Poużalam się nad sobą trochę…

Pregabalina będzie od jutra redukowana o 150 mg – i to będzie niewiarygodny sukces. Spotkał się ktoś z takim taperem?
* 300, 300;
* 300, 225;
* 225, 225;
* 225, 150;
* 150, 150;
* 150, 75;
* 75, 75;
* 75, 0;
* 75, 0 – do końca opakowanka
Nie mogę uwierzyć. Już sama na tę wiadomość czuję się lepiej. Jeśli pominę dawkę o choćby 12 godzin, to zaczynają się pierwsze obj. odstawienia. Zmiany nastroju, podkurwienie i nadwrażliwość na wszystko utrzymują się przez 3 dni po zmniejszeniu o 75 mg. Taka konkluzja.
Rodzic ma pregabalinę, ja grzecznie przychodzę i dostaję, czasem przychodzę o absurdalnych porach lub proszę o więcej jak jest wyjątkowo źle. Taki setback zdarzył mi się jak narazie tylko raz.
Ostatnio dużo dzieje się wokół mnie, za dużo. Mam wrażenie, że jestem ciężarem dla wszystkich. Podam przykład:
W tamtym tygodniu tj. 10.05 pierwszy raz odwiedziłam reumatologa. Rodzinny mówi RZS, reumatolog mówi RZS, fizjoterapeuta, do którego poszłam zgięta w pół, bo lędźwiowy, też mówi RZS, bo go poprosiłam by wyłączył klimę i rozgrzał mi stawy, bo zmiany temperatury nawet mnie bolą. Przez podejrzenie RZS lub faktyczne RZS, ominie mnie, psia mać, integracyjny wyjazd czyt. Chlańsko, ale fachowo nazywa się to "teambuilding". 😀 No cóż – pojawię się zdalnie. Na okazję spokojnej diagnostyki z dziadkami 70 plus chyba, i nicnierobienia przygotowałam sobie wszystkie części HP. Bardzo dziękuję naszemu łowcy androidów, który mi ładne epuby, i mobi, i do wyboru do koloru podesłał. Adobe Digital Editions? Mówiłam może? Przydaje się do ebooków. Można wiele zrobić. 🙂
Przytłaczają mnie te problemy. Użalam się nad sobą? Nie, chcę się po prostu wygadać. Oh, zapomniałam jeszcze powiedzieć, że 19.05 mam kontrolę odnośnie podtrucia błędnika. Nie miałam ataku już od miesiąca – placebo? Szczerze mówiąc wali mnie to. Nie ma ataków, jest mniej problemów i narzekania. Mam nadzieję, że oprócz ampułek z NLPZami, multum badań krwi i obrazowych, nawet jakichś ćwiczeń, nic mnie nie zaskoczy poza tajnikami uniwersum Harrego Pottera.
Zawsze mówiłam: "nie lubię", "nielogiczne to jest", "styl pisania mi się nie podoba, bo taki uperfumowany jest". Bardziej lubię dużo, dużo szczegółów technicznych i szybką akcję. Mam nadzieję, że złych książek sobie nie wybrałam, i że przeczytam choćby część dziennie. 😀 – Challenge accepted. Może fanficków nie będę pisać, bo nigdy nie pisałam, nie piszę i pisać nie będę, choć uwielbiam MCU, DCU, Bena 10 czy X-menów.
Wróciłam do grania – i to jest dobre. Pogram, i wszystkie emocje ze mnie ulecą. Mieszam gatunki – potrafię zacząć starymi jackinami kończąc na hardach czy innych upliftach/technicznych. Sprawia mi to ogromną radość.
Powiem jeszcze na odchodne: ja nie chcę brać metyloprednizonu jeszcze raz, ja nie chcę brać immunosupresantów, cytostatyków, czy innych leków modyfikujących. Nie chcę robić sobie zastrzyków z metotreksatu i martwić się jak przewieść ampułki w chłodnej temperaturze, nie chcę kolejnego kodu ICD10, nie chcę kolejnej karty, nie chcę brać 4 mg klona na sen, bo boli tak, że nie mogę zasnąć, nie chcę na nowo akceptować siebie, nie chcę mieć problemów z robieniem precyzyjnych czynności, choć już je mam wczesnym rankiem. Odkręcenie butelki z wodą to wyzwanie. Ja chcę być wolna, po prostu…

Jeden komentarz do „Poużalam się nad sobą trochę…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *