Drążę i drążę, bo dziś w nocy widziałam w umyśle bardzo ciekawą historię. W skrócie: psychiatra, z którym mam kosę po ostatnim detoksie prowadził program zamiany organicznego OUN na ten elektroniczny. Wszystko tylko przerwał kabel od słuchawek…
W sumie mogłabym na podstawie tego coś fajnego napisać, ale na pewno zrobią to za mnie tamci z netflixa – pozostaje czekać na coś podobnego. 😀
Jakie zastosowanie znalazłby w pełni zautomatyzowany OUN? Dobre i złe, bo układy można programować, infekować, znowu dystopijne wizje się tu roztaczają na pełnej. Zalety? Ludzka bezawaryjność, wszystko na swoim miejscu. Czy wtedy człowiek jest kodem i żyjemy w „matrixie”? Tak i nie. Jak tak teraz o tym piszę to nieciekawie się zapowiada, że niby więcej wad niż zalet? Mimo tego, że to niezwykła abstrakcja, zacznę od podstaw podstaw.
Żeby elektroniczny OUN mógł działać, to musi mieć input z obwodowego układu nerwowego… Nie? Więc zwoje, nerwy, też musiały zostać poddane modyfikacjom. Obwód zbiera informacje i jest jakby – pośrednikiem układu autonomicznego oraz somatycznego – w wielkim skrócie. Ośrodkowy układ nerwowy jest odpowiedzialny za przetworzenie informacji i wyplucie jej na zewnątrz w postaci odruchu, stwierdzenia, interpretacji bodźca, czegokolwiek.
Elektroniczny OUN jest robiony pod osobę – nie ma generycznych układów. Ma za zadanie zlikwidować bolączki organicznego odpowiednika.
Zaraz ktoś zapyta: Niewidomi mają problemy w płacie potylicznym. Dlaczego by nie wymienić ośrodków i nerwów? A reszta tradycyjna?
Ze względu na niską wydajność układu organicznego, podatność na nienaturalnie wyższe napięcie wysyłane na zaimplantowaną część OUN, po prostu nie ma „kompatybilności wstecznej”.
Skoro nie ma, to jak przenieść osobowość i wspomnienia?
Nie pytajcie, bo gdybym miała zbudować taki element w jakimś uniwersum, to pewnie powiedziałabym, że to wszystko wygląda jak przeszczep serca. Podczas operacji pacjent podłączany jest do krążenia pozaustrojowego, tak jest i w tym przypadku. Tworzy się tymczasowe połączenie pomiędzy człowiekiem, a układem, który ma dostać. Żeby to wszystko ładnie chodziło, układ obwodowy jest ustawiony na najniższe, podstawowe parametry, dostosowane do organicznego ośrodkowego. Gdy tam wszystko styka i nic nie odbiega od normy, korzystamy ze stworzonego tymczasowego połączenia dwóch układów. Gdy części organiczne zostaną całkowicie zastąpione układem elektronicznym, parametry naszego „wejścia”, są szybko przestawiane na docelowe – wyższe. Ma to sprzyjać lepszej wydajności, lepszemu czasowi reakcji, ma wyeliminować wszystkie, fizjologiczne wady…
Przez jakiś czas następuje proces adaptacji do nowych warunków. Organizm chodzi na czystym OUN z podstawowymi procesami, a potem zostaje poddany obróbce. Wspomnienia są konwertowane, nasze dotychczasowe „atrybuty” również. Czy człowiek wtedy Jest świadomy? Nie. To taki standby. Świadomość, podświadomość, są dopiero w przygotowaniu.
Jak wygląda proces adaptacji? Bardzo prosto. Oprócz monitorowania podstawowych funkcji życiowych w postaci parametrów na monitorze, lub logów , które podaje OUN, potwierdza się czynność wszystkich sekcji oprogramowaniem diagnostycznym. W przypadku „pnia mózgu”, testy można wykonywać tradycyjnie. Pomocne będą podstawowe próby kaloryczne, ocenianie reakcji źrenic na światło, odruchu rogówkowego, reakcji na ból, odruch wymiotny czy kaszlowy, czynność ośrodka oddechowego można również sprawdzać – albo na monitorze, albo tradycyjnie.
W moim „przypadku”, wymiana OUN była skierowana na badania nad emocjami, chorobami psychicznymi i/lub moje personalne, nad tolerancją. A jakże!
Po adaptacji przyszedł test na ćwiczenia w terenie. W programie brało udział jeszcze trzech typów.
Gdzie najlepiej testować emocje i reakcje? Na drodze – a jakże, lub w symulatorach. Przeszliśmy przez gry logiczne, programy oceniające czas reakcji, to były testy syntetyczne. W testach praktycznych pani psychiatra wysłała nas na fragment zamkniętej drogi, gdzie mieliśmy się rozpędzić do dużych prędkości na… Motocyklach. Mieliśmy się wymijać, szybko ciąć zakręty i nawzajem sobie przeszkadzać.
Nie prowadziłam sennych dywagacji nad tolerancją, ale ustalam sobie, że gdyby potrzebna była nam zmiana percepcji, związki chemiczne również mogłyby być „napisane” od nowa, jako skrypty, które działają w tle. Jak koncerny mogły by na tym zarabiać? A na przykład metodą subskrybcji. Nie masz dostępu do skryptów, jeśli nie zapłacisz. I żeby nie było – raz na trzy miesiące, lekarz prowadzący wystawia sygnaturę na ten i ten rodzaj skryptu, he… he…
Programiści narkomani? Czemu nie? W tym wypadku można być samowystarczalnym, i zjawisko tolerancji nie występuje w ogóle, bo niby dlaczego? Jak przecież to tylko usługa w tle? Nie wyobrażam sobie ciągłego, silnie symulowanego oddziaływania na ala doregulowane, moje ukochane receptory opioidowe. 😀 Jeśli ktoś by się doczepił: „ale Karina, one są też w części obwodowej, nie tylko w ośrodkowej”, to mam odpowiedź. Przecież podmieniliśmy część obwodową, całą, na kompatybilne układy.
A co z objawami abstynencyjnymi i tą całą odpowiedzią?
Nie, też ich nie ma, bo nie ma żadnych, up czy down regulacji. Wszystko jest ustawione na sztywno i jest regulowane tylko z racji odruchów i odczytów z tkanek.
Wady? Zapraszam do dyskusji, czy coś, bo może nie oryginalny, ale fajny kawałek czegoś się tu stworzył – w sumie sam. 😉
2 komentarze do „Cyber CNS – elektroniczny układ nerwowy…”
To już mniejsza o uniwersum, chociaż rzeczywiście mogłabyś jakaś powieść z tego wyklikać, a najlepiej taką, że to Polscy naukowcy na to wpadli, że Polscy hirurdzy czy tam inni operują na mózgach, wczepiając wszystko i że to Polska jest pionierem technologicznym… Taak, nasz cudowny kraj wreszcie w centrum zainteresowań wszystkich… Coć może lepiej nie, bo wszystko by nam ukradli.
Natomiast jeśli już idziemy w tę stronę, to zaraz ktoś by sobie dorobił wewnętrzny dostęp do sieci i megakorporacje kradły by jeszcze bardziej nasze dane personalne, i to bezpośrednio wprost z mózgu. 😀
Meeeeega! to się naprawdę nadaje do jakiegoś uniwersum.