Jestem po dwóch testach i ta czynność napełnia mnie zawsze lękiem i wywołuje uczucie poniżenia. Każdy wygląda tak samo, za zwyczaj wykorzystuje się te 300 mg/ml ze względu na wysoką czułość, nie 2000 mg/ml. Pierwszy raz w życiu z multitestami miałam do czynienia – a jakże – w domku. Do tej pory to wspomnienie doprowadza mnie do płaczu lub mdłości ze stresu. Była to ogromna lista metabolitów i test właśnie o podkręconej czułości 300 mg/ml z potwierdzającymi kreseczkami i do tej pory nie mam bladego pojęcia, skąd rodzicielka miała taki w posiadaniu… Ale ja o testach na programie, które są bardziej stresujące niż te robione w domowym zaciszu, samemu w łazience, gdzie zawsze można zafałszować wyniki prostą metodą. Nie chcę oczywiście namawiać do złego, ale parę ziarenek kwasku cytrynowego powinno znaleźć się w przyborniku wielu osób. Czasem zadziałają, czasem nie zadziałają, ale mogą zadziałać – to jest najważniejsze. Tonący brzytwy się chwyta.
Narkotesty robione taką metodą mogą zostawić trwały uraz w psychice ze względu na niską dokładność, zupełny brak określenia ilościowego i możliwość uwalenia nawet kariery zawodowej wielu młodych osób, które mogą nie wiedzieć, że:
* THC, z którym teraz mam ogromny problem potrafi siedzieć w moczu do kilkunastu tygodni po regularnym używaniu wysokich dawek;
* pseudoefedryna, efedryna w popularnych lekach na przeziębienie dają fałszywie dodatnie wyniki na amfetaminę lub inne stymulanty;
* dekstrometorfan lub kodeina – popularne środki przeciwkaszlowe śmiało wskazują na morfinę;
* Skręt z CBD lub CBG z automatu konopnego również ujawni niewielkie ilości THC;
* nawet ciasta / potrawy z dużą ilością maku na stole mogą zafałszować wyniki – i to w dzisiejszym czasie przy maku wypłukanym na paranoicznym poziomie.
Pierwszy test po przyjęciu na program robi się za zwyczaj po to, czy aby pacjent nie buja, że potrzebuje metadonu lub czy nie używa metadonu zakupionego bezpośrednio pod punktem. Pochwalam tę praktykę. Debili wcale nie brakuje – może są nawet i tacy, którzy ściemniają prowadzącemu o stanie uzależnienia? Obserwacja po przyjęciu dawki metadonu wcale nie jest oczywista, często zaczyna się od dawek zagrażających życiu osobie bez tolerancji (mówię o tych rzędu 40 lub 60 mg). Ja po pierwszej dawce zostałam wysłana od razu do domu. Można sobie wyobrazić scenariusz z nieszczerym "debilem", gdzie problemy zaczęłyby się już na etapie – powiedzmy, dojścia na przystanek, bo to pięć minut nawet czasem wystarczy by wszystko się załadowało. 😀 Podwyższano dawki zdalnie, na moją prośbę, bo wiadomo – tam z reguły już spotyka się ludzi, którzy wiedzą czego oczekują.
Można wyczuć, że coś się będzie działo, kiedy zapowiada się dzień testu, odpowiednio wcześnie przerwać i zacząć się wypłukiwać. To nie takie proste, że nazwiska idą w porządku alfabetycznym, ale jeśli ktoś jest wywoływany, trzeba już trzymać łapkę na spowolnionym przez metadon pulsie. Woda, duże ilości witaminy C i diuretyki z równoczesną suplementacją potasu, magnezu i zadbaniem o regularne posiłki będą głównym zmartwieniem przez kilka dni. Trzeba bardzo się sobą wtedy zaopiekować, jeśli ludzie nie chcą mieć problemów, a to i owo im się zdarzy…
Gdy ten dzień już nadejdzie, kobieta w okienku patrzy w listę i mówi o badaniu pytając, czy mam możliwość oddać mocz teraz. Mimo tego, że za zwyczaj zjawiam się w poradni w godzinach popołudniowych, to kawę często zdarza mi się wypić dopiero po, gdy jestem w drodze do mieszkania. Śmieję się, że gdybym chodziła tam raz w miesiącu, to nie zdarzałoby mi się zjeść śniadania jak człowiek, bo to jużwchodzi w nawyk. Kanapki i kawa w tramwaju / autobusie lub na stojąco zupełnie nie są takie złe. <3 Kurcze – jedzenie mi ciągle nie potrafi wejść w nawyk z wiadomych względów, a waga leci i zapewne wyniki krwi również…
Nie wiem jak to wygląda z boku, ale następuje teraz moment, który dla wielu normalnych osób jest pogwałceniem podstawowych praw – intymności, prywatności. Zdaję sobie sprawę z tego, że personel widział już rzeczy przeróżne. myję ręce jak karzą przed wszystkim, bo przecież to nie sztuka, by mieć za paznokciami pokitrane choćby te kryształki kwasku? Na wypadek, gdybym miała pojemnik z czyimś moczem pod ubraniem lub cokolwiek – nie wiem, małe strzykawki z czymkolwiek służącym do fałszowania wyników i chciałabym coś podmienić lub czegoś dolać, jestem oglądana, kiedy podwijam ubrania oraz ściągam gacie. Dostaję pojemnik do ręki i próbuję w takich niekomfortowych warunkach, pomieszczeniu nie wiem ile na ile, na pewno nie stworzonym dla dwóch osób zrobić swoje. Kobieta po wszystkim sprawdza temperaturę mojej "próbki" i wychodzi. Od wtedy zostaję już sama w tym ciasnym kiblu. Słyszałam o innych rozwiązaniach zastosowanych w Polsce typu kamery lub lustra z każdej strony, by osoba z personelu miała oko na pacjenta. Następnie jak zwierzątko, które się spisało dostaję nagrodę, czyli kubeczek z porcją do wypicia przy okienku i napełnione przez maszynę podłączoną do komputera buteleczki do domu. Po skończonej formalności podpisuję się parafką w mojej tabelce dawek, mogę podziękować i powiedzieć do zobaczenia, z duszą na ramieniu czekając na wynik. Ciekawostka: komputery NADAL (niektóre) chodzą na Win 7 lub nawet na XP… Kto bogatemu zabroni?
Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Od starszych osób można było słyszeć o niestworzonych historiach związanych z poniżaniem pacjentów, wyrzucaniem z programu na wysokich dawkach metadonu ze względu na błachostkę, nadużywaniem swojej pozycji, nie zdziwiłłabym się, gdyby we wczesnym okresie działania programów zdarzały się nawet – przypadki molestowania… Przyglądam się prowadzącemu z wielkim niepokojem nadal – niepokój jest uzasadniony. Nie chodzi nawet o zakazy, lecz o traktowanie wszystkich z góry jako nieuczciwych i o sposoby wykonywania testów. Narkomania to choroba i zdarzają się wpadki. Mogłabym nawet rok chodzić dzień w dzień prócz weekendów po kubeczek, ale bez groźby wyrzucenia. W innych miejscach w Polsce się tak zdarza i traktowanie ludzi jest bardzo selektywne, a w innych krajach respektuje się prawo do intymności podczas robienia testu, jak i wyniki negatywne związane z utratą przywilejów, a nie z wyrzuceniem i brakiem możliwości powrotu przez pół roku. To realny problem i mam nadzieję, że ktoś ważny przynajmniej kiedyś podniesie głos w tej sprawie. Podobno jesteśmy w centrum Europy i należymy do UE, więc zachowujmy się jak ludzie.
Jeden komentarz do „Najpierw ja, potem ty! O „łapankach” na programie”
Nie miałem szczerze mówiąc o tym żadnego pojęcia.
Widać, że nie jest to tak bezstresowa i prosta procedura jak mogłoby się wydawać.
Potrzebujesz, masz receptę lub jakiś papierek który wzkazywałby na twoją chorobę czy uzależnienie, to ci dają co trzeba i tyle.
Tak dotąd myślałem.
Rozumiem jednak, że taki system mógłby być zabardzo wykożystywany przez ludzi którzy w przeciwieństwie do ciebie, chcą zwyczajnie się naćpać czy coś.