Jesienno-zimowy flow

Jesień zawsze była moją ulubioną porą roku, choć krótkie dni zmuszają mnie do planowania wszystkiego z wyprzedzeniem. Wyjścia, załatwianie spraw czy odbiory czegokolwiek staram się organizować tak, by zdążyć, póki jest jeszcze widno. Jednak ostatnie nocne spacery z Veylinem uświadomiły mi, jak dobrze oświetlone jest moje osiedle. To dla mnie spore ułatwienie, zwłaszcza że łatwo się gubię. Nocne spacery stają się przyjemniejsze i mniej stresujące, a ja czuję się pewniej.
Nie zawsze jednak wszystko idzie po mojej myśli. Ostatnio zgubiłam się w drodze na kwalifikację z Vismajora — niby prosty cel, ale moja orientacja w przestrzeni czasem mnie zawodzi. Wytłumaczyłam się i teraz czekam na nowy termin.
Razem ze współlokatorem przetestowaliśmy kilka latarek. Po dwóch czy trzech próbach znaleźliśmy tę idealną — latarkę z dwoma źródłami światła. W nitach czy lumenach? Nie wiem jaka jest jednostka jasności światła w latarkach, ale światło sięga kilku metrów, zarówno to główne, jak i większe umieszczone na dłuższym boku rękojeści. Jest łatwy dostęp do baterii i nie wydałam na nią niewiadomo ile. 😉 Pomaga, ale nie zawsze. Nie wiem od czego to zależy, ale nie w każdych warunkach mogę na nią liczyć. Jak zwykle obawiam się zimy, bo wtedy dopiero będzie problem, gdy wszystko będzie wyglądało tak samo…
Veylin w domu to spokojny kanapowiec. Na zewnątrz jednak, zamienia się w prawdziwy wulkan energii. Wystarczy, że zobaczy koleżankę, która go zainteresuje, i potrafi pociągnąć mnie z taką siłą, że ledwo utrzymuję równowagę. Potrzebuje dużo ruchu, więc zwykłe wyjścia na załatwienie psich spraw to dla niego za mało. Uwielbia aportować, przeciągać linę i każdą zabawę, która wiąże się z jedzeniem. Dzięki nagrodom i cierpliwości nauczył się prowadzić mnie do domu. Czasami jest tak nadgorliwy, że zaprowadzi mnie prosto pod właściwą klatkę. Wszystkie są identyczne, więc za to osiągnięcie należy mu się nagroda. Jestem wdzięczna, że trafił pod mój dach i mogłam oszczędzić mu schroniskowej codzienności. Chociaż jestem pewna, że jego wygląd sprawiłby, że szybko znalazłby nowy dom. 😉
Mój ostatni sukces? Wniesienie na trzecie piętro dwudziestokilogramowej paczki z karmami. Byłam zmuszona zrobić to sama, bo kurier zostawił paczkę przy wejściu. Dla kogoś to może być drobiazg, ale dla mnie, jeszcze z rozbujanym RZS, to naprawdę spore osiągnięcie.
W pracy jest spokojnie, czasami aż za bardzo. Bywa, że zastanawiam się, czy moja obecność jest tam naprawdę potrzebna. Częste urlopy związane z programem metadonowym nie pomagają w budowaniu poczucia stabilności. Wiem jednak, że to konieczne, nawet jeśli czuję się z tym źle.
Po godzinach odnajduję spokój w rysowaniu i pisaniu do szuflady. Digital painting to coś, co mnie fascynuje. Uczę się podstaw, eksperymentuję z narzędziami i ćwiczę precyzję na kolorowankach pełnych detali. To świetny sposób na rozwijanie wyobraźni i naukę obsługi colorpickera, bo nawet dobór kolorów trzeba opanować od podstaw. Sprawia mi to przyjemność i pozwala wykorzystać potencjał tego 14-calowego amoleda. 😉 Magnetyczne mocowanie rysika do monitora na biurku to mój patent na to, by Veylin nie zamienił go w zabawkę. 😀 Często przenoszę tablet i wiem, że mogę przyczepić rysik do kilku miejsc, ale mimo, że te magnesy trzymają się dość mocno, to jednak safety first.
Tablet całkowicie wyparł telefon, gdy jestem w domu. Wykorzystuję go do przeglądania internetu, odpowiadania na maile, rysowania, lekkiego gamingu (cięższy na PC), rozmów wideo i oglądania filmów czy seriali. Netflix, Max, w ekstremalnych przypadkach CDA, lecz najczęściej serwis z bazą kreskówek z angielskim dubbingiem. <3 — wszystko w jednym miejscu. Z innej beczki – zaczęłam używać androidowego magnifiera najpierw na zegarku, potem na tablecie, lecz na telefonie nie zdał egzaminu ze względu na to, że po prostu nie dałam rady. Gdybym mogła używać wszystkiego w poziomie, używałabym powiększenia również i tam.
Wieczory spędzam na eksplorowaniu fantasy, SF i animacji, leżąc pod kocem obok Veylina. Muszę tylko zainwestować w klawiaturę Bluetooth do telewizora. Sterowanie TalkBackiem z pilota jest proste, ale wpisywanie tekstu na alfabetycznej klawiaturze to katorga.
Kusi mnie, by wybebeszyć mojego Radeona i zamienić go na RTX4070TI na przykład <3 ale muszę poszukać kogoś, kto by mi to zrobił… Priorytetem jest uczenie maszynowe, a termin "sztuczna inteligencja" sprawia, że chce mi się rzygać, bo marketing zalewa nas hasłami o sztucznej inteligencji w każdym produkcie. Mam wrażenie, że niedługo nawet szczotki do kibla będą „inteligentne”.
Stałam się dzika, ale podoba mi się ta moja dzikość. Narazie z domu wychodze jedynie do sklepu, apteki, na spacery z psem, jeżdżę na metadon, zobaczę co słychać w punkcie Drop In, od czasu do czasu kogoś odwiedzę lub ktoś odwiedzi mniej, ostatnio częściej niż rzadziej. Osiągnęłam pewnego rodzaju równowagę i mam nadzieję, że ten lekki flow wylewa się z tego wpisu. <3 Nie wiem, czy mój lekki flow wynika z podniesienia dawki metadonu do 120 mg, czy po prostu z "reakcji paradoksalnej" na jesienną aurę, ale po prostu jest dobrze, powiedziałam biorąc bucha z bongosa. 😀 Ograniczyłam trochę palenie ostatnio do jednego razu dziennie, to już coś, jednak szybko znikający klonazepam mnie martwi. To samo, tak samo, takie życie wybrałam, nie zamieniłabym się na inne mimo wszystko, i chcę żyć krótko, ale komfortowo i intensywnie. 🙂
Do następnego zatem!

5 komentarzy do „Jesienno-zimowy flow

  1. Mega się cieszę, że jakieś jednak małe radości masz w życiu znowu. <3 . Tu nie trzeba chuj wie czego. To nasze życie właśnie z takich iskierek się składa.

  2. Poza tym fajnie, że budujesz taką pozytywną więź z pieskiem i uczycie się siebie nawzajem <3

  3. Utożsamiam się z nimi gdy się widzimy i gdy się nie widzimy. Ja po prostu jestem niecierpliwa 😀 To nie wynika z mojego nie uznawania czy uznawania.

  4. Ja się tylko zastanawiam, jak to jest, że w teorii się tak dobrze rozumiemy i serio jestem w stanie się utożsamić z twoimi bolączkami a kiedy się widzimy w realu, zdajesz się być kompletnie nie świadoma moich problemów fizycznych i z czym to się wiąże.
    Taka chęć dyskusji, nie uznaj tego za atak personalny czy coś XD

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *