Poranek zaczął się tak, że gdzieś pomiędzy przepinaniem kabli a włączaniem komputera ze stołu spadł mi kieliszek ze strzykawką 2 ml i igłą ósemką do nabierania metadonu. Teraz, gdy jestem w domu i jestem w pełni zależna od rodziny – igły to towar deficytowy. Aby jechać po tak podstawowe produkty musiałabym poprosić kogoś o to, ale nie chcę prosić. Proszę natomiast partnera mamy o pomoc w poszukiwaniach w stercie kabli, a sama idę najpierw coś zjeść i zaspokoić wszelkie inne, poranne potrzeby.
Komputer coś nie chce się włączyć. Spojrzę na to potem. Delle czasem tak mają.
W plątaninie kabli najpierw znajdują się strzykawka oraz aparat słuchowy, którym cisnęłam w kąt ze dwa miesiące temu w złości, że rehabilitacja słuchu nie idzie po mojej myśli – nie dlatego, że zabawka dziecku się znudziła. Miałam dosyć tych szczegółów. Po latach życia bez takiego udogodnienia wbrew pozorom – trudno się do tego przyzwyczaić. Czy ta przerwa się przydała? Sama nie wiem, lecz wiem, że pora do niego wrócić. Igła natomiast – się nie znajduje. No cóż – nie będę chłopa męczyć. Mężczyźni nie mają czasu na tak trywialne sprawy.
Gdy przychodzę z kuchni w plecaku grzebię za jeszcze jedną uchowaną strzykawką – prawie nówką o wielkości 10 ml, by nabieranie metadonu uprościć, bo w butelce coraz mniej i trzeba już z niej nabierać pod skosem. Włożyłam rękę w kable raz jeszcze, by znaleźć tę zagubioną ósemkę w plastikowej zaślepce. Gdy poszukałam uważniej – znalazłam! Zawsze zabezpieczam ją po użyciu. Ten nawyk bardzo się dziś przydał, bo nadepnąć nań bosą stopą – to gorsze uczucie niż chodzenie po żwirze lub osamotnionych, plastikowych klockach lego.
Poszłam do lodówki po buteleczkę, napełniłam kieliszek, wypiłam, opłukałam kranówą, by resztki metadonu spłukać ze ścianek naczynia. To trochę smakuje jak anyżówka pomieszana z miętą? Nie wiem. Okropne, gęste, chemiczne, przezroczyste, lecz ani się waż dawkę pominąć! Wtedy substytucyjny łańcuch przygwoździ cię do ziemi, będziesz się bał własnego cienia, ciało zacznie wyrażać swoje skrętowe niezadowolenie. Trzymam metadon w lodówce, by smakował trochę lepiej – to trochę jak z wódką. Ciepła gorzej przechodzi przez gardło – czyż nie?
Po chwili namysłu grzebię w plecaku za bateriami do aparatów. Są wszędzie – kilkanaście sztuk w plecaku, kilka sztuk w szklanym pojemniczku na susz. Pojemniczek ma dwie części. W jednej, większej przegródce trzymam susz, a w drugiej – baterie, które wypadły mi z pudełka, są natomiast ciągle zabezpieczone folijkami, bo to te cynkowo-powietrzne, których trzeba o wiele bardziej pilnować.
Włożyłam baterie, przedmuchałam wkładkę, sprawdziłam czy wężyk jest ok – jest nawet bardzo ok. Pora więc go założyć.
niektórzy wiedzą, niektórzy nie – ale wracam do długich włosów. Dotykają już obojczyków, a ostatnio nosiłam aparat, gdy były trochę krótsze. Fascynujące – słyszę jak szeleszczą mi za uchem, bo dotykają mikrofonów, słyszę ptaki za oknem, słyszę moje kroki, gdy moje bose stopy dotykają paneli, potem płytek. Limiter wygładza głośne, wysokie dźwięki. Rozleniwiłam się – czas zacząć naukę od nowa.
Niesamowicie przeszkadza mi dźwięk mojej klawiatury mechanicznej, kropli deszczu uderzających o plastikowy dach, ale w życiu trzeba być twardym – nie miętkim prawda? Przeszkadzają mi głoski – s, c, sz, cz, ż – ale trzeba iść dalej! Rozróżnianie stron prawo-lewo jeszcze przychodzi opornie, ale z każdą godziną i każdym dniem powrotu, będzie lepiej.
Do następnego!
23 komentarze do „Niespodziewany powrót – z dedykacją dla @iwkan”
To dobrze 😉
W domu z bliskiej odległości mowę rozumiem, natomiast z dalszej czasem jeszcze mam problem a do ulicy dopiero się przyzwyczajam.
Wiem. I dzisiaj po kontroli już widzę różnicę, powoli to idzie, ale ona powiedziała, że to dopiero początek. Następna kontrola w czerwcu, a baterie starczają mi na tydzień. Poprawiła się ta lewa strona, ale jeszcze trzeba popracować i Zresztą dużo go używam.mniej się już czuję zmęczona.
To jeszcze bardzo długa droga przed toba i sporo pracy z protetykiem. Musisz być z nim absolutnie szczera na wizytach, inaczej to nie ma sensu.
O to wy jesteście już bardzo zaawansowani w tym ja dopiero stawiam pierwsze kroki i wbrew pozorom nie jest mi łatwo. Narazie mój problem to orientacja i praktycznie uczę się dźwięków na nowo. Mam również tylko jeden aparat i to są praktycznie pierwsze tygodnie, a w zasadzie drugi tydzień.
To w takim razie mamy z tej samej linii, tylko ja mam Bolero M50 😉
Ja używam właśnie fonaków Audeo m50 jak mi specyfikacja w programie podpowiada
Jakby co i gdybyś chciał zmienić aparat – polecam entuzjastów z Urzędniczej 10 w Krakowie. Jedna pani jest specjalistką od Widexów właśnie, zaś pan – od Phonaków czy tam na odwrót. Ja jestem pod ich opieką od samego początku i uważam, że nie ma lepszych w swej dziedzinie 😉
Te lulepszenia są właśnie po to, byś lepiej rozumiał mowę w tłumie lub filtrował niepotrzebny szum. Dla osób z nadwrażliwościa kompresory i limitery, wszelkie redukcje to zbawienie 😉
Moje aparaty są dość stare no i cóż nie posiadają w ogóle aplikacji. A na nowe ciężko mi się jest przesiąźć, bo właśnie posiadają mnóstwo ulepszeń i zwyczajnie mi to nie odpowiada a cieżko to powyłączać. Aczkolwiek przynajmniej w przypadku Widexów zauważyłem, że najlepiej zachowują się jak są ustawione na program muzyczny
Ja dałam temu spokój, bo stwierdziłam, że miałoby to sens, gdybym nosiła dwa – narazie noszę jeden i trudno jest coś wnioskować z takiego codziennego ustawiania, nawet w gabinecie protetycznym – dopiero po pranu dniach jestem w stanie coś powiedzieć. Ciekawe, czy mój Phonak ma taką możliwość?
Zajebioza!
Zmylił mnie fakt, że połączenie aparatów jako słuchawki to nie to samo co połączenie ich z aplikacją. Można ustawiać i dostosowywać programy. Automatyczny, restauracja, muzyka i tv. MOżna też ustawiać częstotliwości tzn niskie, średnie i wysokie, dynamikę, redukcję szumów. Są też jakby wgrane profile typu domyślne, komfort, wyrazistość, mowa i środowisko, oraz ustawienia jak dynamika, skupienie na mowie.
No i dobrze. Ciekawe to.
Mea culpa. Właśnie na poważnie zabrałem się za aplikację do moich aparatów i po pierdyliardzie prób połączenia jej z aparatami w końcu się udało. Jest tam w ciul różnych ustawień indywidualnych i programów, którymi można się bawić i testować. Tak więc da się tworzyć różne profile i dostosowywać różne rzeczy.
i to jest właśnie największy mankament dla mnie, że nie można samemu sobie tego dostosowywać. Czy nie mogłoby to łączyć się z jakąś aplikacją?
Skręcić tony to można, niekoniecznie samemu. A to są jakieś zaawansowane algorytmy robiące różne hokus pokus z dźwiękami. U mnie na przykład ładnie redukują biały, jednostajny głośny szum, np suszarki czy wiertarki. Z tym, że wtedy reszta jest dosyć zamazana.
A ja myślałam, że to działa bardziej jak korektor, że mogę po prostu skręcić sobie wysokie tony.
Oczywiście, że można, ale im więcej ulepszaczy, tym więcej zniekształceń i problemów z rozumieniem mowy.
Z tym rozróżnianiem lewo prawo to i ja mam problem czasami, zwłaszcza jak coś głośno pierdzielnie.
A nie można tych wszystkich dźwięków zaostrzonego ryzyka jakoś przyciemnić?
Ja się przytłoczyłam i dlatego odłożyłam. Już nie odłożę.
Bardzo się cieszę.
Wiem, jak to jest z przyzwyczajaniem się do aparatów.
Z jednej strony to potrafi być fascynujące, a z drógiej przytłaczające i no cóż, dziwne.