Właśnie siedzę przed komputerem – wypoczęta po wygrzewaniu się w Tunezji, 7-dniowy urlop dobrze mi zrobił. Zrobiłam sobie przerwę od wzorów matematycznych, opisów działu statystyki, przedziałów nieufności, czy innej łuski potylicznej (Squama occipitalis). Z lekkością przysiadłam do nowych materiałów zaraz po powrocie, jednak moja głowa zaczyna być orana na wszystkie strony.
Logiki we wpisie nie będzie, bo robię sobie krzywdę łącząc nootropy z dużymi dawkami pregabaliny. Powoli rezygnuję z klonazepamu na jej rzecz. Na NCBI natknęłam się ostatnio na podobny przypadek – kobieta ze zdiagnozowanym borderline, jakimiś zaburzeniami osobowości, lękiem uogólnionym czy innymi, przesiadła się z lorazepamu, tak po prostu na duże dawki pregabaliny, potem odstawiała w szpitalu.
U mnie zaczyna być trochę podobnie… Pamięć krótkotrwała u mnie, mam wrażenie, prawie w ogóle nie istnieje, lecz prospołeczność przybiera na sile. Pierwsze, co robię po wstaniu z łóżka to 150 mg pregabaliny w normalnych okolicznościach, a w nienormalnych, dochodzę już prawie do 2 gramów. Tolerancja szybko rośnie, ale również szybko spada – na tę chwilę jestem po prostu zafascynowana tym lekiem i jego szerokim zastosowaniem.
Pregabalina tuszuje moją depresję, zwraca mi dawną osobowość, która prawie nie pamięta o opioidach, lecz jak ktoś wspomniał o oksykodonie na moich pierwszych wakacjach „all inclusive”, głodny wzrok i fizyczny ból się odezwał. Głody niszczą, są bardzo silne, i abstynencja dla abstynencji jest do dupy, gdzie piszę, prawie wszędzie.
Do magnezu 200 mg i potasu o przedłużonym uwalnianiu dodałam CDP cholinę – 500 mg a day. Ból napięciowy po piracetamie zniknął całkowicie, szybciej przyswajam informacje, lecz nie wykluczam, że to uczucie na granicy placebo.
Wniosek: nie łączyć dużych dawek pregabaliny z lekami nootropowymi – można zrobić sobie kuku i zmarnować potencjał leków, które przecież mają pomóc w koncentracji, skupieniu i lepszym zapamiętywaniu informacji.
Po dużych dawkach funkcjonuję prawie normalnie – uśmiecham się do ludzi, chodzę trochę wolniej z racji skutków ubocznych w postaci siadania na błędnik, pracuję, lecz mam zamglony wzrok jak po ostrym przepiciu i lekko zwężone źrenice. Niektórzy już skumali ten stan, kiedy jestem pół człowiekiem, pół pregabaliną, czuję po prostu spokój, którego dawno nie zaznałam.
Idiotyczne sny w postaci: ktoś nie potrafi się wbić, moja drżąca ręka i morfina w strzykawce, moja frustracja, budzący mnie ból nadgarstków, heroina, której na oczy nigdy nie widziałam i fentanyl w przeróżnych formach, rozgryzanie tabletek oksykodonu przygotowując się do rozpoczęcia dnia, prawie zniknęły.
Lek dla odstawkowiczów? Nie. Ona niczego nie leczy, ona tylko pomaga i można wpaść głęboko w jej urokliwe działanie.
Co do nootropów, wypowiem się szerzej jak tylko skończę to błędne koło. Został mi tylko listek CDP choliny, trzeba kupić drugie opakowanie 30 tabsików. Dziwię się bardzo, że takie suplementy, choć drogie, nie są reklamowane. Przepuszcza się w eter tylko jakieś gówno typu lecytyna, która może co najwyżej pomóc na wątrobę, a mówią, że jest dobra na pamięć, suple dla studentów typu sesja z miłorzębem japońskim, żeńszeniem, kofeiną, która może pomóc w skupieniu i pójść w stronę aktywizacji przy małych dawkach, ale łatwo można ją przedawkować i wpaść w pobudzenie, rozdrażnienie i zdolności kognitywne, również spadną, bla bla… A taki Citotrop, z którego korzystam ja, nie żadne swansony czy inne suple zamawiane ze sklepów z adaptogenami czy suplami dla karków, to niepozorny dodatek do wszystkiego z rodziny racetamów czy innych substancji nootropowych.
Kończąc, bo wpadam w dysocjację i moja klawiatura wydaje się nie stawiać oporu pod palcami, jest miękka i bardzo przyjemna w dotyku, powiem jeszcze raz: nie łączyć benzo, alko, czy innych pregabalin/gabapentyn z nootropami. Oczywiście mówię o dawkach rekreacyjnych, nie terapeutycznych.
Jutro, oczywiście, wracam grzecznie do brania terapeutycznego – mam nadzieję…