Jak mawia moja mama: "życie jest pełne niespodzianek" – znowu ma rację.
Przygotowywałam się na ten dzień bardzo solidnie. Zrobiłam wszystko oprócz researchu lineupu, bo chcę mieć przyjemną lub nieprzyjemną niespodziankę. Niespodzianki się zdarzają, zwłaszcza, gdy po uregulowaniu należności oksykodonowo-morfinowych, kupieniu biletów (włącznie z wejściówką) zostaje mi dokładnie 130 zł na koncie. Nieodpowiedzialne? W żadnym razie! Myślałam, że wszystko było ustalone, a było to tak.
Moja była sąsiadka stwierdziła, że mnie przyjmie. Cieszyła się, że spędzi ze mną parę dni, bo dawno się nie widziałyśmy. Te 130 zł na koncie przyniosły mi pecha – wszystko było przecież obliczone i wycyrklowane jak w mojej flaszeczce z metadonem, z której co rano ostrożnie odmierzam 16 ml (80 mg).
Pierwsza niespodzianka pojawiła się ardzo szybko. Przygniotło ją i połamało, bo rozstała się z facetem i nie ma "nastroju" na spotkanie ze mną. W chuj przykra sprawa. Nie będę się teraz dziewczynie zwalać na chatę i trochę jakby na krzywy ryj, choć planowałam przyjechać z misją ratunkową – podobno każdy problem może być rozwiązany przez Carlorossi i grube lolo. Szybko jednak zarzuciłam pomysł, ponieważ wyraźnie dano mi do zrozumienia, że takie metody, to nie dzisiaj. Czasem trzeba posiedzieć samemu, pomyśleć i pomilczeć.
Wzięłam więc sprawy w swoje ręce i poszłam do hostelu obok dworca razem z jakimś gościem, który spędził ostatni miesiąc na ulicy – kolejna niespodzianka. Wrócił do Polski z dorobku, kobieta go zostawiła. Jakoś znaleźliśmy szybko wspólny język i pierwszą "randkę" spędziliśmy przy naleśnikach mojej babci, dałam mu kosmetyki, by się odświeżył, potem wypoczął. DOkładnie dzisiejszego dnia rozpoczął proces stawania na nogi – poszedł do pracy. Cieszę się bardzo. 😉
Właśnie jestem w Opolu głównym. Ileż ja się najeździłam tą trasą – i jeszcze się zapewne najeżdżę.
Zupełnie się odzwyczaiłam od mojej klawiatury laptopowej. W losowych momentach nie wchodzą mi klawisze. Mam podejrzenie, że być może przy ostatnich pracach serwisowych coś niedobrego mogło się zadziać. Najgorzej działają klawisze funkcyjne i rząd cyfr. Nie ukrywam, że bardzo mnie to niepokoi. Wiem jedynie, że potrzebuję kawy oraz miejsca, w którym mogłabym przechować bagaż. Okazuje się, że stacja Gdańsk Oliwa nie dysponuje taką możliwością, a ta jest najbliższa Ergoarenie. Pozostaje więc wysiąść na głównym, przechować bagaż oraz pojechać taksą na event – kolejne coś, czego nie przewidziałam. Bezpieczeństwo metadonu jest sprawą nadrzędną, a nie mam ochoty na nie wpuszczenie mnie na event, w najgorszym razie wylanie go i znowu wezwanie jakiejś policji, bo po plecaku walają się takie podejrzane narzędzia jak cookery, strzykawki oraz 10 ml, igły ósemki sztuk ileś oraz ileś mniejszych 0,45 – sami więc rozumiecie. Idę więc szukać kawy, i innych niezbędnych rzeczy. Do następnego.