Progresywna Warszawka, a w głowie nadal coś dziwnego?

Jawa – chyba 20.06:
Godzina 07:45: Wysiadamy na Zachodniej, skąd jest blisko do punktu, i gdzie kręci się sporo narkomanów – jak na centralnej również. Koło zachodniego jest apteka, gdzie jedna strzykawka i jedna igła kosztuje 2 zł (z wielu różnych powodów), a potem dziwią się, że co drugi jest trafiony HIV lub innym HCV. Kierownika apteki dziwnym trafem nie było, jakoś o tej sprawie nie chciał ze mną rozmawiać… Ciekawe dlaczego?
Idziemy więc zaopatrzyć się w świeże strzykawki i igły do innej apteki, gdzie ceny już są normalne. Następnie do punktu, gdzie metadon wydaje się tylko od 8 do 11.
Palimy fajka przy przystanku autobusowym, kierowca autobusu robi to samo. Towarzyszka pyta:
– Kiedy pan odjeżdża tym… Tym? – Wskazując ręką na autobus, słowo jej z głowy wyleciało.
– Za chwilę. Dziewczyny, nie ćpamy od rana! – Powiedział to tak normalnie i wręcz przyjaźnie, jak by z takimi sytuacjami borykał się na co dzień, a może tak jest? Mniejsza o to – lecz dało mi to trochę do myślenia w sensie pozytywnym. Kierowca wpuścił nas do środka i odpalił silnik.
Punkt metadonowy: Musimy przejść kolejkę, pogadamy czasem z innymi bywalcami programu, gdzie można zasięgnąć wielu – bardzo wielu informacji.
Jesteśmy Po jednej dawce, którą dostałyśmy w kubeczku do wypicia przy personelu, (ona 120, ja 90), Heavy Use and Abuse. Chce się więcej, więc ustalamy po jakieś 10 centów na głowę. Idziemy strzelać.
W stolicy łatwiej jest dostać benzo, apteczne opio, czy inne zabawki uliczne na ulicy niż bułki z rabarbarem w mojej lokalnej piekarni. Ktoś stoi z klonami, ktoś stoi z czym innym… Gdybym się tam przeprowadziła, chyba zaćpałabym się po pół roku – umarłabym szczęśliwa, bo "żyłam jak chciałam".
Zawsze, gdy jedziemy miejską i mijamy charakterystyczną ulicę, albo moja współtowarzyszka, albo ja pytam:
– "Ty, jak myślisz – idziemy po heroinę?"
Za zwyczaj albo jedna, albo druga odpowiada: – "Po co nam iść po heroinę jak mamy czysty metadon?" – obie kwitujemy to śmiechem, zachowując się jak dwójka gimnazjalistek…
Ale zawsze konwersacja kończy się słowami: "- Ale kiedyś pójdziemy, sprawdzimy przynajmniej jakość…" – Optymistyczny nastrój ustępuje wtedy chwilowemu przygnębieniu. Wysiadamy, gadamy, przecież nie tylko ćpaniem człowiek żyje, dopiero nim żyje i rozmyśla, gdy go brakuje.
Robimy sobie wycieczkę metrem, lubię bardzo to miasto, bo tam się ciągle wiele dzieje. Rozmawiam z jakimś chłopakiem (chyba też z programu, bo gdzieś już go słyszałam) o nagłośnieniach domowych, że mam w planach monitory odsłuchowe ze względu na dokładność i wierne odwzorowanie – w przeciwieństwie do rozwiązań konsumenckich, szczególnie przeznaczonych dla "gamerów". On rozentuzjazmowany opowiada o swoich Altusach, że je stunningował ostatnio, lecz nagle rozmowę przerywa nam lektor oznajmiając: "Stacja Świętokrzyska". Kuźwa, że numeru nie wzięłam!
Idziemy do kibla, bo tam człowiek jest sam i może się zrelaksować jak należy. Najpierw podaje sobie, potem podaje mnie, bo nade mną musi się chwilę "pomęczyć". Ostatnio zapomniałyśmy wziąć stazę ze sobą, więc zrobiłyśmy short-term fix: stazę z rękawa białego sweterka. Nie muszę tłumaczyć, że sweterek potem nie był śnieżno biały?
Przysypiamy, siedząc na murku. Jakiś policjant, czy gość ze strarzy miejskiej proponuje nam, żebyśmy poszły sobie przysypiać na trawkę, bo spadniemy i tylko sobie krzywdę zrobimy. – To też było miłe. Poszłyśmy więc na trawnik, gdzieś. Towarzyszka oparła mi głowę na ramieniu, wyglądałyśmy jak bardzo lubiąca się para. 🙂 Bo w sumie tak jest. Zawdzięczamy sobie wiele – obie. Patrzyłam w czysty błękit nieba i myślałam o tym postępie. Ktoś może patrzeć na ciebie z pogardą, a ktoś może zachowywać się całkiem normalnie, nie traktując uzależnionych jak jakiś odpad biologiczny.
– Dobra, ogarniamy bilety powrotne? – Pytam jej, gdy peak schodzi.
– Taaaa, już – zaraz. – Odpowiada z pod przymkniętych powiek, jest spokojnie.

