Ostatnio rozmawiam z wieloma ludźmi z programu metadonowego. Przeglądając różne informacje na temat lewometadonu i racematu metadonu. ostatnio przyjmując go dożylnie codziennie, kilka razy dziennie, słysząc o tak absurdalnych teoriach spiskowych jak mikro ilości naloksonu powodujące gorsze działanie lewometadonu, który szybciej powoduje skręta, postanowiłam przysiąść nad tym i opisać własne spostrzeżenia po roku prowadzenia substytucji.
1. Podstawa, to ogarnięty prowadzący.
Wbrew pozorom to prawda. Na programy metadonowe – czasem wysyłane są młode łepki przez pierdolniętych lekarzy lub rodziców, którzy wysyłają tę młodzierz – tak naprawdę na ostateczne, bardzo bolesne wyjście, podczas, gdy te młode łebki są uzależnione od stymulantów czy innych "kostek toaletowych" czy "kryształów". Co do ogarniętego prowadzącego – musi znać się na swoim fachu. Nie chodzi o to, by posadzić tam byle psychiatrę, który liznął tematu uzależnień, ale takiego psychiatrę, którego jak obudzi się w nocy, rozpisze schemat przechodzenia na metadon z innych opio, według najnowszych kalkulatorów dawek. Musi temu poświęcić serce, swoją uwagę, a nie odpierdolić robotę i iść do domu, nie wmawiać chłopu ważącemu 100 kg, że dla niego dawka 70 mg jest ok, podczas gdy chłop cały czas mówi, że nie jest ok i musi dokupować rozcieńczony metadon na ulicy – albo i nierozcięczony, bo niektórzy (szczególnie z ukrainy) są bardzo uczciwi i ani kropelki wody nie znajdziesz w czterdziestu centach metadonu.
Na Ukrainie mają metadon w formie kryształków – już kilka wiarygodnych źródeł mówiło mi o czymś takim, a ja nadal nie mogę znaleźć niczego na ten temat, albo ten "metadon w krysztale" to najzwyklejsze pochodne fentanylu.
Prowadzący musi słuchać pacjenta i podjąć z nim współpracę, tak po prostu.
Jeśli narkoman z 30-letnim starzem uzależnienia mówi mu, że ciągle mało, zaczyna się wkurwiać (najczęściej prowadzący), to można usłyszeć teksty w stylu:
– To ja skończyłem medycynę, nie pan. To ja jestem psychiatrą, nie pan.
– Tak, oczywiście. To Pan skończył medycynę, ale na medycynie pozwalają dotknąć martwego pacjenta w formalince, a dopiero na specjalizacji i praktykach, które sobie wybierzesz, masz kontakt z normalnymi pacjentami. Tyle na ten temat.
Tytuły per pan doktor, profesor rehabilitowany nadzwyczajny – mnie zupełnie nie ruszają, bo w tym momencie doświadczeniem i wiedzą akurat na temat narkomanii wykazuje się kto? Ten wstrętny, nieuczciwy pacjent, którego psychiatra traktuje jak natrętną muchę i mówi mu, że jest nikim. Fajnie co?
Tajemnicą poliszynela jest to, że prowadzący program w Krk jest psychiatrą, ale dziecięcym. Podobno jest ogromne zapotrzebowanie na dziecięcych psychiatrów, więc co on tam do kurwy nędzy robi? Dawki też są jakby – dla dzieci. Tajemnicą poliszynela jest również to, że niektórzy pracownicy wylatywali za podpijanie metadonu pacjentom. Chcecie patologii? Idźcie pod jakikolwiek punkt – wtedy zobaczycie nasz kraj w całej okazałości.
2. Ogarnięci rodzice.
Narkomania to ciężki temat, wbrew pozorom bardzo ciężki. Jeśli syn/córka chce porozmawiać o tym z matką/ojcem, najlepiej jest wysłuchać jednej i drugiej strony i starać się nie pokłócić albo nie straszyć formą "spadku na dno", bo to w głębokim uzależnieniu – niestety nie działa, nie wywoływać poczucia winy. W sumie – o czym miałam pisać?
Moje obserwacje:
Lewometadon: Był nawet stabilny, ale ciągle narzekałam na niedoćpanie – gdy byłam na krakowskim programie, to piłam, i piłam, czasem dokupowałam i się wkurwiałam. Miałam kilka miesięcy koszmarów i stanów lękowych. Prowadzący mówi, że pierwszy raz o tym słyszy, a gdy zaciągnęłam języka u innych ludzi, okazało się, że to standardowa reakcja na ciągłe "niedoćpanie". Tam – jest o wiele łatwiej zmniejszyć dawkę, a nie zwiększyć. Musiałam mu przynosić nowe recepty i faktury na THC, benzo nienawidził, nienawidził, jak najpierw doprowadzał ludzi do płaczu swoim sposobem bycia, a potem zabierał dawki do domu na długie okresy czasu.
