pomocą telekinezy otworzyła szafkę, z której wyjęła świeże składniki: liście luminescencyjnej rośliny Virellis, owoce Kelyon o soczystym wnętrzu oraz pojemnik z Arthonami — małymi, chrupiącymi owadami bogatymi w białko i minerały niezbędne dla jej organizmu.
— RX13, wyświetl przepis na posiłek z wykorzystaniem Arthonów — poleciła, a przed nią pojawił się ekran z sugestiami dań.
Wybrała sałatkę z liści Virellis, plasterków Kelyon i prażonych Arthonów, skropioną ekstraktem z korzeni Arathii. Przygotowanie potrawy było dla niej formą relaksacji. Delikatnie kroiła składniki, obserwując, jak soki owoców mienią się w świetle, a owady wydzielają subtelny, orzechowy aromat podczas prażenia.
Podczas gotowania czuła, jak napięcie opuszcza jej ciało. Aromaty wypełniły kuchnię, a subtelne dźwięki jej ulubionej muzyki potęgowały atmosferę spokoju. Dźwięk trzaskających Arthonów na rozgrzanej powierzchni dodawał przytulności chwili.
Gdy wszystko było gotowe, usiadła przy niewielkim stole z widokiem na miasto. Podczas jedzenia jeszcze raz przeglądała transkrybcję i raport z videokonferencji z Zendarem przygotowane przez RX13. Nawet w domu myślała o pracy i swoim zespole.
Po posiłku Maura poczuła przypływ energii, ale wiedziała, że musi również zadbać o odpowiedni odpoczynek. Postanowiła jeszcze przez chwilę zająć się relaksującą lekturą. Usiadła na poduszce w salonie, gdzie miękkie światło lampy tworzyło idealne warunki do zanurzenia się w ulubionej książce. Czytając, pozwoliła myślom odpłynąć od codziennych obowiązków. Po pewnym czasie poczuła narastające zmęczenie. Zamknęła książkę i odłożyła ją na stolik.
— RX13, przygotuj sypialnię do snu — powiedziała cicho.
— Sypialnia jest gotowa. Czy życzysz sobie włączyć sekwencję relaksacyjną? — odpowiedział.
— Tak, dziękuję — odparła z uśmiechem.
Wchodząc do sypialni, poczuła delikatny zapach kwiatów, które działały uspokajająco. Położyła się na platformie, układając się do snu, a subtelne dźwięki kojącej melodii wypełniły pomieszczenie.
— Jutro jest nowy dzień pełen możliwości — szepnęła do siebie, zamykając oczy.
Gdy pierwsze promienie porannego światła zaczęły delikatnie przenikać przez półprzezroczyste panele sypialni, miasto poniżej już tętniło życiem. Jednak Maura wciąż pogrążona była w głębokim śnie, jej oddech był spokojny i równomierny. Poprzedni dzień był wyjątkowo wyczerpujący, a zmęczenie sprawiło, że zasnęła głębiej niż zwykle.
RX13 zauważył, że czas jej snu przekroczył planowaną długość. Analizując fazy snu, postanowił wybudzić ją w najbardziej odpowiednim momencie, aby zapewnić jej pełną regenerację bez uczucia znużenia.
— Cykl snu zakończony — odezwał się łagodnym, modulowanym głosem, emitując jednocześnie delikatne dźwięki natury, które miały pomóc w stopniowym przebudzeniu.
Maura powoli otworzyła oczy, jej fioletowe tęczówki odbijały miękkie światło poranka. Przez chwilę leżała nieruchomo, pozwalając myślom wrócić do rzeczywistości.
— Która godzina? — zapytała sennie.
— Jest 7:45. Konferencja rozpoczyna się za godzinę — odpowiedział asystent.
Maura uniosła się gwałtownie, zdając sobie sprawę, że przespała zaplanowany czas.
— Przespałam alarm? — zdziwiła się.
— Twój organizm potrzebował dodatkowego odpoczynku. Wybudziłem cię zgodnie z optymalną fazą snu, abyś mogła funkcjonować na najwyższym poziomie — wyjaśnił RX13.
— Dziękuję. Przygotuj proszę szybki posiłek energetyczny — poleciła, wstając z łóżka.
Kierując się do łaźni, poczuła pod stopami ciepło emitowane przez podłogę. Ściany rozświetliły się subtelnymi barwami, tworząc atmosferę sprzyjającą ożywieniu. W międzyczasie RX13 przygotował posiłek: Na stole czekała miska świeżych liści Virellis, soczyste owoce Kelyon oraz chrupiące Arthony, lekko prażone i skropione ekstraktem z Arathii.
— Twoje śniadanie jest gotowe. Zalecam spożyć je w ciągu najbliższych 10 minut, aby zdążyć na spotkanie z zespołem — poinformował asystent.
Maura usiadła przy stole, spożywając posiłek, szybko przeglądała najważniejsze punkty na holowyświetlaczu multikomunikatora.
— Czy wszystkie materiały na konferencję są już przygotowane? — zapytała między jednym a drugim kęsem.
— Tak, wszystkie dokumenty zostały zsynchronizowane. Prezentacja została zoptymalizowana pod kątem najnowszych danych z analiz — odpowiedział.
— Świetnie. Czy jest coś jeszcze, o czym powinnam wiedzieć przed wyjściem?
— Otrzymałaś wiadomość od Galmeny. Prosi o krótkie spotkanie po konferencji w sprawie postępów w badaniach nad przeniesieniem świadomości.
Maura skinęła głową, dopijając ziołowy napój z ekstraktem z Korzeni Verii, który wspomagał koncentrację.
— Zapisz to w przypomnieniach. Jaka jest najszybsza trasa? — zapytała, wstając od stołu.
– Pogoda sprzyja lotowi nad miastem. Zalecam trasę nad Parkiem Energetycznym — zasugerował asystent.
Maura uniosła się nad ziemią, kierując się w stronę Centrum Badawczego. Podczas lotu mogła obserwować tętniące życiem miasto. Veridianie rozpoczynali swój dzień, a harmonia między technologią a naturą była widoczna na każdym kroku.
— RX13, przejrzyj proszę jeszcze raz najważniejsze punkty prezentacji i prześlij mi streszczenie — poprosiła.
— Już wysyłam. Masz również wiadomość od Northiana. Potwierdza swoją obecność na konferencji i proponuje spotkanie w przerwie obiadowej — poinformował asystent.
— Dziękuję. Odpowiedz mu, że się zgadzam — odpowiedziała, skupiając się na danych wyświetlanych przed nią.
Wkrótce dotarła do celu. Przed wejściem do Centrum czekała na nią Galmena.
— Maura! Dobrze cię widzieć. Gotowa na wielki dzień? — zapytała z uśmiechem.
— Jak zawsze — odpowiedziała, odwzajemniając uśmiech. — Miałam małe opóźnienie rano, ale dołożyłam wszelkich starań, by się nie spóźnić, mimo, że twardo zasnęłam.
Galmena skinęła głową.
— To dobrze. Mamy wiele do omówienia. Aeuron również będzie obecny, więc możemy przedstawić najnowsze wyniki.
— Wspaniale. Chodźmy więc. Nie ma czasu do stracenia — stwierdziła Maura, kierując się do wejścia.
W sali konferencyjnej Centrum Badawczego zebrał się zespół Maury. Orin, Eris, Tramil, oraz pozostali inżynierowie czekali z niecierpliwością na wieści. Obecni byli również Northian i Aeuron, których wiedza i doświadczenie miały okazać się nieocenione w nadchodzących wyzwaniach.
— Moi drodzy — zaczęła Maura, stając przed nimi. Jej oczy błyszczały determinacją. — Zendar zgodził się na naszą propozycję. Rozpoczynamy współpracę z dragteliańskimi inżynierami nad modyfikacją ich systemów obronnych.
Na twarzach zebranych pojawiły się uśmiechy.
— To świetna wiadomość! – powiedział Tramil, nie kryjąc entuzjazmu.
— Musimy jednak pamiętać — kontynuowała — że prace muszą być prowadzone w ścisłej tajemnicy. Nie możemy dopuścić do wycieku informacji.
aroel podniosła rękę.
— Czy mamy już plan działania?
— Tak — odpowiedziała Maura. — Nasz zespół zostanie podzielony na grupy, które będą współpracować z dragteliańskimi inżynierami w wyznaczonych obszarach. Szczegóły omówimy zaraz po spotkaniu.
Orin uniósł rękę
— Czy są jakieś szczególne wytyczne odnośnie komunikacji?
— Wszystkie kanały muszą być szyfrowane — podkreśliła Maura. — Używamy tylko zatwierdzonych protokołów. Każda informacja pozostaje między nami a Dragtelią.
Rethos dodał:
— Mogę pomóc w zabezpieczeniu naszej korespondencji. Mój zespół ma doświadczenie w tworzeniu niezawodnych systemów transmisji danych.
Maura skinęła głową.
— To będzie bardzo pomocne. Dziękuję.
Aeuron zabrał głos:
— Chciałbym również zaoferować wsparcie ze strony moich ludzi. Nasza wiedza na temat kontroli Lumirium może okazać się bardzo pomocna w integracji systemów.
Maura uśmiechnęła się do niego.
— Doceniam twoją propozycję, Aeuronie. Razem możemy osiągnąć znacznie więcej.
Zebrani skinęli głowami, wyrażając zrozumienie.
— To będzie dla nas wyzwanie — zauważył Tramil, ale jestem pewien, że sobie poradzimy.
Maura spojrzała na wszystkich z zaufaniem.
— Wierzę w wasze umiejętności. Razem możemy osiągnać wiele.
Kilka dni później Maura, w towarzystwie Northiana i Aeurona, udała się na pierwsze spotkanie z dragteliańskimi inżynierami. Spotkanie odbyło się na neutralnym terenie, w jednej z zaawansowanych stacji orbitalnych.
Przy wejściu powitał ich Xorar, główny inżynier Dragtelii. Jego imponująca postać i przenikliwe spojrzenie zdradzały bystry umysł.
— Witaj, Mauro — przywitał się, składając dłonie w geście przyjaźni. — Northianie, Aeuronie, cieszę się, że dołączyliście.
— Witaj, Xorar. Cieszymy się, że możemy współpracować — odpowiedziała Maura, pochylając głowę.
Przeszli do sali konferencyjnej, gdzie czekał już zespół dragteliańskich specjalistów.
— Przejdźmy od razu do rzeczy — zaproponował Xorar. — Nasze systemy obronne opierają się na zaawansowanej technologii sensorycznej. Musimy znaleźć sposób, by odróżniały statki sojusznicze od potencjalnych zagrożeń.
Maura skinęła głową.
— Nasz zespół opracował prototyp algorytmu identyfikacji oparty na sygnaturach energetycznych. Może on być zintegrowany z waszym systemem bez konieczności jego przebudowy.
Xorar spojrzał na nią z uznaniem.
— To brzmi obiecująco. Czy możemy zobaczyć prezentację?
— Oczywiście — Maura uruchomiła holograficzną prezentację, pokazując schemat działania algorytmu. — System analizuje unikalne wzorce energetyczne statków i porównuje je z bazą danych sojuszników.
Dragteliańscy inżynierowie pochylili się nad projekcją, wymieniając między sobą uwagi.
Rethos dodał:
— Zadbaliśmy również o to, by algorytm był elastyczny i mógł być aktualizowany w czasie rzeczywistym. To zapewni ochronę przed ewentualnymi próbami fałszerstwa sygnatur.
Aeuron wtrącił:
— Dodatkowo, Lumirium może wzmocnić wasze systemy obronne, zwiększając ich efektywność w wykrywaniu potencjalnych zagrożeń.
Xorar spojrzał na nich z zainteresowaniem.
— Wasze propozycje są niezwykle cenne. Wymaga to jednak optymalizacji pod kątem naszych systemów.
— Jesteśmy gotowi współpracować przy dostosowaniu algorytmu — zapewniła Maura. — Nasze zespoły mogą pracować wspólnie nad integracją i testami.
Xorar uśmiechnął się.
— Doceniamy waszą pomoc. Razem na pewno znajdziemy rozwiązanie.
Pewnego dnia podczas przerwy, Maura, Rethos, Aeuron i Xorar usiedli w ogrodzie hydroponicznym stacji orbitalnej. Rośliny, starannie rozmieszczone w przezroczystych panelach, emitowały delikatne światło, tworząc atmosferę sprzyjającą relaksowi i refleksji.
— Muszę przyznać, że nasza współpraca przebiega lepiej, niż się spodziewałem — powiedział Xorar, spoglądając na nich z zadowoleniem.
— Zgadzam się — odpowiedziała Maura, patrząc na zespół z dumą. — To pokazuje, jak wiele możemy osiągnąć, gdy łączymy siły.
Rethos dodał: — Nasze światy mają wiele do zaoferowania sobie nawzajem. Współpraca technologiczna to dopiero początek.
Aeuron uśmiechnął się szeroko. — Jestem wdzięczny za możliwość uczestniczenia w tym projekcie. To ważny krok w kierunku zacieśnienia relacji między naszymi rasami.
Xorar zamyślił się na chwilę, patrząc w dal. — Może to również pomóc w stworzeniu silniejszego frontu przeciwko wspólnym zagrożeniom.
Maura spojrzała na niego z determinacją. — Właśnie o to nam chodzi. Razem jesteśmy silniejsi i możemy zapewnić pokój w naszej części galaktyki.
— Prace nad integracją Lumirium postępują zgodnie z planem. Naszym celem jest wykorzystanie jego właściwości do wzmocnienia tarcz energetycznych Dragtelii oraz usprawnienia systemów detekcji zagrożeń.
Rethos zainteresowany zapytał: — Jakie konkretne korzyści przyniesie ta integracja?
— Lumirium pozwoli na zwiększenie wydajności tarcz o około 35% — wyjaśnił Aeuron. — Dzięki temu Dragtelia będzie mogła skuteczniej odpierać ataki z zewnątrz, a systemy detekcji będą bardziej precyzyjne i szybsze w reagowaniu na zagrożenia.
Maura dodała: — Dzięki współpracy z Enerią i Dragtelią, możemy stworzyć system obronny, który będzie nie tylko silniejszy, ale także bardziej elastyczny i adaptacyjny.
Xorar skinął głową. — To wręcz konieczne w obliczu rosnących zagrożeń w naszej galaktyce. Unifikacja technologii może nas ochronić przed tym, co jeszcze nieznane.
Aeuron kontynuował: — Obecnie testujemy prototyp modułu integracyjnego. Pierwsze wyniki są bardzo obiecujące. Lumirium w połączeniu z naszymi generatorami pola tworzy synergiczny efekt, który znacząco poprawia efektywność całego systemu.
Prace nad modyfikacją systemów obronnych trwały intensywnie przez kolejne tygodnie. Zespoły inżynierów z Enerii, Veridii i Dragtelii wymieniały się wiedzą i doświadczeniem, budując między sobą zaufanie.
Aeuron spędzał długie godziny w laboratoriach Dragtelii, współpracując z miejscowymi inżynierami nad adaptacją technologii Lumirium do ich istniejących systemów. Wspólnie opracowywali nowe moduły zasilania i konwertery energii, które miały zwiększyć efektywność i responsywność obrony planetarnej.
— Jeśli uda nam się zsynchronizować pulsacje energetyczne Lumirium z waszymi generatorami pola, możemy podnieść wydajność tarcz o co najmniej 35% — tłumaczył Aeuron podczas jednego ze spotkań technicznych.
Niektórzy inżynierowie Dragtelii, początkowo sceptyczni wobec wprowadzania obcych materiałów do ich systemów, zaczęli doceniać wiedzę i zaangażowanie Aeurona. Jego precyzyjne obliczenia i praktyczne demonstracje przekonywały ich o potencjale Lumirium.
W międzyczasie, zespół z Veridii dostarczał zaawansowane algorytmy sterowania i systemy sztucznej inteligencji, które miały usprawnić reakcję systemów obronnych na zagrożenia. Integracja tych technologii z pracami Aeurona tworzyła kompleksowy projekt modernizacji.
Pewnego dnia, po wielu próbach i testach, Aeuron zwołał spotkanie w sali Hubu orbitalnego.
— Udało nam się opracować prototyp modułu integracyjnego — oznajmił z dumą, prezentując niewielkie urządzenie o lśniącej powierzchni, w którym kryształy Lumirium były połączone z obwodami Dragtelii.
Demonstracja działania modułu była imponująca. Symulacje pokazały znaczący wzrost wydajności tarcz energetycznych oraz zdolność do szybszego wykrywania i neutralizacji nadlatujących obiektów.
— Aeuronie, twoja praca przekracza nasze najśmielsze oczekiwania — powiedział Xorar, główny koordynator projektu z ramienia Dragtelii. — Dzięki tobie i waszym zespołom nasze systemy obronne staną się jednymi z najpotężniejszych w galaktyce.
Aeuron uśmiechnął się skromnie.
— To zasługa wspólnego wysiłku. Gdy łączymy nasze siły i wiedzę, taki jest właśnie wynik.
Podczas jednego z testów na żywo system obronny zareagował na symulowane zagrożenie z niespotykaną dotąd skutecznością. Tarczę energetyczną wzmocnioną Lumirium charakteryzowała nie tylko większa wytrzymałość, ale także zdolność do adaptacyjnego dostosowywania się do różnych typów ataków.
— To przełom w technologii obronnej — komentowali eksperci z Veridii. — Możliwości adaptacyjne tego systemu mogą stać się nowym standardem.
Finalizacja projektu przewidywana była na koniec miesiąca, a wszystkie testy wskazywały na pełny sukces. Dzięki połączeniu unikalnych zasobów i technologii trzech planet system obronny Dragtelii miał stać się nie tylko silniejszy, ale i bardziej elastyczny w obliczu nowych zagrożeń.
Wkrótce prace nad systemami obronnymi zostały zakończone. Nowe rozwiązania przeszły pomyślnie wszystkie testy, a ryzyko kolejnych incydentów zostało zminimalizowane.
Wszyscy, którzy uczestniczyli w tym projekcie otrzymali wiadomość od Zendara:
"Chciałem osobiście podziękować za wasze zaangażowanie i profesjonalizm. Nasze systemy są teraz bardziej bezpieczne, a relacje między naszymi światami umocnione."
Maura Odpisała z satysfakcją:
"To dla nas zaszczyt móc współpracować. Wierzę, że to początek owocnej współpracy na wielu płaszczyznach."
Po zakończonym projekcie zespół spotkał się ponownie w sali konferencyjnej Centrum Badawczego. Atmosfera była pełna entuzjazmu i dumy z osiągniętych rezultatów.
— Chciałabym wszystkim podziękować za waszą ciężką pracę i poświęcenie — powiedziała Maura, spoglądając na zebranych. — Bez waszego zaangażowania nie osiągnęlibyśmy takiego sukcesu.
Tramil uśmiechnął się szeroko.
— To była przyjemność pracować przy takim projekcie. Nauczyliśmy się wiele od naszych dragteliańskich i eneriańskich partnerów.
aroel dodała:
— Mam nadzieję, że to nie ostatni raz, kiedy możemy współpracować w tak międzygatunkowym składzie.
Northian zwrócił się do Aeurona:
— Twoja wiedza na temat Lumirium była nieoceniona. Dziękujemy za wsparcie.
Aeuron skłonił lekko głowę.
— Cieszę się, że mogłem pomóc. To doświadczenie było wartościowe również dla mnie i mojego zespołu.
Maura zakończyła spotkanie słowami:
— Przed nami kolejne wyzwania, ale teraz wiemy, że razem możemy sprostać nawet największym trudnościom. Niech to będzie dla nas inspiracją na przyszłość.
Wieczorem, gdy wszyscy rozeszli się do swoich zajęć, Maura pozostała jeszcze chwilę w sali konferencyjnej. Spoglądając przez panoramiczne, holookno na rozświetlone miasto, poczuła głęboką satysfakcję.
Rethos podszedł do niej cicho.
— Myślisz o przyszłości? — zapytał z lekkim uśmiechem.
— Tak — przyznała, odwracając się do niego. — Czuję, że to dopiero początek czegoś wielkiego.
— Masz rację. Nasza współpraca może przynieść wiele dobrego dla wszystkich naszych światów.
Maura spojrzała w jego miodowe oczy.
— Dziękuję za twoje wsparcie, Rethos. Bez ciebie nie byłoby to możliwe.
– Przecież wiesz, że nie masz za co mi dziękować. Jesteśmy prawie jak rodzina.
Uśmiechnęła się.
— Cóż, w takim razie czas na zasłużony odpoczynek. Jutro czeka nas kolejny dzień pełen wyzwań.
— Do zobaczenia jutro — odpowiedział, kierując się w stronę wyjścia.
Maura pozostała jeszcze chwilę, delektując się spokojem chwili. Wiedziała, że przed nią jeszcze wiele pracy, ale sukces napawał ją optymizmem. Wychodząc na korytarz, poczuła, jak napięcie dnia powoli opuszcza jej ciało. Sukces spotkania i obietnica owocnej współpracy dodawały jej pewności siebie.
Kierując się w stronę wyjścia z Centrum Badawczego, zauważyła, że słońce zaczyna chylić się ku horyzontowi, malując niebo odcieniami purpury i złota. Postanowiła wrócić do swojego mieszkania pieszo, aby cieszyć się pięknem wieczoru.
Spacerując wśród harmonijnie wkomponowanych w naturę budynków, czuła, jak energia planety przenika jej zmysły. Delikatny wiatr niósł ze sobą zapach kwiatów i subtelne dźwięki fauny.
Gdy dotarła do swojego mieszkania, drzwi otworzyły się automatycznie, rozpoznając jej obecność. Wnętrze przywitało ją ciepłym światłem i cichą muzyką w tle.
— Witaj, Maura — odezwał się asystent RX13. — Przygotować dla ciebie posiłek?
— Tak, poproszę. Coś lekkiego, ale pożywnego — odpowiedziała, zdejmując roboczy uniform i wkładając luźne, domowe ubrania – błękitną tunikę z subtelnymi wzorami i wygodne spodnie z lekkiego materiału, który dostosowywał się do warunków zewnętrznych. W mieszkaniu miała w zwyczaju lewitację lub poruszanie się boso.
RX13 natychmiast rozpoczął przygotowania w kuchni, podczas gdy Maura skierowała się do komputera. Na biurku czekały na nią dokumenty dotyczące Lumirium, sporządzone przez jej zespół techników. Holograficzne ekrany wyświetlały schematy i analizy energetyczne.
Usiadła wygodnie na poduszce, przeglądając kolejne strony raportu. Z każdym przeczytanym akapitem jej zainteresowanie rosło.
— Niesamowite, jak wiele jeszcze możemy odkryć — pomyślała, zatrzymując się na szczegółowym opisie właściwości Lumirium w połączeniu z technologią Dragtelii.
Jej uwagę przyciągnęła notatka od Tramila:
„Podczas badań zauważyliśmy, że Lumirium reaguje na określone częstotliwości w zakresie telekinezy. Może to otworzyć nowe możliwości w zakresie sterowania energią przy użyciu naszych zdolności. Chciałbym omówić to z tobą osobiście.”
Uśmiechnęła się, zaintrygowana.
— RX13, przypomnij mi, aby umówić się z Tramilem na spotkanie w tej sprawie — poleciła.
— Zapisane. Twój posiłek jest gotowy — odpowiedział asystent.
Na stole czekała miska świeżych liści Virellis z dodatkiem prażonych Arthonów i soczystych owoców Kelyon. Aromaty potrawy wypełniły pomieszczenie, zachęcając do degustacji.
Podczas posiłku myślała o możliwości połączenia telekinezy z Lumirium. Wizje nowych technologii i zastosowań zaczęły kształtować się w jej umyśle.
— Chodź, Tira. Potrzebujemy trochę świeżego powietrza — zawołała, a zwierzę natychmiast podbiegło, machając ogonem i patrząc na nią.
Wyszły razem na taras prowadzący do ogrodu pełnego egzotycznych roślin. Ścieżki oświetlone były delikatnym blaskiem bioluminescencyjnych kwiatów. Spacerując, Maura pozwoliła myślom swobodnie płynąć.
— Co powiesz na trochę zabawy? — zapytała Tiry, która spojrzała na nią z zainteresowaniem, lekko przechylając głowę.
Skupiła się, wyciągając przed siebie dłonie. Za pomocą telekinezy uniosła kilka niewielkich kamyków, które zaczęły krążyć wokół nich w harmonijnym tańcu. Tira podskakiwała radośnie, próbując złapać lewitujące obiekty, zachowując się energicznie.
Maura zwiększyła intensywność ćwiczenia, tworząc z kamieni i liści skomplikowane wzory. Ślady energetyczne, które pozostawały w powietrzu, tworzyły świetliste smugi, układając się w abstrakcyjne kształty.
— To niesamowite, jak energia może być tak plastyczna — pomyślała, obserwując swoje dzieło.
Nagle przypomniała sobie o notatce Tramila dotyczącej reakcji Lumirium na telekinezę. Zastanowiła się, czy mogłaby wykorzystać swoje zdolności w połączeniu z tym pierwiastkiem.
Po chwili zabawy postanowiła wrócić do domu. Tira szła obok niej, ocierając się o jej nogi i patrząc na nią z oddaniem.
— Czas na odpoczynek, moja wierna przyjaciółko — powiedziała z uśmiechem.
W przytulnym, przestronnym miejscu spotkań lokalnych artystów, mieszczącym się w jednej z naturalnych grot na Veridii, zebrała się grupa pasjonatów technik obrotowych. Ściany groty były ozdobione muralami przedstawiającymi różne, klimatyczne grafiki, a naturalne pęknięcia w skale rozświetlały bioluminescencyjne rośliny. Miejsce emanujące spokojem i artystyczną energią zachęcało do twórczej pracy.
Maura, trzymając swój ulubiony kij wykonany z drewna zellothia, pokryty lśniącą okleiną, przywitała się z przyjaciółmi pochyleniem głowy. Obok niej stały Vara, Siona, Thiros i Elaren, każdy z kijem w dłoni, przygotowani do wspólnych ćwiczeń.
— Maura, miło cię widzieć! — odezwała się Vara, pochylając głowę w jej stronę. — Mam nowy pomysł na przejście między obrotami – może chciałabyś pomóc mi go dopracować?
— Z chęcią, Vara — odpowiedziała Maura, odwzajemniając gest. — Ale najpierw pokaż, nad czym pracowałaś. Może wszyscy się zainspirujemy.
Każdy z uczestników spotkania miał własny styl i poziom zaawansowania, co tworzyło inspirujące środowisko wymiany doświadczeń. Siona, która preferowała dynamiczne, szybkie obroty, zaprezentowała swoje nowe przejście, które płynnie łączyło technikę obrotu wokół bioder z wysokim wyrzutem kija w powietrze. Jej ruchy były precyzyjne, a kij lśnił w świetle bioluminescencyjnych roślin.
— Imponujące! — pochwalił ją Thiros, który stał z boku, obserwując jej występ. — Ale spróbuj dodać do tego obrót wokół własnej osi. To zwiększy efekt i doda dynamiki.
Maura, zainspirowana pomysłem, sięgnęła po swój kij i zaczęła ćwiczyć podobną kombinację, wprowadzając swoje modyfikacje. Jej ruchy były płynne i dynamiczne, a okleina tworzyła świetlne refleksy na ścianach groty, gdy kij obracał się w jej dłoniach.
— Musimy pamiętać o zasadzie – żadnej telekinezy. Wszystko musi być oparte na precyzji ruchu — przypomniał Elaren, jeden z bardziej doświadczonych uczestników, unosząc kij w geście demonstracji.
— Oczywiście, to kluczowa zasada turnieju — dodała Maura, zatrzymując się na chwilę. — Używanie mocy umysłowych byłoby niezgodne z duchem tej sztuki. Wszystko ma być efektem naszej pracy z ciałem i kijem.
Podczas przerwy, grupa zebrała się wokół holograficznego projektora, aby obejrzeć występy innych performerów. Każdy z uczestników wyrażał swoje uwagi i sugestie, wskazując na szczegóły, które można było włączyć do własnych choreografii.
— Spójrzcie na to przejście między obrotami w tym nagraniu — powiedziała Vara, wskazując na fragment, gdzie artysta łączył technikę obrotów nad głową z płynnym przejściem do dynamicznego tańca. — Co o tym myślicie?
— To świetny pomysł — odpowiedział Thiros, który cenił sobie dynamiczne choreografie. — Może spróbujemy to odtworzyć i dodać własne elementy?
Wszyscy zgodzili się, po czym zaczęli ćwiczyć kolejne kombinacje. Każdy ruch był precyzyjny, a kije obracały się w ich dłoniach w różnych kierunkach i prędkościach, tworząc hipnotyzujące wzory w powietrzu.
W przerwach między ćwiczeniami grupa cieszyła się wspólnym czasem, popijając świeżo parzoną Luminaria Delfora i rozmawiając o życiu poza turniejem.
— Siona, myślałaś kiedyś o występie na festiwalu w Enthallii? — zapytał Elaren, z zainteresowaniem spoglądając na nią.
— Tak, ale chyba jeszcze nie jestem gotowa — odpowiedziała Siona, uśmiechając się nieśmiało. — Może kiedyś, gdy moje techniki będą bardziej dopracowane.
— Wszyscy jesteśmy na dobrej drodze — dodała Maura, unosząc naczynie. — Dzielimy tę pasję i razem rozwijamy swoje umiejętności. Nieważne, gdzie wystąpimy, liczy się to, że robimy to z sercem.
Pod koniec sesji wszyscy uczestnicy byli zmęczeni, ale zadowoleni. Każdy z nich czuł, że poczynił postępy i znalazł inspirację do dalszej pracy. Po pożegnaniach grupa rozeszła się do domów, planując kolejne spotkanie.
Maura, wracając do swojego mieszkania, czuła się pełna energii i motywacji. Wiedziała, że czas spędzony z przyjaciółmi nie tylko pomógł jej udoskonalić technikę, ale także przypomniał, jak ważne są więzi i integracja z innymi niż tylko współpracownicy. Cieszyła się ze swoich postępów i wspólnego dążenia do doskonałości w sztuce.
Ściany jej przestrzeni otaczały ją spokojem, którego szukała po wymagającym dniu. Po zdjęciu ubrań treningowych, Maura odłożyła kij na stojak w kącie salonu obok dwustronnej, aldarowej włóczni, kija Rathia i broni energetycznej, następnie skierowała się w stronę łaźni.
Prysznic był rytuałem, który pomagał jej zmyć zmęczenie i przygotować się na regenerację. Strumienie wody o idealnej temperaturze spływały po jej skórze delikatnie kojąc ciało. Aromatyczna para z olejków z lokalnych roślin wypełniła przestrzeń, a Maura zamknęła oczy, pozwalając sobie na chwilę relaksu.
RX13 automatycznie przeprowadził skan biometryczny. Holograficzny wyświetlacz rozbłysnął ciepłym światłem przed jej oczami.
— Skan zakończony — poinformował RX13 spokojnym tonem. — Wykryto wzrost aktywności neurologicznej w obszarach korowych i zmiany w przepływie energii. Zaleca się odpoczynek i monitorowanie objawów.
Maura lekko zmarszczyła czoło. Od jakiegoś czasu wiedziała, że tajemnicze objawy dają o sobie znać w nieregularnych odstępach, ale miała nadzieję, że dzisiejszy dzień i noc będą wolne od nich. Usadowiła się na miękkiej poduszce w salonie, próbując zignorować subtelne drżenie w kończynach.
Najpierw pojawiło się uczucie lekkiego mrowienia w dłoniach, które szybko przeniosło się na ramiona. Było to subtelne, ale wystarczająco nieprzyjemne, by przyciągnąć jej uwagę. Następnie poczuła dziwną falę zmęczenia, która zalała jej ciało, mimo że jeszcze przed chwilą czuła się pełna energii.
RX13, wyczuwając jej niepokój, aktywował subtelny dźwięk relaksacyjny, który miał pomóc jej zapanować nad narastającymi objawami.
— Zalecam technikę oddechową w synchronizacji z rytmem emisji dźwięków — dodał.
Maura zamknęła oczy. Starając się skoncentrować na oddychaniu, przypomniała sobie osobistą rozmowę z ojcem. Objawy , takie jak uczucie niestabilności czy chwilowe trudności z koncentracją, przypominały jej o tym, co widziała u innych członków rodziny od strony matki z zespołłem Enquala. Zaczęła rozważać, czy powinna skontaktować się z Galmeną, ale szybko odrzuciła ten pomysł. Wiedziała, że telepatyczny kontakt w tym stanie mógłby być wyczerpujący. Zamiast tego postanowiła dać sobie chwilę na zebranie sił.
Skupiła się na swoim ciele, pozwalając umysłowi odpocząć. Chociaż jej trzy mózgi zwykle działały w pełnej harmonii, teraz czuła, że coś zaburza ich rytm. Fala ciepła zaczęła promieniować od wnętrza jej klatki piersiowej, jakby jej wewnętrzne procesy próbowały zrównoważyć narastające napięcie.
Po kilkunastu minutach, gdy mrowienie w kończynach zaczęło ustępować, a jej oddech stał się głębszy i bardziej rytmiczny, Maura poczuła się na tyle stabilnie, by wstać. RX13 odnotował poprawę jej parametrów.
— Stan ustabilizowany — poinformował RX13. — Czy chcesz, abym przesłał raport do Galmeny?
— Nie teraz. — odpowiedziała Maura cicho. — Monitoruj tylko na bieżąco, informuj mnie, jeśli cokolwiek się pogorszy. Generuj raporty i zapisuj.
RX13 przyjął polecenie, a Maura skierowała się do swojej sypialni, mając nadzieję, że noc przyniesie jej regenerację. Jutro znów umówili się z grupą na ćwiczenia, niezależnie od tego, co przyniesie noc.
Nad ranem, lewitując nad ziemią, Maura zamyślona kierowała się w stronę Centrum. Poranne słońce Veridii rzucało ciepłe, złote promienie, które odbijały się od szklanych fasad organicznych budynków, tworząc kalejdoskop barw. Jej umysł był pełen przemyśleń na temat ostatnich wydarzeń, zwłaszcza dotyczących tajemniczego pilota i jego misji. Delikatny wiatr niósł za sobą zapach kwiatów, a dźwięki natury tworzyły harmonijną melodię w tle.
Gdy po standardowych procedurach weryfikacyjnych znalazła się w podziemnych czeluściach Centrum Badawczego i dotarła do gabinetu Galmeny, delikatnie zapukała do drzwi. W odpowiedzi usłyszała krótkie „wejdź”. Automatyczne drzwi otworzyły się przed nią, a Maura wkroczyła do pomieszczenia.
Galmena siedziała za swoim biurkiem, otoczona holograficznymi wyświetlaczami, które mieniły się różnymi kolorami. Jej biało-błękitna skóra lśniła w świetle ekranów, a zielone oczy były skupione na danych przed nią. Przeglądała ziemską literaturę medyczną oraz publikacje naukowe na temat ludzkiej fizjologii, starając się zrozumieć, jak najlepiej przystosować nowego Veridianina do życia na ich planecie.
– Mam pewne ważne informacje dotyczące naszych badań nad ludzką fizjologią – powiedziała, unosząc dłoń i aktywując jeden z holograficznych wykresów przed sobą.
Maura, wyraźnie zaintrygowana, zbliżyła się do biurka, zerkając na wykres.
– Przeglądałam wykresy czynności elektrycznej mózgów naszego młodego Veridianina – zaczęła Galmena, jej głos był pełen profesjonalizmu, ale też troski. – Potrafi już samodzielnie przechodzić pomiędzy fazami snu i czuwania. Pomocne będzie obrazowanie tensora dyfuzji, by sprawdzić, czy poszczególne struktury doszły do siebie.
Maura chwyciła lekko nadgarstek Galmeny, aby przybliżyć się do holograficznego wykresu i lepiej zobaczyć przedstawione dane. Kolorowe linie i symbole przedstawiały złożone procesy zachodzące w głównym mózgu pacjenta.
– To wspaniała wiadomość – powiedziała Maura z uśmiechem. – Postępy są szybsze, niż się spodziewaliśmy.
Galmena skinęła głową.
– Jednak musimy zachować ostrożność. Jego organizm wciąż adaptuje się do nowego środowiska. Zauważyłam pewne anomalie w aktywności neuronów w obszarze hipokampu.
– Czy to coś poważnego? – zapytała Maura z lekkim niepokojem.
– Trudno powiedzieć na tym etapie – odpowiedziała Galmena. – Może to być naturalny proces adaptacji, ale chciałabym przeprowadzić dodatkowe badania, aby wykluczyć ewentualne komplikacje.
Wspólnie zaczęły analizować wyniki badań, rozważając różne możliwości dalszego postępowania w opiece nad byłym człowiekiem.
– Nasza zdolność do komunikacji z ludźmi i zrozumienia ich fizjologii jest bardzo ważna dla naszej misji – kontynuowała Maura. – Im lepiej zrozumiemy ich ciała i umysły, tym bardziej będziemy w stanie pomóc na wypadek konfliktów zbrojnych wywołanych przez technologię fuzyjną.
Galmena skinęła głową z aprobatą.
– Zgadzam się. Szczególnie teraz, gdy napięcia między różnymi rasami w galaktyce rosną. Nasza wiedza może okazać się niezbendna dla zachowania pokoju.
Maura spojrzała na przyjaciółkę z wdzięcznością.
– Dziękuję, że tak bardzo angażujesz się w ten projekt. Wiem, że to dla ciebie również osobiste wyzwanie.
Galmena uśmiechnęła się lekko.
– To nasza wspólna misja. A poza tym, jestem zafascynowana możliwościami, jakie niesie ze sobą ta sytuacja. Wyobraź sobie, ile możemy się nauczyć o neuroplastyczności i adaptacji świadomości.
Dotknęła swojego multikomunikatora przymocowanego do naszyjnika. Znacznie mniejszy interfejs holograficzny pojawił się przed jej twarzą, pozwalając jej szybko zawiadomić specjalistów o przygotowaniu Veridianina do badania.
– Wysłałam wiadomość Northianowi – powiedziała po chwili. – Zespół powinien być gotowy za godzinę.
Maura odsunęła się od biurka, spoglądając na panoramiczny holomonitor. W oddali widać było tętniące życiem miasto, harmonijnie łączące technologię z naturą.
– Myślisz, że on kiedykolwiek poczuje się tu jak w domu? – zapytała cicho.
Galmena podeszła do niej, również spoglądając na zbierany z kamer na zewnątrz krajobraz.
– To zależy od nas. Musimy zapewnić mu wsparcie nie tylko medyczne, ale i emocjonalne.
– Może powinniśmy zorganizować dla niego spotkania z naszymi psychologami międzygatunkowymi, gdy się wybudzi? – zasugerowała Maura.
– To dobry pomysł. Zresztą, Melian wspominał, że chętnie porozmawia z nim, dzieląc się własnymi doświadczeniami adaptacji w obcym środowisku.
Maura odwróciła się do Galmeny z uśmiechem.
– To mogłoby mu bardzo pomóc. Wsparcie od kogoś, kto też jest przybyszem, może być bezcenne.
W tym momencie drzwi gabinetu otworzyły się, a do środka wszedł Northian, niosąc ze sobą wyniki badań.
– Przepraszam, że przeszkadzam – zaczął nieśmiało Northian. – Otrzymałem twoją wiadomość. Chciałem przekazać najnowsze wyniki analiz.
– Doskonale, drogi Northianie – odpowiedziała Galmena, dyskretnie dotykając jego dłoni. – Właśnie omawiamy kolejne kroki.
Northian podszedł bliżej, wyświetlając zebrane dane.
– Zauważyliśmy zwiększoną aktywność w obszarach odpowiedzialnych za zdolności telepatyczne i telekinetyczne – wyjaśnił. – Wygląda na to, że adaptuje się do naszych naturalnych zdolności.
Maura spojrzała z zainteresowaniem.
– Czy to oznacza, że będzie w stanie korzystać z tych umiejętności jak my?
– Potencjalnie tak – potwierdził Northian. – Ale potrzebuje odpowiedniego treningu i wsparcia.
Galmena zamyśliła się.
– Może powinniśmy włączyć do zespołu kogoś z doświadczeniem w nauczaniu tych zdolności?
Maura uśmiechnęła się.
– Wydaje mi się, że mogę pomóc. Mam doświadczenie w pracy z nowicjuszami.
Galmena spojrzała na nią z wdzięcznością.
– W tym przypadku, twoje umiejętności, empatia i cierpliwość są nieocenione.
Northian dodał z uznaniem:
– Twoje zaangażowanie może znacząco przyspieszyć jego readaptację.
Maura skinęła głową, pełna determinacji.
– Rozpoczniemy treningi i pomiary aktywności mózgu podczas różnych zadań jak tylko dojdzie do siebie. Tym czasem mamy na głowie badanie – Galmena uśmiechnęła się ciepło.
W specjalistycznym laboratorium neurobiologicznym technicy przygotowali już wszystko do przeprowadzenia badania MRI. Jeden z nich, z niezwykłą ostrożnością, umieścił pacjenta w urządzeniu do rezonansu magnetycznego, które zaczęło tworzyć silne pole magnetyczne, niezbędne do uzyskania danych DTI. Aparat MRI przeprowadził serię skanów, rejestrując dyfuzję wody w jego mózgach. Każdy skan obejmował różne kierunki dyfuzji, co pozwalało na uzyskanie szczegółowych informacji o mikrostrukturze każdego z nich.
Maura obserwowała przebieg badania zza szklanej przegrody, jej oczy skupione były na holomonitorach wyświetlających zbierane dane w czasie rzeczywistym. Galmena stała obok niej, analizując pierwsze wyniki pojawiające się na ekranach.
— To niesamowite, jak jego mózgi reagują na nowe bodźce — zauważyła Galmena, przesuwając palcem po interaktywnym wyświetlaczu. — Zobacz, jak intensywna jest aktywność w korze przedczołowej.
Po zakończeniu skanowania, zebrane dane DTI zostały przetworzone za pomocą zaawansowanego oprogramowania neuroanalitycznego. Obejrzano obliczenia tensora dyfuzji, co pozwoliło na stworzenie map anizotropii dyfuzji i innych parametrów. Dzięki temu mogli zrekonstruować trójwymiarowe modele włókien nerwowych i zobaczyć, jak informacje przepływają przez mózgi pacjenta.
Maura, która uważnie śledziła przebieg badania, również zaangażowała się w analizę danych DTI. Skupiła się na subtelnych zmianach, które zaszły od ostatniego badania. Dzięki zaawansowanym modelom 3D była w stanie dokładnie zrozumieć, jak poszczególne struktury adaptują się do nowych warunków.
— Zauważyłaś to? — zapytała Galmena, wskazując na delikatne zmiany w wynikach badań. — W obszarze hipokampu widzisz to zwiększenie anizotropii dyfuzji? To może wskazywać na wzmocnioną komunikację między neuronami.
Maura spojrzała na wskazany obszar, a jej umysł szybko przetworzył analizowane dane. Obserwowała, jak sygnały nerwowe przemieszczają się przez nowo utworzone połączenia, a dawne ludzkie struktury mózgu pacjenta stopniowo dostosowują się do nowej rzeczywistości.
— To niezwykle ciekawe, szczególnie po tylu przejściach — odpowiedziała, rozbierając model 3D na poszczególne warstwy. — Wygląda na to, że jego mózg aktywnie reorganizuje się, by lepiej funkcjonować w nowym ciele i naszych warunkach. Spójrz na obszar kory somatosensorycznej — adaptacja jest znacznie szybsza, niż się spodziewaliśmy.
Galmena przytaknęła, zadowolona z postępów, które odkryły. Badania te otwierały nowe możliwości nie tylko w leczeniu tego konkretnego pacjenta, ale również w lepszym zrozumieniu, jak różne gatunki mogą współpracować ze sobą na poziomie neurobiologicznym.
— Nadal mamy wiele do zrobienia, a proces readaptacji pacjenta jest delikatny — kontynuowała Galmena. — Musimy monitorować wszelkie zmiany i dbać o to, by nie wystąpiły niepożądane skutki uboczne. Wyobraź sobie dorosłego, silnego Veridianina, który nie wie, gdzie jest, kim jest ani do czego jest teraz zdolny.
Maura skinęła głową, zdając sobie sprawę, jak ogromne znaczenie ma każdy krok, który podejmują. Ich postępowanie nie było tylko naukową ciekawostką; miały realny wpływ na życie kogoś, kto kiedyś był delikatniejszym, ludzkim organizmem. Dostosowanie nowego ciała do sensoryki Veridianina było jedną z najważniejszych kwestii, aby oszczędzić pacjentowi traumy i dezorientacji po wybudzeniu.
— Może powinniśmy zapewnić mu towarzystwo Xymene podczas wybudzania, na wszelki wypadek? — zażartowała Galmena.
Maura zastanowiła się przez chwilę.
– Myślę, że to nie będzie konieczne. potrafię nawiązać kontakt telepatyczny nawet w trudnych sytuacjach. Ponadto moje podejście może pomóc w uspokojeniu pacjenta.
Galmena spojrzała na nią z uznaniem.
— W takim razie omówimy plan działania.
W tym momencie do pracowni wszedł Northian, niosąc ze sobą kolejne wyniki badań.
— Przepraszam, że przeszkadzam — zaczął, podchodząc bliżej. — Ale chciałem wam pokazać najnowsze dane dotyczące aktywności bioelektrycznej jego układu nerwowego. Wygląda na to, że jego zdolności telepatyczne zaczynają się manifestować na poziomie podświadomym.
Maura i Galmena wymieniły spojrzenia.
— To szybciej, niż przewidywaliśmy — zauważyła Maura. — Musimy być ostrożni. Jeśli obudzi się z pełnym dostępem do tych zdolności, może to być dla niego przytłaczające.
Galmena zwróciła się do Northiana.
— Czy możemy jakoś zablokować lub ograniczyć te zdolności na czas wybudzania?
Northian zastanowił się.
— Moglibyśmy zastosować neuroinhibitory, które zmniejszą przepływ energii przez jego neurony odpowiedzialne za zdolności telepatyczne. To dałoby nam czas na wprowadzenie go stopniowo w nową rzeczywistość.
Maura przytaknęła.
— Dobrze, przygotujcie wszystko. Chcemy, aby proces wybudzania był jak najbardziej bezpieczny i kontrolowany.
W ciszy sali ambulatorium, Northian ostrożnie umieszczał małego Veridianina w przejrzystym, wypełnionym płynem zbiorniku. Jego ruchy były delikatne, niemal ceremonialne, jakby zdawał sobie sprawę z wagi chwili. Chłopiec, ledwie dostrzegalny wśród migotliwych refleksów płynu, wyglądał na bezbronnego i kruchego. Komora była wyposażona w liczne czujniki i przewody, które miały monitorować każdy aspekt jego rozwoju.
Gdy tylko został umieszczony w płynie bioregeneracyjnym, Northian zamknął szczelnie pokrywę komory. Płyn, bogaty w składniki odżywcze, hormony wzrostu i czynniki regeneracyjne, otoczył ciało dziecka, zapewniając mu idealne warunki do rozwoju. Pulsował delikatnie, dostosowując swoje właściwości w czasie rzeczywistym, reagując na potrzeby organizmu wewnątrz.
W miarę upływu czasu, płyn bioregeneracyjny dostarczał do jego organizmu wszystkie niezbędne składniki odżywcze i stymulatory wzrostu. Temperatura i skład chemiczny płynu były precyzyjnie regulowane, aby zapewnić optymalne warunki biologiczne.
Galmena stała obok, obserwując proces z mieszanką ciekawości i refleksji. Po kilku chwilach, gdy Northian zamknął szczelnie pokrywę komory, Galmena obróciła się do niego, gotowa rozpocząć rozmowę.
— Zastanawiałam się ostatnio nad naszym życiem — zaczęła, jej głos był cichy, ale pełen emocji. — Pracujemy tak intensywnie, że czasami czuję, jakbyśmy tracili to, co naprawdę ważne.
Northian spojrzał na nią ze zrozumieniem.
— Wiem, co masz na myśli — odpowiedział spokojnie. — Nasze obowiązki są ogromne, ale ważne jest, abyśmy nie zapominali o sobie nawzajem.
Galmena westchnęła, patrząc na chłopca w komorze bioregeneracyjnej.
— Chciałabym, abyśmy kiedyś założyli rodzinę — powiedziała, jej oczy błyszczały refleksją. — Myślę, że nasz syn mógłby wyglądać podobnie do niego.
Northian uśmiechnął się delikatnie, kładąc rękę na jej ramieniu.
— Wiem, blisko od stu lat o tym rozmawiamy… — odpowiedział. — Chciałbym, abyśmy znaleźli równowagę między naszą pracą a życiem osobistym.
Pacjent pozostawał w komorze przez cztery miesiące. W tym czasie jego ciało przechodziło intensywne zmiany, przyspieszane przez zaawansowaną technologię. Każdego dnia organizm dziecka rozwijał się, zyskując nowe cechy fizjologiczne i biochemiczne. Jego mięśnie stawały się silniejsze, a układ nerwowy bardziej rozwinięty. Trzy mózgi pracowały nieustannie, przystosowując się do przetwarzania coraz większej ilości informacji i rozwijając nowe umiejętności. W procesie readaptacji zastosowano innowacyjne rozwiązania, które umożliwiały intensywny rozwój pacjenta – zarówno fizyczny, jak i intelektualny:
Przez ciągłe transmisje neuronowe, mógł naturalnie opanować język w bardzo krótkim czasie, tak jakby uczył się go od urodzenia. Przyswajał wiedzę dzięki neurokapsułom, które zawierały skondensowane informacje z różnych dziedzin nauki. Kapsuły te były podłączane do ośrodkowego układu nerwowego i uwalniały mikrodawki informacji, które były natychmiast przetwarzane przez jego mózgi. Dzięki zaawansowanym symulatorom kinestetycznym, uczył się kontroli nad telekinezą,opanowania bardziej rozbudowanej sfery emocjonalnej i intelektualnej, przyzwyczajenia się do swojego nowego ciała i jego instynktów, zapoznania się z pełną sensoryką i przyzwyczajenia się do nowych warunków życia. System wykorzystywał matryce sensoryczne, które dostarczały bodźców fizycznych w czasie rzeczywistym, pozwalając na odczuwanie i uczenie się technik walki poprzez bezpośrednie doświadczenie ruchu. Proces ten symulował realne warunki treningowe, adaptując ciało i umysł. Neurogenicznych induktorów użyto do stymulacji wzrostu i rozwoju układu nerwowego. Działały na poziomie komórkowym, wzmacniając połączenia synaptyczne i umożliwiając szybkie przyswajanie wiedzy i rozwijanie umiejętności.
Cały moduł monitorował i dostosowywał intensywność oraz rodzaj dostarczanych bodźców, analizując jego reakcje w czasie rzeczywistym. Dzięki temu proces readaptacji był dynamicznie dostosowywany do jego potrzeb i postępów, maksymalizując efektywność nauki.
Dane z kolejnych obrazowań tensora dyfuzji były jeszcze bardziej obiecujące, potwierdzając, że układ nerwowy pacjenta osiągną coraz lepsze przystosowanie do Veridiańskich warunków. Maura i Galmena kontynuowały swoją analizę, starając się zrozumieć mechanizmy, które prowadziły do tak pozytywnych zmian.
– Myślę, że można go powoli wybudzać. Wyślę Northianowi wiadomość, by zaczął redukować dawki leków. – powiedziała.
Dorosły veridianin leżał nieruchomo, jego ciało wydawało się spokojne, ale trzy mózgi pracowały na najwyższych obrotach, przystosowując się do nowych warunków życia. Northian, obserwując odczyty na monitorach, podszedł do sterownika pompy infuzyjnej i podajników leków, aby stopniowo wyprowadzić go z głębokiej hibernacji.
– To zajmie parę godzin – powiedział do Galmeny przez multikomunikator, jego głos był pełen skupienia. – Po wybudzeniu może być różnie z komunikacją.
Galmena, z drugiej strony linii, przekazała mu szczegółowe instrukcje, upewniając się, że wszystkie procedury są przestrzegane. W tym czasie Maura i Northian na zmianę czuwali nad postępami pacjenta. Maura z fascynacją obserwowała wykresy czynności ośrodkowego układu nerwowego, które zaczynały powracać do naturalnej normy.
Sala ambulatorium wypełniła się ostrym światłem, odbijającym się od zimnych, metalowych ścian. Zielone oczy veridiainina otworzyły się szeroko, jarząc się niepokojącym blaskiem. Jego ciało nagle wygięło się w łuk, a głęboki, gardłowy ryk wstrząsnął powietrzem. Rzucił się gwałtownie, szarpiąc się z kablami podpiętymi do jego ciała, a elektrody odrywały się z wilgotnym trzaskiem, pozostawiając na jego skórze krwawe ślady.
–Procedury awaryjne! – krzyknęła Galmena, próbując zareagować na to, co działo się na jej oczach.
Zanim ktokolwiek zdążył cokolwiek zrobić, mężczyzna zerwał się z łóżka z ogromną siłą, uderzając głową o pobliski monitor, który eksplodował w deszczu iskier. Ostre fragmenty szkła posypały się na podłogę, a krew zaczęła spływać po jego skroni. Ale on nie zwracał na to uwagi – jego wzrok był zbłąkany, a ruchy gwałtowne i nieskoordynowane, jak u zwierzęcia w śmiertelnej pułapce.
– Uspokój się! – krzyknęła Maura, rzucając się w stronę konsoli, by aktywować system ochronny.
Zanim zdążyła cokolwiek zrobić, mężczyzna szarpnął kabel podtrzymujący zasilanie, powodując krótkie spięcie. Światła zamigotały, a dźwięk alarmu wypełnił pomieszczenie. Każdy jego gest świadczył o desperacji. Rzucił się w jej stronę, przewracając metalowy stolik, którego zawartość – narzędzia medyczne i leki w szklanych ampułkach rozsypały się na podłodze.
– Uspokój się! Nie jesteś w niebezpieczeństwie! – zawołała, podnosząc ręce w uspokajającym geście.
Nie odpowiedział – zamiast tego rzucił się na nią z dzikim wrzaskiem, a Ostre jak brzytwa pazury wbiły się w jej ramię, rozrywając materiał uniformu, i zostawiając głębokie, krwawe rany. Ból przeszył jej ciało, a krew trysnęła na jego twarz, ale to go nie powstrzymało.
– Dosyć! – warknęła, jej oczy rozbłysły fioletowym blaskiem. W jednej chwili jego ciało uniosło się gwałtownie w powietrze i zostało przyciśnięte do najbliższej ściany. Ryk bólu wyrwał się z jego gardła, gdy próbował się wyrwać, ale telekineza Maury trzymała go w miejscu jak stalowe kajdany.
–Przestań! – krzyknęła, zaciskając dłoń, by zwiększyć nacisk. – – PrzePrzeprowadziliśmy proces readaptacji, aby cię ocalić – jej głos drżał od gniewu i wysiłku. – Nie zmarnuj tego na własną destrukcję!
Z jego gardła wydobył się dźwięk bardziej przypominający ryk dzikiej bestii niż istoty rozumnej. Telekinetyczny nacisk sprawił, że jego ciało zaczęło się poddawać, ale wciąż walczył, szarpiąc się w próżni. Na jego twarzy malowała się mieszanina bólu i czystej wściekłości.
W końcu jego ruchy zaczęły słabnąć. Jego ręce opadły bezwładnie, a oddech, wcześniej rwany i nierówny, stał się ciężki, ale stabilniejszy. Maura powoli opuściła go na podłogę. Jego ciało drżało, jakby wciąż walczyło z wewnętrznym bólem.
Chwytając się za ramię, by zatamować krwawienie, zbliżyła się do niego ostrożnie, jak do dzikiego zwierzęcia. Spojrzała na niego z wyraźnym bólem, ale i determinacją. Czuła, jak napięcie między nimi osiąga punkt krytyczny. Nie mogła go tak zostawić – jego dzikie spojrzenie i drżące dłonie zdradzały, że balansuje na krawędzi obłędu.
– Musisz się uspokoić – powiedziała spokojnie, choć w jej głosie pobrzmiewała stanowczość. – Nie jesteś tu sam. Pomogę ci, ale musisz mi zaufać.
Mężczyzna rzucił jej spojrzenie pełne gniewu i bólu. Jego oddech był płytki, niemal chrapliwy, a każde drgnięcie mięśni sugerowało gotowość do kolejnego ataku. Maura wiedziała, że zwykłe słowa nie wystarczą. Musiała sięgnąć głębiej, ale zanim mogła to zrobić, potrzebowała jego zgody.
– Pozwól mi się z tobą połączyć – powiedziała cicho – Tylko wtedy zrozumiem, co się dzieje. Tylko wtedy będę mogła ci pomóc.
Jego oczy zwęziły się w gniewie, a usta drgnęły, jakby chciał krzyczeć. W końcu jednak odwrócił wzrok, jakby w wewnętrznej walce, i powoli skinął głową. To jedno małe przyzwolenie, niemal niezauważalne, było dla niej wszystkim.
Maura zamknęła oczy i skupiła się, wyciągając swoją świadomość w jego stronę. Bariera jego umysłu była szorstka, chaotyczna – jak nierówny mur zbudowany w pośpiechu. Czekała, aż otworzy dla niej wąską szczelinę, a gdy poczuła jego nieśmiałą zgodę, wniknęła delikatnie, jak najciszej i najbardziej ostrożnie, jak tylko mogła.
Starała się, by jej myśli były łagodne i spokojne. – Nie bój się.
Jego umysł był polem bitwy. Rozdzierające obrazy bólu i strachu napływały falami. W centrum tego wszystkiego była jego własna świadomość, przerażona, zdezorientowana.
– To boli… – jego głos w jej umyśle był złamany, niemal dziecinny. – Dlaczego to boli?
– Bo przeszedłeś coś, czego nie powinieneś nigdy doświadczyć, – odpowiedziała, starając się tłumić własne emocje, by go nie przytłoczyć. – Ale teraz jesteś bezpieczny. Tu nie ma już bólu.
– Nie pamiętam… kim jestem. – Jego myśli były pełne strachu i niepewności.
– Jesteś tutaj, jesteś z nami. Twoja przeszłość nie definiuje tego, kim możesz być teraz. – Maura przesłała mu obrazy – spokój ich planety, wspomnienia z Centrum Badawczego, bezpieczeństwo, jakie mogła mu zapewnić. Próbowała zakotwiczyć go w tej rzeczywistości, odciągając od mrocznych cieni jego wspomnień.
Czuła, jak powoli, z trudem, jego napięcie zaczyna opadać. Ramiona, które wcześniej były napięte jak u przestraszonego zwierzęcia, zaczęły się rozluźniać. Jego drżący oddech stawał się głębszy, bardziej równomierny.
– Mogę ci zaufać? – zapytał w końcu, jego głos był pełen niepewności.
– Tak, możesz. – Maura odpowiedziała natychmiast, z całą siłą swojej determinacji. – Nie jesteś sam.
– Dlaczego… – pytał łamiącym się głosem. – Dlaczego niczego nie pamiętam? Kim… czym jestem?
Galmena podeszła bliżej. – Twój umysł potrzebuje czasu, żeby się dostosować. Byłeś na skraju śmierci. Twoje wspomnienia mogą wrócić, ale teraz musisz odpocząć.
Mężczyzna opadł na kolana, chwytając się za głowę. Z jego ust wydobył się głęboki, przeciągły jęk, jakby cała rzeczywistość waliła mu się na głowę. Maura przyklękła obok niego, kładąc dłoń na jego ramieniu.
– To nowy początek – powiedziała cicho. – Możesz go przyjąć albo zniszczyć. Wybór należy do ciebie.
Jego spojrzenie przeniosło się na Galmenę, która stała kilka kroków dalej, trzymając w ręce przygotowaną strzykawkę. Kiedy zobaczył błysk igły, cofnął się lekko.
– Nie! – warknął, jego głos był chropowaty i drżący. – Nie potrzebuję tego!
– To nie oznaka słabości, to narzędzie – powiedziała Galmena, jej ton był łagodny, ale stanowczy. – Pozwól nam ci pomóc. Nikt tu nie jest twoim wrogiem.
Po chwili wahania przytaknął, a Galmena podeszła, by podać lek przeciwpsychotyczny. Mężczyzna nawet nie zareagował na ukłucie igły, jego wzrok wciąż wbity był w Maurę, jakby próbował znaleźć w niej odpowiedzi, których nie mógł znaleźć w sobie.
Maura uśmiechnęła się delikatnie, choć w jej oczach widać było zmęczenie.
– Teraz zaczynasz od nowa – powiedziała. – Krok po kroku. Nie będziemy cię ponaglać, ale musisz być gotów na ciężką pracę.
Jego wzrok uciekł gdzieś w bok, ale tym razem przytaknął, nieco pewniej. Galmena skinęła głową, wyrzucając zużytą strzykawkę.
Maura przyglądała się mu jeszcze przez chwilę, zanim wstała. Wiedziała, że każdy krok, jaki teraz postawi, będzie wymagał od niego więcej siły, niż sam mógłby sobie wyobrazić. Jego ciało, napięte jak struna, powoli się rozluźniało, a głowa opadła na pierś. Przez chwilę w sali panowała cisza, przerywana jedynie jego nierównym oddechem. Spojrzała na Galmenę, która skinęła głową. Przetrwał pierwszą bitwę, ale wiedziały, że najtrudniejsze dopiero przed nim.
Drzwi do sali ambulatorium rozsunęły się gwałtownie, uderzając o ściany z metalicznym brzękiem. Northian wbiegł do środka, a jego oczy błyszczały od niepokoju. Zatrzymał się gwałtownie, widząc chaos, który zastał – rozbite monitory, przewrócone meble i rozsypane narzędzia medyczne. Jego wzrok natychmiast przyciągnęła Maura, która siedziała na podłodze, opierając się o ścianę, jedną ręką uciskając krwawiącą ranę na ramieniu.
– Co tu się, na Veridię, wydarzyło?! – zawołał, rzucając się w jej stronę. – Dlaczego komunikacja była odcięta?
Maura uniosła głowę, a jej spojrzenie było jednocześnie zmęczone i pełne determinacji. – Wybudziliśmy go. Nie poszło tak gładko, jak zakładaliśmy.
Northian przeniósł wzrok na mężczyznę, który siedział w rogu sali, skulony, z twarzą ukrytą w dłoniach. Jego ciało wciąż drżało, jakby walczył z wewnętrznymi demonami, ale wyglądał na znacznie spokojniejszego niż wcześniej. Galmena stała niedaleko, w ręku trzymając tablet, na którym analizowała dane biometryczne.
– Wygląda na to, że przeszedł intensywny epizod psychotyczny – powiedziała Galmena, nie odrywając wzroku od wyświetlacza. – Adrenalina i dezorientacja po wybudzeniu. Jego organizm walczył, jakby był zagrożony.
Northian przyklęknął obok Maury, szybko oceniając jej stan. Jego dłonie sprawnie sięgnęły po zestaw medyczny.
– Jesteś poważnie ranna. Dlaczego nie wezwałyście wsparcia?
– Nie było czasu – odparła Maura, syknęła cicho, gdy Northian zaczął opatrywać jej ramię. – Musieliśmy działać na miejscu. Przycisnęłam go do ściany i unieruchomiłam telekinezą, by go powstrzymać, zanim zrobi coś sobie lub komuś innemu.
Northian spojrzał na nią z dezaprobatą, ale nic nie powiedział. Jego dłonie poruszały się sprawnie, zamykając ranę i tamując krwawienie.
– Dlaczego komunikacja została odcięta? – zapytał w końcu, spoglądając na Galmenę.
– Pacjent w szale zerwał kabel zasilający i wywołał spięcie w systemie. Musimy to naprawić, zanim dojdzie do kolejnych komplikacji. – Galmena spojrzała na Maurę. – Ale to nie jest teraz najważniejsze. Jego stan stabilizuje się, ale potrzebujemy więcej danych, by zrozumieć, co dokładnie wywołało tak silną reakcję.
Northian wstał, odwracając się do skulonego chłopaka. Jego wzrok zmiękł, choć nadal biła z niego ostrożność. – To nie jego wina. Najwyraźniej to proces readaptacji, robimy to pierwszy raz z człowiekiem. Ale musimy być przygotowani na takie sytuacje w przyszłości.
Maura westchnęła, powoli podnosząc się z podłogi. – Nie chodzi o przygotowanie. Chodzi o to, jak daleko możemy się posunąć, zanim coś w nim pęknie na dobre.
Northian spojrzał na nią z powagą, a jego dłoń spoczęła na jej zdrowym ramieniu. – Wróć do siebie. Odpocznij. Zajmę się tutaj wszystkim.
Maura spojrzała na niego, niechętnie przytakując. Wiedziała, że miał rację, ale czuła ciężar odpowiedzialności, który trudno było odłożyć na bok. Galmena ruszyła do pracy, porządkując salę i przywracając podstawowe systemy do działania.
Northian pochylił się jeszcze raz nad pacjentem, który teraz powoli uniósł głowę. Jego wzrok spotkał się z nim, a w jego oczach widać było mieszankę wstydu, bólu i wdzięczności.
– To był ciężki dzień dla wszystkich – powiedział Northian łagodnie. – Ale jutro będzie lepiej.
Kilka dni później Melian, psycholog międzygatunkowy, usiadł naprzeciw niego w jednym z prywatnych gabinetów Centrum Badawczego. Pomieszczenie było wyposażone w minimalistyczne, ergonomiczne meble, a na ścianach widniały holograficzne projekcje krajobrazów Veridii, zaprojektowane tak, by działać kojąco. Atmosfera była spokojna, niemal sterylna, co kontrastowało z napięciem, które unosiło się w powietrzu.
Veridianin siedział sztywno na fotelu, emanował niepokojem. Jego dłonie drżały lekko, a wzrok wbijał w podłogę, jakby unikał spojrzenia Meliana. Kilka dni minęło od jego gwałtownego przebudzenia, ale psycholog wiedział, że proces readaptacji wymaga więcej czasu i cierpliwości, niż ktokolwiek chciałby przyznać.
– Witaj – powiedział Melian, jego głęboki, spokojny głos wypełnił pomieszczenie. – Cieszę się, że zgodziłeś się na to spotkanie.
Mężczyzna uniósł na chwilę wzrok, ale szybko go odwrócił, milcząc.
– Nie musisz nic mówić, jeśli nie chcesz – dodał Melian. – Zacznijmy od tego, jak się czujesz.
– Czuję się, jakbym nie należał ani do tego miejsca, ani do samego siebie. Mimo, że niczego nie pamiętam czuję, że wszystko jest… inne. Nie jestem już tym, kim byłem.
Melian przytaknął, jakby przewidywał te słowa.
– To zupełnie naturalne – powiedział spokojnie. – Twoje ciało i umysł przeszły przez coś niezwykle trudnego. To, co teraz czujesz, to echo tego procesu. Ale nie musisz przez to przechodzić sam. Jesteśmy tu, by ci pomóc.
Veridianin westchnął głęboko, próbując powstrzymać narastającą frustrację. Jego pięści zacisnęły się, a wzrok wciąż pozostawał wbity w podłogę.
– Pomóc? – rzucił z niedowierzaniem. – Jak można mi pomóc, skoro nawet ja nie wiem, kim teraz jestem? Czuję się… rozbity. Jakby każda część mnie była inna i żadna nie pasowała do reszty.
Melian przesunął się lekko na fotelu, pochylając się ku niemu. Jego spojrzenie było pełne zrozumienia.
– To, co teraz opisujesz, to efekt głębokiego konfliktu między twoimi wspomnieniami a tym, co przeżywasz teraz. Twoje ciało, twój umysł – one walczą o to, by się zsynchronizować. Ale to nie znaczy, że jesteś sam w tej walce.
Chłopak spojrzał na niego ostro, jego oczy lśniły gniewem, ale i rozpaczą.
– A co ty o tym wiesz? Czy kiedykolwiek czułeś, że twoje własne ciało jest ci obce? Że twoje myśli nie należą do ciebie?
Melian wytrzymał jego spojrzenie, nie odwracając wzroku.
– Nie, nigdy. Ale pracowałem z wieloma istotami, które czuły się tak jak ty. I każda z nich znalazła drogę powrotną do siebie. Nie jest to łatwe, nie jest szybkie, ale jest możliwe.
Veridianin westchnął ciężko, jakby te słowa były zarówno pocieszeniem, jak i ciężarem.
– Czasem myślę, że lepiej by było… – zaczął, ale urwał. Jego głos zadrżał, a oczy wypełniły się łzami.
Melian uniósł dłoń, zatrzymując go delikatnym gestem.
– Nie dokańczaj tego zdania – powiedział cicho, ale stanowczo. – To, co teraz czujesz, to ból. Ale ten ból nie zdefiniuje cię na zawsze. Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale masz w sobie więcej siły, niż teraz dostrzegasz.
Mężczyzna zamknął oczy, próbując opanować drżenie ciała. Po chwili otworzył je znowu, jego spojrzenie było mniej ostre, bardziej skupione.
– Co mam zrobić? – zapytał cicho. – Jak mam to wszystko poskładać?
– Krok po kroku – odpowiedział Melian. – Zaczniemy od prostych rzeczy. Zidentyfikowania tego, co sprawia, że czujesz się lepiej, i tego, co wywołuje ten gniew. Razem spróbujemy zrozumieć, co teraz czujesz, i dlaczego. A potem znajdziemy sposób, byś mógł na nowo zbudować siebie.
Veridianin spojrzał na niego z mieszanką sceptycyzmu i nadziei.
– Myślisz, że to możliwe?
– Wierzę, że tak – odparł Melian z pewnością w głosie. – Ale to wymaga czasu i twojej gotowości do współpracy. Nie musisz jednak robić tego sam.
Po tych słowach zapadła cisza, przerywana jedynie cichym szumem wentylacji. Veridianin w końcu skinął głową, jakby zgadzając się na pierwszy, mały krok w długiej podróży, która go czekała.
Maura weszła do ambulatorium, gdzie chłopak pochylał się nad jednym z terminali, porządkując dane dotyczące pacjentów. Był zajęty przepisywaniem parametrów i organizowaniem raportów medycznych. Jego dłonie poruszały się z wprawą, mimo że jego spojrzenie od czasu do czasu uciekało w stronę drzwi, jakby czekał na czyjeś przybycie. Gdy ją zauważył, wyprostował się nieco nerwowo.
– Przyszłaś sprawdzić, czy nie demoluję kolejnej sali? – zapytał, starając się brzmieć lekko, ale w jego głosie wyczuwało się cień niepokoju.
Maura uśmiechnęła się, zbliżając się do niego. Prześlizgnęła wzrokiem po terminalach i sterylnych stanowiskach wokół nich.
– Raczej sprawdzić, czy nie zaniedbujesz swojego nowego etatu pomocnika – odparła, wskazując na dane na ekranie. – Widzę, że Galmena znalazła ci zajęcie.
– Tak – przyznał, lekko wzruszając ramionami. – Nie jestem stworzony do bezczynności, a to pomaga mi nie myśleć o tym, co się stało.
Przez chwilę w sali panowała cisza, przerywana jedynie delikatnym dźwiękiem pracy urządzeń. Maura przysiadła na jednej z platform regeneracyjnych, obserwując jego nerwowe ruchy.
– Słuchaj, wiem, co cię gryzie – zaczęła spokojnie. – To, co się stało… to była readaptacja. Twój umysł próbował odnaleźć równowagę w nowej rzeczywistości. Nie winię cię.
Zatrzymał się, wpatrując w ekran, a jego dłonie zamarły w półruchu. Odwrócił się w jej stronę, a w jego oczach widać było mieszankę wstydu i wdzięczności.
– Nie rozumiem, jak możesz to tak lekko traktować – powiedział cicho. – Zrobiłem ci krzywdę, nie powinienem.
Maura wzruszyła ramionami, opierając się wygodnie o krawędź platformy.
– Trafiłeś mnie, fakt – powiedziała z uśmiechem. – Ale, powiedzmy sobie szczerze, to był bardziej rozmazany zamach niż celny cios. Następnym razem postaraj się lepiej.
Jego oczy rozszerzyły się ze zdziwienia, zanim dostrzegł błysk humoru w jej spojrzeniu. Przechylił głowę, jakby próbował zrozumieć, czy mówi poważnie.
– Żartujesz sobie teraz ze mnie? – zapytał ostrożnie.
– Oczywiście, że tak – odpowiedziała, uśmiechając się szerzej. – Gdybym traktowała wszystko śmiertelnie poważnie, nie mogłabym w ogóle tu pracować. Każdy z nas ma swoje momenty chaosu. Ważnym jest, co z tym zrobisz potem.
Spojrzał na nią, a kąciki jego ust drgnęły w lekkim uśmiechu.
– Staram się zrobić coś sensownego – odparł, wskazując na terminal. – Poza tym, Galmena powiedziała, że mogę tu pracować, dopóki nie wrócę do pełnej sprawności. Lepiej to niż siedzenie bezczynnie.
Maura skinęła głową, jej wyraz twarzy złagodniał.
– I dobrze robisz – powiedziała. – Nie ma nic gorszego niż zadręczanie się. A co do tego, co stało się między nami… naprawdę, przestań to przeżywać. Dla mnie to zamknięta sprawa.
Zawahał się przez chwilę, ale potem skinął głową.
– Dziękuję, Maura. Postaram się nie zawieść twojego zaufania.
– W porządku – odparła, wstając i klepiąc go lekko po ramieniu. – Ale jak jeszcze raz spróbujesz mnie trafić, obiecuję, że zafunduję ci sparing, którego długo nie zapomnisz.
Zaśmiał się, a dźwięk jego śmiechu odbił się w sali, wyraźnie lżejszy niż jego wcześniejsze słowa.
Gdy nadszedł moment prezentacji wyników, Galmena i Maura zajęły miejsce na środku sali konferencyjnej. Pomieszczenie było wypełnione naukowcami i badaczami z różnych dziedzin, którzy z niecierpliwością oczekiwali na te długo wyczekiwane wnioski. Projekcje holograficzne unosiły się nad stołem, przedstawiając kompleksowe schematy i modele struktur neuronalnych.
– Dziękuję wszystkim za przybycie – zaczęła Maura, jej głos był spokojny, ale pełen determinacji. – Dziś przedstawimy wyniki naszych badań nad procesem readaptacji człowieka po jego przejściu do pełnej formy Veridianina. Nasze analizy, przeprowadzone na podstawie danych DTI, pokazują, jak jego mózgi adaptują się do nowych wyzwań i jakie mechanizmy kompensacyjne uruchomił jego organizm.
Galmena kontynuowała, wskazując na holograficzną prezentację jego mózgów. – Jak widzicie, w niektórych obszarach doszło do reorganizacji połączeń nerwowych. Dzięki neuroobrazowaniu DTI udało nam się zaobserwować wzrost liczby aksonów w rejonach odpowiedzialnych za przetwarzanie sensoryczne i kontrolę ruchową, co tłumaczy jego poprawioną zdolność koordynacji i równowagi.
Kilku członków zespołu skinęło głowami, obserwując szczegóły przedstawione na hologramach. Jedna z naukowczyń, siedząca przy stole, uniosła rękę.
– Czy te zmiany mogą mieć wpływ na jego zdolności poznawcze? Zastanawiam się, jak to wpłynie na jego reakcje na nowe bodźce.
Maura odpowiedziała z uśmiechem. – To bardzo dobre pytanie. Właśnie w tym celu przeprowadziliśmy testy neuropsychologiczne. Wyniki wskazują na poprawę zdolności adaptacyjnych, ale także na wzmożoną aktywność w obszarach odpowiedzialnych za procesy pamięciowe. Wygląda na to, że jego mózgi nie tylko uczą się nowych umiejętności, ale także tworzą bardziej efektywne strategie rozwiązywania problemów.
"Wynik badań", który siedział na końcu sali, wpatrywał się w holograficzne obrazy przedstawiające jego własny układ nerwowy. Słuchał uważnie, jak Maura i Galmena omawiają każdy szczegół jego readaptacji, jakby analizowały złożony mechanizm, który właśnie dopiero co zmontowały.
– Czy są jakieś niepożądane efekty uboczne? – zapytał Eran, neurobiolog, jeden z bardziej sceptycznych członków zespołu. – Wiemy, że tak głęboka neuroplastyczność może prowadzić do przejściowych zaburzeń poznawczych.
Galmena spojrzała na niego z uwagą. – Tak, to prawda. Zaobserwowano pewne trudności z integracją nowo nabytych zdolności w codziennym funkcjonowaniu, co czasami prowadziło do przejściowych dezorientacji. Na szczęście są one rzadkie i z czasem stają się mniej zauważalne.
Maura dodała, wskazując na kolejny model: – To jest mapa jego aktywności mózgowej podczas różnych zadań. Jak widzicie, obszary odpowiedzialne za percepcję przestrzenną i przetwarzanie bodźców sensorycznych są teraz bardziej aktywne, co wyjaśnia lepszą zdolność orientacji w terenie oraz bardziej precyzyjne posługiwanie się telekinezą.
W sali zapanowała cisza, gdy wszyscy przetwarzali te informacje. Veridianin, mimo że sam był obiektem tych badań, czuł mieszankę fascynacji i niepokoju. Wiedział, że proces, przez który przeszedł, jest wyjątkowy, ale słuchanie o sobie w tak chłodny, naukowy sposób, uświadomiło mu, jak wiele jeszcze nie wie o własnych możliwościach.
– Czy planujecie dalsze badania nad długoterminowymi efektami readaptacji? – zapytał technik, który zajmował się sprzętem do neuroobrazowania.
– Tak, ale najpierw chcemy skupić się na monitorowaniu stabilności uzyskanych wyników – odpowiedziała Galmena. – To, co udało nam się osiągnąć do tej pory, to dopiero początek. Nasze wnioski mogą być przełomowe nie tylko dla tego młodego mężczyzny, ale także dla wszystkich Veridian, którzy w przyszłości przejdą podobne transplantacje świadomości.
Maura przytaknęła. – Proces readaptacji jest bardzo złożony. Chcemy zrozumieć, jak na stałe wpływa na fizjologię i psychikę. Już teraz wiemy, że przynosi on nowe możliwości, ale też potencjalne zagrożenia, które musimy monitorować.
Każde słowo, które padało z ich ust, brzmiało dla niego jak echo wypełnione wspomnieniami: ból, niepewność, ale też nadzieja i determinacja. Analizy neurogenicznych induktorów, płynów bioregeneracyjnych i matryc kinestetycznych przypominały mu o chwilach, kiedy jego ciało odmawiało posłuszeństwa, a umysł buntował się przeciwko nowym strukturom.
W miarę jak kolejne wykresy i dane pojawiały się na homonitorze, poczuł, jak mięśnie jego ramion się napinają. Wspomnienia powoli zaczynały wypierać chłodne, naukowe fakty. Przypomniał sobie, jak trudno było mu zaakceptować, że musi przejść przez ten proces – jak każde nowe połączenie nerwowe budowało się na gruzach starego, jak jego ciało stawało się polem bitwy pomiędzy tym, co było kiedyś, a tym, co miało stać się teraz. Czy naprawdę to było konieczne? Czy wszystkie te procedury były jedynym sposobem na to, by odzyskać siebie? Chociaż wiedział, że nie było innej drogi, ta myśl wciąż wracała.
Patrzył na Maurę, która odpowiadała na kolejne pytania z pełnym zaangażowaniem, jakby jej głos miał moc zacierania tych bolesnych doświadczeń. W jej oczach widział determinację i troskę, ale również coś, co rozumiał doskonale – ciężar odpowiedzialności za jego los.
Czuł mieszankę dumy i frustracji. Dumy, że udało się przetrwać ten proces, ale i frustracji, że nie był w pełni świadom tego, jak daleko zaszli w badaniach, kiedy jego ciało walczyło o przetrwanie. Jego uwaga skupiła się na słowach Galmeny, która mówiła o długoterminowych efektach eksperymentów. Właśnie teraz, gdy patrzył na zespół z perspektywy widza, zdawał sobie sprawę, jak bardzo stał się nie tylko badanym, ale i żywym dowodem na sukces ich pracy.
Na moment spojrzał na swoje ręce. Choć wyglądały na silne i sprawne, wiedział, że każdy ruch, który teraz wykonywał, był efektem długiej walki o powrót do normalności. Może już nigdy nie będzie dokładnie tym samym mężczyzną, którym był kiedyś. Ale teraz rozumiał, że proces readaptacji nie dotyczył tylko ciała. To była także droga do zaakceptowania nowej tożsamości – kogoś, kto przeżył więcej, niż kiedykolwiek sądził, że będzie musiał.
Kiedy prezentacja dobiegła końca, sala rozbrzmiała dźwiękiem dyskusji i wymiany opinii. Zespół badawczy rozmawiał o implikacjach odkryć i potencjalnych kierunkach dalszych badań. Maura i Galmena usiadły na chwilę na boku, obserwując, jak ich praca zaczyna żyć własnym życiem w umysłach ich kolegów.
Były człowiek podszedł do nich, przerywając ich rozmowę.
– To, co zrobiłyście, jest imponujące – powiedział cicho, patrząc na nie z wdzięcznością. – Dziękuję, że mnie nie porzuciłyście, kiedy wszystko było takie niepewne.
Maura uśmiechnęła się, dotykając jego ramienia.
– Nigdy byśmy tego nie zrobiły. Razem przesuwamy granice tego, co możliwe.
Galmena skinęła głową. – To dopiero początek. Czeka nas jeszcze wiele pracy, ale jesteśmy gotowe na każde wyzwanie.
Patrzyli na siebie przez chwilę, w tej krótkiej chwili łącząc wszystkie swoje nadzieje i obawy w niewypowiedzianym porozumieniu. To, co kiedyś wydawało się nieosiągalnym celem, teraz stawało się realne dzięki wspólnemu wysiłkowi.
W półmroku improwizowanego prosektorium, ukrytego głęboko w sercu Centrum Badawczego, biurkowa lampa rzuca ostre, chłodne światło na stół sekcyjny, gdzie leży ciało ziemskiego pilota. Eran z nieukrywaną fascynacją pochyla się nad swoim przedmiotem badań. Dla rasy o wyjątkowej długości życia i zaawansowanym rozwoju technologicznym, próba transferu ludzkiej świadomości była jednocześnie intrygującym wyzwaniem i przedmiotem niemal patologicznej ciekawości.
Eran zaczął od szczegółowego badania zewnętrznego. Każda blizna, zmarszczka i mikroskopijne uszkodzenie skóry były dokładnie sprawdzane przy użyciu skanera molekularnego. Urządzenie wyświetlało trójwymiarowe modele tkanek na holograficznym ekranie, pokazując zmiany w strukturze włókien kolagenowych, przepływie krwi w naczyniach włosowatych i składzie chemicznym skóry. Każdy szczegół mógł być wskazówką – fragmentem układanki, która mogła ukazać przebieg procesu transferu świadomości.
— Brak widocznych anomalii na poziomie zewnętrznym — wymruczał do multikomunikatora, który automatycznie transkrybował obserwacje do cyfrowego dziennika.
Eran ostrożnie rozciął klatkę piersiową pilota, odsłaniając serce i płuca. Wnętrze ciała zostało natychmiast zeskanowane przy użyciu urządzeń zdolnych do obrazowania struktur na poziomie komórkowym. Serce, pomimo swojej bezczynności, zdradzało subtelne zmiany w strukturze włókien mięśniowych – mikrouszkodzenia sugerujące stres oksydacyjny. Płuca wykazywały ślady nietypowej regeneracji, co mogło być wynikiem terapii wspomagających przeżycie organizmu podczas procesu transferu.
— Ciekawe…. Regeneracja na poziomie komórkowym wydaje się intensywniejsza w górnych płatach płuc niż w dolnych — zanotował, przesuwając hologram w poszukiwaniu wyraźniejszych wzorców.
Otwierając czaszkę, Eran zachował niemal nabożną ostrożność. Wszelkie urządzenia były precyzyjnie skalibrowane, aby zminimalizować możliwość uszkodzenia delikatnych struktur mózgowych. Mózg pilota, choć pozbawiony aktywności, był źródłem nieocenionej wiedzy. To właśnie tam, w sieci neuronów i synaps, mogły znajdować się ślady udanej próby transferu świadomości.
Wykorzystując nanoskopy zdolne do obrazowania na poziomie atomowym, Eran skupił się na hipokampie, kluczowym dla procesów pamięciowych. Zauważył nieznaczne zmiany w gęstości synaptycznej – ślady, które mogły świadczyć o intensywnym przepływie informacji podczas transferu.
— Adaptacja synaptyczna, ale… również mikroblizny w istocie szarej. Jakby mózg próbował przystosować się do przeciążenia — powiedział cicho, badając korę przedczołową.
Nanoboty wyposażone w sensory chemiczne zbierały dane o przepływie neuroprzekaźników w zamrożonych połączeniach. Jednoznacznie wykazały nadprodukcję glutaminianu – potencjalną przyczynę neurotoksyczności.
Eran zatrzymał się na chwilę, wpatrując się w trójwymiarowy obraz mózgu. Proces, który przeszło ciało pilota, był prawdopodobnie zbyt obciążający dla ludzkiego organizmu. Jednak to, co szczególnie go fascynowało, to potencjalne próby adaptacji – jakby ludzki mózg próbował przystosować się do wyzwań, które stawiały mu zaawansowane technologie Veridian.
— Być może to nie organizm zawiódł, ale my. Może nie zrozumieliśmy jeszcze w pełni ograniczeń ziemskiej fizjologii — pomyślał, zanotowując swoje przemyślenia.
Podczas jednego z codziennych treningów w Centrum Badawczym, młody Veridianin pracował wraz z Maurą nad doskonaleniem jego nowych zdolności. W sali treningowej panowała spokojna atmosfera, przerywana jedynie cichym brzęczeniem urządzeń i dźwiękami unoszących się przedmiotów, nad którymi próbował panować. Po kilku próbach, w których przedmioty unosiły się chaotycznie i w niekontrolowany sposób, w końcu opanował swoje zdolności na tyle, by kilka z nich spokojnie unosiło się w powietrzu. Jednak mimo widocznych postępów, czuł pewną frustrację związaną z nową rzeczywistością, w której się znalazł.
Z narastającym znużeniem odłożył wszystko na miejsce i spojrzał na Maurę, która uważnie go obserwowała, gotowa do udzielenia kolejnych wskazówek. W jego oczach można było dostrzec napięcie. Chcąc, by rozluźnił myśli, Maura zaczęła mówić.
– Wiesz, nie możemy cię nazywać w nieskończoność „młodym" albo "młodym Veridianinem”, albo "Tym po readaptacji". – powiedziała Maura, przechadzając się wokół. – W naszej kulturze każdy dostaje imię lub przezwisko, które odzwierciedla jego pochodzenie lub cechy.
Spojrzał na nią z zaciekawieniem, opuszczając lekko ręce, a uniesione przedmioty powoli zaczęły opadać na ziemię.
– Myślę, że mogłabym cię nazywać „Veylin” – dodała po chwili, przyglądając się mu uważnie.
– „Veylin”? – zapytał z lekkim uśmiechem, testując brzmienie nowego imienia.
– Tak, Veylin. Uważam, że to idealnie do ciebie pasuje – powiedziała Maura, z zadowoleniem obserwując jego reakcję. – Jesteś nowy tutaj, w tym świecie, ale z każdą chwilą stajesz się coraz bardziej jego częścią.
Veylin zamyślił się na chwilę, patrząc na swoje ręce, które powoli zaciskał i rozluźniał.
– Veylin jako nowoprzybyły czy Veylin jako przybłęda?
Maura uśmiechnęła się, słysząc jego pytanie, które wyraźnie miało w sobie nutę sarkazmu. Była świadoma, że mimo widocznych postępów, Veylin wciąż zmagał się z akceptacją swojej nowej tożsamości.
– Myślę, że to zależy od tego, jak sam siebie widzisz – odpowiedziała spokojnie, zbliżając się do niego. – Dla mnie „Veylin” oznacza kogoś, kto przybył tu, by odkryć coś nowego, by stać się częścią czegoś większego. Nowoprzybyły, ale z potencjałem, który dopiero się ujawnia.
Veylin przyjrzał się jej, zastanawiając się nad jej słowami. Choć miał na początku poczucie, że wciąż jest obcy w tym świecie, zaczynał dostrzegać, że Maura widzi w nim kogoś więcej – nie przybłędę, ale kogoś, kto ma szansę stworzyć sobie nowe życie.
– A co, jeśli jednak przybłęda? – zapytał, z nutą powątpiewania, ale już bez wcześniejszego sarkazmu.
Maura pokręciła głową, uśmiechając się łagodnie.
– Przybłęda to ktoś, kto jest zagubiony, bez celu. Ale ty masz cel, Veylin. I ten cel widzę każdego dnia, kiedy pracujesz nad sobą, uczysz się nowych rzeczy, starasz się zrozumieć ten świat. Jesteś Veylinem, nowoprzybyłym z przyszłością, którą sam zbudujesz.
Veylin, zaskoczony głębią jej słów, poczuł coś, co przypominało spokój. Jego ironia zniknęła, zastąpiona przez zrozumienie i akceptację. To imię, które początkowo wydawało się jedynie etykietą, zaczęło nabierać dla niego prawdziwego znaczenia.
– Veylin… – powtórzył cicho, z lekkim uśmiechem na twarzy. – Podoba mi się. Jestem Veylin.
Maura uśmiechnęła się, widząc, jak akceptuje nowe imię. To był moment, w którym oboje poczuli, że mimo trudności i wyzwań, zaczyna odnajdywać swoje miejsce w ich świecie.
– Cieszę się, że ci się podoba. Veylinie, teraz jesteś częścią naszej społeczności – powiedziała z dumą Maura. – A teraz… spróbujmy jeszcze raz, tym razem z pełną kontrolą.
Z bliska obserwowała napięcie, które w nim narastało. Jego ruchy stały się mniej płynne, a oczy błyszczały intensywniejszym blaskiem, zdradzając wewnętrzny konflikt. W milczeniu podeszła do ściany, gdzie znajdował się stojak z kijami Rathia – prostymi, solidnymi broniami, które od wieków były używane w treningach i walce. Wybrała dwa przystosowane do dynamicznych ruchów oraz ich wzrostu. Wracając do Veylina, przyjrzała mu się uważnie.
– Zanim nauczysz się kontrolować świat wokół siebie, musisz opanować to, co jest w tobie – powiedziała spokojnie, stając naprzeciw niego. Wyciągnęła kij w jego stronę, zachęcając go gestem, by go wziął.
Veylin spojrzał na kij, potem na nią, a jego wyraz twarzy zmienił się z zaskoczenia w coś bardziej zdecydowanego. Chwycił go pewnie, a w jego dłoniach broń zdawała się niemal drgać od napięcia, które w nim narastało.
– Walka? Ze sobą czy z tobą? – zapytał. Sarkazm wrócił na chwilę do jego głosu, ale Maura nie odpowiedziała, tylko przyjęła pozycję bojową, unosząc swój własny kij. Jej postawa była spokojna, pełna skupienia.
– Nie chodzi o to, żeby wygrać. Chodzi o to, żeby zrozumieć siebie – odpowiedziała, lekko obracając kij w dłoniach, jakby chciała mu pokazać, że to narzędzie służy zarówno do walki, jak i nauki.
Veylin nie czekał długo. Przyjął pozycję lustrzaną do jej, próbując skopiować jej ruchy, choć z pewną niepewnością. Maura dostrzegła, że jego uchwyt był zbyt mocny – jakby chciał zmusić broń do posłuszeństwa, zamiast pozwolić jej stać się przedłużeniem jego ciała.
– Zrelaksuj się – powiedziała cicho, robiąc krok do przodu i lekko uderzając kijem o jego kij, jakby chciała sprawdzić jego reakcję. – Kij to nie narzędzie agresji. To narzędzie harmonii. Ucz się płynąć z jego ruchem.
Veylin odpowiedział szybkim ruchem, próbując uderzyć ją w bok. Maura z łatwością uniknęła ataku, jej ruchy były płynne i precyzyjne, jakby czytała jego zamiary, zanim jeszcze je wykonał.
– Za szybko – zauważyła, parując kolejny cios. – Masz kontrolować swoje ruchy, nie pozwalaj, żeby emocje tobą rządziły.
Jej słowa wydawały się jednak wywoływać odwrotny efekt. Veylin zaczął atakować bardziej agresywnie, uderzając kijem z większą siłą, ale brakowało mu precyzji. Jego ciosy były chaotyczne, a Maura z łatwością unikała i parowała każdy z nich.
– To wszystko, co potrafisz? – zapytała, próbując wywołać w nim inną reakcję. – Twoje ruchy są szybkie, ale nieprzemyślane. Walczysz jak ktoś, kto boi się swoich własnych myśli.
Te słowa trafiły go głęboko. W jego oczach pojawiła się determinacja, ale także coś, co Maura rozpoznała jako frustrację. Wtedy zrobiła coś, co go zaskoczyło – opuściła swój kij, odsłaniając się na atak.
– Uderz mnie – powiedziała, patrząc mu prosto w oczy. – Pokaż mi, co naprawdę czujesz.
Veylin zawahał się na chwilę, ale potem zaatakował. Maura odskoczyła w ostatniej chwili, a kij przeleciał tuż obok niej, świszcząc w powietrzu. Odbiła się lekko od podłoża, wykonując szybki kontratak, który zmusił go do obrony.
Ich walka stała się bardziej dynamiczna. Każdy ruch Veylina był pełen emocji, które przelewały się na kij, ale Maura była zawsze o krok przed nim. Jej ruchy były spokojne, zrównoważone, jakby walczyła nie tylko z nim, ale i z jego wewnętrznymi demonami.
W końcu, po serii szybkich wymian, Maura jednym precyzyjnym ruchem wytrąciła mu kij z dłoni. Broń potoczyła się po podłodze, a Veylin został z pustymi rękami, ciężko oddychając.
– Zobacz – powiedziała, podchodząc do niego i kładąc dłoń na jego ramieniu. – To nie kij walczył, tylko twoje emocje. Jeśli chcesz osiągnąć kontrolę, musisz najpierw pogodzić się z samym sobą.
Veylin spojrzał na nią, a jego wyraz twarzy złagodniał. Wziął głęboki oddech, próbując uspokoić przyspieszony puls.
– Przepraszam – powiedział cicho. – Myślałem, że mogę to kontrolować, ale… nie potrafię.
– To nie przychodzi od razu – odpowiedziała Maura z łagodnym uśmiechem. – To podróż, a nie wyścig. Dziś zrobiłeś krok naprzód. Jutro zrobisz kolejny. Pamiętaj tylko, że zawsze możesz na mnie liczyć.
Veylin skinął głową, wyciągając dłoń do przodu i przyciągając kij do siebie. Teraz trzymał go inaczej – bardziej pewnie, ale z większym zrozumieniem.
– Spróbujmy jeszcze raz – powiedział, a w jego głosie zabrzmiała nowa nuta determinacji.
Maura uniosła kij w obronnej pozycji, czując falę napięcia bijącą od jej przeciwnika. Jego oczy zalśniły intensywniejszym zielonym blaskiem, a mięśnie napięły się w gotowości. Nie chciał już być tym młodym Veridianinem po readaptacji – teraz chciał udowodnić swoją siłę, zdeterminowany, by pokazać, że zasługuje na miejsce w ich społeczności.
Veylin zaatakował pierwszy. Jego ruchy były szybkie, niemal instynktowne, jakby jego ciało samo wiedziało, jak odpowiedzieć na obecność kija Rathia w dłoni. Wykonał szeroki zamach, celując w bok Maury. Ta z łatwością zablokowała cios, ale poczuła siłę jego ataku – była większa, niż się spodziewała.
– Dobrze, ale nie opieraj się tylko na sile – powiedziała, wyprowadzając kontratak, który zmusił go do szybkiego uniku. – Walka to sztuka, nie chaos.
Veylin nie odpowiedział, jego uwaga była skupiona wyłącznie na niej. Jego ruchy stawały się coraz bardziej płynne, jakby w końcu zaczął rozumieć harmonię, której Maura próbowała go nauczyć. Kij Rathia, początkowo ciężki i niewygodny w jego rękach, teraz poruszał się z gracją, podążając za jego intencjami.
Maura celowo przyspieszyła tempo walki, zmuszając go do szybszych reakcji. Uderzyła z góry, a potem od boku, zmuszając Veylina do serii bloków, które wykonywał z coraz większą precyzją. Jego koncentracja była imponująca, ale Maura widziała, że wciąż zmagał się z wewnętrznym napięciem.
– Znajdź swój rytm, Veylin – powiedziała spokojnie, wycofując się na moment, by dać mu czas na zebranie myśli. – Nie walcz przeciwko sobie. Skup się.
Veylin wziął głęboki oddech, prostując się i patrząc na nią uważnie. Jego uścisk na kiju Rathia rozluźnił się nieznacznie, a jego ruchy stały się bardziej przemyślane. Kiedy ponownie zaatakował, Maura zauważyła zmianę – ciosy były mniej chaotyczne, bardziej precyzyjne.
Wykonał niespodziewany obrót, zmuszając ją do wycofania się o krok. Tym razem to on przeszedł do ofensywy, jego kij przemieszczał się przez powietrze z imponującą szybkością. Maura blokowała cios za ciosem, z satysfakcją zauważając, że Veylin zaczynał kontrolować swoją energię, zamiast pozwalać jej kontrolować siebie.
– Tak, właśnie tak! – zawołała, odpychając go mocnym uderzeniem i zmuszając do odskoku. – To jest harmonia, której szukamy.
Veylin uśmiechnął się lekko, choć na jego czole pojawiły się krople potu. Wiedział, że wciąż ma przed sobą długą drogę, ale ten moment był przełomowy. Maura dostrzegła w jego oczach coś, co rzadko widziała wcześniej – pewność siebie, która wypływała z wnętrza, a nie z potrzeby udowodnienia czegokolwiek innym.
Ich sparing trwał jeszcze kilka minut, aż oboje opuścili broń, zmęczeni, ale zadowoleni.
– To była dobra walka – powiedziała Maura, kładąc rękę na jego ramieniu. – Masz w sobie siłę i determinację, ale pamiętaj, że najważniejsza jest równowaga. Kiedy ją znajdziesz, będziesz mógł osiągnąć wiele.
Veylin skinął głową, oddychając ciężko. – Dziękuję. Myślę, że zaczynam to rozumieć.
– I o to chodzi – odpowiedziała z uśmiechem. – A teraz odpocznij. Jutro będziemy pracować nad precyzją.
Veylin odprowadził ją wzrokiem, kiedy wychodziła z sali treningowej. Wiedział, że zyskał coś więcej niż tylko nowe umiejętności – zdobył zaufanie i szacunek kogoś, kogo naprawdę podziwiał.
Gdy słońce zaczęło chylić się ku zachodowi, Maura i Veylin przemierzali ścieżki prowadzące przez zarośla i wysokie drzewa. Ciepło dnia powoli ustępowało, co dla Veridian oznaczało, że ich ciała zaczynały stopniowo zwalniać, dostosowując się do spadku temperatury. Mimo to oboje czuli, że to idealny moment, by rzucić sobie kolejne wyzwanie.
– Co powiesz na małe współzawodnictwo? – zapytała Maura, przerywając ciszę, gdy doszli do niewielkiej polany otoczonej przez drzewa o delikatnie błyszczących liściach.
Veylin spojrzał na nią z zainteresowaniem. – Co masz na myśli?
Maura uśmiechnęła się i wskazała na drzewa wokół nich. – Na tych drzewach rosną owoce halvryn, nazywamy je tak ze względu na ich charakterystyczny, perłowy blask. Są dość rzadkie i trudne do zdobycia, ale ich smak jest niezwykły. Każde z nas spróbuje zebrać jak najwięcej tych owoców, ale jest jeden haczyk – halvryn świecą tylko wtedy, gdy jest odpowiednio ciepło. O tej porze dnia będzie to wyzwanie.
Veylin spojrzał na drzewa i dostrzegł, że kilka owoców rzeczywiście delikatnie migało blaskiem. Zrozumiał, że wyzwanie będzie polegało nie tylko na zręczności, ale także na zdolności do kontrolowania swojej energii, by podnieść temperaturę otoczenia i zmusić owoce do pełnego rozbłysku.
– Kto pierwszy zbierze dziesięć halvryn, wygrywa – zgodził się Veylin, przygotowując się mentalnie do zadania.
Maura skinęła głową i oboje rozeszli się po polanie, wybierając swoje drzewa. Veylin, czując spadającą temperaturę, wiedział, że będzie musiał wykorzystać swoje nowe umiejętności, by podnieść własną temperaturę ciała i ogrzać otoczenie na tyle, by owoce zaczęły jaśnieć.
Kiedy dotarł do pierwszego drzewa, skupił się na swojej energii, starając się podnieść swoją temperaturę i przenieść ciepło na pobliskie gałęzie. Jego łuski delikatnie rozbłysły zielonym światłem, a kilka halvryn zaczęło świecić mocniej, reagując na ciepło. Złapał pierwszy owoc, a następnie przeniósł się do kolejnego drzewa.
Maura, obserwując go z oddali, również skupiła się na swoim zadaniu. Ciepło, które emitowała, sprawiło, że owoce na jej drzewie zaczęły błyszczeć. Zręcznie zbierała kolejne, ścigając się z czasem i z Veylinem.
W pewnym momencie Veylin, zbyt skupiony na jednym z drzew, zauważył, że owoce zaczynają gasnąć, zanim zdążył je zebrać. Jego energia zaczynała się wyczerpywać, a chłodniejsze powietrze sprawiało, że trudniej było mu utrzymać ciepło.
Maura, dostrzegając jego trudności, postanowiła rzucić mu wyzwanie. – Veylin, wygląda na to, że będę musiała cię nauczyć, jak lepiej kontrolować energię! – zawołała, zbierając ostatnie owoce z drzewa.
Veylin nie poddał się jednak tak łatwo. Skupił się mocniej, wykorzystując resztki energii, by szybko zebrać pozostałe owoce. Choć Maura była na prowadzeniu, zdołał nadgonić i zebrać większość z tego, co pozostało.
Gdy oboje wrócili na polanę, każde z nich miało pełne ręce niezwykłych owoców. Z uśmiechem porównali swoje zbiory.
– Wygląda na to, że wygrałaś, Maura – przyznał Veylin z lekkim uśmiechem. – Ale było naprawdę blisko.
Maura skinęła głową, zadowolona z jego postępów. – Byłeś blisko, i to właśnie się liczy. Pamiętaj, że kontrola nad energią to nie tylko siła, ale też umiejętność przystosowania się do warunków.
Veylin szybko zyskał reputację osoby niezwykle bystrej i opanowanej, co wkrótce zaczęło przynosić mu uznanie w Centrum Badawczym. Jego inteligencja, choć początkowo ukierunkowana na dostosowanie się do nowego życia, szybko znalazła ujście w pracy programistycznej, elektronicznych pracach konserwacyjnych oraz wdrażaniu innowacyjnych rozwiązań technologicznych. Choć czasami miał trudności z przystosowaniem się do dynamicznego tempa pracy, jego zdolności do szybkiego znajdowania rozwiązań oraz spokojna natura sprawiły, że stał się cennym członkiem zespołu.
Pewnego wieczoru Maura, Veylin, Xymene oraz kilka innych osób z zespołu zebrali się wokół niskiego, okrągłego stołu, który był centralnym punktem pomieszczenia. Choć nadal stosunkowo nowy w grupie, Veylin szybko stał się jej integralną częścią, a jego inteligencja i humor zaskarbiły mu sympatię wszystkich.
Z zainteresowaniem przyglądał się różnorodnym smakom, wybierając ostrożnie to, czego chciał spróbować. Widać było, że wciąż odkrywał nowe dla siebie rzeczy, chociaż starał się nie dać tego po sobie poznać.
– Veylin, jak podoba ci się dzisiejsza wieczorna przekąska? – zapytała z uśmiechem Xymene, podając mu talerz z owocami, które miały barwy od głębokiego fioletu po jasny błękit.
– Muszę przyznać, że te owoce są… intrygujące – odparł, patrząc na jeden z fioletowych owoców, którego skórka zdawała się lekko pulsować pod wpływem jego dłoni. – Mają w sobie coś, czego nie potrafię dokładnie opisać. Może to kwestia przyzwyczajenia, ale smakują, jakby miały w sobie wspomnienie lata.
Maura, siedząc obok niego, wyjaśniła: – To może dlatego, że te owoce dojrzewają tylko w najgorętszych miesiącach na naszej planecie. Lubią ekstremalne warunki, a ich smak jest jedyny w swoim rodzaju, równie "ekstremalny". Uważaj.
Wszyscy zaczęli się śmiać, gdy Veylin ostrożnie skubał owoc, wciąż próbując przyzwyczaić się do jego intensywnego smaku. Atmosfera była lekka i przyjazna, a zespół zrelaksowany, jakby zapomnieli o trudach mijającego dnia.
W pewnym momencie rozmowa zeszła na tematy związane z ich codziennymi obowiązkami w Centrum. Veylin, który przez ostatnie tygodnie pracował nad kilkoma technicznymi usprawnieniami, zaczął opowiadać o jednym z projektów, w którym musiał zmierzyć się z problemem wynikającym z użycia starej Veridiany w dokumentacji.
– Wyobraźcie sobie – zaczął, przysuwając się bliżej stołu, by jego głos brzmiał bardziej konspiracyjnie – że cały dzień próbowałem zrozumieć, dlaczego urządzenie do analizy spektrometrycznej nie działało tak, jak powinno. Spędziłem godziny na przeglądaniu dokumentacji, tylko po to, by odkryć, że wszystkie instrukcje były napisane w starej Veridianie. A jak wiecie, ten język potrafi być niezwykle… powiedzmy, wieloznaczny.
Xymene pokiwała głową ze zrozumieniem. – To prawda, czasami jedno słowo może oznaczać trzy różne rzeczy, zależnie od kontekstu. Co zrobiłeś?
– Udało mi się przetłumaczyć te fragmenty, które sprawiały największe problemy. Chociaż przyznam, że w jednym miejscu nie byłem pewny, czy chodziło o "aktywację" czy "wyłączenie" urządzenia. Musiałem zgadywać, ale na szczęście wszystko zadziałało – odpowiedział z uśmiechem Veylin.
Maura zaśmiała się, wyobrażając sobie całą sytuację. – Czyli nasze Centrum niemal straciło jedno z najważniejszych urządzeń, bo ktoś nie potrafił jasno opisać procedury?
– Dokładnie tak! – Veylin kiwnął głową z rozbawieniem. – Ale to przynajmniej nauczyło mnie, żeby zawsze dwa razy sprawdzać znaczenie słów w starej Veridianie, zanim cokolwiek zainicjuję.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem, gdy Veylin wysłał im telepatycznie swoją wizualizację, jak opanowany i spokojny, staje przed złożonym urządzeniem, próbując rozszyfrować jego instrukcje, które wysadziłyby pół kompleksu technicznego, gdyby zinterpretował je błędnie.
Wieczór mijał w przyjemnej atmosferze, a sala wypełniała się śmiechem i rozmowami. Veylin, choć wciąż nowy w tej społeczności, czuł, że znalazł swoje miejsce. Dzięki swojej inteligencji i zaangażowaniu, ale też dzięki tym chwilom relaksu i wspólnego spędzania czasu, coraz bardziej stawał się częścią kolektywu, do którego został przydzielony. Podczas jednej z przerw między rozmowami w sali, Xymene, która zawsze lubiła żartować, spojrzała na niego i z uśmiechem zapytała:
– Veylin, kiedy w końcu dostaniesz swój multikomunikator, naszyjnik i bransolety? Przecież nie możesz ciągle polegać na naszej technologii bez własnego sprzętu.
Veylin uśmiechnął się nieco zawadiacko i odpowiedział z rozbawieniem:
– Najwyraźniej uznali, że najpierw muszę nauczyć się obsługi wszystkich tych urządzeń, zanim mi je dadzą. Ale, szczerze mówiąc, coraz bardziej podoba mi się praca z tymi archaicznymi urządzeniami i dokumentacją w starej Veridianie. Jest w tym coś… romantycznego? Może po prostu lubię wyzwania.
Maura, siedząca obok niego, spojrzała na niego z lekkim zdziwieniem. – Romantycznego? Naprawdę? Większość z nas pamięta przejście między tymi językami i nieporozumienia, które nie były zbyt romantyczne.
– Tak, dokładnie – odpowiedział Veylin z uśmiechem. – W końcu nie codziennie ma się okazję rozwiązywać zagadki z przeszłości i przekształcać starożytną wiedzę w coś użytecznego. To jak połączenie historii i technologii. A poza tym, stara Veridiana jest fascynująca. Każdy zwrot, każdy symbol ma swoje ukryte znaczenie. Zaczynam się zastanawiać, dlaczego właściwie odeszliśmy od tego języka.
Maura spojrzała na Veylina z uśmiechem, ale jej oczy zdradzały, że teraz zamierza wyjaśnić coś poważniejszego.
– Przejście na nową odmianę języka było nieuniknione – zaczęła, podpierając się lekko na stole. – Stara Veridiana, choć piękna i pełna symboliki, była zbyt skomplikowana, zwłaszcza w kontekście współczesnej technologii. W momencie, kiedy zaczęliśmy wprowadzać bardziej zaawansowane systemy komunikacyjne, nasz język przestał nadążać za tempem rozwoju. Musieliśmy go uprościć, żeby uniknąć błędów w komunikacji – zwłaszcza w kwestiach naukowych i technicznych, gdzie każda sekunda była na wagę złota. Musieliśmy wybrać między pięknem języka a jego funkcjonalnością. Teraz mamy większą precyzję, a nasze technologie mogą nadążać za tempem naszych myśli.
Veylin przyglądał się jej uważnie, wsłuchując się w jej wyjaśnienia, po czym odpowiedział z odrobiną ironii: – No dobrze, rozumiem. Ale chyba nadal mogę się od czasu do czasu pobawić w tłumacza tekstów, prawda?
– Oczywiście! – zaśmiała się Maura. – Ale gdy będziesz potrzebował uruchomić jakąś skomplikowaną aparaturę, lepiej trzymaj się nowego języka.
– Może powinieneś zostać naszym nowym ekspertem od starej Veridiany. Kto wie, może odkryjesz coś, o czym wszyscy zapomnieliśmy. – Xymene spojrzała na niego z zainteresowaniem.
Veylin, wziąwszy łyk z kubka, spojrzał na Xymene z zaciekawieniem, jakby chciał zadać pytanie, które nurtowało go od dłuższego czasu.
– Kto właściwie wymyślił te multikomunikatory? I czy wszyscy od razu byli tak chętni, żeby je nosić? Wydaje mi się, że bardziej konserwatywna część musiała mieć z tym jakiś problem. – zaczął ostrożnie.
Xymene uśmiechnęła się, jakby słyszała to pytanie już setki razy.
– Oczywiście, że były obawy. Pierwsze projekty były wprowadzane stopniowo, głównie z powodu naszych ograniczeń telepatycznych. Jak wiesz, telepatia działa tylko na krótkie dystanse, i to tylko między dwoma istotami, które tego chcą. Kiedy zaczęliśmy nawiązywać kontakty z innymi rasami i podróżować na odległe światy, telepatia przestała wystarczać. Potrzebowaliśmy czegoś, co mogłoby działać na znacznie większych odległościach i umożliwiać natychmiastową komunikację. I tak narodził się multikomunikator.
Maura skinęła głową. – Chociaż konserwatyści byli przeciwni, w końcu multikomunikatory stały się koniecznością. Poza tym, technologia ta nie była tak inwazyjna, jak początkowo się obawiali. Główne funkcje były bardzo praktyczne – komunikacja międzygwiezdna, protokuł Omninet – czyli międzygalaktyczna przestrzeń multimedialna, baza wiedzy, międzygatunkowa translacja, natychmiastowy dostęp do informacji i, co najważniejsze, możliwość monitorowania sygnatur energetycznych przypisanych do układu nerwowego Veridianina, który go nosi. To właśnie ta funkcja wywołała najwięcej kontrowersji.
Xymene westchnęła, wspominając dawne czasy. – Tak, dokładnie. Pamiętam, że jednym z głównych zarzutów było to, że multikomunikatory mogą działać jak zaawansowane urządzenia śledzące. Argumentowali, że noszenie czegoś, co ma stały dostęp do twojej sygnatury energetycznej i może przesyłać powiadomienia, jeśli jesteś w niebezpieczeństwie, przypomina niewolnictwo. Mówili, że to tylko krok od pełnej kontroli nad jednostką.
– Muszę przyznać, że argumentacja nie jest zupełnie pozbawiona sensu, jeśli spojrzeć na to w ten sposób. – rzucił Veylin.
Maura, słysząc to, wtrąciła się: – I to jest słuszna obawa. Sygnatura energetyczna to niemal nasz odcisk palca, ale bardziej zaawansowany. Multikomunikator dostosowuje się do sygnatury użytkownika, reagując na zmiany w naszych organizmach, co pozwala na natychmiastowe wykrycie zagrożenia lub anomalii. Dlatego technologia musiała być tak zaprojektowana, by działała w jedną stronę – multikomunikator może przesyłać informacje do noszącego i ostrzegać innych w nagłych przypadkach, ale nie może zbierać danych i oferuje dużo uprawnień i funkcji personalizacji.
Veylin potarł podbródek, zamyślony. – Więc te obawy dotyczyły głównie tego, czy ktoś kontroluje dostęp do tych informacji? Rozumiem, dlaczego mogło to budzić niepokój. W końcu, jeśli ktoś ma dostęp do naszej sygnatury energetycznej, może to wykorzystać na różne sposoby.
Xymene kiwnęła głową. – Tak, i w tamtych czasach zarówno starsi, jak i niektórzy młodsi bali się, że ta technologia mogłaby zostać wykorzystana do manipulowania nami na głębszym poziomie, zwłaszcza jeśli ktoś miałby dostęp do systemów monitorujących nasze stany emocjonalne czy fizyczne. To była granica, której nikt nie chciał przekraczać.
– Na szczęście – Dodała Maura. – Technologia została dopracowana, a bezpieczeństwo jest teraz priorytetem. Każdy multikomunikator jest indywidualnie chroniony i zaprojektowany w taki sposób, żeby działał tylko na poziomie powierzchniowym. Niektórzy nadal odmawiają noszenia tych urządzeń, twierdząc, że to zbyt bliskie zniewoleniu przez technologię. I choć większość z nas teraz nie wyobraża sobie życia bez multikomunikatora, zawsze znajdą się tacy, którzy będą postrzegać to inaczej.
– Kto wie – odparła Xymene, uśmiechając się tajemniczo. – Może kiedyś jeszcze wrócimy do tej dyskusji, jeśli technologia zrobi kolejny duży krok naprzód.
– Może – Odparł Veylin. – Ale na razie, myślę, że lepiej nauczę się obsługiwać te wszystkie funkcje, zanim multikomunikator przejmie moje życie.
Maura, która zniknęła na chwilę w głębi sali, wróciła ze szklanym słoikiem suszu w rękach. Jej uśmiech zdradzał, że miała na myśli coś zabawnego, a w oczach pojawił się charakterystyczny błysk, który zawsze zwiastował jakiś żart.
– Veylin, jeśli naprawdę chcesz odkrywać więcej znaczeń słów, niż w rzeczywistości mają, to może powinieneś spróbować naparu z kwiatów Luminaria Delfora.
Veylin spojrzał na nią z zaciekawieniem, a jednocześnie z lekkim niepokojem, wiedząc, że Maura miała skłonność do drobnych psikusów.
– Luminaria Delfora? – zapytał, marszcząc czoło. – Brzmi… egzotycznie.
– Egzotycznie to mało powiedziane – odpowiedziała Maura, podchodząc bliżej. – Nie tylko odpręża, ale potrafi otworzyć umysł na zupełnie nowe, abstrakcyjne połączenia. Powiadają, że jeśli ktoś za bardzo się w to wciągnie, zaczyna widzieć sens w rzeczach, które sensu nigdy nie miały. A skoro jesteś takim entuzjastą starej Veridiany, pomyślałam, że może chciałbyś odkryć jeszcze więcej ukrytych znaczeń.
Veylin przyjął słoik i przyjrzał się jego zawartości. Kwiaty Luminaria Delfora miały subtelny, niebiesko-fioletowy odcień i delikatny, niemal eteryczny zapach.
– Czy to bezpieczne? – zapytał, nie mogąc powstrzymać lekkiego śmiechu.
Maura machnęła ręką, jakby to było coś zupełnie oczywistego. – Oczywiście! No, może z wyjątkiem sytuacji, gdy ktoś próbuje pisać po tym raporty techniczne.
Xymene, słysząc rozmowę, podeszła bliżej i z uśmiechem wtrąciła się do rozmowy:
– Maura ma rację. Kwiaty Luminaria Delfora to jeden z naszych najbardziej strzeżonych sekretów, jeśli chodzi o inspirację. Możesz mieć wrażenie, że rozwiązujesz równania kwantowe jedną ręką, a drugą rzeźbisz w czasie i przestrzeni. Ale prawdę mówiąc, najlepsze są po prostu wieczory spędzone przy herbacie, gdy można po prostu odpocząć i trochę pośmiać się z rzeczy, które normalnie nie miałyby sensu.
Veylin pokiwał głową. Czuł się coraz bardziej zintegrowany z zespołem, a ich przyjaźń i wspólne poczucie humoru sprawiały, że Veridia stawała się dla niego prawdziwym domem.
– No dobrze, skoro wszyscy jesteście tacy odważni, to zaraz przygotuję ten napar – powiedziała Maura, podchodząc do aneksu. – Będzie idealny pod te wasze równania kwantowe i techniczne raporty.
Veylin, trzymając swoje naczynie, uśmiechnął się do Maury. – Mam nadzieję, że nie zbyt mocny, bo inaczej cały system komunikacyjny może zacząć nadawać w starym języku, a wtedy będziemy mieli naprawdę ciekawy dzień w pracy.
Xymene podniosła swój kubek, spoglądając na błyszczący napój. – W takim razie, za równania kwantowe i techniczne raporty! – rzuciła z uśmiechem, po czym wszyscy zebrani wznieśli swoje filiżanki i wypili pierwsze łyki naparu. Zaraz potem poczuli, jak delikatne ciepło rozchodzi się po ich ciałach, a umysły stają się nieco bardziej odprężone i otwarte. Rozmowy zaczęły toczyć się bardziej swobodnie, a śmiech i żarty wypełniły salę.
Xymene, siedząca obok Veylina, podparła brodę na dłoni i spojrzała na holomonitor wyświetlający kosmiczne pejzaże. – Wiecie, czasami zastanawiam się, czy te wszystkie gwiazdy mają swoje własne, tajemne języki, które tylko one rozumieją. Może świecą w określony sposób, przekazując sobie wiadomości, a my patrzymy na to, nie mając pojęcia, co mówią.
Maura zaśmiała się cicho, nalewając sobie kolejną filiżankę naparu. – Albo może każda z nich jest jakąś encyklopedią, tylko zamiast słów mamy światło, a każdy promień to zdanie, które czeka, aż je odczytamy. Szkoda, że nie mamy technologii, żeby to przetłumaczyć.
Zamyślony Northian, siedzący po drugiej stronie stołu, również dołączył do rozmowy. – Ciekawe, czy te gwiazdy opowiadają sobie historie o nas. Może jesteśmy dla nich tylko migawkami, chwilami, które przemijają w mgnieniu oka, tak jak one dla nas. W końcu nasze życia to tylko mrugnięcie oka w porównaniu do ich wieku.
Veylin, wciąż trzymając swoją filiżankę, dodał: – W takim razie musimy naprawdę postarać się, żeby nasze życie było interesujące. Może wtedy gwiazdy nadadzą nam więcej czasu antenowego.
– W takim przypadku – zaczął Northian, udając poważny ton – musimy opracować plan, jak stać się ulubieńcami wszechświata. Może to wcale nie jest kwestią technologii, a bardziej… stylu?
Rozmowy krążyły wokół coraz bardziej abstrakcyjnych tematów. Wszyscy bawili się w snucie najdzikszych teorii i opowieści, które, choć czasem kompletnie oderwane od rzeczywistości, przynosiły im mnóstwo radości i wytchnienia od codziennych obowiązków.
Maura i Veylin postanowili zaczerpnąć świeżego powietrza i odpocząć na zewnątrz. Gdy opuścili kompleks, ich ciała od razu poczuły ulgę w kontakcie z chłodnym, nocnym powietrzem Veridii. W świetle bioluminescencyjnych roślin, które oświetlały otaczający las, przeszli w stronę jednego z ogromnych drzew, które były charakterystycznym elementem krajobrazu tej planety.
– Wiesz, to drzewo zawsze kojarzyło mi się z siłą i spokojem – powiedziała Maura, opierając się plecami o pień i patrząc na migoczące w oddali światła miasta. – Jakby było tu od zawsze, niewzruszone przez czas i zmiany.
Veylin spojrzał na nią, a potem na potężne konary drzewa, które ich otaczały. – Może to właśnie ta siła daje nam poczucie bezpieczeństwa. Czasem potrzebujemy czegoś stabilnego, czegoś, co nie zmienia się, nawet kiedy wszystko inne wokół nas jest w ciągłym ruchu.
Maura skinęła głową, zgadzając się z jego słowami. – Masz rację. To miejsce ma w sobie coś wyjątkowego, coś, co przypomina mi, że niezależnie od tego, jak bardzo świat się zmienia, są rzeczy, które pozostają stałe.
Veylin, zainspirowany tą myślą, oparł łokcie na kolanach i spojrzał na krajobraz przed nimi. – A może to my sami musimy być jak to drzewo. Niezłomni, stabilni, zdolni do przetrwania w każdych warunkach. Przecież nasza siła tkwi nie tylko w tym, co potrafimy zrobić, ale także w tym, kim jesteśmy i jak radzimy sobie z wyzwaniami.
Maura uśmiechnęła się do niego, doceniając głębię jego refleksji. – Potrafisz spojrzeć na świat w sposób, który czasem umyka innym. Twoje przemyślenia są jak te korzenie – sięgają głęboko i dają nam wszystkim oparcie.
Veylin spojrzał na nią z uśmiechem, a potem wzrok jego powędrował ku niebu. – Ciekawe, jak to jest być takim drzewem… Żyć tysiące lat, obserwując, jak wszystko wokół się zmienia, ale samemu pozostając niewzruszonym. Może to jest sposób na znalezienie spokoju – zaakceptować zmiany, ale samemu nie dać się im pochłonąć.
Maura przysunęła się bliżej, czując chłodny powiew wiatru, który poruszył delikatnie liście nad nimi. – Może właśnie to jest klucz do równowagi, której wszyscy szukamy. Trzymać się swoich korzeni, ale jednocześnie pozwolić, żeby świat nas kształtował, bez utraty siebie.
Veylin odetchnął głęboko, jakby próbując wchłonąć całą tę energię otaczającego świata. – Cieszę się, że możemy dzielić te chwile. To miejsce, ten moment… To wszystko sprawia, że czuję, że naprawdę żyję.
Kiedy wrócili do "nieoficjalnej sali spotkań", zobaczyli, że wieczorne spotkanie nie dobiegło końca. Atmosfera była pełna relaksu i lekkiego uniesienia, a do rozmów dołączyli Galmena z Rethosem, kilku techników z różnych działów, Phorian, a także Tramil. Wszyscy siedzieli na wygodnych poduszkach wokół niskiego, okrągłego stołu, prowadząc ożywione dyskusje.
Northian, który zazwyczaj był nieco bardziej powściągliwy, teraz opowiadał z pasją o teorii, którą wymyślił chwilę wcześniej, a która dotyczyła możliwości istnienia wielowymiarowych wszechświatów. – Wyobraźcie sobie – mówił z błyskiem w oku – że każdy wybór, każda decyzja, którą podejmujemy, rozgałęzia się na nieskończoną liczbę alternatywnych rzeczywistości, które istnieją równocześnie. Może właśnie teraz żyjemy w jednej z takich odgałęzień, które powstały z decyzji, jaką podjęliśmy lata temu.
Phorian włączył się do rozmowy, wciąż pod wrażeniem tego, co usłyszał. – A co jeśli te rzeczywistości są ze sobą połączone w taki sposób, że czasami możemy odczuć wpływ jednej na drugą? Może te wszystkie dziwne zjawiska, które czasem obserwujemy, to nic innego jak przeplatanie się różnych światów?
Technicy, którzy dotąd przysłuchiwali się rozmowie, zaczęli między sobą wymieniać pomysły na to, jak teorie Northiana mogłyby być wykorzystane w ich codziennej pracy. Jeden z nich, zajmujący się systemami informatycznymi, zasugerował, że może można by stworzyć symulację, która odwzorowałaby te alternatywne rzeczywistości i pozwoliła zobaczyć, jak różne decyzje mogą prowadzić do różnych wyników.
Maura i Veylin usiedli przy stole, przysłuchując się rozmowom z lekkim uśmiechem na twarzach. Było coś wyjątkowego w tej swobodnej wymianie myśli – jakby napar nie tylko otworzył ich umysły, ale również zbliżył ich do siebie, pozwalając na bardziej otwarte i szczere rozmowy.
– Cieszę się, że dołączyliśmy do was – powiedziała Maura, nalewając sobie i Veylinowi napar. – W takich momentach czuję, że jesteśmy czymś więcej niż tylko zespołem naukowym. Jesteśmy społecznością, która razem stawia czoła wyzwaniom i razem szuka odpowiedzi na pytania, które nas nurtują.
W tej chwili Centrum Badawcze Veridii nie było tylko miejscem pracy. Stało się przestrzenią, w której nauka łączyła się z filozofią, technologia z magią, a relacje między członkami zespołu stawały się głębsze i bardziej znaczące.
Veylin, który od dłuższego czasu fascynował się starą Veridianą, niespodziewanie zwrócił się do Maury w tym bogatym w znaczenia języku. Jego głos, choć pełen lekkości, miał teraz głębszy ton, jakby mówił coś naprawdę ważnego.
– Proszę, przygotuj więcej tego eliksiru, bo zapas się kończy, a Luminaria Delfora nie można rozcieńczać, jeśli ma zachować swoją moc.
Maura Odpowiedziała mu w tym samym języku, przywołując na myśl wspomnienia z własnego dzieciństwa, gdy uczyła się tej skomplikowanej mowy.
– Już się tym zajmuję, nie pozwolę, by nasze rozmowy straciły na intensywności. Luminaria Delfora to dar natury, którego nie można zmarnować. Jej esencja powinna pozostać niezmącona kompromisami. Uważaj tylko, by nie przedawkować tej mocy. – Jej słowa były delikatnie żartobliwe, lecz wyraźnie doceniała staranność, z jaką Veylin nauczył się języka.
W tym momencie do rozmowy dołączyła Galmena, która siedziała w pobliżu, zajęta przeglądaniem danych na holomonitorze. Uniosła głowę, jej białe oczy błysnęły, gdy zaczęła mówić płynnie w starej Veridianie:
– Tak naprawdę, Veylin, ten język nigdy nie wyszedł z użycia. W literaturze medycznej nadal jest niezastąpiony, zwłaszcza przy opisywaniu złożonych procesów biologicznych i chemicznych.
Maura uniosła brew, spoglądając na nią z lekkim rozbawieniem:
– Czyżbyś sugerowała, że mówimy w naukowym dialekcie zamiast w poetyckim języku dawnych czasów?
Galmena odpowiedziała z uśmiechem, gestem wskazując na holomonitor:
– Sugeruję tylko, że w starej Veridianie można opisać zarówno piękno Luminaria Delfora, jak i proces syntezy neuroprzekaźników. Niektóre rzeczy są po prostu ponadczasowe.
Veylin zaśmiał się cicho, wtrącając:
– Więc jesteśmy teraz literatami i naukowcami jednocześnie? Maura, może powinnaś przygotować zapas nie tylko dla mnie, ale też dla naszego lingwistycznego klubu.
Maura spojrzała na niego z udawanym zmęczeniem, ale jej oczy błyszczały rozbawieniem:
– Jeśli tak dalej pójdzie, otworzymy drugą placówkę na rzecz Luminaria Delfora. Tylko nie zapominajcie, kto przygotowuje te „eliksiry.”
Rozmowy przy stole znowu nabrały tempa, ale teraz były bardziej ustrukturyzowane, bardziej świadome. Kilka osób zaczęło zadawać jej pytania, próbując dowiedzieć się więcej o odmianie Veridiany, która wyszła z użycia. Dla wielu z nich język, który do tej pory wydawał się zbyt skomplikowany, nagle stał się bardziej przystępny, gdy widzieli, jak Galmena go używa.
Veylin, z kubkiem w dłoni, zastanawiał się nad tym, jak wiele jeszcze ma do nauczenia się o świecie, w którym teraz żył. Z mieszanką podziwu i humoru, zwrócił się do koleżanki:
– Galmena, może następnym razem poprowadzisz dla nas małe seminarium z gramatyki starej Veridiany? Może wtedy wszyscy przestaniemy mówić o świecących kamieniach i dziwnych drzewach.
Galmena z rozbawieniem odpowiedziała: – Z chęcią, Veylin. Ale ostrzegam, to nie będzie łatwe. Stara Veridiana może być piękna, ale jest też wymagająca. Jednak z waszą determinacją i bliżej nieokreślonymi ilościami Luminaria Delfora, może się uda.
Epizod 3
Veylin czuł, jak jego nowe życie nabiera pełnego znaczenia. Otrzymanie srebrnych bransolet i naszyjnika z multikomunikatorem symbolizowało zakończenie procesu adaptacji i wejście w nową fazę życia na Veridii. Teraz miał przed sobą nieograniczone możliwości, a jego nowe zdolności i umiejętności mogły być wykorzystane na wiele sposobów. Kiedy członek Rady Centralnej przekazał mu te symbole jego nowego statusu, Veylin poczuł przypływ emocji. To nie była już kwestia przetrwania czy przystosowania się — to była jego droga do odnalezienia swojego miejsca w tym nowym, fascynującym świecie.
Podczas ceremonii nadania obywatelstwa Veylin poczuł wsparcie ze strony części zespołu z Centrum Badawczego. Maura, Galmena, Northian i wszyscy inni, którzy byli zaangażowani w jego proces readaptacji, stali teraz u jego boku. Był dumny z tego, jak daleko zaszedł, a ich słowa o współpracy, wymianie wiedzy i nowych możliwościach, które teraz przed nim stoją, wypełniały go nadzieją.
Gdy członek Rady Centralnej zapytał go o imię, Veylin odpowiedział z dumą, wybierając nazwę, która miała dla niego szczególne znaczenie. To imię było odzwierciedleniem jego nowego początku, a także symbolem jego determinacji i gotowości do nauki.
Po ceremonii Maura przekazała mu koordynaty jego nowego mieszkania, a Veylin nie mógł się doczekać, by zobaczyć, co przyszłość ma dla niego w zanadrzu. Pożegnawszy się z zespołem, Veylin uniósł się nad ziemię, czując przypływ wolności. Lot nad miastem był dla niego symbolicznym momentem — poczuł, że jest teraz częścią czegoś znacznie większego.
Unosząc się w powietrzu, Veylin mógł podziwiać rozległe panoramy Veridii. Miasto, wykute w majestatycznych skałach, harmonijnie łączyło się z naturą. Budynki były misternie wyrzeźbione w kamieniu, a ich fasady ozdobione płaskorzeźbami przedstawiającymi historię i kulturę Veridian. Ścieżki i mosty łączyły różne poziomy miasta, tworząc sieć przejść i tuneli wewnątrz skalnych struktur.
Powietrze było przejrzyste, a delikatny wiatr pieścił jego twarz. Czuł, jak energia planety przenika przez niego, dając mu poczucie jedności z otaczającym światem. W oddali dostrzegł wodospady spływające po skalnych ścianach, tworzące naturalne źródła energii dla miasta.
Dotarł w końcu do swojego nowego mieszkania, które znajdowało się wysoko w jednej z największych skał miasta. Wejście prowadziło przez rzeźbione w skale drzwi, ozdobione symbolami ochrony i gościnności. Drzwi otworzyły się po biometrycznej weryfikacji, rozpoznając jego unikalne cechy fizyczne.
Gdy przekroczył próg, usłyszał znajomy głos:
— Witaj, Veylinie — odezwał się RX13, jego osobisty asystent. — Automatycznie połączyłem się z twoim multikomunikatorem. Czy mogę ci w czymś pomóc?
Veylin uśmiechnął się, czując się jak w domu.
— Dziękuję, RX13. Jeśli będę czegoś potrzebował, zapewne dam ci znać. – gestem dłoni zamknął holograficzny interfejs asystenta.
Zdjął z siebie komplet biało-błękitnych ubrań laboratoryjnych i podszedł do lustra, wpatrując się w swoje odbicie. Jego biało-szmaragdowe łuski zmieniały barwę w zależności od kąta padania światła, tworząc niemal hipnotyzujący efekt. Ostrożnie założył naszyjnik z przypiętym multikomunikatorem oraz bransolety, które były symbolem jego nowego życia. Zaskoczyło go, jak lekki i elastyczny był ten metal, który zupełnie nie ograniczał jego ruchów.
Zanim jednak zdążył opuścić mieszkanie, rozległ się dźwięk multikomunikatora. Przed jego twarzą pojawiła się niewielka, holograficzna projekcja Maury.
— Wyglądasz świetnie — powiedziała z uśmiechem, jej hologram zdawał się oceniać nowy strój Veylina. — Ten kombinezon jest idealny na różnorodne warunki. Metalowe ochraniacze, które masz na ramionach, jak i bransolety oraz naszyjnik, pełnią nie tylko rolę kulturową, ale również mają zastosowanie praktyczne i ochronne.
Veylin uśmiechnął się, czując, jak coraz bardziej zżywa się z nowym otoczeniem.
— Cieszę się, że ci się podoba. To wszystko jest dla mnie wciąż nowe, ale jestem naprawdę wdzięczny za to, co dla mnie zrobiliście.
— Teraz czas na twoją pierwszą, samodzielną wyprawę na zewnątrz. Zmierz się z pięknem tutejszej przyrody i trudnymi warunkami. Jeśli chcesz, mogę pokazać ci parę miejsc, które pomogą ci lepiej zrozumieć nasz świat.
Veylin czuł, jak wzbiera w nim ekscytacja. Po raz pierwszy od dłuższego czasu miał poczucie pełni życia, jak dziecko, które odkrywa świat na nowo.
Maura wyświetliła kilka holograficznych map, przedstawiających fascynujące miejsca, które Veylin mógłby odwiedzić.
— Pierwsza propozycja to lasy Elarion. To rozległy obszar pełen unikalnych roślin i zwierząt, które znajdziesz tylko tutaj. Idealne miejsce, aby zrozumieć, jak nasza przyroda funkcjonuje w symbiozie z technologią — wskazała na mapie zieloną plamę lasu, w którym zdawały się tętnić życie.
— Drugą opcją jest Górski Rezerwat Krysolios. To miejsce pełne surowych krajobrazów, trudnych do zdobycia szczytów i głębokich jaskiń. To doskonałe miejsce dla miłośników przygód i testowania swoich granic. Ale uważaj, to również teren, gdzie natura może być nieprzewidywalna — Maura przesunęła mapę, by pokazać mu piękne w swej surowości góry.
— Jeśli interesujesz się naszą historią i kulturą, Muzeum Historii Veridian jest dla ciebie idealnym miejscem. To tam znajdziesz odpowiedzi na pytania dotyczące naszej przeszłości i tego, co ukształtowało naszą cywilizację — wskazała na miejsce, w którym nowoczesna architektura łączyła się z tradycyjnymi, monumentalnymi strukturami.
— Ostatnią propozycją jest Kwiecista Dolina. To prawdziwa oaza spokoju, pełna egzotycznych roślin i zwierząt. Idealne miejsce na relaks i medytację po intensywnych treningach — zakończyła, pokazując kolorowy, niemalże rajski krajobraz.
Veylin przez chwilę zastanawiał się nad wyborem, lecz jego myśli szybko skupiły się na jednym miejscu.
— Krysolios — powiedział zdecydowanie.
Maura skinęła głową w wyrazie aprobaty.
— No proszę! A jeszcze kilka formacji temu leżałeś w naszym ambulatorium — zażartowała, dodając z entuzjazmem: — To miejsce jest magiczne, surowe, pełne wyzwań. Wysoko mierzysz. Chcesz, aby ktoś z zespołu ci towarzyszył?
Veylin rozważył propozycję, ale szybko doszedł do wniosku, że chce zmierzyć się z tym wyzwaniem sam.
— Dziękuję za propozycję, ale chciałbym zdobywać doświadczenie w bardziej ekstremalnych warunkach. Będzie to dla mnie test mojej readaptacji. Poza tym, mówiłaś, że powinienem to robić sam — odpowiedział z uśmiechem, czuł, że to kolejny krok w jego nowym życiu.
— Rozumiem. To odważna decyzja — powiedziała Maura z powagą, ale jej oczy zdradzały dumę. — Przesyłam ci wszystkie niezbędne informacje na temat Rezerwatu. Baw się dobrze i pamiętaj, że jesteśmy tuż obok, jeśli będziesz potrzebował wsparcia.
Z holograficznego wyświetlacza zniknął obraz Maury, pozostawiając Veylina sam na sam z myślami i ekscytacją na nadchodzące wyzwania. Był gotów wyruszyć w podróż, która miała na nowo zdefiniować jego miejsce w tym świecie.
Veylin wziął głęboki oddech, czując mieszankę ekscytacji i lekkiego niepokoju. Szybko spakował niezbędne rzeczy do niewielkiego plecaka: podstawowe narzędzia, kij energetyczny, i trochę prowiantu przygotowanego przez RX13. Opuszczając mieszkanie, uniósł się w powietrze, kierując się w stronę Górskiego Rezerwatu Krysolios.
2 komentarze do „Epizod 2 – in progress”
Niesamowite 😀
Niesamowite.