Witam z deszczowego Krakowa i pokoiku 9 m2 w starej, klimatycznej kamienicy. Nie potrzeba mi niczego więcej – mam gdzie złożyć głowę, internet i bardzo przyzwoite warunki do życia. Nie leje mi się z sufitu na łeb, dom dzielę z peruwiańczykiem i dziewczyną o bardzo egzotycznym imieniu – polką. Nikt z nikim nie rozmawia, więc umieram w samotności i ciszy przerywanej jękami oraz skrzypieniem mojego łóżka spowodowanymi prozaicznym zjawiskiem jakim jest niemożność usadzenia dupy w jednym miejscu na skręcie.
Zaczęłam nowy etap w życiu – od wczoraj rozpoczęłam program metadonowy – tyle, że zamiast metadonu dostaję lewometadon – udoskonaloną wersję pierwowzoru, która różni się dawkowaniem. 5 mg lewometadonu =10 mg metadonu, 10 mg to 20 mg itd; więc lewometadon jest zdrowszy w długoterminowej perspektywie oraz 2x silniejszy.
Dotarcie do punktu jest najgorszą częścią poranka, bo po prostu nie ogarniam jeszcze drogi i mało kto wie gdzie ów punkt można znaleźć. Dziś zbierałam się dwie godziny, bo musiałam wymyślić jak wstać z łóżka. Mięśnie spięte do bólu, bezsenne noce, pościel mokra od łez, wodnistej cieczy lejącej się z nosa i potu, w głowie burdel i dół bez nadziei na lepsze dni w tym stanie – taką drogę wybrałam i teraz priorytetem jest dojście do tej idealnej dawki, która uspokoi ciało, umysł i da względnie normalne życie. Lekarz coś brzęczy o 60 mg, w poradni sympatyczni państwo urzędujący w okienku wydawania mówią, że już po 30 mg poczuję się dobrze. Już nie mogę się doczekać, bo chcę w końcu poczuć się dobrze – sama ze sobą, bo tę drogę – jak najwyraźniej każdą inną w życiu, będę zmuszona przejść sama i powoli – mimo doła zdaję się to akceptować. Mogę tylko podziękować osobom, które pytają, a ja nie jestem w stanie mieć wywalone i chcę po prostu dzielić się sobą.
Nie wzięłam z domu baklofenu, a teraz bardzo, bardzo, bardzo by mi się przydał. Wydaje mi się, że pozycja leżąca jest dla mnie najlepsza, ale zewnętrzna siła rzuca moim ciałem, wyrywa ze snu i karze się poruszać. Nawet gorąca kąpiel nie jest szczytem przyjemności w tym stanie – jutro 15 mg. Znowu dostanę plastikowy kubeczek z plamką syropu majaczącą na dnie, która zostanie rozcieńczona wodą, następnie wleję wodę do kubka jeszcze raz, by opłukać ścianki z drogocennej, w tej chwili życiodajnej, lepkiej i mdłej w smaku cieczy. Spotykam tam przeróżne osoby – szczególnie jedna pani będąca na programie już drugą dekadę zapadła mi w pamięć. Sprawiała wrażenie zadowolonej z życia, choć miewa zapewne kryzysy jak każdy. Te kryzysy spowodowane są restrykcyjnymi zasadami obowiązującymi w Małopolskim odłamie programu. Doszło do takiego absurdu, że boję się pokazać me zaświadczenie na konieczność używania THC w trakcie podwyższania dawki, bo krąży mi w głowie, że lekarz prowadzący mógłby mi robić na złość i nie podwyższać dawek według mojej prośby. Muszę sobie zrobić przerwę i chyba porzegnać się z THC, bo mimo korzyści – nie było mi dane polubić w pełni tego irytującego profilu działania i osobliwych skutków ubocznych każdej z odmian mimo, że wychwalam apteczną Indicę pod niebiosa. Tak – to najlepsze, co udało mi się znaleźć mając na myśli THC, ale nie dostatecznie, by ciągle tego używać. Co do profilu działania l-metadonu – nie było mi dane go jeszcze poznać, ale myślę, że z powodu zapychania receptora Mu jest bardzo sedatywny i morfinowy, lecz obrzydliwie syntetyczny – o tym również dam znać, gdy wezmę go na grubsze testy, kiedy już będę mogła się bawić dawką. Sami rozumiecie – teraz nie ma czym się bawić.
Pulsują mi dłonie od pisania i jestem wciąż słaba, dlatego kończę – napiszę więcej, gdy już się ustabilizuję i dojdę do siebie. Trzymajcie się, dbajcie o siebie i swoich bliskich. Mam nadzieję, że jesteście szczęśliwi i życzę wam tego z całego serca, ponieważ każdy na ów szczęście zasługuje. Do następnego.
4 komentarze do „Jak postanowiłam – tak zrobiłam”
Kurna no, a ja jointy mam przygotowane na specjalne okazje z fajnymi ludźmi, w paczce po papierosach owinięte folijką 😀
Nie mam pojęcia – raczej THC z opio powinno się dopełniać a tak nie jest. Mam problemy z niskim / wysokim ciśnieniem (zależy od odmiany), ale każdy je ma, zimno mi, tak nieprzyjemnie zimno po każdej i mam jakieś drgawki z dupy nawet przy aptecznej, więc uliczna mj z Bóg jeden wie jaką wkładką nie była nigdy winna.
Napisałabyś coś więcej o tych skutkach ubocznych?
Czy są to skutki ogólne, czy raczej bardziej związane z tobą i tym, co przyjmujesz?
Chciał bym ci pomóc ale nie wiem jak traktójesz modlitwy i ćwiczenia z tzw darem uzdrawiania.