Lewometadon był całkiem ok, ale równą dobę po, pojawiały się już objawy abstynencyjne – jelita się luzowały, zaczynało się ziewanko, wrażliwość na temperatury i ból, galareta z mózgu, (nie wiem jak to zupełnie nazwać), dobę później lęki i wymioty, potliwość, a ludzie na metadonie mogli nie pić czasem 4 dni i nie doświadczali tego, więc poszłam za ciosem i przeszłam na metadon.
Co z tego, że mieszanka? Co z tego, że gorszy od czystego lewo? Ale o wiele bardziej – w moim i wielu innych przypadkach – stabilniejszy. Metadon jest jednym z najlepiej przebadanych opioidów i jedyne, czego bym sobie życzyła w naszym kraju, to wersji w tabletkach – na Ukrainie jest, u nas nie ma. Dlaczego? A no tak, zapomniałam. Antyhomosiowe kampanie wyborcze i antyaborcyjne plakaty z porozrywanymi płodami są ważniejsze…
Będę nadal obserwować jak zachowuje się dożylnie – jedyną wadą takiej metody podawania jest to, że zawze musi mi to ktoś zrobić w moim przypadku, to, że trzeba dokładać w ciągu dnia, ale wjazd jest nieporównywalny z niczym innym.
Na koniec powiem, że chciałam naprawić im system do wydawania legitymacji, postawić komputery, zrobić nową konfigurację w tej poradni – zamknęłabym się tam w piątek po 16 na całą noc i robiła co mam robić, ale nie mogę, bo mogłabym się zapewne dowiedzieć wielu rzeczy, które nie mogą ujrzeć światła dziennego – na przykład takich, że jednego ze swoich kolesi pracowników "szef" wysłał na detoks, bo podpijał metadon i czasem nie starczało dla innych…
czekam na pozew o zniesławienie.
7 komentarzy do „Lewo vs. Prawo ;)”
Moim zdaniem warta. Życie trzymasz w kupie – pozornie, bo nadal się kłujesz, nadal utrzymujesz kontakty z innymi uzależnionymi, nadal można dobierać lub mieszać metadon z innymi środkami, ale zwraca życie i tego ni można mu odmówić.
Ja jestem jeszcze metadonowym świeżaczkiem i jeszcze chce mi się dobierać i chyba jeszcze się nie wyszalałam (tak sobie to tłumacze), ale patrząc na ludzi, którzy są tam już 10 lat lub dłużej i robią to samo co robili – biorą metadon dożylnie z klonem, żeby lepiej weszło, zamieniają go na inne opioidy lub robią z niego sposób na życie sprzedając buteleczki za niemałe wcale kwoty – zaczynam tracić nadzieję, że teoria z "wyszaleniem się" ma u mnie sens. 😀
Nie wiem czy warta skórka wyprawki skoro ryzyko, że po paru latach pikawa będzie niedomagać.
na papierze lepszy lewak, w praktyce – wiadomo nie zbyt. 😀 Jeśli chodzi o działanie, które by się nam czasem, czasem przydało.
Czyli tak po ludzku lepszy ten lewak. Z tą kardiotoksycznością to nieciekawie.
Aha – zapomniałam dodać, że d-metadon odpowiada za większe dzałanie kardiotoksyczne i po kilku latach w programie pojawiają się nadciśnienia, arytmie, co tylko chcesz.
Czym różni się lewometadon od zwykłego?
Lewometadon podobno jest zdrowszy w dłuższej perspektywie, nie ma żadnych domieszek, w związku z tym – liczy się go trochę inaczej. 70 mg metadonu to 35 mg lewo.
Ma też mniejszy potencjał rekreacyjny, może się okazać, że stukasz i stukasz, a nagle zjazd na podłogę z parametrami – i depresją oddechową.
Metadon to natomiast mieszanka racemiczna d-metadonu i l-metadonu, liczy się go inaczej znowu – dwa razy więcej niż sam lewo.
silny agonizm względem receptora opioidowego mu (L-metadon);
niekompetycyjny antagonizm względem receptora NMDA (D-metadon) – Zarówno forma racemiczna, jak i inne izomery osobno są niekompetycyjnymi antagonistami NMDA, co odpowiada za wolny rozwój tolerancji na lek, plus dodatek do działania przeciwdepresyjnego;
inhibicja zwrotnego wychwytu serotoniny w synapsach;
agonizm względem receptora opioidowego delta.
Mam nadzieję, że nie rozgadałap się zbyt.