Sen – z 27.06 na 28.06:
Jestem gdzieś z rodziną – nie wiem… W jakimś mieście, mającym trochę "postapokaliptyczny" klimat – nie wiem jak to wyrazić. Siostra chilluje na leżaczku oglądając tiktoki, ja chilluję z waporyzatora siedząc na schodach jakiegoś wynajętego domku, mama gotuje obiad, jej partner ogląda rolki na Facebooku – Peace and Love – Proszę Państwa!
Od słowa do słowa zaczęłam się kłócić z partnerem matki, bo i w śnie, i na jawie nie lubię go tak bardzo, że irytuje mnie nawet swoją obecnością. Wyrzygał na mnie swoje ostatnie niepowodzenia, przy okazji startując do mnie z łapami. Już raz coś takiego rzeczywiście miało miejsce, tylko to ja byłam punktem zapalnym kłótni, bo był złośliwy i nie chciał przyciszyć muzyki pierdzącej z głośniczka telefonu. Mama była w kuchni, i z okna obserwowała całe zajście.
Gość dwa razy większy ode mnie powala mnie na ziemię. Mama stoi nieruchomo i przygląda się tej sytuacji – scena bardzo abstrakcyjna. Podniosłam się, obrzucając go wyzwiskami i – poszłam w obcym miejscu przed siebie.
Trafiłam do jakiejś knajpy, zamówiłam setkę wódki, na przeciwko mnie siedziała jakaś dziewczyna – bardzo podobna z wyglądu do mojej współtowarzyszki.
– Hej, widzę, że masz przekrwione oczka od THC. – zagadała dość śmiało, przyglądając się jak piję tę setkę.
– Taa, nie mam nic innego, miał być spokojny wyjazd, a tu dupa, a nie wyjazd. – Odpowiadam smutno nieznajomej.
– Widzę, czasem tak bywa. Chcesz o tym pogadać? – Zapytała, przysuwając do mnie popielniczkę i paczkę papierosów.
– A co, masz coś więcej skoro potrafisz rozpoznać takie szczegóły?
– A w sumie – mam. – Odpowiedziała z nad kłębów dymu.
Poszłyśmy do jej mieszkania w pobliżu. Meble były stare i nosiły ślady użytkowania, lecz wokół panował względny porządek. Wszystko w tym śnie w ogóle wyglądało na takie – ponure, opuszczone, jak bym oglądała jakiś film właśnie – w klimatach post-apo.
– Co lubisz? Depresanty? Stymulanty? – Zapytała nieznajoma, kręcąc się po mieszkaniu i szukając swoich "zasobów".
– Depresanty. Opio, benzo, barbiturany, alkoholu nie lubię. Nie próbowałam GHB i GBL. Jedynie widziałam jak działa na innych i zapisywałam moje obserwacje.
– To dobrze. Patrz: Stara, dobra, nie zbyt czysta, ale dobra – heroina. Wyciągnęła brązową kostkę przed siebie.
– Robimy Speedballa? – Zapytałam wyciągając świeży cooker, strzykawkę i igłę z nerki, którą miałam przy sobie. Jedyny speedball jakiego kiedykolwiek próbowałam to była amfetamina z metadonem (straszna bida) lub metkat z dihydrokodeiną (jeszcze większa bida). Stąd pewnie we śnie pojawił się taki prompt. 😀
– Nie lubię, ale jak chcesz, mogę ci zrobić, ale nie polecałabym. – Powiedziała nieznajoma.
Następnie w mojej głowie stała się magia. Mózg zapamiętuje niektóre doświadczenia, więc czułam to charakterystyczne ciepełko, ciary przychodzące falami. To doznanie było tak intensywne, że… Obudziłam się leżąc w bardzo dziwnej pozycji.
Ciekawostka: sny o takiej treści są pomocne, ponieważ ostrzegają przed kolejną jazdą bez trzymanki, nawet przy utrzymywaniu rygoru metadonowego. Dobrze, że lekarz podniósł mi do 90 mg…

7 komentarzy do „Progresywna Warszawka, a w głowie nadal coś dziwnego?

  1. To właśnie udzieliłam ci odpowiedzi na ten temat, lub się zupełnie nie rozumiemy 😉 Pytasz mnie w jaki sposób takie życie jet lepsze? Nie jest lepsze – tylko inne, ale wzbogacone o inne doświadczenia, które czasem potrafią sprowadzić cię do parteru.
    A jeśli chodzi

  2. Ale to nie jest odpowiedź na pytanie, w czym tak jest lepiej niż nie musząc martwić się o to, że może w jednej aptece czy przychodni czy gdziekolwiek zabraknie.

  3. Odpowiedź jest bardzo prosta.
    Metadon jest darmowy, stosunkowo łatwo jest wejść na program, masz gwarancję, że nigdy go nie zabraknie, masz spokojną głowę, nie musisz liczyć sięz każdą złotówką i cały czas myśleć: jedzenie czy ćpanie? Przecież jeden i drugi głód trzeba zaspokajac. 😉
    Odzyskuje się stabilizację, bo metadon jest bardzo "stabilny" w użytowaniu, nie tak nieprzewidywalny i skurwiały jak oksykodon czy fentanyl i.v. ta "stabilność" ma jednak swoją cenę. Bardzo głęboko wnika w tkanki i odstawianie go jest trudne, bolesne, i bardzo dłuuuugie.

  4. Nie mam w planach odstawiania metadonu w najbliższych latach. Zwiększanie dawek służy zapobieganiu nawrotom głodów – zarówno psychicznych jak i fizycznych.

  5. A w trybach odstawienniczych nie powinno się przypadkiem zmniejszać dawek a nie ciągle zwiększać? Jak to w końcu jest? Przecież nigdy się od niczego nie uwolnisz jak Ci ciągle będą zwiększać.
    Albo ja się nie znam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *