Wpis popełniony parę dni temu. Chciało mi się tyle w ekran stukać. 🙂
Siedzę właśnie w obskórnym hotelu, z klimą ustawioną na 24 c, cieszę się drugim dniem urlopu. Hehe, urlopu?
Siedzę w miejscu, gdzie uzyskanie szczotki do kibla (używanej) to niewyobrażalny sukces i oznaka dobrobytu, gdzie jedną szmatą wyciera się rzeczony kibel, i stół, i gdzie nie potrzebuję metotreksatu (przesuwam dawkę), żeby wymiotować przy opuszczonych gaciach, bo nie zdążyłam założyć. Życie. Wiecie, że w Egipcie można zrobić biznes na tabletkach na sraczkę? Można opychając 10 tabsów nifuroksazydu po 10 dolarów, gdzie cena apteczna (apteki w okolicy nie ma), to dwa dolary. Zainteresowała mnie szklana szafeczka pana doktora. Ma tam coś ciekawego? Nie sądzę, bo to gówniany diler, ale fajnie byłoby zrobić overview.
A właśnie – metotreksat. Ja przepraszam, że to ostatnio mój główny temat, ale muszę się wygadać, choćby w próżnię. Przeszłam na zastrzyki (20 mg). Pen to nie jakaś super zaawansowana technologia, że igła się wysuwa po naciśnięciu tłoka czy coś. Po wyjęciu z opakowania pokazuje nam się prosta konstrukcja – jakby normalna strzykawka napełniona substancją barwy żółtej – coś jak olej rzepakowy / Tymbark jabłko, mięta, z normalną zaślepką na igłę, ale tłok. Proszę państwa – tłok to inna historia, bo ma takie dwa uchwyty małe po obu stronach, żeby nawet najbardziej zdeformowany chory, mógł sobie z podaniem leku poradzić. Igła nie za długa, nie za krótka, lecz w sam raz do podań podskórnych. Po trzydziestu minutach weszło. Nagle robię się słaba, opieram się o szafkę, bo myślę, że zaraz zemdleję. Czuję, jak bym wszystko robiła w slow motion. Zasypiam, a na dzień następny czuję, jak bym nie brała nic. Spoko opcja. No dobra, ale jak ten dzień na urlopie?
Dzień rozpoczęłam psychodelicznym snem o przenoszeniu się w czasie – po raz kolejny. Byłam promieniem światła, który docierając na porządany okres – stawał się mną. W latach 70 nie działo się nic szczegulnego. W latach 90 postanowiłam sobie pójść do klubu, potem odwiedzić mój dom, zobaczyć jak mój młodszy dziadek pali peta przy piecu kaflowym, babcia mówi mi, żebym się przekimała w stodole, bo w domu miejsca nie ma. Bywa. Rzeczywiście – wtedy miejsca dla ośmiu osób – było mało, praktycznie nie było.
Przeszłam się również po Tarnobrzegu uprzednio płynąc promem do tego zacnego miasta. Gość poczęstował mnie w chuj niedobrym, skręcanym fajkiem, usiadłam na mórku, zapaliłam i pokontemplowałam trochę. Poszłam do apteki kupić kodeinę – taką inną, 300 mg w opakowaniu. Muszę potwierdzić, czy takie opakowania były w obrocie w latach 1994-1995 u nas, bo tak ogólnie, to były.
Moja mama szła właśnie do liceum. Było to drobne, niewinne dziewcze o długich włosach, ale wstydzące się własnego wyglądu. Nie zauważyła żadnego podobieństwa między nami – to dobrze.
Następnie poszłam 400 lat do przodu. Planeta rozjebana, maski przeciwgazowe, kombinezony, kryptowaluta globalna na cały świat – jedna. Prostsze prace wykonywały komputery, a ludzie utrzymywali swoje miejsce do życia. Plan kolonizacji Marsa nie powiódł się, NASA zbankrutowało, prywatne firmy jeszcze zajmowały się tematem, ale plan zdechł z jakiegoś powodu – pewnie z powodu kosztów utrzymania tam człowieka. Bycie samowystarczalnym nie stało się możliwe, a możliwości transportowe mieliśmy już całkiem całkiem, bo istniały rozwiązania zdolne do okrążenia ziemii w kilka godzin. Takich rzeczy się na historii ludzie uczyli.
Co cechuje takie sny? To, że są bardzo realistyczne – na tyle, na ile to możliwe. Realistyczne sny miałam po opipramolu. Tam coś też było o plateau w mechanizmie działania. Po dwóch akcjach z przenoszeniem w czasie patrzę w ulotkę, a tam w ubokach o snach dziwnej treści. Nie biorę już opipramolu, ale jak mama usłyszała, co mam jej do powiedzenia, powiedziała tylko: "Karina, ja nie wiem co ty teraz bierzesz, ale przestań to brać".
Znajomy podsyła książkę o etiologiach bólu i używaniu opioidów w tymże – mam nadzieję, że to nie będzie kolejne pierdolenie o tym, jaka to epidemia opioidowa zła? Mam nadzieję, bo fragment był całkiem dobry. Poczytam sobie o bólu i ogarnianiu go, może w ładnym wydaniu, bo od strony anestezjologa? Gdybym miała poświęcić 10 lat życia na studiowanie, a potem resztę na dopieszczanie wiedzy – serio wybrałabym taką specjalizację. Tam nagrodą jest, gdy pacjent przeżyje, nie skarży się, czasem coś powie pod wpływem różnych środków – he… He…
Siedzę przy basenie, czytam o pracy laboranta i wymaganiach potrzebnych. Nawet ze średnim przyjmą, jeśli tylko jesteś gotów pracować na stojąco, w sterylnych warunkach, uwielbiasz klepać raporty i popadać w rutynę – takie tam. Proste analizy odczynnikami – nawet przydatne, można sobie wykonywać w domku. Siedzisz w czterech ścianach, ostrożnie obserwujesz reakcję preparatu – żyć, nie umierać – za szybko. Tam słyszysz jeszcze mniej narzekania – w przeciwieństwie do anestezjologa, bo probówki nie mówią. Jedynie kierujący labem może się wkurwić, a ty możesz się wymówić czasem reakcji potrzebnym do wykonania dokładnego badania techniką jakąś tam, a potem musisz dostarczyć wnikliwą analizę i opis na biurko.
Jem obiad (próbuję), palę fajka, a tu pisze do mnie laska, że bierze sertralinkę i klorazepat, i boi się zależności lekowej. Połączyć psycho z farmakoterapią i będzie dobrze, przy okazji chwalę psychiatrę za rozsądek, bo nie wjebał jej xanaxu.
Creme de la creme? Grupa fejsbukowa z e-receptami, publiczna grupa. Potrzebują klonów, diazepamu, alprazolamu, tramalków, oksykodonu, czegoś na sen, metylofenidatu – pisząc o tym publicznie. Piszą także, że ktoś (z imienia i nazwiska) miał wystawić reckę na oxy, kasę wziął, recepty nie wystawił. Po raz kolejny powtarzam – to grupa publiczna.
Drugi znajomy na detoksie, schodzi głodowymi dawkami benzosków, a z opioidów na zimno. Przedszkole się kurwa, skończyło.
Miałam odpocząć od książek, miałam odpocząć od myślenia, miałam odpocząć od dragów, miałam odpocząć od problemów ze strony układu pokarmowego…
Miałam…
4 komentarze do „A miałam być na urlopie?”
Szczęściara. ja też chciał bym mieć takie sny. Jeśli ci przeszkadzają, jest modlitwa na przejęcie snów bądź cierpień danej osoby.
Nie wiem w jaki, po prostu jakby to była teleportacja, czy coś. 😀
xddd.
Wow! Proszę. Opowiedz mi więcej o takich snach? ja to bym takie sny chciał mieć. Błogosławił bym tego kto by mi takie códowne sny załatwił. W jaki sposób stawałaś się tam promieniem światła? Pamiętasz? Co do leków. Nie oceniam. Rozumiem. I tyle.