Sen zimowy

Za oknem temperatury minusowe, co nie zachęca do wyjścia, choćby na papierosa, mojego dołu od E-fajka jeszcze nie ma, więc raczę się tabaką. Obok klawiatury leży odtwarzacz MP3, kable, i kable…
Nie lubię weekendów. Bo dlaczego? Bo głupie pomysły do głowy człowiekowi przychodzą, bo nie ma co robić, a tekstu pisanego mam serdecznie dość. Serio – Pracując często z wyczerpującymi, monotematycznymi publikacjami nie ma się ochoty na dodatkową literaturę, czy jakąkolwiek treść, która wymagałaby większego zaangażowania intelektualnego odbiorcy. Włączamy sobie w weekendy stacje pokroju TTV, TVN Style lub innych takich, by po prostu nie myśleć, by się odmóżdżyć. W związku z odmóżdżaniem się prace na temat używania MDMA, S-ketaminy, psylocybiny i LSD w schorzeniach neurologicznych i psychicznych leżą odłogiem, bo nie mogę patrzeć na przypisy, przypisy z gwiazdką, odsyłacze, żadnego czytania! Ale skoro o s-ketaminie, to może, dla konkretnego resetu bani przyswoić P.o jakieś 2,5 grama pregabaliny, by pobawić się świadomością i wpaść w pełnowymiarową dysocjację? Pojawia się myśl, jak by wyglądała uczłowieczona pregabalina, patronka podróżników, niedoceniana, doceniana przez specjalistów, często przeceniana za razem:
– Czego chcesz ode mnie dzisiaj ty, która tak ostatnio bardzo często przychodzisz?
– Daj mi pierwotny spokój i euforyczne uwielbienie do wszystkiego, co żyje, tak jak morfina, pobudzenie jak stymulanty i trochę alkoholowej percepcji. Nie karaj mnie mocno za dwa dni.
– Może dokładnie to dostaniesz, ale mam jeden warunek: skup się na tym, co chcesz czuć. Wymodeluj sobie to w głowie.
Tak to działa. Nie mając nic mam tylko pregabalinę, po kolejnej fali problemów natury egzystencji, nie moich.
Dzień zakochanych się zbliża, a ja przestudiowałam trochę nowych telewizyjnych produkcji, tych pobierających mało „zasobów”. Nie wiem, czy straciłam empatię i jestem zimną suką, czy drażnią mnie programy typu: dom bogatych vs. Dom biednych, gdzie ci biedni opisują swoje historie, serduszko zapłacze i w ogóle dlatego żyjemy z zasiłków, bo ktoś mnie w dzieciństwie bił? Chyba za dużo naczytałam się znanego bloga kuratora sądowego, gdzie ten opisuje, nie przebierając w słowach, przypadki, o których się nawet „fizjologom” nie śniło… Szkoda, że nie przeczytałam książki w tej tematyce, ale do tego wrócę – na pewno.
Stary niedźwiedź mocno śpi, my się go boimy, na palcach nie chodzimy, bo byśmy upadli na ryj, ale stary niedźwiedź mocno śpi, rycząc czasem coś przez sen i machając łapami, bo ma swoje niedźwiedzie koszmary. Jak macha łapami i ryczy, to mam krótki atak, jak spokojnie śpi, to jestem normalnym człowiekiem, tylko trochę pogryzionym i czekam, aż rany się wygoją. Bo dawno nie miałam długiego ataku, albo z takim rozmachem, który by mnie posłał na SOR. Zabawa w chowanego, czy tam w berka z moimi żyłami wyprowadza z równowagi nawet najbardziej doświadczonego, najpierw ratownika, potem pielęgniarkę. Najpierw rytuał zakładania stazy na rękę. Klik – klamra zapięta, ręka ściśnięta. Zaczyna się najpierw subtelnie, bo szukaniem wkłucia do wkłucia. Potem energiczne potarcie skóry alkoholem, żeby, prócz dezynfekcji, okablowanie było bardziej widoczne, potem klepanie, wbijanie, wyciąganie mlaskając z niezadowolenia i wzbierającego wkurwienia, gdy kolejny kabel albo się chowa, albo pęka, albo skręca, albo już wyeksploatowany. Często już płacząc jak ostatnia pizda krzyczę, „a w stopę się nie da?!” Jednak ostatnim razem znaleziono mi miejsce uniwersalne – na przegubie prawym. Udaje się i w najlepsze mogę sobie przestać jakiś pojebany atak.
W domu stara metoda, o której pisali już ludzie pierwotni chyba, o podawaniu klonazepamu pod język jest najlepsza, bo przerabianie benzodiazepin z tabletek do podania dożylnego, bo inne nie wchodzi wtedy w grę – jest bardzo czasochłonna, ponieważ trzeba wielu godzin, by sam związek rozpuścił się w alkoholu lub w glikolu, potem wystarczy oddzielić wypełniacz i mamy – z jakąś tam stratnością plus minus. Jedynie midazolam i coś jeszcze rozpuści się w wodzie, soli fizjologicznej chyba też, w czym tylko dusza zapragnie. Niepraktyczne i nieekonomiczne.
Po prostu – chciałam pochwalić się, że nie miałam dawno ataku, a to, że tknęłam paru tematów na raz to taki chyba wiejski zwyczaj… Daj mi jakaś siło wyższa, czy czymkolwiek ty jesteś, jeszcze więcej takich dni, i jeszcze ból migrenowy mi zabierz. Będę wtedy przeszczęśliwa.

4 komentarze do „Sen zimowy

Skomentuj Monia01 Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *