Jako, że wizja leczenia biologicznego na moje RZSiątko majaczy na horyzoncie, pora myśleć o odstawieniu opioidów i przygotowaniu się do niego, by bolało jak najmniej. Plan odstawienia i wszystkie przydasie organizuję już teraz, bo w głowie tłucze mi się brak zgody na oficjalne lub pół oficjalne leczenie substytucyjne. Nie mieszkam na razie w dużym mieście, więc program metadonowy nie jest dla mnie osiągalny (najbliższa metadonownia znajduje się 100 km ode mnie).
Skręta przeżywałam wiele razy, ale zawsze myśli się o nim inaczej rozpatrując długość ciągu, dawke – strach jest ten sam – przynajmniej u mnie. Nie lubię fizycznego, ale jeszcze bardziej psychicznego aspektu szerokiej gamy objawów odstawiennych.
W tym momencie ta bupro-oksykodonowa kula u nogi odzywa się w taki sposób, że praktycznie co dziennie budzę się na skręcie, bo przecież oxy działa krótko nawet bez rozgryzania tabsów. Nie nadużywam – hehe – bo tolerancję mam już tak wysoką, że potrzebuję dwóch osiemdziesiątek (czasem jeszcze dorzucę 40 mg), by poczuć very hyped oksykodonową euforię? Już z resztą się pogubiłam, bo doszłam do takiego momentu, w którym nie czuję tego, czego bym oczekiwała…
Co z przydasiów?
• Iporel (klonidyna) – w dziwny sposób redukuje wariactwa układu współczulnego przy odstawieniu;
• Zopiklon na sen – mój ulubiony z z-drugsów, lepszy niżeli zolpidem do takich zastosowań;
• Klonazepam – w ciągu dnia, by wygłuszyć lęki i trochę rozluźnić mięśnie;
• Pregabalina – lek obok wszystkich pierwszej potrzeby. Redukuje rowerki, problemy termoregulacyjne i inne „przyjemności”. Wdrożyłam ją już teraz, by nie wylatywać z łóżka o piątej rano, bo ciało nie daje spać. Poprosiłam o nią w szpitalu jak nie mogłam zbić irytujących problemów. To oddział reumatologii – pielęgniarki mnie pewnie zapamiętają jeszcze wyraźniej…
• Eksperymentem będzie na pewno malutka dawka naltreksonu, ultra malutka dawka. Chciałabym poznać zasadność tego postępowania – po prostu. Poznam to więc na sobie przez miesiąc jeden czy drugi. Naltrekson też już mam, bom dostała z poradni. Póki co wiem, żebierze się go tylko o ustalonej porze. Wzięłam ostatnio 2,5 mg późnym popołudniem i zrobiłam sobie krzywdę, bo wymusiłam przedwczesne wyrzucenie resztek oxy z systemu – gęsia skórka na łapach, ziewanie średnio 5 razy na minutę, zlewny pot. Z naltreksonem nie ma jaj. 😉 W dziwny sposób mam wrażenie, że trochę przyspieszy proces dochodzenia do siebie – to na pewno.
Dostanie zgody na biologię nie jest warunkiem koniecznym do kolejnego, wielkiego przedsięwzięcia zwanego powszechnie detoksem. Warunkiem koniecznym są tolerancja, samopoczucie psychiczne i najzwyklejsze zmęczenie. W głowie mam poustawiane bardzo pozytywnie i – jakkolwiek by to nie brzmiało – nie mogę się już doczekać. 😉